czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 26

 W życiu codziennym czyha na nas wiele niezręcznych sytuacji. I niewątpliwie jedną z nich może być moment po seksie. Szczególnie jeśli ów seks uprawialiśmy pod wpływem emocji i – bądź co bądź – nie przemyśleliśmy tego zbyt dokładnie. Dlatego, gdy Kayla nieco się otrząsnęła i postanowiła już dłużej nie myśleć o swoim spełnieniu, zdała sobie sprawę z niezgrabności całej sytuacji. Zupełnie nie wiedziała, co powinna zrobić. Bo czy są jakieś zasady savoir-vivre mówiące o tym, jak zachować się po seksie? Jeśli nie, to ktoś powinien poważnie zastanowić się nad stworzeniem kilku prostych porad.
Na przykład, powinno być jasno powiedziane, kiedy po pierwszym, często spontanicznym stosunku odsunąć się od faceta/kobiety i zacząć się ubierać. Plus, czy odpowiednie jest zadawanie pytań typu „widziałeś gdzieś moje majtki?”, bądź „w którą stronę rzuciłeś moim stanikiem?”. Warto również wiedzieć o kilku podstawowych zwrotach grzecznościowych – podziękować, a może zapytać, kiedy należałoby powtórzyć podobną... sytuację? Niestety to wszystko było dla Kayli wielką zagadką, gdyż do tej pory jej poczynania w stosunkach damsko-męskich skupiały się na Joshu, który zwykle kończył każdą romantyczną chwilę mocną drzemką. Problem więc rozwiązywał się sam.
Nasza bohaterka nie chciała jednak zaliczyć żadnego faux pas, dlatego starała się nie wychylać. Szczególnie, że jej poczynaniom nie przyglądał się jakiś tam pierwszy lepszy mężczyzna. O nie.
- Wszystko w porządku, Kay? - zapytał Ryan, patrząc uważnie na dziewczynę. Podczas gdy Kayla szukała swojej bielizny i reszty garderoby, panu trenerowi nie śpieszyło się absolutnie z niczym.
Czy było w porządku? Ciężko stwierdzić. Prawdopodobnie zależało to od tego, o co dokładnie pytał. Fenomenalny seks? Jak najbardziej w porządku! Zwłaszcza że, co chwilę odtwarzała w swojej pamięci każdy najdrobniejszy szczegół. I nie mogła uwierzyć w to, jak wyraźnie to wszystko pamiętała. Wiedziała, że w ciągu kilku najbliższych dni będzie wspominała dotyk jego ust i ich smak, silne, ale czułe ramiona, czy nawet zapach Waltona. I broń Boże nie zapomni tego, jak jej dotykał. A już na pewno nigdy nie spojrzy na żadne biurko tak samo.
Problem tkwił w czymś innym.
Cóż, Kayla była po prostu kobietą i nie mogła ot tak wyłączyć myślenia. W ciągu tych kilku chwil zdążyła już przeanalizować kilka scenariuszy. Przede wszystkim debatowała nad tym, co ten jeden stosunek zmieniał w ich relacji. Dalej będą grać w kotka i myszkę, próbując doprowadzić do kolejnej sytuacji, w której będą uprawiać oszałamiający seks na biurku (bądź na jakimkolwiek innym meblu)?
- Kay?
- Tak, tak – odpowiedziała pośpiesznie. - Po prostu zastanawiam się co dalej.
Ryan zmarszczył brwi, po czym (w końcu!) sięgnął po leżące na podłodze bokserki i włożył je na siebie.
- To znaczy? Nie sądzę, żeby było nad czym się zastanawiać.
Nad głową Benson momentalnie zapaliła się czerwona lampka. Jak pewnie każdy się domyśla, zupełnie odwrotnie zinterpretowała jego słowa. Ale proszę się nie przejmować, Kayla po prostu taka była. Wszystko robiła na opak. Na szczęście, Ryan chyba zdołał się już do tego przyzwyczaić.
-Czyli co? To jednorazowa sprawa? - zapytała, spoglądając na niego nieco oskarżycielsko.
-Słucham? - zdziwił się. - A w którym momencie to powiedziałem?
Kay złapała za swoją bluzkę, szybko zakładając ją na siebie. Zaraz potem brała się za szukanie spodni.
- No, przed chwilą.
Ryan westchną głęboko. A potem jeszcze raz i jeszcze raz, próbując uspokoić swoje nerwy.
- Chyba niedawno uzgodniliśmy, że chcesz... mnie. Uważasz, Bystrzaku, że kazałem ci się do tego przyznać tylko po to, żeby cię przelecieć i zapomnieć o całej tej sytuacji?
