Kayla nie
pamiętała, kiedy ostatnio czuła się w swoim mieszkaniu tak dobrze. Wieża stereo grała cicho, odtwarzając w kółko
piosenki, które nagrał jej Ryan. Siedziała wygodnie na fotelu, wpatrując się
ślepo w przestrzeń. W dłoni obracała kieliszek czerwonego wina. Rozkoszowała
się chwilą, a przede wszystkim tym, że przebywała w domu zupełnie sama. Nie
było tu marudnego Josha, który non stop wymyślał dla niej nowe zajęcia. Niesamowita
ulga, co? Bo przecież ile można serwować mu posiłki i prać brudne gacie?
Naprawdę miała
go już dość. Ale przyznanie się do tego głośno wydawało jej się niestosowne.
Wiadomo, nie byli już razem, więc nie miała wobec niego żadnych zobowiązań, o
czym Christina wciąż jej przypominała. Jednak wiedziała, że przygarniając go postępuje
słusznie. Josh poza nią nie miał już nikogo. A na domiar złego, wciąż
powtarzał, że są przyjaciółmi i że zawsze mogą na siebie liczyć. Jak więc miała
się go pozbyć, nie wychodząc przy tym na nieczułą zołzę?
Naiwnie uznała,
iż najlepiej będzie to przeczekać. Żałoba minie i Josh sam postanowi zabrać
swoje rzeczy i się wyniesie. Zabawne, że naprawdę w to wierzyła.
Kayla uniosła
kieliszek do ust, i gdy miała już upić łyk wina, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wyglądało na to, że miły wieczór w domowym zaciszu właśnie dobiegł końca.
Z głośnym i
pełnym niezadowolenia stęknięciem podniosła się z fotela, odstawiając trunek na
stolik. Bez przekonania ruszyła w stronę drzwi i otworzyła je. Cóż, i tak
spacer Josha z Bandziorem trwał dłużej, niż to przewidywała. Może wcale nie
powinna narzekać…
Nie miała
zamiaru zaczynać żadnej rozmowy z mężczyzną. Chciała po prostu otworzyć mu
drzwi, zabrać psa i wrócić do swojego pokoju, by na nowo zasiąść w fotelu i
dokończyć wino. Jednak wspomniane plany zupełnie się zmieniły, gdy Kay
zobaczyła twarz swojego tymczasowego współlokatora.
- Boże, co ci
się stało?! – zawołała zdziwiona, z przerażeniem spoglądając na jego podbite
oko.
Josh, grając
najbardziej poszkodowanego faceta na kuli ziemskiej, przeszedł przez próg
mieszkania. Za nim wbiegł zadowolony Bandzior, który szczekając radośnie
pobiegł do sypialni Kayli. Był zupełnie niezainteresowany całą sytuacją.
- A co, jeszcze
nie wiesz? – prychnął. – Myślałem, że ten pajac od razu do ciebie zadzwoni i wymyśli swoją
wersję tej historii, by wybielić się w twoich oczach.
Kay zmarszczyła
brwi.
- Jaki pajac? O
czym ty mówisz, Josh? Kto cię tak urządził?
Zdradziecki
skurwysyn przeszedł do salonu i ostentacyjnie opadł na kanapę.
- Masz coś
zimnego? – zapytał, przykładając dłoń do twarzy. Momentalnie się skrzywił i
syknął z bólu.
- Tak,
oczywiście – odparła i szybko popędziła do kuchni. Z zamrażarki wyjęła
opakowanie jakiś warzyw, po czym szybko wróciła do pokoju. Podała mrożonkę Joshowi,
czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Kto ci to
zrobił? – kontynuowała przesłuchanie, mając nadzieję, że tym razem usłyszy
odpowiedź.
Musiała jednak
chwilę poczekać. Mężczyzna w tym czasie ostrożnie przykładał opakowanie
mrożonych warzyw do lewego oka, jęcząc przy tym z bólu.
- Nie udawaj,
że się nie domyślasz – ponownie
prychnął. – Ten twój goguś naprawdę ma tupet.
