czwartek, 1 października 2015

Rozdział 22



Jeśli ktoś nazwałby Kaylę najbardziej skomplikowaną kobietą na Ziemi (albo przynajmniej w Denver) prawdopodobnie nie popełniłby błędu. Oczywiście, każda kobieta jest na swój sposób skomplikowana. Mówi tak, gdy myśli nie, czy też odwrotnie. Każe domyślać się rzeczy, które z pewnością nie są tak łatwe do dostrzeżenia, czy też daje wolną rękę, gdy w istocie oczekuje, aby ktoś postąpił po jej myśli. Albo też wypiera się takich zachowań, mówiąc, że to nie w jej stylu, choć w istocie nie różni się za bardzo od swoich koleżanek.
Tyle że przypadek Kayli był jeszcze bardziej skomplikowany. Owszem, zdarzało jej się mówić nie, gdy myślała odwrotnie, albo też liczyła na to, że mężczyzna domyśli się o co jej (do diabła!) chodzi i przede wszystkim za wszelką cenę starała się sobie wmówić, że co to, to nie ona. Sęk w tym, że największą wadą Kay było to, że sama nie wiedziała, o co jej chodziło. Co chwilę zmieniała zdanie. I choć w swojej pracy była konsekwentna, to niestety przy Ryanie Waltonie nie potrafiła. A kolejnym tego przykładem było jej zachowanie po dość intensywnym wieczorze w barze Blake’a Tylera.
Nie ma co ukrywać, sytuacja w łazience przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Naturalnie, spotkanie z Davidem miało na celu wzbudzenie zazdrości w Waltonie, ale kto by się spodziewał, że facet zamknie się z nią w łazience i złamie (w pewnym stopniu) dane sobie słowo. Bo co jak co, ale całkiem niedawno instruktorek upierał się, że do niczego między nimi nie dojdzie, dopóki Kayla nie zapragnie od ich znajomości czegoś więcej...
No chyba, że coś nam umknęło i panna Benson faktycznie owego więcej zapragnęła? Szkoda tylko, że na to pytanie nie potrafiła odpowiedzieć nawet nasza przebojowa księgowa.
- Przestań do mnie dzwonić! – Zajęczała Kayla.
Leżała na swoim łóżku w sypialni i siłą umysłu próbowała zmusić osobę, która do niej telefonowała do zaprzestania swoich poczynań. Dziewczyna nawet zakopała swój telefon pod stosem poduszek, starając się zagłuszyć dźwięk dzwonka. Tyle że „You Drive Me Crazy” grało dalej. Wciąż od nowa. Wciąż tak samo wymownie. Jednak, nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że zawsze można telefon wyłączyć, albo po prostu wyciszyć. Nie oszukujmy się, jest kilka możliwości. Dlaczego więc Kay nie wykorzystała żadnej z nich?
Odpowiedź jest prosta. Kayla Benson prawdopodobnie starała się zdobyć tytuł najbardziej skomplikowanej kobiety w Denver. Nie ma innego wytłumaczenia. W innym wypadku chyba odebrałaby telefon od Ryana Waltona? Szczególnie, że facet dzwonił już nasty raz.
Zamiast tego, Kay siłą umysłu niszczyła urządzenie. Co było dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze wczoraj dążyła do tego, by zwrócić na siebie uwagę instruktorka. Sprowokować go. I proszę, udało się! Ryan Walton nie dawał jej spokoju, dzwoniąc i dzwoniąc.
Kayla jęknęła przeciągle, gdy kilka chwil później piosenka Britney rozbrzmiała ponownie. Nie miała pojęcia, co do diabła się z nią działo, ale po wczorajszym wieczorze wszystkie ułożone w jej głowie plany trafił szlag. Dosłownie. I co istotne, wcale nie miała zamiaru dzwonić z tym problemem do swoich przyjaciółek. Wiedziała, że tym razem sama musi uporać się z własnymi myślami. W końcu tu chodziło o jej życie. Nie chciała słuchać żadnych rad Christiny związanych z tym, kiedy i jak ma przelecieć instruktorka. Ani rad Leanne, mówiących, że powinna dać mu szanse, bo mogą razem stworzyć coś fajnego. Dzisiaj Kay potrzebowała świętego spokoju. Musiała oczyścić myśli, bo w ciągu ostatniego miesiąca do jej życia wkradł się niemały bałagan.
