W życiu codziennym czyha na nas wiele niezręcznych sytuacji. I
niewątpliwie jedną z nich może być moment po seksie. Szczególnie
jeśli ów seks uprawialiśmy pod wpływem emocji i – bądź co
bądź – nie przemyśleliśmy tego zbyt dokładnie. Dlatego, gdy
Kayla nieco się otrząsnęła i postanowiła już dłużej nie
myśleć o swoim spełnieniu, zdała sobie sprawę z niezgrabności
całej sytuacji. Zupełnie nie wiedziała, co powinna zrobić. Bo czy
są jakieś zasady savoir-vivre mówiące o tym, jak zachować się
po seksie? Jeśli nie, to ktoś powinien poważnie
zastanowić się nad stworzeniem kilku prostych porad.
Na przykład, powinno być jasno powiedziane, kiedy po pierwszym,
często spontanicznym stosunku odsunąć się od faceta/kobiety i
zacząć się ubierać. Plus, czy odpowiednie jest zadawanie pytań
typu „widziałeś gdzieś moje majtki?”, bądź „w którą
stronę rzuciłeś moim stanikiem?”. Warto również wiedzieć o
kilku podstawowych zwrotach grzecznościowych – podziękować, a
może zapytać, kiedy należałoby powtórzyć podobną... sytuację?
Niestety to wszystko było dla Kayli wielką zagadką, gdyż do tej
pory jej poczynania w stosunkach damsko-męskich skupiały się na
Joshu, który zwykle kończył każdą romantyczną chwilę mocną
drzemką. Problem więc rozwiązywał się sam.
Nasza bohaterka nie chciała jednak zaliczyć żadnego faux pas,
dlatego starała się nie wychylać. Szczególnie, że jej
poczynaniom nie przyglądał się jakiś tam pierwszy lepszy
mężczyzna. O nie.
- Wszystko w porządku, Kay? - zapytał Ryan, patrząc uważnie na
dziewczynę. Podczas gdy Kayla szukała swojej bielizny i reszty
garderoby, panu trenerowi nie śpieszyło się absolutnie z niczym.
Czy było w porządku? Ciężko stwierdzić. Prawdopodobnie zależało
to od tego, o co dokładnie pytał. Fenomenalny seks? Jak najbardziej
w porządku! Zwłaszcza że, co chwilę odtwarzała w swojej pamięci
każdy najdrobniejszy szczegół. I nie mogła uwierzyć w to, jak
wyraźnie to wszystko pamiętała. Wiedziała, że w ciągu kilku
najbliższych dni będzie wspominała dotyk jego ust i ich smak,
silne, ale czułe ramiona, czy nawet zapach Waltona. I broń Boże
nie zapomni tego, jak jej dotykał. A już na pewno nigdy nie spojrzy
na żadne biurko tak samo.
Problem tkwił w czymś innym.
Cóż, Kayla była po prostu kobietą i nie mogła ot tak wyłączyć
myślenia. W ciągu tych kilku chwil zdążyła już przeanalizować
kilka scenariuszy. Przede wszystkim debatowała nad tym, co ten jeden
stosunek zmieniał w ich relacji. Dalej będą grać w kotka i
myszkę, próbując doprowadzić do kolejnej sytuacji, w której będą
uprawiać oszałamiający seks na biurku (bądź na jakimkolwiek
innym meblu)?
- Kay?
- Tak, tak – odpowiedziała pośpiesznie. - Po prostu zastanawiam
się co dalej.
Ryan zmarszczył brwi, po czym (w końcu!) sięgnął po leżące na
podłodze bokserki i włożył je na siebie.
- To znaczy? Nie sądzę, żeby było nad czym się zastanawiać.
Nad głową Benson momentalnie zapaliła się czerwona lampka. Jak
pewnie każdy się domyśla, zupełnie odwrotnie zinterpretowała
jego słowa. Ale proszę się nie przejmować, Kayla po prostu taka
była. Wszystko robiła na opak. Na szczęście, Ryan chyba zdołał
się już do tego przyzwyczaić.
-Czyli co? To jednorazowa sprawa? - zapytała, spoglądając na niego
nieco oskarżycielsko.
-Słucham? - zdziwił się. - A w którym momencie to powiedziałem?
Kay złapała za swoją bluzkę, szybko zakładając ją na siebie.
Zaraz potem brała się za szukanie spodni.
- No, przed chwilą.
Ryan westchną głęboko. A potem jeszcze raz i jeszcze raz, próbując
uspokoić swoje nerwy.
- Chyba niedawno uzgodniliśmy, że chcesz... mnie. Uważasz,
Bystrzaku, że kazałem ci się do tego przyznać tylko po to, żeby
cię przelecieć i zapomnieć o całej tej sytuacji?
Kayla wzruszyła ramionami, po czym usiadła na fotelu, stojącym
przed biurkiem, by wciągnąć na siebie spodnie. Starała się
wyglądać na obojętną i nie pokazywać, że była nieco
zdenerwowana. Wiadomo, niech sobie facet nie myśli, że jednym
numerkiem wstrząsnął jej całym światem (choć wstrząsnął!).
