Kayla ślepo
wpatrywała się w szybę, sprawiając wrażenie osoby szalenie zainteresowanej
mijanymi widokami. Nic bardziej mylnego. W myślach, co chwilę na nowo odliczała
do dziesięciu, próbując się uspokoić. I wbrew pozorom nie dlatego, że obok niej
siedział przystojny mężczyzna, a jej serce nie dawało sobie rady z utrzymaniem
równego tempa na jego widok. O nie! Tu chodziło raczej o próbę powstrzymania
się od popełnienia zbrodni, przez którą mogłaby trafić do więzienia.
Dziewczyna już
wcześniej niejednokrotnie wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać ich druga
randka. Randka, którą w istocie sama miała zorganizować. Przez jej umysł
przewijały się najróżniejsze scenariusze. Oczywiście, wszystkie z nich
przedstawiały sielankową wersję spotkania. Wyjście do kina, romantyczna
kolacja, czy nawet spacer, podczas którego prowadziliby jedną z tych zabawnych,
niezwykle swobodnych rozmów – typowo filmowa scena. W żadnym ze swoich planów
nie przewidziała tylko jednego. Kochanej rodzinki, która nieświadomie zrujnuje
ten wieczór. Co dziwne, nie była zła na bliskich, którzy skakali dokładnie tak,
jak Ryan im zagrał. Była zła na Waltmana, ponieważ owinął sobie wszystkich
wokół palca. Nie dość, że dzisiaj musiała się nieźle nagimnastykować, by
sprawić, żeby jej kłamstwa brzmiały dość wiarygodnie, to już teraz wiedziała,
że przez Ryana będzie musiała robić to jeszcze przez (co najmniej!) najbliższe
dwa tygodnie. Była pewna, że jej mama, ani babcia nie odpuszczą faktu, iż obok
Kayli zakręciła się taka dobra partia.
Jak miała im
wyjaśnić, że ani ona, ani zapewne Waltman tak naprawdę nie wiążą ze sobą
żadnych planów na przyszłość? Ryan nie zapowiadał się wcale na taką dobrą
partię, jak widziała to jej mama. Kayla mogła się założyć, że przez jego łóżko
przewinęło się mnóstwo kursantek. Co tu ukrywać? Był przystojny, inteligentny,
nieźle ustawiony i z pewnością zwracał na siebie uwagę (nieświadomie, ale
jednak) kobiet. Dziewczyny, które uczył w żadnym razie nie kryły się z tym, jak
bardzo je pociągał. Dlaczego więc Kayla miałaby nie wykorzystać faktu, że pan
instruktor zwrócił na nią uwagę? W końcu przyszedł czas i na to, by Benson
mogła się rozerwać. Przecież przy Joshu nie miała zbyt wiele rozrywki. I
niewątpliwie w tym wszystkim dopingował ją cichy głos Christiny. Najwyraźniej Kay,
choć raz chciała zrobić coś szalonego. Coś, co pozwoliłoby chociaż na chwilę
zerwać z niej metkę „nudnej księgowej”.
Szkoda tylko,
że instruktorek postanowił zepsuć jej plany, rozkochując w sobie całą rodzinę
dziewczyny. I właśnie dlatego musiała wciąż od nowa odliczać do dziesięciu. W
tym momencie nie miała już ochoty na żadną randkę. Jedyne, co chciała zrobić,
to udusić Ryana Waltona.
- Jesteś jakaś
markotna – odezwał się nagle mężczyzna. Oczywiście, wybijając przy tym z rytmu
liczenia biedną Kaylę.
Dziewczyna
odchrząknęła, dając sobie tym samym kilka chwil na ułożenie jakiejś sensownej
odpowiedzi. Przez chwilę się wahała. Powiedzieć mu, co myśli o jego durnych
sztuczkach manipulacyjnych, czy może przemilczeć tę kwestię i udawać, że
wszystko jest w porządku?
Na nieszczęście
Waltmana w bagażniku rozbrzmiał dźwięk obijających się o siebie butelek. Nie
byle jakich, oczywiście. Z tyłu samochodu, ułożone w pięknym wiklinowym koszyku
leżały szklane butelki pełne nalewek babci Maggie. Jako, że Ryan nie mógł się
napić z rodziną Kay, to staruszka postanowiła dać mu coś na wynos.
- Nie musiałeś
odstawiać tego całego teatrzyku – powiedziała z naburmuszoną miną. Dla dobrego
efektu założyła jeszcze ręce na piersi i lekko odwróciła głowę w stronę szyby.
