niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 16


Kayla ślepo wpatrywała się w szybę, sprawiając wrażenie osoby szalenie zainteresowanej mijanymi widokami. Nic bardziej mylnego. W myślach, co chwilę na nowo odliczała do dziesięciu, próbując się uspokoić. I wbrew pozorom nie dlatego, że obok niej siedział przystojny mężczyzna, a jej serce nie dawało sobie rady z utrzymaniem równego tempa na jego widok. O nie! Tu chodziło raczej o próbę powstrzymania się od popełnienia zbrodni, przez którą mogłaby trafić do więzienia.
Dziewczyna już wcześniej niejednokrotnie wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać ich druga randka. Randka, którą w istocie sama miała zorganizować. Przez jej umysł przewijały się najróżniejsze scenariusze. Oczywiście, wszystkie z nich przedstawiały sielankową wersję spotkania. Wyjście do kina, romantyczna kolacja, czy nawet spacer, podczas którego prowadziliby jedną z tych zabawnych, niezwykle swobodnych rozmów – typowo filmowa scena. W żadnym ze swoich planów nie przewidziała tylko jednego. Kochanej rodzinki, która nieświadomie zrujnuje ten wieczór. Co dziwne, nie była zła na bliskich, którzy skakali dokładnie tak, jak Ryan im zagrał. Była zła na Waltmana, ponieważ owinął sobie wszystkich wokół palca. Nie dość, że dzisiaj musiała się nieźle nagimnastykować, by sprawić, żeby jej kłamstwa brzmiały dość wiarygodnie, to już teraz wiedziała, że przez Ryana będzie musiała robić to jeszcze przez (co najmniej!) najbliższe dwa tygodnie. Była pewna, że jej mama, ani babcia nie odpuszczą faktu, iż obok Kayli zakręciła się taka dobra partia.
Jak miała im wyjaśnić, że ani ona, ani zapewne Waltman tak naprawdę nie wiążą ze sobą żadnych planów na przyszłość? Ryan nie zapowiadał się wcale na taką dobrą partię, jak widziała to jej mama. Kayla mogła się założyć, że przez jego łóżko przewinęło się mnóstwo kursantek. Co tu ukrywać? Był przystojny, inteligentny, nieźle ustawiony i z pewnością zwracał na siebie uwagę (nieświadomie, ale jednak) kobiet. Dziewczyny, które uczył w żadnym razie nie kryły się z tym, jak bardzo je pociągał. Dlaczego więc Kayla miałaby nie wykorzystać faktu, że pan instruktor zwrócił na nią uwagę? W końcu przyszedł czas i na to, by Benson mogła się rozerwać. Przecież przy Joshu nie miała zbyt wiele rozrywki. I niewątpliwie w tym wszystkim dopingował ją cichy głos Christiny. Najwyraźniej Kay, choć raz chciała zrobić coś szalonego. Coś, co pozwoliłoby chociaż na chwilę zerwać z niej metkę „nudnej księgowej”.
Szkoda tylko, że instruktorek postanowił zepsuć jej plany, rozkochując w sobie całą rodzinę dziewczyny. I właśnie dlatego musiała wciąż od nowa odliczać do dziesięciu. W tym momencie nie miała już ochoty na żadną randkę. Jedyne, co chciała zrobić, to udusić Ryana Waltona.
- Jesteś jakaś markotna – odezwał się nagle mężczyzna. Oczywiście, wybijając przy tym z rytmu liczenia biedną Kaylę.
Dziewczyna odchrząknęła, dając sobie tym samym kilka chwil na ułożenie jakiejś sensownej odpowiedzi. Przez chwilę się wahała. Powiedzieć mu, co myśli o jego durnych sztuczkach manipulacyjnych, czy może przemilczeć tę kwestię i udawać, że wszystko jest w porządku?
Na nieszczęście Waltmana w bagażniku rozbrzmiał dźwięk obijających się o siebie butelek. Nie byle jakich, oczywiście. Z tyłu samochodu, ułożone w pięknym wiklinowym koszyku leżały szklane butelki pełne nalewek babci Maggie. Jako, że Ryan nie mógł się napić z rodziną Kay, to staruszka postanowiła dać mu coś na wynos.