Kayla wzruszyła ramionami, po czym usiadła na fotelu, stojącym przed biurkiem, by wciągnąć na siebie spodnie. Starała się wyglądać na obojętną i nie pokazywać, że była nieco zdenerwowana. Wiadomo, niech sobie facet nie myśli, że jednym numerkiem wstrząsnął jej całym światem (choć wstrząsnął!).
- Z wami to nigdy nie wiadomo. Miałam taką jedną koleżankę, co chłopak rok za nią ganiał. Cały rok! A gdy tylko ją przeleciał, to kontakt im się nagle urwał. Ciekawe dlaczego, co?
Ryan nie po raz pierwszy w życiu poczuł, że służba w wojsku, była dla niego naprawdę dobrym wyborem. Nauczył się tam bowiem jednej bardzo ważnej rzeczy – panowania nad sobą.
-Kayla – zaczął. Mówił spokojnym głosem, w żadnym razie nie chcąc się unosić. - Uwierz, nie ganiałbym za tobą tyle czasu tylko po to, by cię przelecieć. Mam plany wobec ciebie. Więc przestań to wszystko analizować, bo zaczynam się ciebie i twoich pomysłów bać.
Benson zerknęła na niego mimochodem, ale zaraz potem skupiła swoją uwagę na szukaniu butów, udając, że wcale nie usłyszała wzmianki o żadnych planach Waltona wobec niej. Nie chciała się nadmiernie ekscytować. W końcu nie wiadomo, co konkretnie miał na myśli. Może zamierzał zapisać ją do jakiejś drużyny sportowej, bo na lekcjach z samoobrony dostrzegł w niej potencjał (nie oszukujmy się, ta opcja jest niemożliwa), bądź po prostu chciał iść z nią na jakąś randkę i na tym jego plany, co do Kay się kończyły. Kto wie...
- Oczywiście, wszystko rozumiem – powiedziała ciemnowłosa. - Po prostu chciałam się upewnić, że mamy zamiar rozegrać to podobnie. No wiesz, żeby potem nie było niepotrzebnych nieporozumień.
Ryan skinął głową.
-Straciliśmy jedne zajęcia – zauważył, nieco zmieniając temat.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Ja tam nie narzekam. I tak nie byłam w nastroju na żadne ćwiczenia.
- Tego bym nie powiedział.
Kayla nabrała głośno powietrza, zupełnie nie wiedząc, jak na to odpowiedzieć.
- Na szczęście zdążysz na drugi trening – dodał z uśmiechem instruktor.
Kay poczuła, jak momentalnie słabnie. Po tym wszystkim, co się tutaj wydarzyło (a przez wszystko można rozumieć niespodziewany stosunek na mahoniowym biurku) nie miała zamiaru wejść z Waltonem na trening i udawać, że nic ich nie łączy. A na pewno nie chciała przyglądać się temu, jak Hanna, czy jakakolwiek inna dziewczyna łasi się do trenera, udając że potrzebuje jego pomocy.
- Ja chyba sobie odpuszczę – zaczęła, podnosząc się z fotela. - Mam do załatwienia kilka spraw, także muszę już wrócić do domu.
- Och, tak? - zapytał Ryan, zakładając ręce na biodra (na szczęście już zdołał się ubrać, bo i bez tego już wystarczająco mocno rozpraszał tę biedną dziewczynę). - Czyli przyjechałaś tutaj tylko po to, by mnie przelecieć?
Kayla otworzyła usta szeroko. Zabawne, zupełnie zabrakło jej słów.
- Wyluzuj Kay, tylko żartuję – dodał, po czym schylił się, by założyć buty. - Jeśli nie chcesz iść na trening, to pozwól, że chociaż odwiozę cię do domu.
- Nie, nie. To że ja nie idę na trening, nie oznacza, że masz go odwołać, czy coś.
- Spokojnie, Thomas zajmie się moją grupą.
Kayla doskonale wiedziała, że Ryan robił to wszystko, by poczuła się pewniej. Prawdopodobnie nie chciał, by dziewczyna zaraz dopowiedziała sobie jakąś historię, czy też dalej cokolwiek analizowała. Znając Kaylę, to mogło naprawdę źle się skończyć. Zarówno dla niej, jak i dla niego. A tak chociaż miał ją pod kontrolą. I co lepsze, mogli spędzić ze sobą nieco więcej czasu.
Dlatego, zaledwie chwilę później kierowali się w stronę wyjścia z budynku. Uprzednio, oczywiście, Ryan poinformował swoich pracowników o jego nagłej nieobecności i choć Kay z początku czuła się dość niekomfortowo, gdy instruktor powierzał Thomasowi swoje obowiązki, to zaraz potem, gdy zlecał Amy wykonanie kilku rzeczy, Benson uśmiechała się szeroko. A co, niech ta blondyna wie, że Ryan Walton robi sobie dzień wolny od pracy, by spędzić go z Kaylą.