- Jakiego
teatrzyku? – Zapytał zdziwiony.
- Jakiego
teatrzyku? – Powtórzyła po nim, niezdarnie naśladując jego głos. Zdecydowanie
zapowiadało się na pierwszą kłótnię w ich relacji. Ha! A nawet jeszcze nie byli
na drugiej randce. – Teraz wszystkie kobiety z rodziny Bensonów cię ubóstwiają.
Jak ja im teraz to wszystko wytłumaczę?
Ku wielkiemu zaskoczeniu
dziewczyny Ryan uśmiechnął się szeroko.
- Wszystkie? –
Zapytał, zerkając na nią. Duma była wprost wypisana na jego twarzy.
- Bądź poważny!
- Jestem. I
jestem również zaszczycony faktem, że mnie ubóstwiasz.
Kayla jęknęła
głośno.
- Nie to
chciałam powiedzieć.
- Ale nie
zaprzeczyłaś, że mnie ubóstwiasz – dodał. I naturalnie cały czas uśmiechał się
głupkowato. Ochota Kay na uduszenie tego faceta z sekundy na sekundę rosła.
- Wszystkie
oprócz jednej! – Zawołała zirytowana.
- Nie wydaje mi
się. Babcia Maggie mnie przecież ubóstwia.
Kay przewróciła
teatralnie oczyma. Sprzeczanie się z Waltonem było tak samo trudne, jak
wytłumaczenie jej ojcu, że deskę w toalecie za każdym razem trzeba opuścić.
- Miałam na
myśli siebie, geniuszu. To raczej oczywiste, że moja babcia jest na każde twoje
skinienie palcem. Wbrew pozorom nie rozdaje swoich nalewek każdemu
przyjezdnemu.
Ryan uśmiechnął
się szerzej.
- Myślisz, że
babcia Maggie da się wyciągnąć na randkę?
I w tym
momencie Kay już dalej nie potrafiła zachować swojej pokerowej twarzy. Wybuchła
głośnym śmiechem i nie mogła nic na to poradzić.
- Nie
zdziwiłabym się, gdyby się zgodziła – dodała po chwili, nie powstrzymując
szerokiego uśmiechu.
Ryan pokręcił w
rozbawieniu głową.
Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki sytuacja w aucie nie była już dłużej
napięta. Zły humor Kayli poszedł w zapomniane, a obijające się o siebie szklane
butelki przestały jej przeszkadzać. I nim dziewczyna zdążyła się spostrzec duży
Jeep parkował przy krawężniku zaraz obok jej kamienicy.
- To co dalej?
– Zapytał Walton, kompletnie nieświadomy tego, jakie są plany Kayli na
dzisiejszy wieczór.
Dziewczyna
wzdychając głęboko odpięła swój pas i otworzyła drzwi samochodu.
- Wysiadka,
instruktorku – powiedziała z szerokim uśmiechem i nim facet zdążył odpowiedzieć
wysiadła z auta, zatrzaskując za sobą drzwi.
Szybkim krokiem
pokierowała się w stronę klatki schodowej, starając się nie myśleć o tym, co
zastanie w swoim mieszkaniu. Nie mogła sobie przypomnieć, czy aby na pewno
wszystko posprzątała i czy może Ryan nie zastanie jej ubrań i bielizny
rozwieszonej na sznurkach w łazience. Licząc się również z pomysłami Bandziora
wiele rzeczy od czasu jej wyjścia z domu mogło ulec zmianie.
- Idziemy do
twojego mieszkania? – Zapytał Ryan, zmierzając tuż za nią.
- Nie, do mojej
sąsiadki – odpowiedziała prychnięciem.
- Zabawne, Kay,
naprawdę. Boki zrywać.
Mimo
ironicznego głosu mężczyzny Kay roześmiała się głośno. Jej dobry nastrój
niewątpliwie wrócił. Co oznaczało po prostu tyle, że jej poczucie humoru na
poziomie sześcioklasisty miało się po prostu świetnie.
- Wiesz co
miałem na myśli – kontynuował Ryan. – Nie wychodzimy nigdzie?
Kay otworzyła
drzwi wejściowe do klatki i razem z Waltonem pokierowała się na górę.
- Nie,
zostajemy u mnie – odpowiedziała pewnym siebie głosem. Z czego, naturalnie,
była niezwykle dumna. Jakby nie patrzeć w towarzystwie Waltmana nie zdarzało
jej się to zbyt często. – To jakiś problem?
