- Jak do tego doszło? – Zapytała po długim czasie
Kayla. Na szczęście Lindsay zdołała już się
uspokoić. Leżała zwinięta pod kocem na kanapie w niewielkim salonie, z uwagą
przyglądając się siostrze. Wyglądało na to, iż na chwilę obecną obie
zapomniały, która z nich jest „ofiarą” całej sytuacji.
Ciemnowłosa była wstrząśnięta. Broń Boże, nie
spodziewała się, że ojcem dziecka jej jedynej siostry będzie Blake Tyler. Nie
mogła sobie nawet przypomnieć sytuacji, kiedy ta dwójka miała okazję się
spotykać. Przecież, gdy całkiem niedawno Kay
zaprosiła Lindsay do baru Blake’a, by spędzić razem wieczór, ta nawet nie
przyszła…
Nad głową dziewczyny, niczym w tych wszystkich
kreskówkach, zapaliła się lampka.
- Dlatego wystawiłaś mnie wtedy w barze Blake’a?
Nie przyszłaś, bo coś was łączyło i starałaś się to ukryć?
Lindsay westchnęła głęboko, ale ani na chwilę nie
spuściła wzroku z rozmówczyni. Bez wątpienia mówienie o tym wszystkim, nie było
dla niej łatwe. Kay była jednak nieustępliwa.
- To było krótko po naszym rozstaniu - odezwała
się w końcu Lin. - Nie chciałam go wtedy widzieć. A gdybym przyszła, od razu
byś się zorientowała, że coś jest nie tak.
Starsza Benson nie potrafiła zrozumieć, dlaczego
dwójka bliskich jej ludzi ukrywała przed nią taką sprawę. Nie była przecież żadnym potworem dyktującym
ludziom, jak mają żyć, prawda?
- Dlaczego to ukrywaliście?
Lin wzruszyła ramionami. W jej oczach na nowo
zawitały łzy, ale tym razem nie pozwoliła im spłynąć.
- Nie mam pojęcia - zawahała się. - Na początku
nie chcieliśmy z tego robić sprawy. Wiesz, nie ogłaszać światu czegoś, czego
sami nie byliśmy pewni. A potem nagle to wszystko się rozpadło. Także nagle nie
było o czym opowiadać.
- To nie zmienia faktu, że należało mi powiedzieć
– prychnęła. – Nawet po czasie. A żadne z was najwyraźniej nie zamierzało tego
zrobić i naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego.
- To nie twoja wina, Kay. Po prostu tak wyszło.
Ciemnowłosa miała jednak o tym zupełnie inne
zdanie. Wciąż wydawało jej się, że istnieje jakiś inny powód tłumaczący tę sytuację.
Tylko jaki? Dlaczego ta dwójka miałaby ukrywać przed nią cokolwiek? Owszem, nie
spotykała się często z Lindsay, widywały się jedynie na rodzinnych spotkaniach,
więc nie miały ze sobą najlepszego kontaktu. Ale za to Blake naprawdę często
pojawiał się w jej życiu. Dlaczego nic jej nie powiedział? Nie zdradził się
przecież ani jednym słowem...
Starsza z sióstr, próbując pozbierać myśli,
wyszła z pokoju, kierując się do kuchni pod pretekstem zaparzenia Lindsay
herbaty. Najwyraźniej myślała, że krótki spacer do drugiego pomieszczenia pomoże jej ułożyć sobie to wszystko w głowie.
Jednak, gdy wróciła do salonu z gorącym napojem, Lin zdążyła już zasnąć.
Kay wiedziała, że powinna zostać z nią, poczekać,
aż się obudzi i gdy dziewczyna nieco ochłonie, jeszcze raz porozmawiać o ciąży.
Przede wszystkim powinna okazać jej wsparcie i pokazać, że może na nią liczyć,
bez względu na wszystko. Tak więc, żeby to zrobić musiała się naprawdę
pośpieszyć, by zdążyć wrócić tutaj na czas...