- Słucham? –
zdziwiła się. – Mówisz o Ryanie?
Josh zaśmiał
się szorstko.
- Co ty w nim
widzisz? – zaczął. – Ach, wy baby zawsze za takimi latacie i zupełnie nie przeszkadza
wam, że koleś jest nieuczciwy.
- Josh, na
Boga, o czym ty mówisz? I co się tak w ogóle stało? Dlaczego Ryan miałby cię
uderzyć?
- Dlaczego?! – zawołał
histerycznie. – Dlatego, Kayluś, że cię broniłem!
Dziewczyna
uniosła w zdziwieniu jedną brew.
- Broniłeś?
Mnie?
- Oczywiście!
Zobaczyłem tego typa, jak obściskiwał się z jakąś laską, więc nie mogłem stać z
boku.
- Josh, po
kolei. Z jaką, do diabła, laską?
Facet westchnął
głęboko, po czym znowu się skrzywił. Zachowywał się tak, jakby zaraz miał
skonać przez to podbite oko.
- Kayluś, tak
mi przykro – kontynuował. – Ten koleś kogoś ma. Przez cały czas musiał cię
oszukiwać. Widziałem go z inną kobietą. Migdalili się tak, jakby jutra miało
nie być. I to w barze, tak przy ludziach. Ach.
Co dziwne (i
może trochę komiczne), Josh zachowywał się tak, jakby to on został zdradzony.
- Ale skąd to
podbite oko? – Kayla zupełnie nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło. W
wypowiedzi jej rozmówcy panował chaos.
Josh spuścił głowę i wziął kilka głębokich
oddechów.
- Kayluś, muszę
ci się do czegoś przyznać.
Ciemnowłosa,
będąc kompletnie zdezorientowana i nieco skołowana całą sytuacją, przysiadła
obok chłopaka na kanapie.
- Bo ja nie do
końca byłem z Bandziorem na spacerze.
- Tak? I do
tego chciałeś się przyznać?
- Bo wiesz Kay,
naprawdę brakuje mi mamy i nie chciałem tego robić tu, przy tobie, ale
potrzebowałem się napić. Dlatego wziąłem Bandziora na spacer. Ale zamiast z nim
spacerować poszedłem do baru… Kayluś, przepraszam, że cię oszukałem.
Benson pokiwała
głową. Ale wciąż nie miała pojęcia, co - do cholery! - się tutaj działo.
- I to właśnie
tam spotkałeś Ryana?
Josh nieco się
ożywił.
- No tak! I
Bogu dzięki. Ale wiesz co? Ja miałem właśnie takie przeczucie, że z nim jest
coś nie tak. No i widzisz, nie myliłem się. Bo jak usiadłem w barze, zamówiłem
piwo i tak siedziałem i czekałem, to nagle zauważyłem tego gogusia. Siedział
sobie z tą blondyną, dasz wiarę? Obściskiwali się i w ogóle.
- I co
zrobiłeś?
- No jak to co?
Wstałem i podszedłem do niego. Zapytałem się, czy Kayla o tym wszystkim wie i
czy nie jest mu głupio. A on zamiast wziąć mnie na poważnie, to tylko się
uśmiechał. Więc przywaliłem mu… Ale koniec końców niestety i ja dostałem.
Benson nie była w stanie powiedzieć niczego
sensownego, więc odparła jedynie:
- Aha.
Josh objął
Kaylę ramieniem.
- Tak mi
przykro – rzekł. Ale zaraz potem opadł na kanapę, jęcząc nieco. – Nie masz może
czegoś zimniejszego? To naprawdę boli.
Kayla podniosła
się i bez słowa poszła do kuchni. Wyjęła kolejną mrożonkę i zaniosła ją
poszkodowanemu. Ale nie zatrzymała się w salonie na dłużej. Wróciła do swojego
pokoju. Szybko złapała za kieliszek wina i wypiła całość.
- Pieprzę to –
powiedziała sama do siebie.