Do tego wszystkiego potrzebowała swojego niezawodnego zestawu. Wygodna piżama, ciepłe skarpety, ulubiony koc i słoik nutelli w dłoni (sytuacje krytyczne wymagały wina). Bandzior oczywiście leżał tuż obok, wykorzystując okazje. W końcu jego pani była na tyle zajęta sobą i nie zwracała uwagi na to, iż jej łóżko to nie miejsce dla psa.
Kayla zdawała sobie sprawę, że wglądała żałośnie. Włosy spięła w coś, co miało przypominać koczka, ale teraz już sama nie wiedziała, co ma na głowie. Nawet piżamę zdążyła już ubrudzić czekoladą. Czuła się, jak największe nieszczęście. Niestety wiedziała, że nie jest w stanie nic na to poradzić. I być może fakt, że nie może być już gorzej (oczywiście, możemy tylko zgadywać, bo to co dzieje się w głowie Kayli jest najzwyczajniej w świecie niewiadomą) skłonił ją do wyciągnięcia spod stosu poduszek komórki. Odblokowała urządzenie wcale niezaskoczona ilością nieodebranych połączeń. Zdziwił ją natomiast fakt, że nie wszystkie były od Waltona. Oczywiście, Ryan dzwonił kilka razy. Następne połączenia były natomiast od jej mamy i Christiny. Co, nie wiedząc czemu, nieco rozczarowało pannę Benson.
Jak na zawołanie, telefon zadzwonił ponownie. To Barbara Benson nie dawała za wygraną.
- Tak, mamo?
- No w końcu! Ile można czekać? Wraz z Robertem zaczęliśmy się już niepokoić – oznajmiła tym dobrze córce znanym surowym głosem. Dziewczyna była świadoma tego, że nawet jak skończy czterdzieści lat (albo i więcej) to jej mama wiecznie będzie ją pouczać i dawać reprymendy, z których jest znana.
- Byłam w łazience, nie słyszałam telefonu.
- To nie możesz zabierać komórki ze sobą? Martwiłam się.
Czy na to była jakakolwiek dobra odpowiedź?
- Dzwonisz z jakiegoś konkretnego powodu? – Zapytała, chcąc zmienić temat.
- Tak, kochanie – zaświergotała radośnie Barbara, zupełnie zapominając o tym, co przed chwilą mówiła. – Dzwonię, by zapytać, jak się sprawy mają.
- To znaczy?
- Kayla! – Karcący głos matki, jasno mówił, że sprawa jest oczywista. – Pytam o Ryana! Ryana Waltona, twojego instruktora. Coś świta?
Kayla westchnęła głęboko. Nie miała siły, by rozmawiać o tym ze swoimi przyjaciółkami. Dlatego z pewnością nie miała zamiaru poruszać tematu trenera z mamą. Miała przecież samodzielnie wszystko sobie w głowie poukładać. Naprawdę nie potrzebowała pomocy Barbary Benson. Szczególnie, że doskonale wiedziała, po której stronie stoi jej matka. Cokolwiek by Kayla nie powiedziała, mogła domyślać się, że matka doradzi jej, by dała Waltonowi szanse. Albo lepiej, Barbara pewnie czekała na moment, kiedy jej córka wskoczy mu do łóżka. Zdaje się, że ta kobieta mogłaby podać rękę Christinie.
Dlatego Kay zrobiła coś niepodważalnie niegrzecznego. Bez żadnego słowa się rozłączyła.
