niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 29


Kayla nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się w swoim mieszkaniu tak dobrze.  Wieża stereo grała cicho, odtwarzając w kółko piosenki, które nagrał jej Ryan. Siedziała wygodnie na fotelu, wpatrując się ślepo w przestrzeń. W dłoni obracała kieliszek czerwonego wina. Rozkoszowała się chwilą, a przede wszystkim tym, że przebywała w domu zupełnie sama. Nie było tu marudnego Josha, który non stop wymyślał dla niej nowe zajęcia. Niesamowita ulga, co? Bo przecież ile można serwować mu posiłki i prać brudne gacie?
Naprawdę miała go już dość. Ale przyznanie się do tego głośno wydawało jej się niestosowne. Wiadomo, nie byli już razem, więc nie miała wobec niego żadnych zobowiązań, o czym Christina wciąż jej przypominała. Jednak wiedziała, że przygarniając go postępuje słusznie. Josh poza nią nie miał już nikogo. A na domiar złego, wciąż powtarzał, że są przyjaciółmi i że zawsze mogą na siebie liczyć. Jak więc miała się go pozbyć, nie wychodząc przy tym na nieczułą zołzę?
Naiwnie uznała, iż najlepiej będzie to przeczekać. Żałoba minie i Josh sam postanowi zabrać swoje rzeczy i się wyniesie. Zabawne, że naprawdę w to wierzyła.
Kayla uniosła kieliszek do ust, i gdy miała już upić łyk wina, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyglądało na to, że miły wieczór w domowym zaciszu właśnie dobiegł końca.
Z głośnym i pełnym niezadowolenia stęknięciem podniosła się z fotela, odstawiając trunek na stolik. Bez przekonania ruszyła w stronę drzwi i otworzyła je. Cóż, i tak spacer Josha z Bandziorem trwał dłużej, niż to przewidywała. Może wcale nie powinna narzekać…
Nie miała zamiaru zaczynać żadnej rozmowy z mężczyzną. Chciała po prostu otworzyć mu drzwi, zabrać psa i wrócić do swojego pokoju, by na nowo zasiąść w fotelu i dokończyć wino. Jednak wspomniane plany zupełnie się zmieniły, gdy Kay zobaczyła twarz swojego tymczasowego współlokatora.
- Boże, co ci się stało?! – zawołała zdziwiona, z przerażeniem spoglądając na jego podbite oko.
Josh, grając najbardziej poszkodowanego faceta na kuli ziemskiej, przeszedł przez próg mieszkania. Za nim wbiegł zadowolony Bandzior, który szczekając radośnie pobiegł do sypialni Kayli. Był zupełnie niezainteresowany całą sytuacją.
- A co, jeszcze nie wiesz? – prychnął. – Myślałem, że ten pajac od  razu do ciebie zadzwoni i wymyśli swoją wersję tej historii, by wybielić się w twoich oczach.
Kay zmarszczyła brwi.
- Jaki pajac? O czym ty mówisz, Josh? Kto cię tak urządził?
Zdradziecki skurwysyn przeszedł do salonu i ostentacyjnie opadł na kanapę.
- Masz coś zimnego? – zapytał, przykładając dłoń do twarzy. Momentalnie się skrzywił i syknął z bólu.
- Tak, oczywiście – odparła i szybko popędziła do kuchni. Z zamrażarki wyjęła opakowanie jakiś warzyw, po czym szybko wróciła do pokoju. Podała mrożonkę Joshowi, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Kto ci to zrobił? – kontynuowała przesłuchanie, mając nadzieję, że tym razem usłyszy odpowiedź.
Musiała jednak chwilę poczekać. Mężczyzna w tym czasie ostrożnie przykładał opakowanie mrożonych warzyw do lewego oka, jęcząc przy tym z bólu.
- Nie udawaj, że się nie domyślasz –  ponownie prychnął. – Ten twój goguś naprawdę ma tupet.