Wiedziała, jak
skończy się dzisiejszy wieczór, jeśli zostanie w domu. Josh wykorzysta swoją
beznadziejną sytuację i będzie co pięć minut wołał ją do siebie, pragnąc by
spełniła każdą jego głupią prośbę. Ale mimo że wyglądał i prawdopodobnie czuł
się słabo, to nie zamierzała się dzisiaj nad nim litować (chociaż teoretycznie
bronił jej honoru).
Dlatego, szybko
się przebrała, wciągnęła buty i nie czekając ani chwili dłużej, skierowała się
w stronę drzwi wyjściowych z mieszkania.
- Zaraz wracam!
– krzyknęła jedynie, po czym szybko zamknęła za sobą drzwi.
Ale nie miała
zamiaru „zaraz wrócić”. Oj nie.
~*~
Są takie dni,
kiedy potrzebujemy chwili wytchnienia. A jak wiadomo, wytchnienia czasem warto
szukać przy butelce dobrego alkoholu. Nie dziwne więc, że Kay postanowiła
wybrać się do baru swojego przyjaciela Blake’a i rozkoszować się zamawianymi
trunkami. Oczywiście, mogłaby wybrać każdy inny lokal, ale gdzie indziej
dostałaby tak dobre zniżki? Nie zapominajmy, że upijanie się dobrym alkoholem
na mieście wcale nie jest tanie.
Tylor tego dnia
pracował za barem. Zdaje się, że siostry bliźniaczki wzięły sobie wolne.
Wyjątkowo jednak nie cieszyło to Benson.
W końcu, zupełnie niedawno w tym samym lokalu pokłóciła się ze swoim
przyjacielem. Powodem ich kłótni była, oczywiście, siostra naszej bohaterki. A
dokładniej, fakt, że żadne z nich nie raczyło powiadomić Kayli o ich
(zakończonym już) związku.
- Proszę, twoje
zamówienie – powiedział Blake, stawiając przed Kay jej ulubionego drinka.
Między dwójką przyjaciół panowało dziwne napięcie, którego dziewczyna wcale nie
próbowała się pozbyć. Teraz bowiem miała na głowie zupełnie inne problemy.
Cały czas
zastanawiała się nad słowami Josha. Nie mogła uwierzyć w to, że Ryan spotykał
się z kimś innym. Czy naprawdę mógłby jej to zrobić? Naturalnie, nie byli w
żadnym związku. Niby nic (poza wspaniałym seksem na biurku w jego gabinecie)
ich nie łączyło. Teoretycznie więc nie powinna czuć się zdradzona. Teoretycznie.
- Chcesz o tym
pogadać? – zapytał mężczyzna, wciąż stojąc przed Kaylą. Wyglądał na
zmartwionego.
Dziewczyna
pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie chcę
– odpowiedziała, poświęcając zdecydowanie zbyt dużo uwagi swojemu drinkowi. Wszystko,
byle nie patrzeć w stronę barmana. – To, co robiłeś z moją siostrą to zamknięta
sprawa. Nie chcieliście mi mówić, to nie. Mam to gdzieś.
Blake
mimowolnie się skrzywił.
- Nie o to mi
chodziło – wyjaśnił. – Miałem na myśli sprawę z Ryanem i Joshem.
Kay momentalnie
podniosła spojrzenie.
- Już o tym
wiesz?
Blake zagryzł
dolną wargę, próbując się nie uśmiechnąć. Po chwili dał jednak spokój
nieudolnym próbom i dumnie pokazał zęby.
- Trochę mu
zazdroszczę. Sam chciałem typowi przywalić. To, jak się zachowuje jest
żenujące.
Kayla
zmarszczyła brwi.
- Wiedziałeś o
tym?
Tylor
przewrócił teatralnie oczyma.
- Oczywiście,
że tak, Kay. Każdy o tym wie, tylko nie ty.
Ciemnowłosa
momentalnie się wzdrygnęła. Zaczęło kręcić jej się w głowie. Miała wrażenie, że
zaraz spadnie ze stołka barowego, na którym siedziała i runie na podłogę.