Z głośnym jękiem opadła na pościel. Nie miała siły na tego typu rozmowy i miała ogromną nadzieję, że matka kiedyś jej to wybaczy.
Oczywiście dziewczyna nie była zdziwiona, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Zaskoczył ją natomiast fakt, że nie było to połączenie przychodzące od Barbary. Jednak skoro była na tyle odważna, by odebrać telefon od swojej matki, to Ryan Walton wcale nie powinien jej przerażać.
- Tak, słucham? – Brzmiała zaskakująco pewnie.
- W końcu odebrałaś. – Głos Waltmana był natomiast pełen zaskoczenia. Najwyraźniej facet nie spodziewał się, że Kayla przyciśnie zieloną słuchawkę.
- Nie słyszałam telefonu, byłam w łazience. – Dziewczyna naprawdę starała się utrzymać tę pewność siebie, jaką okazała odbierając telefon. Ale nie było to wcale takie proste. Ten facet działał na nią w dziwny sposób. Już teraz drżały jej ręce, więc mogła się spodziewać, że lada chwila to samo stanie się z głosem.
- A już myślałem, że specjalnie mnie ignorujesz – zaironizował. Wiadomo, wcale nie uwierzył w wymówkę Kay.
- Ja? Skąd ten pomysł? – Niestety Kay już teraz odpowiedziała drżącym głosem.
Miała więc nadzieję, że Walton daruje sobie odpowiedź na zadane przez nią pytanie.
- Właściwie nie wiem, dlaczego dzwonię – zaczął.
- Nie wiesz? – Kayla niepodważalnie była zaskoczona tym wyznaniem. Wydawało jej się, że Ryan dzwoni, bo chce się z nią umówić. W końcu sam napisał jej wiadomość, że nie wytrzyma do następnego treningu. Nie oznaczało to czasem, że chce się z nią spotkać?
Ryan zaśmiał się cicho.
- Nie wiem. Może po prostu chciałem cię uprzedzić…
- Uprzedzić? – Ponownie powtórzyła za nim.
- Tak, uprzedzić. Jestem właśnie w samochodzie. Myślę, że za jakieś pięć, góra dziesięć minut będę u ciebie.
Benson momentalnie zeskoczyła z łóżka.
- Słucham?
- Powiedziałem, że…
- Wiem, co powiedziałeś – przerwała mu. – Nie rozumiem tylko dlaczego tu jedziesz.
- Nie odbierałaś telefonu.
- To nie jest powód, by do mnie przyjeżdżać.
Ryan ponownie się zaśmiał.
- Cóż, to już nieistotne. Będę za chwilę.
I się rozłączył.

Ta krótka, ale za to jakże treściwa rozmowa podziałała na Kaylę, jak kubeł zimnej wody. Dziewczyna nigdy w tak szybkim tempie nie odzyskała pełnej świadomości. Gdyby Walton przemawiał do niej rano zamiast budzika, to Kay na pewno nigdy nie spóźniłaby się do pracy.
Benson z przerażeniem rozejrzała się po pokoju. Oczywiście, wnętrze mieszkania, podobnie jak ona, było w opłakanym stanie. I z pewnością nie należało tracić czasu na podziwiane tego bałaganu. Kay błyskawicznie rzuciła się do porządkowania swoich rzeczy. Zaczęła od sypialni, potem przeniosła się do następnych pomieszczeń. Naturalnie, nie traciła już chwili na zmywanie, bo to nie miało żadnego sensu. Biegała po mieszkaniu, jak poparzona. A tuż za nią Bandzior (tyle że ten traktował to, jako formę zabawy). A gdy zabrzmiał dźwięk domofonu, Kay wcale nie czuła się gotowa na czyjąkolwiek wizytę. Tym bardziej na powitanie Ryana Waltona.
Nie pytając, kto dzwoni, otworzyła drzwi i wiedząc, że ma jeszcze kilka sekund zanim Ryan wdrapie się do niej na górę, stanęła przed lustrem. I żałowała, że nie pomyślała o tym, zanim zaczęła sprzątać.