- Nie musiałeś odstawiać tego całego teatrzyku – powiedziała z naburmuszoną miną. Dla dobrego efektu założyła jeszcze ręce na piersi i lekko odwróciła głowę w stronę szyby.
- Jakiego teatrzyku? – Zapytał zdziwiony.
- Jakiego teatrzyku? – Powtórzyła po nim, niezdarnie naśladując jego głos. Zdecydowanie zapowiadało się na pierwszą kłótnię w ich relacji. Ha! A nawet jeszcze nie byli na drugiej randce. – Teraz wszystkie kobiety z rodziny Bensonów cię ubóstwiają. Jak ja im teraz to wszystko wytłumaczę?
Ku wielkiemu zaskoczeniu dziewczyny Ryan uśmiechnął się szeroko.
- Wszystkie? – Zapytał, zerkając na nią. Duma była wprost wypisana na jego twarzy.
- Bądź poważny!
- Jestem. I jestem również zaszczycony faktem, że mnie ubóstwiasz.
Kayla jęknęła głośno.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Ale nie zaprzeczyłaś, że mnie ubóstwiasz – dodał. I naturalnie cały czas uśmiechał się głupkowato. Ochota Kay na uduszenie tego faceta z sekundy na sekundę rosła.
- Wszystkie oprócz jednej! – Zawołała zirytowana.
- Nie wydaje mi się. Babcia Maggie mnie przecież ubóstwia.
Kay przewróciła teatralnie oczyma. Sprzeczanie się z Waltonem było tak samo trudne, jak wytłumaczenie jej ojcu, że deskę w toalecie za każdym razem trzeba opuścić.
- Miałam na myśli siebie, geniuszu. To raczej oczywiste, że moja babcia jest na każde twoje skinienie palcem. Wbrew pozorom nie rozdaje swoich nalewek każdemu przyjezdnemu.
Ryan uśmiechnął się szerzej.
- Myślisz, że babcia Maggie da się wyciągnąć na randkę?
I w tym momencie Kay już dalej nie potrafiła zachować swojej pokerowej twarzy. Wybuchła głośnym śmiechem i nie mogła nic na to poradzić.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby się zgodziła – dodała po chwili, nie powstrzymując szerokiego uśmiechu.
Ryan pokręcił w rozbawieniu głową.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sytuacja w aucie nie była już dłużej napięta. Zły humor Kayli poszedł w zapomniane, a obijające się o siebie szklane butelki przestały jej przeszkadzać. I nim dziewczyna zdążyła się spostrzec duży Jeep parkował przy krawężniku zaraz obok jej kamienicy.
- To co dalej? – Zapytał Walton, kompletnie nieświadomy tego, jakie są plany Kayli na dzisiejszy wieczór.
Dziewczyna wzdychając głęboko odpięła swój pas i otworzyła drzwi samochodu.
- Wysiadka, instruktorku – powiedziała z szerokim uśmiechem i nim facet zdążył odpowiedzieć wysiadła z auta, zatrzaskując za sobą drzwi.
Szybkim krokiem pokierowała się w stronę klatki schodowej, starając się nie myśleć o tym, co zastanie w swoim mieszkaniu. Nie mogła sobie przypomnieć, czy aby na pewno wszystko posprzątała i czy może Ryan nie zastanie jej ubrań i bielizny rozwieszonej na sznurkach w łazience. Licząc się również z pomysłami Bandziora wiele rzeczy od czasu jej wyjścia z domu mogło ulec zmianie.
- Idziemy do twojego mieszkania? – Zapytał Ryan, zmierzając tuż za nią.
- Nie, do mojej sąsiadki – odpowiedziała prychnięciem.
- Zabawne, Kay, naprawdę. Boki zrywać.
Mimo ironicznego głosu mężczyzny Kay roześmiała się głośno. Jej dobry nastrój niewątpliwie wrócił. Co oznaczało po prostu tyle, że jej poczucie humoru na poziomie sześcioklasisty miało się po prostu świetnie.
- Wiesz co miałem na myśli – kontynuował Ryan. – Nie wychodzimy nigdzie?
Kay otworzyła drzwi wejściowe do klatki i razem z Waltonem pokierowała się na górę.
