niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 24



- Jak do tego doszło? – Zapytała po długim czasie Kayla. Na szczęście Lindsay zdołała już się uspokoić. Leżała zwinięta pod kocem na kanapie w niewielkim salonie, z uwagą przyglądając się siostrze. Wyglądało na to, iż na chwilę obecną obie zapomniały, która z nich jest „ofiarą” całej sytuacji.
Ciemnowłosa była wstrząśnięta. Broń Boże, nie spodziewała się, że ojcem dziecka jej jedynej siostry będzie Blake Tyler. Nie mogła sobie nawet przypomnieć sytuacji, kiedy ta dwójka miała okazję się spotykać. Przecież, gdy całkiem niedawno Kay zaprosiła Lindsay do baru Blake’a, by spędzić razem wieczór, ta nawet nie przyszła…
Nad głową dziewczyny, niczym w tych wszystkich kreskówkach, zapaliła się lampka.
- Dlatego wystawiłaś mnie wtedy w barze Blake’a? Nie przyszłaś, bo coś was łączyło i starałaś się to ukryć?
Lindsay westchnęła głęboko, ale ani na chwilę nie spuściła wzroku z rozmówczyni. Bez wątpienia mówienie o tym wszystkim, nie było dla niej łatwe. Kay była jednak nieustępliwa.
- To było krótko po naszym rozstaniu - odezwała się w końcu Lin. - Nie chciałam go wtedy widzieć. A gdybym przyszła, od razu byś się zorientowała, że coś jest nie tak.
Starsza Benson nie potrafiła zrozumieć, dlaczego dwójka bliskich jej ludzi ukrywała przed nią taką sprawę.  Nie była przecież żadnym potworem dyktującym ludziom, jak mają żyć, prawda?
- Dlaczego to ukrywaliście?
Lin wzruszyła ramionami. W jej oczach na nowo zawitały łzy, ale tym razem nie pozwoliła im spłynąć.
- Nie mam pojęcia - zawahała się. - Na początku nie chcieliśmy z tego robić sprawy. Wiesz, nie ogłaszać światu czegoś, czego sami nie byliśmy pewni. A potem nagle to wszystko się rozpadło. Także nagle nie było o czym opowiadać.
- To nie zmienia faktu, że należało mi powiedzieć – prychnęła. – Nawet po czasie. A żadne z was najwyraźniej nie zamierzało tego zrobić i naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego.
- To nie twoja wina, Kay. Po prostu tak wyszło.
Ciemnowłosa miała jednak o tym zupełnie inne zdanie. Wciąż wydawało jej się, że istnieje jakiś inny powód tłumaczący tę sytuację. Tylko jaki? Dlaczego ta dwójka miałaby ukrywać przed nią cokolwiek? Owszem, nie spotykała się często z Lindsay, widywały się jedynie na rodzinnych spotkaniach, więc nie miały ze sobą najlepszego kontaktu. Ale za to Blake naprawdę często pojawiał się w jej życiu. Dlaczego nic jej nie powiedział? Nie zdradził się przecież ani jednym słowem...
Starsza z sióstr, próbując pozbierać myśli, wyszła z pokoju, kierując się do kuchni pod pretekstem zaparzenia Lindsay herbaty. Najwyraźniej myślała, że krótki spacer do drugiego pomieszczenia pomoże jej ułożyć sobie to wszystko w głowie. Jednak, gdy wróciła do salonu z gorącym napojem, Lin zdążyła już zasnąć. 
Kay wiedziała, że powinna zostać z nią, poczekać, aż się obudzi i gdy dziewczyna nieco ochłonie, jeszcze raz porozmawiać o ciąży. Przede wszystkim powinna okazać jej wsparcie i pokazać, że może na nią liczyć, bez względu na wszystko. Tak więc, żeby to zrobić musiała się naprawdę pośpieszyć, by zdążyć wrócić tutaj na czas...