Benson zabrała wszystkie swoje rzeczy i gdy
znalazła klucze od mieszkania siostry, wyszła
z niego, zamykając Lindsay w środku. I choć przy Lin wydawała się być spokojna,
teraz była od tego naprawdę daleka. Aż nosiło ją ze złości. Szkoda tylko, że
nie miała pojęcia, na kogo tak właściwie jest zła. Na Lindsay? Tylera? A może
na samą siebie? Nie mogła uwierzyć, że była tak ślepa, by nie zauważyć romansu
dziewczyny i najlepszego przyjaciela...
Mocno pociągnęła za klamkę od drzwi samochodu
Ryana, witając go wściekłym spojrzeniem.
- Wiedziałeś o tym, że ten twój głupi przyjaciel
posuwa moją siostrę?! – Warknęła. Nie weszła jednak do środka pojazdu. Z
założonymi rękami, czekała na odpowiedź na zewnątrz samochodu.
Mina Waltona była bezcenna.
- Słucham? Jaki przyjaciel? O czym ty mówisz,
Kay?
Dziewczyna jęknęła głośno, nie kryjąc swojej
irytacji. Niesłusznie, co prawda, wyładowywała ją na Ryanie, który - jak
wiadomo - niczemu nie zawinił.
- O tym, że ten pacan Tyler ciupciał się z moją
siostrą. I żadne z nich nie miało zamiaru mi o tym powiedzieć!
- W takim razie skąd to wiesz?
- Od Lindsay!
- Czyli jednak któreś z nich ci powiedziało -
zauważył błyskotliwie.
Kay nabrała głośno powietrza i wypuściła je ze
świstem.
- Tak, ale po czasie – pisnęła, broniąc swoich
racji. – Teraz to już się nie liczy.
Ryan pokręcił w zdezorientowaniu głową. Ale gdy
Benson nadal nie zajęła miejsca na fotelu pasażera, domyślił się, że jest coś,
co musi powiedzieć.
- Nie, nic nie wiedziałem o tym, że Tyler
„ciupciał” się z twoją siostrą - oznajmił, odpowiadając na jej pierwsze
pytanie. – Zadowolona?
Dziewczyna kiwnęła głową, dopiero teraz wchodząc
do środka pojazdu.
- Tak, a teraz proszę, zawieź mnie do tego
pacana. Muszę z nim porozmawiać.
Ryan mimowolnie zerknął na zegarek, po czym
wyjaśnił spokojnie:
- Kay, jest naprawdę późno.
- Tym lepiej. Nie będzie się mnie spodziewał.
Mężczyzna, nie mogąc się powstrzymać, prychnął
śmiechem.
- Myślę, że tak czy siak nie będzie się ciebie
spodziewał.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. Jej złość
jedynie się nasiliła.
- Jeśli mnie tam teraz nie zawieziesz, pojadę
autobusem.
Domyślała się, że Ryan nie puściłby jej samej o
tej porze. Zresztą, oboje wiedzieli, że Benson nie miała pojęcia, gdzie jest
przystanek autobusowy. Niestety dopiero w takich chwilach zdawała sobie sprawę,
jak bardzo Bobby ją ograniczał (nie żeby miała wcześniej do niego o to
jakiekolwiek pretensje).
Ryan pokręcił z dezaprobatą głową i bez słowa
odpalił silnik samochodu. Wyglądało na to, że zabierze dziewczynę tam, gdzie
sobie życzyła.
~*~
Było już po godzinie dwudziestej trzeciej, kiedy
Waltman zaparkował przed barem Blake'a. Nim jednak zdążył zgasić silnik, Kay otworzyła drzwi i
wyszła z samochodu, bojowym krokiem zmierzając na spotkanie ze swoim
przyjacielem. Biedny instruktor kompletnie nie wiedział, jak ma ostudzić zapał
wściekłej Benson i odwieść ją od myśli skopania Tylerowi tyłka. Z drugiej
strony, był ciekawy tej całej sytuacji. Nigdy nie wiedział Kayli tak wściekłej,
dlatego było to dla niego całkiem interesujące (do czego, oczywiście, nie miał
zamiaru się przyznać - na pewno nie przed ciemnowłosą).