- Nie, zostajemy u mnie – odpowiedziała pewnym siebie głosem. Z czego, naturalnie, była niezwykle dumna. Jakby nie patrzeć w towarzystwie Waltmana nie zdarzało jej się to zbyt często. – To jakiś problem?
W pierwszej chwili mężczyzna się zawahał, co momentalnie dało Kayli do myślenia. Nie była pewna, jak ma to rozumieć. Oczywiście, randka w mieszkaniu mogła kojarzyć się dość jednoznacznie, ale czy nie o to w ich spotkaniach właśnie chodziło? Czy nie tego oboje chcieli?
Od zawsze Barbara powtarzała córce, że mężczyźni to byt prosty. Szkoda tylko, że Kayla nie mogła dostrzec tego w Ryanie. Z nim wszystko wydawało się skomplikowane. A rozszyfrowanie jego myśli i intencji wydawało się czymś niemożliwym, niemal abstrakcyjnym.
- Nie, skąd. To przecież randka w twoim stylu. Będziemy robić to, co tylko chcesz.
Zabrzmiało obiecująco. Ale jednak coś Kayli w jego słowach nie grało. Z wielkim niedowierzaniem przyjęła fakt, że nie brzmiały dwuznacznie!
Ciemnowłosa pokiwała głową nieco zmieszana, ale szybko się otrząsnęła. To było przecież niemożliwe. Walton, jakby nie patrzeć, był po prostu facetem. Koniec, kropka. Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.
- Zapraszam do środka – powiedziała, otwierając drzwi od swojego mieszkania.
Szkoda tylko, że Bandzior tym razem postanowił stanąć Kayli na drodze ku szczęściu.
- Mój Boże! – Zawołała, widząc ogrom szkód, jakie wyrządził.
Kwiat, który wcześniej stał w kącie w przedpokoju już dłużej nie pełnił funkcji ozdobnej. Z przewróconej donicy niemal całkowicie wysypała się ziemia, którą zwierzak postanowił roznieść po całym mieszkaniu. Już teraz widać było, co Bandzior obrał sobie za cel. Postrzępiony bambus prezentował się po prostu okropnie.
- Bandzior! – Zawołała. Jednak, co raczej oczywiste, winowajca, jak to miał w zwyczaju po wyrządzeniu jakichkolwiek szkód, postanowił się schować. Jego pech, że Kay doskonale znała tę kryjówkę.
Szybko przeszła przez przedpokój, zmierzając prosto do swojej sypialni. Stanęła w jej progu, mierząc nienawistnym wzrokiem swoje łóżko. Mała główka zwierzaka wystawała spod mebla.
- Łajzo ty mała! – Warknęła. – Wyłaź stamtąd! Już!
Bandzior po chwili zwłoki lekko przeczołgał się do przodu.
- No już!
Nastąpił kolejny, choć ledwo widoczny ruch ze strony pasa.
- Co mówiłam o niszczeniu kwiatów? – Dziewczyna założyła ręce na biodra i z pełną surowości miną wpatrywała się w zwierzaka. I zapewne robiłaby to dalej, gdyby nie cichy śmiech dochodzący z przedpokoju.
- Nie podważaj mojego autorytetu, Waltman – odwróciła się na chwilę, by spojrzeć na mężczyznę. A zaraz potem zdała sobie sprawę, jak absurdalnie musiała brzmieć. Jeśli wcześniej Ryan nie wziął jej za jakąś wariatkę, to zrobił to na pewno teraz.
Dlatego nabrała głęboko powietrza i zaraz je ze świstem wypuściła, łudząc się, że mimo wszystko uda jej się wyjść z tej sytuacji z twarzą.
- Przepraszam – powiedziała po chwili. Z bezsilności wzruszyła ramionami.
Zdecydowanie ta randka już od początku zapowiadała się na katastrofę. Najpierw Bobby próbował jej to wytłumaczyć, potem rodzinka, a teraz Bandzior. Ale cóż, chyba gorzej już być nie mogło, prawda?
- Zaraz to wszystko posprzątam – dodała. – Trochę mi głupio o to prosić, ale mógłbyś w między czasie wziąć tego gagatka na spacer?
Bandzior momentalnie wyszedł spod łóżka. Jakby doskonale rozumiejąc, co powiedziała Kayla, szybko czmychnął obok swojej pani i popędził do Ryana.
Walton uśmiechnął się ciepło i co dziwne, wcale nie wydawał się być zirytowany całą sytuacją.
- Zaraz wracamy.