Benson zabrała wszystkie swoje rzeczy i gdy znalazła klucze od mieszkania siostry, wyszła z niego, zamykając Lindsay w środku. I choć przy Lin wydawała się być spokojna, teraz była od tego naprawdę daleka. Aż nosiło ją ze złości. Szkoda tylko, że nie miała pojęcia, na kogo tak właściwie jest zła. Na Lindsay? Tylera? A może na samą siebie? Nie mogła uwierzyć, że była tak ślepa, by nie zauważyć romansu dziewczyny i najlepszego przyjaciela...
Mocno pociągnęła za klamkę od drzwi samochodu Ryana, witając go wściekłym spojrzeniem.
- Wiedziałeś o tym, że ten twój głupi przyjaciel posuwa moją siostrę?! – Warknęła. Nie weszła jednak do środka pojazdu. Z założonymi rękami, czekała na odpowiedź na zewnątrz samochodu.
Mina Waltona była bezcenna.
- Słucham? Jaki przyjaciel? O czym ty mówisz, Kay?
Dziewczyna jęknęła głośno, nie kryjąc swojej irytacji. Niesłusznie, co prawda, wyładowywała ją na Ryanie, który - jak wiadomo - niczemu nie zawinił.
- O tym, że ten pacan Tyler ciupciał się z moją siostrą. I żadne z nich nie miało zamiaru mi o tym powiedzieć!
- W takim razie skąd to wiesz?
- Od Lindsay!
- Czyli jednak któreś z nich ci powiedziało - zauważył błyskotliwie.
Kay nabrała głośno powietrza i wypuściła je ze świstem.
- Tak, ale po czasie – pisnęła, broniąc swoich racji. – Teraz to już się nie liczy.
Ryan pokręcił w zdezorientowaniu głową. Ale gdy Benson nadal nie zajęła miejsca na fotelu pasażera, domyślił się, że jest coś, co musi powiedzieć.
- Nie, nic nie wiedziałem o tym, że Tyler „ciupciał” się z twoją siostrą - oznajmił, odpowiadając na jej pierwsze pytanie. – Zadowolona?
Dziewczyna kiwnęła głową, dopiero teraz wchodząc do środka pojazdu.
- Tak, a teraz proszę, zawieź mnie do tego pacana. Muszę z nim porozmawiać.
Ryan mimowolnie zerknął na zegarek, po czym wyjaśnił spokojnie:
- Kay, jest naprawdę późno.
- Tym lepiej. Nie będzie się mnie spodziewał.
Mężczyzna, nie mogąc się powstrzymać, prychnął śmiechem.
- Myślę, że tak czy siak nie będzie się ciebie spodziewał.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. Jej złość jedynie się nasiliła.
- Jeśli mnie tam teraz nie zawieziesz, pojadę autobusem.
Domyślała się, że Ryan nie puściłby jej samej o tej porze. Zresztą, oboje wiedzieli, że Benson nie miała pojęcia, gdzie jest przystanek autobusowy. Niestety dopiero w takich chwilach zdawała sobie sprawę, jak bardzo Bobby ją ograniczał (nie żeby miała wcześniej do niego o to jakiekolwiek pretensje).
Ryan pokręcił z dezaprobatą głową i bez słowa odpalił silnik samochodu. Wyglądało na to, że zabierze dziewczynę tam, gdzie sobie życzyła.

~*~

Było już po godzinie dwudziestej trzeciej, kiedy Waltman zaparkował przed barem Blake'a. Nim jednak zdążył zgasić silnik, Kay otworzyła drzwi i wyszła z samochodu, bojowym krokiem zmierzając na spotkanie ze swoim przyjacielem. Biedny instruktor kompletnie nie wiedział, jak ma ostudzić zapał wściekłej Benson i odwieść ją od myśli skopania Tylerowi tyłka. Z drugiej strony, był ciekawy tej całej sytuacji. Nigdy nie wiedział Kayli tak wściekłej, dlatego było to dla niego całkiem interesujące (do czego, oczywiście, nie miał zamiaru się przyznać - na pewno nie przed ciemnowłosą).