- Z wami to nigdy nie wiadomo. Miałam taką jedną koleżankę, co
chłopak rok za nią ganiał. Cały rok! A gdy tylko ją przeleciał,
to kontakt im się nagle urwał. Ciekawe dlaczego, co?
Ryan nie po raz pierwszy w życiu poczuł, że służba w wojsku,
była dla niego naprawdę dobrym wyborem. Nauczył się tam bowiem
jednej bardzo ważnej rzeczy – panowania nad sobą.
-Kayla – zaczął. Mówił spokojnym głosem, w żadnym razie nie
chcąc się unosić. - Uwierz, nie ganiałbym za tobą tyle
czasu tylko po to, by cię przelecieć. Mam plany wobec ciebie. Więc
przestań to wszystko analizować, bo zaczynam się ciebie i twoich
pomysłów bać.
Benson zerknęła na niego mimochodem, ale zaraz potem skupiła swoją
uwagę na szukaniu butów, udając, że wcale nie usłyszała
wzmianki o żadnych planach Waltona wobec niej. Nie chciała się
nadmiernie ekscytować. W końcu nie wiadomo, co konkretnie miał na
myśli. Może zamierzał zapisać ją do jakiejś drużyny sportowej,
bo na lekcjach z samoobrony dostrzegł w niej potencjał (nie
oszukujmy się, ta opcja jest niemożliwa), bądź po prostu chciał
iść z nią na jakąś randkę i na tym jego plany, co do Kay się
kończyły. Kto wie...
- Oczywiście, wszystko rozumiem – powiedziała ciemnowłosa. - Po
prostu chciałam się upewnić, że mamy zamiar rozegrać to
podobnie. No wiesz, żeby potem nie było niepotrzebnych
nieporozumień.
Ryan skinął głową.
-Straciliśmy jedne zajęcia – zauważył, nieco zmieniając temat.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Ja tam nie narzekam. I tak nie byłam w nastroju na żadne
ćwiczenia.
- Tego bym nie powiedział.
Kayla nabrała głośno powietrza, zupełnie nie wiedząc, jak na to
odpowiedzieć.
- Na szczęście zdążysz na drugi trening – dodał z uśmiechem
instruktor.
Kay poczuła, jak momentalnie słabnie. Po tym wszystkim, co się
tutaj wydarzyło (a przez wszystko można rozumieć
niespodziewany stosunek na mahoniowym biurku) nie miała zamiaru
wejść z Waltonem na trening i udawać, że nic ich nie łączy. A
na pewno nie chciała przyglądać się temu, jak Hanna, czy
jakakolwiek inna dziewczyna łasi się do trenera, udając że
potrzebuje jego pomocy.
- Ja chyba sobie odpuszczę – zaczęła, podnosząc się z fotela. -
Mam do załatwienia kilka spraw, także muszę już wrócić do domu.
- Och, tak? - zapytał Ryan, zakładając ręce na biodra (na
szczęście już zdołał się ubrać, bo i bez tego już
wystarczająco mocno rozpraszał tę biedną dziewczynę). - Czyli
przyjechałaś tutaj tylko po to, by mnie przelecieć?
Kayla otworzyła usta szeroko. Zabawne, zupełnie zabrakło jej słów.
- Wyluzuj Kay, tylko żartuję – dodał, po czym schylił się, by
założyć buty. - Jeśli nie chcesz iść na trening, to pozwól, że
chociaż odwiozę cię do domu.
- Nie, nie. To że ja nie idę na trening, nie oznacza, że masz go
odwołać, czy coś.
- Spokojnie, Thomas zajmie się moją grupą.
Kayla doskonale wiedziała, że Ryan robił to wszystko, by poczuła
się pewniej. Prawdopodobnie nie chciał, by dziewczyna zaraz
dopowiedziała sobie jakąś historię, czy też dalej cokolwiek
analizowała. Znając Kaylę, to mogło naprawdę źle się skończyć.
Zarówno dla niej, jak i dla niego. A tak chociaż miał ją pod
kontrolą. I co lepsze, mogli spędzić ze sobą nieco więcej czasu.
Dlatego, zaledwie chwilę później kierowali się w stronę wyjścia
z budynku. Uprzednio, oczywiście, Ryan poinformował swoich
pracowników o jego nagłej nieobecności i choć Kay z początku
czuła się dość niekomfortowo, gdy instruktor powierzał Thomasowi
swoje obowiązki, to zaraz potem, gdy zlecał Amy wykonanie kilku
rzeczy, Benson uśmiechała się szeroko. A co, niech ta blondyna
wie, że Ryan Walton robi sobie dzień wolny od pracy, by spędzić
go z Kaylą.