Włosy wyglądały tak, jakby Benson wróciła prosto z wojny, a piżama poplamiona czekoladą wcale nie była jednym z tych seksownych strojów, w których powinno się witać obiekt swoich westchnień. Niestety brakowało jej czasu, by zająć się jednym i drugim. Dlatego, nim Walton zapukał, zdążyła tylko rozpuścić włosy i zaczesać je nieco dłonią.
- Idę! – Zawołała, nanosząc ostatnie poprawki. Niestety nie jest łatwo ogarnąć włosy, które przez długi czas były związane.
Gdy doskoczyła do drzwi, była bardziej zdyszana, niż po ostatnim treningu z samoobrony.
- Cześć – powiedziała nieco głośniej, niż planowała.
Zanim Walton odpowiedział, pozwolił sobie kilkakrotnie przejechać wzrokiem po postaci dziewczyny.
- Cześć. – Radosny uśmiech momentalnie zawitał na jego przystojnej twarzy. A Kay mogła być pewna, że w głowie mężczyzny pojawiają się następne ksywki. „Różowy dresik” i „Kosmitka” zapewne poszły już w zapomnienie. Jak więc teraz będzie ją nazywał? „Czekoladka”? Oby nie.
- Cokolwiek sobie myślisz, przestań – zaczęła, mając nadzieję, że dzięki temu uchroni się przed najgorszym. – Nie spodziewałam się gości. Mam wolny wieczór, więc odczep się od mojego wyglądu. Zresztą, mogłeś wcześniej uprzedzić o swojej wizycie. Zdajesz sobie sprawę, że zachowałeś się dość niegrzecznie?
Walton pokręcił z rozbawieniem głową.
- Nie byłoby problemu, gdybyś odebrała telefon – odpowiedział z uśmiechem, zupełnie niespeszony faktem, że ktoś krytykuje jego zachowanie. – A poza tym, wyglądasz uroczo w tej piżamce.
Kayla jęknęła przeciągle.
- Dobra, lepiej pójdę się przebrać – oznajmiła.
I już miała się wycofać w stronę sypialni, gdy Ryan pokręcił przecząco głową.
- To nie będzie konieczne – wyjaśnił.
- Słucham?
- Powiedziałem, że to nie będzie konieczne – powtórzył z podstępnym uśmieszkiem. - I tak zaraz pozbędziemy się tych ciuchów…
Głos i słowa Waltona wymyły każdą myśl z jej głowy. Poza jedną, oczywiście. Dziewczyna bowiem momentalnie skupiła się na tym, co ostatnio rozegrało się pomiędzy nimi w pewnym barze w łazience. Jej wszystkie zmysły od razu były w stanie gotowości, przypominając sobie nawet najdrobniejszy dotyk, pocałunek i to, jak w kilka sekund Walton doprowadził ją do istnego szaleństwa.
Patrzyła więc na stojącego przed nią faceta, próbując zdobyć się na jakąkolwiek odpowiedź. Najlepiej coś żartobliwego, coś pasującego do słów instruktora. Bo przecież nie mówił poważnie, prawda?
A może jednak mówił? Bo gdyby żartował, to patrzyłby na nią w ten sposób? Z pewną grozą i dzikością w oczach, sugerując coś jednoznacznego. I panie, zmiłuj się, to był bardzo kuszący widok.
- Ryan, ja…
Ale, jak zapewne się domyślacie, nie dane było jej dokończyć zdanie. Mężczyzna zrobił krok w jej stronę, zatrzaskując za sobą drzwi. Jedną dłonią złapał Kaylę za kark, przyciągając do siebie. A wtedy jego druga dłoń znalazła się na pupie dziewczyny.
- Mówiłem przecież, że nie wytrzymam do treningu. Nie musiałaś wcale tego testować – powiedział zanim wpił się w jej usta.