~*~

Piętnaście minut wystarczyło Kayli, by posprzątać mieszkanie, sprawdzić, czy ma w ogóle czym nakarmić Waltmana i się przebrać. Gdy Ryan był już z powrotem na górze Benson postanowiła udawać, że Bandzior wcale jej nie podpadł i wszystko (absolutnie wszystko) szło zgodnie z planem.
- Zabieram się za robienie zapiekanki z makaronem – oznajmiła, gdy mężczyzna przekroczył próg jej kuchni. – Mam nadzieję, że lubisz.
Ryan pokiwał entuzjastycznie głową. Wydawał się być dużo bardziej zrelaksowany, niż w momencie, kiedy wchodzili do jej kamienicy. Ale to wcale nie sprawiło, że dziewczyna przestała myśleć o jego dziwnym zachowaniu. Cała sytuacja wydawała się dość podejrzana. A Kayla miała to do siebie, że lubiła wszystko rozkładać a czynniki pierwsze.
Tyle że w ciągu następnych trzydziestu minut Walton zachowywał się tak, jak zawsze. Był pełen dobrego humoru, nieco zaczepny i oczy błyszczały mu się w ten dziwny sposób. Jakby coś kombinował. Tym samym sprawiał, że pewność siebie Kay nawet na jej terenie, miejscu, gdzie powinna czuć się w stu procentach swobodnie, była trochę nadszarpnięta.
- Jaki gatunek filmu chcesz obejrzeć? – Zapytała, wychodząc z kuchni. Walton zmierzał tuż za nią. – Komedia? Horror? Dramat?
- Czy to przypadkiem nie jest randka w twoim stylu? Nie ty powinnaś wybierać? – Zapytał, opierając się o framugę drzwi z założonymi rękoma.
Kayla uśmiechnęła się do niego delikatnie. Po części dlatego, że wyglądał absolutnie genialnie. A po części dlatego, że popełnił totalną głupotę.
- Słuszna uwaga, panie Ryanie – powiedziała rozbawiona. – Obejrzymy Seks w wielkim mieście – dodała tryumfalnie.
Waltonowi momentalnie zrzedła mina. Jednak, co z pewnością zaskoczyło Kay, w żaden sposób tego nie skomentował. Nawet pół godziny później, gdy jedli zapiekankę, przyglądając się historii czterech przyjaciółek z Nowego Jorku zbytnio nie narzekał. Może dlatego, że cały czas ładował do ust kolejne porcje makaronu i nie miał ku temu najlepszej sposobności. Ale fakt pozostawał faktem. Walton cały czas milczał. I co za tym szło, Kayla zamiast oglądać film próbowała rozpracować tego skomplikowanego faceta.
Kompletnie nie wiedziała, w jaką stronę to wszystko zmierza. Siedzieli na jednej kanapie, ale Ryan nawet nie próbował się do niej zbliżyć. Już nawet na treningu zdawali się być bliżej siebie. Czy też na jego randce. Wtedy przynajmniej trzymał ją za rękę.
Benson przełknęła głośno ślinę, stwierdzając, że czas podjąć ryzyko. Jej randka, jej reguły.
Przesunęła się kilka centymetrów w stronę Waltona, nieprzypadkowo stykając ze sobą ich ramiona. I gdy on nawet nie drgnął, przesunęła się jeszcze bliżej.
- Wszystko w porządku, Kay? – Zapytał, zerkając na nią mimochodem. – Masz wystarczająco miejsca, czy może za bardzo się rozpycham?
Benson poczuła, jak opada jej szczeka. Dosłownie. Dlatego, by nie wyglądać, jak największa idiotka na świecie, pomogła sobie dłonią, by ponownie złączyć usta.
- To musi być jakiś żart – powiedziała sama do siebie.
 - Słucham? – Ryan teraz już w pełni poświęcił jej swoją uwagę.
- Żart – powtórzyła, patrząc na niego zdezorientowana. – Naigrywasz się ze mnie, tak?
- Słucham? – Zapytał ponownie, marszcząc brwi.
Dziewczyna westchnęła głęboko. Wstała z kanapy, sięgnęła po dwa stojące przed nią talerze i ruszyła w stronę kuchni. W tym momencie nie interesował ją już żaden film (nie żeby wcześniej z uwagą go oglądała).
- To nie jest śmieszne – zajęczała. - To naprawdę nie jest zabawne!
- Kayla? – Zawołał za nią Ryan, ale zanim podniósł się z kanapy i ruszył za dziewczyną minęło kilka sekund. – O czym ty mówisz?
- Boże! – Jęknęła znowu. – Jak mogłam być taka ślepa?
Szybko zgarnęła resztki jedzenia do miski Bandziora, a potem wrzuciła naczynia do zlewu z głośnym zgrzytem. Najwyraźniej była im jednak pisana tego dnia jakaś kłótnia.
- Wal prosto z mostu – zażądała patrząc na niego z wyrzutem. By wyglądać na bardziej stanowczą (albo by po prostu mieć co zrobić z dłońmi) założyła ręce na biodra. Cały czas uważnie śledziła reakcje Waltona, który (co w sumie jej dość imponowało, bo wciąż doskonale szło mu udawanie) wyglądał na całkowicie zbitego z tropu.
- Na co czekasz? – Kontynuowała. – Powiedz, o co ci chodzi, a nie pogrywasz ze mną.