Dodatkowo, czuła jak do jej oczu napływały łzy. Wyglądało na to, że Blake po
raz kolejny nie podzielił się z nią ważną informacją. Jak mógł jej nie
powiedzieć o tym, że Walton się z kimś spotykał? To właśnie jest męska
solidarność?
- Jak Elle mi o
tym wszystkim opowiadała, to nieźle się ubawiłem – kontynuował, zupełnie nie
zauważając, co dzieje się z jego przyjaciółką. Był zbyt skupiony na wycieraniu
szklanki ręcznikiem. - Co prawda, ona nie była wcale taka zadowolona. Mówiła,
że Ryan trochę przesadził. Ale szczerze, Josh to kawał skurwysyna. Należało mu
się.
Elle?
Kayla
zmarszczyła brwi, patrząc na Blake z niedowierzaniem.
- Chwila, co? –
zapytała zdezorientowana.
- Hm? – Blake
przerwał dotychczas wykonywane zajęcie, spoglądając na Benson podejrzliwie.
Nasza bohaterka
potrzebowała chwili, by przyswoić informacje.
- Blake,
mógłbyś mi przekazać, co dokładnie powiedziała ci Elle? I przede wszystkim, niby
skąd ona wie o całej sytuacji?
Tylor zaśmiał
się, ale chwilę później, widząc kompletne oszołomienie na twarzy przyjaciółki,
spoważniał.
- El była wtedy
z Ryanem – wyjaśnił spokojnie. – Powiedziała, że szli tutaj do baru, ale po
drodze Ryan zauważył Bandziora przywiązanego do słupa pod jakąś knajpą, więc
weszli do środka. Josh podobno opowiadał jakieś głupoty o tobie i o tym, że
niedługo wrócicie do siebie. Facet nie wytrzymał i mu przywalił. Koniec
historii.
Kayla
wpatrywała się ślepo w przyjaciela, próbując poukładać sobie to wszystko w
głowie.
- Elle jest
lesbijką, prawda? – zapytała po chwili, przypominając sobie bardzo istotną
informację.
Blake skinął
głową.
- Jaka jest
szansa na to, że migdaliła się z Ryan’em?
Blake zrobił
zdziwioną minę.
- Kayla,
oszalałaś?
Dziewczyna
westchnęła przeciągle, po czym sięgnęła po drinka i wypiła go jednym haustem.
- Dzięki, za
wszystko – oznajmiła, podnosząc się ze stołka barowego. Wyjęła z kieszeni
pognieciony banknot i położyła go przy pustej szklance.
- Kayla,
wszystko gra? – spytał zmieszany.
W odpowiedzi
pokiwała głową. Miała już odwrócić się na pięcie i wyjść z baru, ale przypomniała
sobie jeszcze o jednej rzeczy.
- Zadzwoń do
Lindsay – oświadczyła. – Albo nie. Lepiej do niej idź. Zdaje się, że musicie
pogadać. I lepiej z tym nie czekaj.
Blake zrobił
zdziwioną minę. Najwyraźniej nie spodziewał się, że Kay wróci do tego tematu.
Chciał jej już coś odpowiedzieć, gdy Benson odwróciła się i, jak gdyby nigdy
nic, wyszła z lokalu.
Stanęła przed
budynkiem i odszukała swój telefon w torebce. Szybko wybrała odpowiedni numer i
nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odpowiedział jej dobrze znany,
męski głos.
- Kayluś –
zaczął rozmówca. – Gdzie ty jesteś? Czekam i czekam, a ty –
- Zamknij się,
Josh.
- Ka –
- Powiedziałam,
zamknij się. Będę za godzinę w domu, a gdy przekroczę próg mieszkania, ciebie
ma już tam nie być. Zabieraj swoje graty i spieprzaj.
- Kayluś, co
ty?
- Myślę, że
wyraziłam się jasno. Jeżeli cię tam zobaczę, to nie ręczę za siebie.
Rozłączyła się.
Włożyła telefon do torebki i z uśmiechem na ustach, wolnym krokiem zaczęła
zmierzać w stronę domu.