- Słucham? – zdziwiła się. – Mówisz o Ryanie?
Josh zaśmiał się szorstko.
- Co ty w nim widzisz? – zaczął. – Ach, wy baby zawsze za takimi latacie i zupełnie nie przeszkadza wam, że koleś jest nieuczciwy.
- Josh, na Boga, o czym ty mówisz? I co się tak w ogóle stało? Dlaczego Ryan miałby cię uderzyć?
- Dlaczego?! – zawołał histerycznie. – Dlatego, Kayluś, że cię broniłem!
Dziewczyna uniosła w zdziwieniu jedną brew.
- Broniłeś? Mnie?
- Oczywiście! Zobaczyłem tego typa, jak obściskiwał się z jakąś laską, więc nie mogłem stać z boku.
- Josh, po kolei. Z jaką, do diabła, laską?
Facet westchnął głęboko, po czym znowu się skrzywił. Zachowywał się tak, jakby zaraz miał skonać przez to podbite oko.
- Kayluś, tak mi przykro – kontynuował. – Ten koleś kogoś ma. Przez cały czas musiał cię oszukiwać. Widziałem go z inną kobietą. Migdalili się tak, jakby jutra miało nie być. I to w barze, tak przy ludziach. Ach.
Co dziwne (i może trochę komiczne), Josh zachowywał się tak, jakby to on został zdradzony.
- Ale skąd to podbite oko? – Kayla zupełnie nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło. W wypowiedzi jej rozmówcy panował chaos.
 Josh spuścił głowę i wziął kilka głębokich oddechów.
- Kayluś, muszę ci się do czegoś przyznać.
Ciemnowłosa, będąc kompletnie zdezorientowana i nieco skołowana całą sytuacją, przysiadła obok chłopaka na kanapie.
- Bo ja nie do końca byłem z Bandziorem na spacerze.
- Tak? I do tego chciałeś się przyznać?
- Bo wiesz Kay, naprawdę brakuje mi mamy i nie chciałem tego robić tu, przy tobie, ale potrzebowałem się napić. Dlatego wziąłem Bandziora na spacer. Ale zamiast z nim spacerować poszedłem do baru… Kayluś, przepraszam, że cię oszukałem.
Benson pokiwała głową. Ale wciąż nie miała pojęcia, co - do cholery!  - się tutaj działo.
- I to właśnie tam spotkałeś Ryana?
Josh nieco się ożywił.
- No tak! I Bogu dzięki. Ale wiesz co? Ja miałem właśnie takie przeczucie, że z nim jest coś nie tak. No i widzisz, nie myliłem się. Bo jak usiadłem w barze, zamówiłem piwo i tak siedziałem i czekałem, to nagle zauważyłem tego gogusia. Siedział sobie z tą blondyną, dasz wiarę? Obściskiwali się i w ogóle.
- I co zrobiłeś?
- No jak to co? Wstałem i podszedłem do niego. Zapytałem się, czy Kayla o tym wszystkim wie i czy nie jest mu głupio. A on zamiast wziąć mnie na poważnie, to tylko się uśmiechał. Więc przywaliłem mu… Ale koniec końców niestety i ja dostałem.
 Benson nie była w stanie powiedzieć niczego sensownego, więc odparła jedynie:
- Aha.
Josh objął Kaylę ramieniem.
- Tak mi przykro – rzekł. Ale zaraz potem opadł na kanapę, jęcząc nieco. – Nie masz może czegoś zimniejszego? To naprawdę boli.
Kayla podniosła się i bez słowa poszła do kuchni. Wyjęła kolejną mrożonkę i zaniosła ją poszkodowanemu. Ale nie zatrzymała się w salonie na dłużej. Wróciła do swojego pokoju. Szybko złapała za kieliszek wina i wypiła całość.
- Pieprzę to – powiedziała sama do siebie.