- Kayla… - pokręcił przecząco głową, marszcząc brwi.
I w momencie, gdy Benson zaczynała już wątpić w swoją intuicję Walton uśmiechnął się delikatnie. A potem po prostu się zaśmiał. A tym samym sprawił, że Kay ponownie rozdziawiła buzię.
- Przepraszam! – Uniósł ręce w obronnym geście, próbując powstrzymać rozbawienie.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie powiekami, najwyraźniej myśląc, że coś jej się przywidziało. Ale nie. Sytuacja była dość oczywista. Walton stał w jej kuchni śmiejąc się z sytuacji, której biedna Kayla nawet nie rozumiała.
- Możesz mi w końcu wyjaśnić, co tu, do diaska, się dzieje?
Ryan pokiwał głową, nie odrywając nawet na chwilę wzroku od dziewczyny. Już się nie śmiał, chociaż w jego oczach tańczyły radosne ogniki.
- Ryan – ponagliła go.
- Dobrze, już dobrze – zaczął. – Nie chciałem cię zdenerwować. I borń Boże, nie stroiłem sobie z ciebie żadnych żartów, Kay.
- Akurat – prychnęła. – Przez cały dzień prowadzisz jakąś dziwną grę. Najpierw teatrzyk w domu moich rodziców, potem twoje dziwne zachowanie tutaj. O co tak właściwie się rozchodzi?
Mężczyzna westchnął głęboko, po czym wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni. Minę miał poważną.
- Nie pójdę z tobą do łóżka, Kayla.
Benson się skrzywiła. Jasne, chciała wyjaśnienia, ale nie takiego. Słowa chłopaka sprawiły, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Oczywiście, że jej zachowanie było dość klarowne i doskonale zdawała sobie sprawę, że Ryan wie, czego ona oczekuje. Ale
- Zmieniłam zdanie. Jednak nie chcę wiedzieć, po co to wszystko – zajęczała, odwracając się do niego plecami. Oparła się dłońmi o blat szafki kuchennej i przymknęła na chwilę oczy. Zdecydowanie zrobiła dzisiaj z siebie największą idiotkę na świecie.
- Kay, źle to zabrzmiało. – Już pędził z wyjaśnieniami. – To nie tak, że nie chcę.
- O Boże! – Zawołała. – Przestań mieszać mi w głowie, Walton.
Odwróciła się, by popatrzeć na Ryana, ale gdy tylko to zrobiła, szybko wróciła do poprzedniej pozycji. Nie była jeszcze gotowa, by spojrzeć mu w oczy.
- Postaw sprawę jasno – poprosiła. Już dziękowała Bogu, że treningi samoobrony lada moment dobiegną końca, a ona już dłużej nie będzie musiała robić z siebie Kosmitki przed tym facetem. Mogła jedynie sobie wyobrażać, co on może teraz o niej myśleć.
- Jasno? – Powtórzył po niej. – Nie ma problemu.
Podszedł do niej, złapał ją za biodra i odwrócił w swoją stronę. A potem zmusił, by spojrzała mu w oczy.
- Nie prześpię się z tobą, Kay, chociaż tego chcę – wyjaśnił. Ale po minie Benson można było się domyślić, że nadal kompletnie nie rozumiała, o czym Ryan mówił. – Przynajmniej nie teraz. Nie dopóki sama grasz w tę dziwną grę.
- Słucham?
- To co słyszałaś – kontynuował. – Dzisiaj, będąc u twoich rodziców coś zrozumiałem. Coś, co cholernie mi się nie spodobało.
Dziewczyna uniosła pytająco brew.
- Nie będę twoją przygodą na jedną noc, Kay.
Jeśli to było możliwie, brew Benson uniosła się jeszcze wyżej.
- Nie?
- Nie – stwierdził z ogromnym przekonaniem. – Dlatego dopóki twoja gra ma takie zasady, jakie ma, ja będę grał w swoją.
- Co to właściwie znaczy?
Ku zdziwieniu dziewczyny Ryan na chwilę spuścił z poważnego tonu i tego srogiego wyrazu twarzy.
- To znaczy, że dopóki nie będziesz miała wobec mnie odrobinę poważniejszych planów, to nic się między nami nie wydarzy – powiedział z lekkim uśmiechem. Zupełnie tak, jakby był dumny z siebie i ze swoich durnych pomysłów. Bo bez wątpienia Kayla rozpatrywała je w podobnej kategorii.
- Postradałeś zmysły? – zapytała całkiem poważnie.
Ale najwyraźniej Ryan potraktował to, jako pytanie retoryczne, bo zamiast odpowiedzieć, przysunął się odrobinę bliżej dziewczyny. Lekko się pochylił, by pocałować czubek jej głowy. A potem, jak gdyby nigdy nic, odsunął się od niej i zaczął zmierzać w stronę drzwi wyjściowych z mieszkania.
- Do zobaczenia niedługo! – Krzyknął  zanim wyszedł. Swoim zachowaniem sprawił, że Kayla już kompletnie nie rozumiała, co właśnie się wydarzyło. Przez chwilę nawet wydawało jej się, że śniła, dlatego szybko uszczypnęła się w ramię. Tyle że po tym nic się nie zmieniło. A w jej głowie wciąż krążyło tylko jedno pytanie.
Co do cholery?