- Zwolnij trochę! - Zawołał, gdy zdołał ją dogonić. Dziewczuna pędziła już przez wnętrze lokalu, zmierzając prosto do baru, przy którym Tyler zwykł pracować. - Blake nigdzie ci nie ucieknie.
Kayla nawet nie pokusiła się o żadną odpowiedź. Zamiast tego skupiła swoją energię na poszukiwaniu przyjaciela.
- Gdzie jest Tyler?! - Zapytała bez owijania w bawełnę jedną z tutejszych kelnerek.
Kobieta spojrzała na Kay z mocno zdezorientowaną miną. Co prawda, doskonale wiedziała, kim jest Benson, nie raz przecież widywała ją w towarzystwie swojego szefa. Jednak surowy ton głosu ciemnowłosej, wcale nie sprawił, że chciała jej w czymkolwiek pomóc.
- Słucham? - Powiedziała równie surowo.
- Pytam, gdzie -
Urwała gwałtownie, widząc, jak Blake wychodzi ze swojego malutkiego pokoiku, służącego mu za biuro, i staje za barem. Bez zbędnych tłumaczeń ruszyła w jego stronę.
Otwartą dłonią uderzyła w blat baru, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Musimy pogadać - oznajmiła na wstępie, oczywiście, nie tracąc czasu na zbędne powitanie.
- Kayla, trochę ciszej, nie rób scen. - Ryan stanął za dziewczyną, służąc dobrą radą. Biedny, naprawdę nie wiedział, jak ją uspokoić, albo odwieść od nieprzemyślanego planu. Szczególnie, że przerzucenie Kay przez ramię i zaniesienie z powrotem do samochodu nie wchodziło w grę. Biorąc pod uwagę jej obecną złość, nie chciał prowokować Benson jeszcze bardziej.
Blake spojrzał na nich zdezorientowany. Zdecydowanie dziwiła go obecność tej dwójki w jego barze, zważywszy na to, że przyszli razem.
- O co chodzi? - Zapytał. - Stało się coś?
- Tak - odpowiedziała Kay, posyłając w jego stronę sztuczny uśmiech. - Stało się, Blake. Otóż, dzisiaj się dowiedziałam, że jedynie udawałeś mojego przyjaciela.
Ryan zaśmiał się cicho, po czym szybko się zrehabilitował:
- Kayla, nie wyolbrzymiaj - oznajmił, próbując nie po raz pierwszy uspokoić dziewczynę.
Benson odwróciła się do mężczyzny, patrząc na niego wściekle.
- Po czyjej stronie stoisz? - Syknęła, mierząc go surowym spojrzeniem.
A jako, że Ryan nie udzielił jej żadnej odpowiedzi, zdenerwowała się jeszcze bardziej. Wyglądało bowiem na to, że wcale jej nie popierał. Chciała już na niego zacząć krzyczeć, kiedy przypomniała sobie, po co naprawdę tu przyszła.
- No nie wierzę! - Warknęła, odwracając się w stronę Blake. Mężczyzna wyglądał na kompletnie zbitego z tropu. Wydawał się zupełnie nie domyślać, po co Kayla przyszła.
- Mogę wiedzieć, co tu, do diabła, się dzieje? - Dopytywał się.
Benson nie mogła powiedzieć mu wszystkiego. W końcu Lindsay wyraziła się jasno - sama chciała porozmawiać z ojcem dziecka o zaistniałej sytuacji. Jednak nie wspomniała nic na temat tego, że Kay nie może porozmawiać ze swoim „przyjacielem” o tym, co przed nią ukrywał.
Westchnęła głęboko. Nagle złość nieco opadła. Zastąpiło ją ogromne rozczarowanie. Nie mogła uwierzyć, że tak bliska jej osoba, mogła coś podobnego przed nią ukrywać. Przyjaźnili się przecież!
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że spotykałeś się z moją siostrą? - Zapytała, próbując się nie rozpłakać.