Wiedziała, jak skończy się dzisiejszy wieczór, jeśli zostanie w domu. Josh wykorzysta swoją beznadziejną sytuację i będzie co pięć minut wołał ją do siebie, pragnąc by spełniła każdą jego głupią prośbę. Ale mimo że wyglądał i prawdopodobnie czuł się słabo, to nie zamierzała się dzisiaj nad nim litować (chociaż teoretycznie bronił jej honoru).
Dlatego, szybko się przebrała, wciągnęła buty i nie czekając ani chwili dłużej, skierowała się w stronę drzwi wyjściowych z mieszkania.
- Zaraz wracam! – krzyknęła jedynie, po czym szybko zamknęła za sobą drzwi.
Ale nie miała zamiaru „zaraz wrócić”. Oj nie.

~*~
Są takie dni, kiedy potrzebujemy chwili wytchnienia. A jak wiadomo, wytchnienia czasem warto szukać przy butelce dobrego alkoholu. Nie dziwne więc, że Kay postanowiła wybrać się do baru swojego przyjaciela Blake’a i rozkoszować się zamawianymi trunkami. Oczywiście, mogłaby wybrać każdy inny lokal, ale gdzie indziej dostałaby tak dobre zniżki? Nie zapominajmy, że upijanie się dobrym alkoholem na mieście wcale nie jest tanie.
Tylor tego dnia pracował za barem. Zdaje się, że siostry bliźniaczki wzięły sobie wolne. Wyjątkowo jednak nie cieszyło to Benson.  W końcu, zupełnie niedawno w tym samym lokalu pokłóciła się ze swoim przyjacielem. Powodem ich kłótni była, oczywiście, siostra naszej bohaterki. A dokładniej, fakt, że żadne z nich nie raczyło powiadomić Kayli o ich (zakończonym już) związku.
- Proszę, twoje zamówienie – powiedział Blake, stawiając przed Kay jej ulubionego drinka. Między dwójką przyjaciół panowało dziwne napięcie, którego dziewczyna wcale nie próbowała się pozbyć. Teraz bowiem miała na głowie zupełnie inne problemy.
Cały czas zastanawiała się nad słowami Josha. Nie mogła uwierzyć w to, że Ryan spotykał się z kimś innym. Czy naprawdę mógłby jej to zrobić? Naturalnie, nie byli w żadnym związku. Niby nic (poza wspaniałym seksem na biurku w jego gabinecie) ich nie łączyło. Teoretycznie więc nie powinna czuć się zdradzona. Teoretycznie.
- Chcesz o tym pogadać? – zapytał mężczyzna, wciąż stojąc przed Kaylą. Wyglądał na zmartwionego.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie chcę – odpowiedziała, poświęcając zdecydowanie zbyt dużo uwagi swojemu drinkowi. Wszystko, byle nie patrzeć w stronę barmana. – To, co robiłeś z moją siostrą to zamknięta sprawa. Nie chcieliście mi mówić, to nie. Mam to gdzieś.
Blake mimowolnie się skrzywił.
- Nie o to mi chodziło – wyjaśnił. – Miałem na myśli sprawę z Ryanem i Joshem.
Kay momentalnie podniosła spojrzenie.
- Już o tym wiesz?
Blake zagryzł dolną wargę, próbując się nie uśmiechnąć. Po chwili dał jednak spokój nieudolnym próbom i dumnie pokazał zęby.
- Trochę mu zazdroszczę. Sam chciałem typowi przywalić. To, jak się zachowuje jest żenujące.
Kayla zmarszczyła brwi.
- Wiedziałeś o tym?
Tylor przewrócił teatralnie oczyma.
- Oczywiście, że tak, Kay. Każdy o tym wie, tylko nie ty.