Wtenczas Kay zapomniała o wszelkich wątpliwościach. Zapomniała o planie poukładania sobie rzeczy związanych z tym facetem w głowie. Nie myślała o żadnych radach Leanne, czy Christiny. Ani tym bardziej o radach Barbary. Dała się ponieść chwili, nie martwiąc się tym, gdzie ją to zaprowadzi. W końcu żyje się tylko raz, prawda?
I właśnie z tą świadomością pozwoliła Waltonowi pozbyć się jej góry od piżamki i wraz z kolejnymi stratami w postaci ich ubrań dotarli do jej sypialni.
Dziewczyna już dawno nie czuła się tak dobrze. Szczególnie, że Ryan bez ubrań wyglądał jeszcze lepiej, niż w jej wyobraźni. Umięśnione ciało niewiarygodnie mocno cieszyło jej oczy. Mięśnie brzucha przyciągały wzrok, ale kiedy spojrzenie padło jeszcze niżej, zapomniała o jakichkolwiek chęciach oporu. Nie mogła uwierzyć, że oboje tak długo odwlekali tę chwilę.
Pragnęła Ryana. Najwyraźniej tak samo mocno, jak on pragnął jej, biorąc pod uwagę, jak bardzo był twardy.
W tym momencie nie przeszkadzało jej nawet, że tak doskonały fizycznie mężczyzna widzi ją nagą. W ułamku sekundy pozbyła się wszelkich kompleksów, co wcale nie było dla niej zrozumiałe. Ale to pewnie przez sposób, w jaki na nią patrzył, jak ją nagabywał. Przez tą jedną chwilę czuła się naprawdę wyjątkowa.
Zdaje się, że ten facet był diabłem w ludzkiej skórze. Może powinna trzymać się od niego z daleka? Może. Ale stwierdziła, że pomyśli o tym, gdy Ryan opuści jej sypialnię. Teraz była zbyt skupiona na jego ciele…
I wydawało się, że nic już nie jest w stanie im przeszkodzić, gdy „You Drive Me Crazy” rozbrzmiało po raz enty tego dnia.
W takich sytuacjach ludzie zwykle nie przejmują się dzwoniącymi telefonami. Ale wiecie, Kay jest dość skomplikowaną osobą. Może, biorąc pod uwagę gust muzyczny Ryana, była zbyt zażenowana swoim dzwonkiem i postanowiła przerwać ten raniący jego uszy dźwięk?
- Britney Spears? – Zapytał, z lekkim prychnięciem. – Chyba muszę ci nagrać nową składankę.
Kayla postanowiła tego nie komentować. I chociaż wcale nie chciała przerywać ich zbliżenia, to jakaś dziwna siła kazała jej sięgnąć po telefon. A widząc, kto do niej dzwoni, Kay wcale tego nie żałowała.
Lindsay.
Liczbę połączeń, jakie przychodziły od siostry Kay można było policzyć na palcach jednej ręki. Bo chociaż ciemnowłosa miała doskonałe kontakty ze swoimi rodzicami, to z siostrą widywała się jedynie na rodzinnych spotkaniach. Zresztą, dobrze o tym świadczyła niedawna sytuacja, kiedy Kayla zaprosiła dziewczynę do barku Blake’a na drinka, a ta w ogóle się nie pojawiła. No cóż, chociaż się kochały, nie odczuwały potrzeby spotykania się i dzwonienia do siebie zbyt często.
- Tak, słucham? – Benson nie kłopotała się przepraszaniem Waltona za to, że odbierze ten telefon. Jego zdanie w tym momencie najmniej się dla niej liczyło.
- Kay? – Płaczliwy głos Lindsay sprawił, że serce dziewczyny zatrzymało się na chwilę. – Potrzebuję twojej pomocy…



~*~ 

Dzięki wspaniałej Meredith na twitterze powstał hasztag tego opowiadania.
#FigureYouOutPL
Także kochani, liczę na Was!