Co ciekawe, gdy siedzieli już w samochodzie, zmierzając do domu ciemnowłosej, dziewczyna otrzymała wiadomość od swojej przyjaciółki Christiny. Wiadomo - to, że Kayla nie pokazała się na treningu można wytłumaczyć na rozmaite sposoby. Każdy przecież wie, że Benson nie była miłośniczka sportu i dość niechętnie zgodziła się na kurs samoobrony. Jednak fakt, że na treningu nie pojawił się również Walton, pozwolił Christy wyciągnąć jednoznaczne wnioski. Nikogo więc pewnie nie zdziwi treść SMS-a:
Ty podstępna, diaboliczna kombinatorko! Co zrobiłaś z naszym instruktorkiem? Gdzie go teraz przetrzymujesz?”
Chwilę później przyszła kolejna wiadomość.
Dobry był?”
Kayla mimowolnie się uśmiechnęła. Naturalnie, postanowiła teraz nie opisywać pannie Ellis wszystkiego co zaszło między nią a trenerem. Do przekazania tych nowinek potrzebowała czegoś więcej. Potrzebowała babskiego wieczoru. I dużej ilości wina.
Dlatego, zanim schowała telefon, odpisała jedynie:
I to jak.”
- Co się tak się uśmiechasz? - zapytał Ryan, zerkając na nią mimochodem. Prowadził samochód, dlatego nie poświęcał jej całej swojej uwagi, ale nawet ślepy by zauważył szeroki uśmiech na jej twarzy.
- Christina do mnie napisała. Ciekawi ją moja nieobecność na treningu – odpowiedziała. W pierwszej chwili chciała skłamać. Wymyślić jakiś durny powód jej uśmiechu i, broń Boże, nie wspominać nic na temat domysłów blondynki. Jednak to nie miało większego sensu. Jeśli Walton faktycznie miał wobec niej jakieś plany (jakiekolwiek one były), to chyba przyszedł odpowiedni czas, by zacząć go przyzwyczajać do pewnych rzeczy. Na przykład – do dziwactw jej przyjaciół.
- I jaką wymówkę wymyśliłaś dla siebie?
- Nie musiałam nic wymyślać. Domyśliła się, co jest grane.
Ryan uniósł w zaskoczeniu brwi.
-Jakim cudem? To, że nie ma nas oboje jeszcze o niczym nie świadczy.
Kayla pokręciła w rozbawieniu głową.
- Cóż – zaśmiała się. - Powiedzmy, że Christy ma szósty zmysł.
Ryan zastanowił się przez chwilę. Najwyraźniej coś mu w tym wszystkim nie grało.
-Skoro więc domyśliła się, dlaczego cię nie ma na treningu, to po co o to pytała?
Zdaje się, że wygodnym dla Kayli byłoby w tym momencie po prostu pominąć istotny fakt. A najlepiej zupełnie przeinaczyć treść otrzymanych SMS-ów.
-Nie pytała o to, dlaczego mnie nie ma – wyjaśniła.
- Więc o co?
- O to, czy byłeś dobry.
Ryan wyprostował się nieco bardziej na swoim fotelu. Wydawałoby się nawet, że nieco napiął mięśnie i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Zanim odpowiedział minęła jednak dłuższa chwila.
- I co jej odpisałaś?
Kayla roześmiała się głośno.
- Tę wiadomość już zatrzymam dla siebie – powiedziała, w momencie, gdy Waltman zaparkował pod jej kamienicą. Wysiedli z samochodu od razu kierując się w stronę mieszkania dziewczyny.
- To trochę nie fair – zaczął. - Powinienem chyba wiedzieć.
- Niby dlaczego?
I prawdopodobnie Ryan by odpowiedział, gdyby nie pewien znaczący fakt. Gdy zmierzali w górę schodów, doszedł ich zaskakujący dźwięk. Głośny szloch rozbrzmiewał zaledwie piętro wyżej, a więc gdzieś spod mieszkania Benson.
Dziewczyna, naturalnie, w pierwszej chwili pomyślała o swojej siostrze, dlatego znacznie przyśpieszyła kroku, pędząc pod drzwi swojego lokum. Tyle że to, co ujrzała, nie miało nic wspólnego z Lindsay.
-Josh? - zapytała zdziwiona i przerażona zarazem.
Kogo, jak kogo, ale swojego eks z pewnością nie spodziewała się już tutaj zobaczyć.
Mężczyzna, dotąd siedzący na zimnych schodach i trzymający głowę między nogami, momentalnie się wyprostował. Spojrzał na Kay zapłakanymi oczami i jedną z dłoni wytarł swój zasmarkany nos.
- Kayla! - zawołał, podnosząc się momentalnie i idąc w stronę dziewczyny. Kilka sekund później stał już obok, mocno się do niej przytulając. A przy tym wprawiając w osłupienie zarówno Ryana, jak i biedną Benson.
I jakby mało dramatów nasza bohaterka miała na głowie, Josh oznajmił:
- Mamusia nie żyje.