Ciemnowłosa momentalnie się wzdrygnęła. Zaczęło kręcić jej się w głowie. Miała wrażenie, że zaraz spadnie ze stołka barowego, na którym siedziała i runie na podłogę. Dodatkowo, czuła jak do jej oczu napływały łzy. Wyglądało na to, że Blake po raz kolejny nie podzielił się z nią ważną informacją. Jak mógł jej nie powiedzieć o tym, że Walton się z kimś spotykał? To właśnie jest męska solidarność?
- Jak Elle mi o tym wszystkim opowiadała, to nieźle się ubawiłem – kontynuował, zupełnie nie zauważając, co dzieje się z jego przyjaciółką. Był zbyt skupiony na wycieraniu szklanki ręcznikiem. - Co prawda, ona nie była wcale taka zadowolona. Mówiła, że Ryan trochę przesadził. Ale szczerze, Josh to kawał skurwysyna. Należało mu się.
Elle?
Kayla zmarszczyła brwi, patrząc na Blake z niedowierzaniem.
- Chwila, co? – zapytała zdezorientowana.
- Hm? – Blake przerwał dotychczas wykonywane zajęcie, spoglądając na Benson podejrzliwie.
Nasza bohaterka potrzebowała chwili, by przyswoić informacje.
- Blake, mógłbyś mi przekazać, co dokładnie powiedziała ci Elle? I przede wszystkim, niby skąd ona wie o całej sytuacji?
Tylor zaśmiał się, ale chwilę później, widząc kompletne oszołomienie na twarzy przyjaciółki, spoważniał.
- El była wtedy z Ryanem – wyjaśnił spokojnie. – Powiedziała, że szli tutaj do baru, ale po drodze Ryan zauważył Bandziora przywiązanego do słupa pod jakąś knajpą, więc weszli do środka. Josh podobno opowiadał jakieś głupoty o tobie i o tym, że niedługo wrócicie do siebie. Facet nie wytrzymał i mu przywalił. Koniec historii.
Kayla wpatrywała się ślepo w przyjaciela, próbując poukładać sobie to wszystko w głowie.
- Elle jest lesbijką, prawda? – zapytała po chwili, przypominając sobie bardzo istotną informację.
Blake skinął głową.
- Jaka jest szansa na to, że migdaliła się z Ryan’em?
Blake zrobił zdziwioną minę.
- Kayla, oszalałaś?
Dziewczyna westchnęła przeciągle, po czym sięgnęła po drinka i wypiła go jednym haustem.
- Dzięki, za wszystko – oznajmiła, podnosząc się ze stołka barowego. Wyjęła z kieszeni pognieciony banknot i położyła go przy pustej szklance.
- Kayla, wszystko gra? – spytał zmieszany.
W odpowiedzi pokiwała głową. Miała już odwrócić się na pięcie i wyjść z baru, ale przypomniała sobie jeszcze o jednej rzeczy.
- Zadzwoń do Lindsay – oświadczyła. – Albo nie. Lepiej do niej idź. Zdaje się, że musicie pogadać. I lepiej z tym nie czekaj.
Blake zrobił zdziwioną minę. Najwyraźniej nie spodziewał się, że Kay wróci do tego tematu. Chciał jej już coś odpowiedzieć, gdy Benson odwróciła się i, jak gdyby nigdy nic, wyszła z lokalu.
Stanęła przed budynkiem i odszukała swój telefon w torebce. Szybko wybrała odpowiedni numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odpowiedział jej dobrze znany, męski głos.
- Kayluś – zaczął rozmówca. – Gdzie ty jesteś? Czekam i czekam, a ty –
- Zamknij się, Josh.
- Ka –
- Powiedziałam, zamknij się. Będę za godzinę w domu, a gdy przekroczę próg mieszkania, ciebie ma już tam nie być. Zabieraj swoje graty i spieprzaj.
- Kayluś, co ty?
- Myślę, że wyraziłam się jasno. Jeżeli cię tam zobaczę, to nie ręczę za siebie.
Rozłączyła się. Włożyła telefon do torebki i z uśmiechem na ustach, wolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę domu.