- Zwolnij trochę! - Zawołał, gdy zdołał ją
dogonić. Dziewczuna pędziła już przez wnętrze lokalu, zmierzając prosto do
baru, przy którym Tyler zwykł pracować. - Blake nigdzie ci nie ucieknie.
Kayla nawet nie pokusiła się o żadną odpowiedź.
Zamiast tego skupiła swoją energię na poszukiwaniu przyjaciela.
- Gdzie jest Tyler?! - Zapytała bez owijania w
bawełnę jedną z tutejszych kelnerek.
Kobieta spojrzała na Kay z mocno
zdezorientowaną miną. Co prawda, doskonale wiedziała, kim jest Benson, nie raz
przecież widywała ją w towarzystwie swojego szefa. Jednak surowy ton głosu
ciemnowłosej, wcale nie sprawił, że chciała jej w czymkolwiek pomóc.
- Słucham? - Powiedziała równie surowo.
- Pytam, gdzie -
Urwała gwałtownie, widząc, jak Blake wychodzi ze
swojego malutkiego pokoiku, służącego mu za biuro, i staje za barem. Bez
zbędnych tłumaczeń ruszyła w jego stronę.
Otwartą dłonią uderzyła w blat baru, by zwrócić
na siebie jego uwagę.
- Musimy pogadać - oznajmiła na wstępie, oczywiście,
nie tracąc czasu na zbędne powitanie.
- Kayla, trochę ciszej, nie rób scen. - Ryan
stanął za dziewczyną, służąc dobrą radą. Biedny, naprawdę nie wiedział, jak ją
uspokoić, albo odwieść od nieprzemyślanego planu. Szczególnie, że przerzucenie
Kay przez ramię i zaniesienie z powrotem do samochodu nie wchodziło w grę.
Biorąc pod uwagę jej obecną złość, nie chciał
prowokować Benson jeszcze bardziej.
Blake spojrzał na nich zdezorientowany.
Zdecydowanie dziwiła go obecność tej dwójki w jego barze, zważywszy na to, że
przyszli razem.
- O co chodzi? - Zapytał. - Stało się coś?
- Tak - odpowiedziała Kay, posyłając w jego
stronę sztuczny uśmiech. - Stało się, Blake. Otóż, dzisiaj się dowiedziałam, że
jedynie udawałeś mojego przyjaciela.
Ryan zaśmiał się cicho, po czym szybko się
zrehabilitował:
- Kayla, nie wyolbrzymiaj - oznajmił, próbując
nie po raz pierwszy uspokoić dziewczynę.
Benson odwróciła się do mężczyzny, patrząc na
niego wściekle.
- Po czyjej stronie stoisz? - Syknęła, mierząc go
surowym spojrzeniem.
A jako, że Ryan nie udzielił jej żadnej
odpowiedzi, zdenerwowała się jeszcze bardziej. Wyglądało bowiem na to, że wcale
jej nie popierał. Chciała już na niego zacząć krzyczeć, kiedy przypomniała
sobie, po co naprawdę tu przyszła.
- No nie wierzę! - Warknęła, odwracając się w
stronę Blake. Mężczyzna wyglądał na kompletnie zbitego z tropu. Wydawał się
zupełnie nie domyślać, po co Kayla przyszła.
- Mogę wiedzieć, co tu, do diabła, się dzieje? -
Dopytywał się.
Benson nie mogła powiedzieć mu wszystkiego. W
końcu Lindsay wyraziła się jasno - sama chciała porozmawiać z ojcem dziecka o
zaistniałej sytuacji. Jednak nie wspomniała nic na temat tego, że Kay nie może
porozmawiać ze swoim „przyjacielem” o tym, co przed nią ukrywał.
Westchnęła głęboko. Nagle złość nieco opadła.
Zastąpiło ją ogromne rozczarowanie. Nie mogła uwierzyć, że tak bliska jej
osoba, mogła coś podobnego przed nią ukrywać. Przyjaźnili się przecież!
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że
spotykałeś się z moją siostrą? - Zapytała, próbując się nie rozpłakać.