22 komentarze:

  1. Co?!?! Nie no, ty umiesz zdziwić czytelnika. Rayn wiąże z Kay jakieś większe plany! Fantastyczny rozdział! Matko, już nie mogę doczekać się kolejnego. Życzę duuuużo weny.
    Pozdrawiam, @Directioner7288

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że udało mi się Cię czymś zaskoczyć! :D

      Usuń
  2. O moj Boże! Zabilas mnie tym rozdziałem. Zdecydowanie jest moim ulubionym. No i te Twoje koncówki którymi odbierasz mi całe powietrze.
    'Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.' Oh, zrobiłaś to specjalnie! Ja naprawdę zrobię listę 'najlepszych tekstow' z Twoich opowiadań. Kocham Twoje poczucie humoru. No bo, błagam, kto by sie nie uśmiechnął czytając to zdanie?!
    Kayla, Kayla, Kayla. A mówiłam, ze Ryan'owi nie chodzi tylko o seks.
    Wydawać by sie mogło, ze mężczyzna tylko jedno w głowie. Nic bardziej mylnego. Oni to jednak potrafią byc ciężcy do zrozumienia.
    Łomatko! Bandzior! Ty cholerny psie! No ja Cie uwielbiam. Jak ty to robisz, ze każde zwierze/samochód w Twoich historiach jest tak niesamowite?! Elvis, Bandzior, Bobby i wszyscy inni. Oddaj troche talentu, co?
    Kocham, kocham, kocham! Błagam, wydaj Figure You Out jako książkę! (No i You're Toxic oczywiście!)
    Kochana, wysyłam miliony buziaków i czekam na następny.