7 komentarzy:

  1. *-*
    Juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jak zawsze świetnie rozegrana akcja : > Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko na raz i jeszcze ta mamusia:) Kayla nigdy nie będzie mogła poświęcić całej swej uwagi Waltonowi:)
    M.

    PS. Jak zwykle fenomenalnie:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział, jak zawsze kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, rany... <3 <3 <3 I ta końcówka!! :o :o Czy to coś zmieni? Oby nie... :o

    OdpowiedzUsuń
  5. A już się wydawało, że wszystko idzie tak pięknie... Ale nie, musiał zjawić się Josh :P Fajnie, że Kayla była szczera z Ryanem i powiedziała mu co napisała Christy. Myślę też, że byłby zadowolony, gdyby zobaczył odpowiedź ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zauważyłam wcześniej, że jest jeszcze jeden rozdział. W sumie to nieźle się ucieszyłam go widząc.
    Początek cudny! Chyba zakochuję się w tej historii. Zresztą cieszę się, że mimo dosyć charakterystycznego charakteru Kayli między tą dwójką zaczęło się coś rozwijać. Te jej ciągłe błędne rozumowanie słów Ryana... Mam wrażenie, że gdyby to nie był on, nic by z tego nie wyszło, a tak - jest cudnie! No może poza końcówką. Zdecydowanie nie podobało mi się pojawienie Josha. No i ta wiadomość, którą przyniósł. Nie ma co umiesz utrzymywać napięcie... Ja chcę ciąg dalszy!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śwetny rozdział.
    Btw Josh? Co u licha? Jak przeczytałam mamusia nie żyje, skupiłam się na mamusi a nie na tym że nie zyje (chyba rozumiesz o co mi chodzi). Mam nadzieję, że Benson go nie przepedzi, bądź co bądź jej ex teściowa zmarła.

    nuda100
    PS Nadal dziwie się na mamusię xdd

    OdpowiedzUsuń