Co ciekawe, gdy siedzieli już w samochodzie, zmierzając do domu
ciemnowłosej, dziewczyna otrzymała wiadomość od swojej
przyjaciółki Christiny. Wiadomo - to, że Kayla nie pokazała się
na treningu można wytłumaczyć na rozmaite sposoby. Każdy przecież
wie, że Benson nie była miłośniczka sportu i dość niechętnie
zgodziła się na kurs samoobrony. Jednak fakt, że na treningu nie
pojawił się również Walton, pozwolił Christy wyciągnąć
jednoznaczne wnioski. Nikogo więc pewnie nie zdziwi treść SMS-a:
„Ty podstępna, diaboliczna kombinatorko! Co zrobiłaś z naszym
instruktorkiem? Gdzie go teraz przetrzymujesz?”
Chwilę później przyszła kolejna wiadomość.
„Dobry był?”
Kayla mimowolnie się uśmiechnęła. Naturalnie, postanowiła teraz
nie opisywać pannie Ellis wszystkiego co zaszło między nią a
trenerem. Do przekazania tych nowinek potrzebowała czegoś więcej.
Potrzebowała babskiego wieczoru. I dużej ilości wina.
Dlatego, zanim schowała telefon, odpisała jedynie:
„I to jak.”
- Co się tak się uśmiechasz? - zapytał Ryan, zerkając na nią
mimochodem. Prowadził samochód, dlatego nie poświęcał jej całej
swojej uwagi, ale nawet ślepy by zauważył szeroki uśmiech na jej
twarzy.
- Christina do mnie napisała. Ciekawi ją moja nieobecność na
treningu – odpowiedziała. W pierwszej chwili chciała skłamać.
Wymyślić jakiś durny powód jej uśmiechu i, broń Boże, nie
wspominać nic na temat domysłów blondynki. Jednak to nie miało
większego sensu. Jeśli Walton faktycznie miał wobec niej jakieś
plany (jakiekolwiek one były), to chyba przyszedł odpowiedni czas,
by zacząć go przyzwyczajać do pewnych rzeczy. Na przykład – do
dziwactw jej przyjaciół.
- I jaką wymówkę wymyśliłaś dla siebie?
- Nie musiałam nic wymyślać. Domyśliła się, co jest grane.
Ryan uniósł w zaskoczeniu brwi.
-Jakim cudem? To, że nie ma nas oboje jeszcze o niczym nie świadczy.
Kayla pokręciła w rozbawieniu głową.
- Cóż – zaśmiała się. - Powiedzmy, że Christy ma szósty
zmysł.
Ryan zastanowił się przez chwilę. Najwyraźniej coś mu w tym
wszystkim nie grało.
-Skoro więc domyśliła się, dlaczego cię nie ma na treningu, to
po co o to pytała?
Zdaje się, że wygodnym dla Kayli byłoby w tym momencie po prostu
pominąć istotny fakt. A najlepiej zupełnie przeinaczyć treść
otrzymanych SMS-ów.
-Nie pytała o to, dlaczego mnie nie ma – wyjaśniła.
- Więc o co?
- O to, czy byłeś dobry.
Ryan wyprostował się nieco bardziej na swoim fotelu. Wydawałoby
się nawet, że nieco napiął mięśnie i mocniej zacisnął dłonie
na kierownicy. Zanim odpowiedział minęła jednak dłuższa chwila.
- I co jej odpisałaś?
Kayla roześmiała się głośno.
- Tę wiadomość już zatrzymam dla siebie – powiedziała, w
momencie, gdy Waltman zaparkował pod jej kamienicą. Wysiedli z
samochodu od razu kierując się w stronę mieszkania dziewczyny.
- To trochę nie fair – zaczął. - Powinienem chyba wiedzieć.
- Niby dlaczego?
I prawdopodobnie Ryan by odpowiedział, gdyby nie pewien znaczący
fakt. Gdy zmierzali w górę schodów, doszedł ich zaskakujący
dźwięk. Głośny szloch rozbrzmiewał zaledwie piętro wyżej, a
więc gdzieś spod mieszkania Benson.
Dziewczyna, naturalnie, w pierwszej chwili pomyślała o swojej
siostrze, dlatego znacznie przyśpieszyła kroku, pędząc pod drzwi
swojego lokum. Tyle że to, co ujrzała, nie miało nic wspólnego z
Lindsay.
-Josh? - zapytała zdziwiona i przerażona zarazem.
Kogo, jak kogo, ale swojego eks z pewnością nie spodziewała się
już tutaj zobaczyć.
Mężczyzna, dotąd siedzący na zimnych schodach i trzymający głowę
między nogami, momentalnie się wyprostował. Spojrzał na Kay
zapłakanymi oczami i jedną z dłoni wytarł swój zasmarkany nos.
- Kayla! - zawołał, podnosząc się momentalnie i idąc w stronę
dziewczyny. Kilka sekund później stał już obok, mocno się do
niej przytulając. A przy tym wprawiając w osłupienie zarówno
Ryana, jak i biedną Benson.
I jakby mało dramatów nasza bohaterka miała na głowie, Josh
oznajmił:
- Mamusia nie żyje.