    // my-mystery-ff.blogspot.com
    (Przepraszam za błędy, ale pisanie na telefonie jest ciężkie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze, ale to zawsze Twoje komentarze poprawiają mi diametralnie humor. Cieszę się do ekranu, jak głupi do sera i kurde przestać nie mogę. Mój mistrzu! <3

      Oj, faceci zdecydowanie potrafią być ciężcy do zrozumienia. Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach uda mi się wykombinować coś, czym Ryan Cię jeszcze zaskoczy. :D

      Również wysyłam miliony buziaków!
      (Nie martw się, doskonale wiem, jak bardzo uciążliwie potrafi być pisanie na telefonie. Sama sobie na tym ustrojstwie ledwo radzę.)

      Usuń
  3. Ale to było słooodkieeee! No matko brak słów! Aż mam wypieki na twarzy *.*
    Ajajajaj masz talent dziewczyno, oj masz ;3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Masakra! To po prostu najlepszy rozdział! Kocham! Jestem nim zauroczona i tyle! Uśmiech mi z twarzy nie schodzi, momentami wręcz rozbrajałaś mnie niektórymi sytuacjami i zwyczajnie zaczynałam się śmiać. To jest świetnie i jestem cholernie zadowolona z końcówki, kiedy to Ryan wytrącił Kay z równowagi i zapowiedział, że nie będzie jej przygodą na jedną noc. Jestem strasznie ciekawa, co wydarzy się dalej. Te opowiadanie jest wręcz genialne i mam wrażenie, że jestem już nieźle od niego uzależniona. Proszę o więcej! Te rozmowy dwójki bohaterów, nie wiem, jak to robisz, ale dialogi są tak rzeczywiste i genialne, że wręcz czuję, że dane sceny rozgrywają się tuż przed moimi oczami. Po prostu WOW! I już sama nie wiem, co mogę więcej napisać. Powaliłaś mnie tą notką na ziemie i tyle. Czekam, czekam, czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że ten rozdział wprawił Cię w taki nastrój. I (o ile to w ogóle możliwe) jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że w jakimś stopniu uzależniłaś się od tego opowiadania. Aż skakać z radości mi się chce! :D

      Pozdrawiam ciepło i wysyłam buziaki!

      Usuń
    2. Mi za to chce się skakać z radości, w momentach, kiedy widzę, że dodałaś nowy rozdział. Trzymam kciuki, aby takowy nastąpił już niebawem! ;) ^^

      Usuń
  5. Szkoda że w komentarzach nie można wkleić pliku z moim krzykiem po przeczytaniu tego rozdziału. Miło się czyta coś co różni się od reszty, w większości to mężczyznom zależy tylko na jednym. Dialogi wychodzą ci niesamowicie realnie, bez żadnej sztuczności. Coraz bardziej ubóstwiam sytuacje z Bandziorem, w ogóle ubóstwiam tego psa!!! Nie będę cię już zanudzać, życzę weny, spokoju i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    nuda100
    PS. Dziewczyno!!! Ty musisz napisać książkę!! Choć nie wiem co, musisz ją napisać!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ty to robisz ? O mamo ! Za każdym razem, gdy kończę czytać rozdział to mam ochotę krzyknąć i tupnąć nogą jak mała dziewczynka BO CHCĘ WIĘCEJ.
    Wiedziałam, że Ryan jest w porządku facetem i nie chodzi mu tylko o seks. Na miejscu Kayli chciałabym się zapaść pod ziemię, wcale się nie dziwię, że nie chciała patrzeć mu w oczy. Czytając ten rozdział odczuwałam tyle emocji, że zrobiło mi się gorąco. Chyba pomogę Meredith i razem stworzymy taką listę z tekstami Charlie, bo naprawdę nie wiem skąd ty je bierzesz 'Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.' No przecież ja wybuchałam takim śmiechem, że babcia zaczęła podejrzewać, że mam chłopaka po tym jak sczerwieniłam się jak burak i śmiałam się do telefonu (nie będę mieć życia jak Kayla po wizycie Walton'a u jej rodziny). Wracając do Ciebie i tej historii. Naprawdę nie wiem skąd biorą się u Ciebie te wszystkie przezwiska np. Kosmitka, Hollywood i tym podobne. Albo zwierzaki typu Elvis, Bobby, Bandzior no błagam dajże mi trochę tych pomysłów. Naprawdę uważam, że jesteś rozbieżna na kilka stron: studia, nauka no i wspaniałe opowiadania, które z rozdziału na rozdział zawsze co raz bardziej ciągnęły mnie do siebie. Uwielbiam Twoją twórczość i mam nadzieję, że kiedyś wydasz swoją książkę, a ja wtedy pierwsza pobiegnę ją kupić i będę błagała o zrobienie spotkania z Tobą byś mi ją podpisała, a wtedy ja będę mogła powiedzieć Ci, że czytałam Twoje opowiadania na bloggerze i od zawsze Cię uwielbiałam ♥

    Buziaaki :*

    http://personal--angel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Wiem Bobby to auto ♥

      Usuń
    2. Podobnie, jak Meredith masz niezwykłą moc poprawiania mi humoru swoimi komentarzami. Nie mam pojęcia, jak teraz pozbędę się tego szerokiego uśmiechu z twarzy. Pewnie moi bliscy, tak samo jak Twoja babcia zaczną mnie podejrzewać o jakieś romanse na boku. :D
      Kochana, dziękuję ślicznie za przemiłe słowa. Ja również mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wydać książkę. Byłoby to na pewno spełnieniem moich marzeń! ;)

      Buziaki! <3

      Usuń
  7. Jezu *_* już czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no, cudo !!!!!!!!!! To najsłodszy rozdział ♥♥♥ mam nadzieję że mi kiedyś taki Rayan tak powie xd nie bd sie rozpisywać bo czasu nie ma. Mam tylko nadzieję, że następny rozdział pojawi się niebawem :* xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja również chciałabym coś podobnego usłyszeć od takiego Ryana. :D

      Usuń
  9. On jest niemożliwy! Nie ma litości dla moich nerwów ; ) Jeśli czytałaś mój poprzedni komentarz to wiesz, że liczyłam na to, na co miała ochotę Kayla, a tu taki numer. Ryan ma poczucie humory i bardzo, bardzo dużo cierpliwości. No i jeśli Kayla nie zmieni zdania, to zawsze babcia mu zostanie :)
    Bardzo dobry rozdział, genialnie się czytało choć mamy 8 rano, a ja nie wypiłam kawy, bo mój czajnik umarł wczoraj wieczorem ;)
    Pozdrawiam i wyczekuję już kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zdecydowanie Ryan ma dużo cierpliwości. I lepiej żeby ją oszczędzał, bo przy Kayli będzie mu na pewno jeszcze potrzebna. :D

      Dziękuję za cudowny komentarz.
      Pozdrawiam ciepło i wysyłam miliony buziaków! <3

      Usuń
  10. jesteś genialna ! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam Ryana!

    OdpowiedzUsuń
  12. Za każdym razem jak czytam Twoje opowiadanie to nie mogę przestać się uśmiechać. Te ich podchody są naprawdę zabawne. A Kay jest ślepa. Jak mogła nie zauważyć, że Ryanowi zależy na czymś więcej niż przelotnym romansie? No i uwielbiam Bandziora. Cudny łobuziak z niego.
    A co do końcowej rozmowy pomiędzy tą dwójką to jestem trochę zaskoczona, że tak szybko wyszło na jaw czego każdy z nich się spodziewa. I chyba dobrze. Teraz Kay będzie musiała zdecydować czy chce wejść w poważniejszy związek z Ryanem. A swoją drogą podziwiam go za zdecydowanie i cierpliwość do Kayli.
    Niecierpliwie wyczekuję kolejnego rozdziału i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham, kocham, kocham, kocham!
    Tak właśnie myślałam, że Ryan wcale nie chce się tylko przespać z Kaylą, ale to wręcz cudownie! Tylko co teraz Kayla zrobi z tą wiedzą? :D Mam nadzieję, że weźmie sprawy w swoje ręce i wszystko zacznie się dobrze układać. :D Ale z Tobą to nigdy nic nie wiadomo, więc spodziewam się wszystkiego. :D

    OdpowiedzUsuń