W pierwszej
chwili mężczyzna się zawahał, co momentalnie dało Kayli do myślenia. Nie była
pewna, jak ma to rozumieć. Oczywiście, randka w mieszkaniu mogła kojarzyć się
dość jednoznacznie, ale czy nie o to w ich spotkaniach właśnie chodziło? Czy
nie tego oboje chcieli?
Od zawsze
Barbara powtarzała córce, że mężczyźni to byt prosty. Szkoda tylko, że Kayla
nie mogła dostrzec tego w Ryanie. Z nim wszystko wydawało się skomplikowane. A
rozszyfrowanie jego myśli i intencji wydawało się czymś niemożliwym, niemal
abstrakcyjnym.
- Nie, skąd. To
przecież randka w twoim stylu. Będziemy robić to, co tylko chcesz.
Zabrzmiało
obiecująco. Ale jednak coś Kayli w jego słowach nie grało. Z wielkim
niedowierzaniem przyjęła fakt, że nie brzmiały dwuznacznie!
Ciemnowłosa
pokiwała głową nieco zmieszana, ale szybko się otrząsnęła. To było przecież
niemożliwe. Walton, jakby nie patrzeć, był po prostu facetem. Koniec, kropka.
Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.
- Zapraszam do
środka – powiedziała, otwierając drzwi od swojego mieszkania.
Szkoda tylko,
że Bandzior tym razem postanowił stanąć Kayli na drodze ku szczęściu.
- Mój Boże! –
Zawołała, widząc ogrom szkód, jakie wyrządził.
Kwiat, który
wcześniej stał w kącie w przedpokoju już dłużej nie pełnił funkcji ozdobnej. Z
przewróconej donicy niemal całkowicie wysypała się ziemia, którą zwierzak
postanowił roznieść po całym mieszkaniu. Już teraz widać było, co Bandzior
obrał sobie za cel. Postrzępiony bambus prezentował się po prostu okropnie.
- Bandzior! –
Zawołała. Jednak, co raczej oczywiste, winowajca, jak to miał w zwyczaju po wyrządzeniu
jakichkolwiek szkód, postanowił się schować. Jego pech, że Kay doskonale znała
tę kryjówkę.
Szybko przeszła
przez przedpokój, zmierzając prosto do swojej sypialni. Stanęła w jej progu,
mierząc nienawistnym wzrokiem swoje łóżko. Mała główka zwierzaka wystawała spod
mebla.
- Łajzo ty
mała! – Warknęła. – Wyłaź stamtąd! Już!
Bandzior po
chwili zwłoki lekko przeczołgał się do przodu.
- No już!
Nastąpił
kolejny, choć ledwo widoczny ruch ze strony pasa.
- Co mówiłam o
niszczeniu kwiatów? – Dziewczyna założyła ręce na biodra i z pełną surowości
miną wpatrywała się w zwierzaka. I zapewne robiłaby to dalej, gdyby nie cichy
śmiech dochodzący z przedpokoju.
- Nie podważaj
mojego autorytetu, Waltman – odwróciła się na chwilę, by spojrzeć na mężczyznę.
A zaraz potem zdała sobie sprawę, jak absurdalnie musiała brzmieć. Jeśli
wcześniej Ryan nie wziął jej za jakąś wariatkę, to zrobił to na pewno teraz.
Dlatego nabrała
głęboko powietrza i zaraz je ze świstem wypuściła, łudząc się, że mimo wszystko
uda jej się wyjść z tej sytuacji z twarzą.
- Przepraszam –
powiedziała po chwili. Z bezsilności wzruszyła ramionami.
Zdecydowanie ta
randka już od początku zapowiadała się na katastrofę. Najpierw Bobby próbował
jej to wytłumaczyć, potem rodzinka, a teraz Bandzior. Ale cóż, chyba gorzej już
być nie mogło, prawda?
- Zaraz to
wszystko posprzątam – dodała. – Trochę mi głupio o to prosić, ale mógłbyś w
między czasie wziąć tego gagatka na spacer?
Bandzior momentalnie
wyszedł spod łóżka. Jakby doskonale rozumiejąc, co powiedziała Kayla, szybko
czmychnął obok swojej pani i popędził do Ryana.
Walton
uśmiechnął się ciepło i co dziwne, wcale nie wydawał się być zirytowany całą
sytuacją.
- Zaraz
wracamy.
~*~
Piętnaście
minut wystarczyło Kayli, by posprzątać mieszkanie, sprawdzić, czy ma w ogóle
czym nakarmić Waltmana i się przebrać. Gdy Ryan był już z powrotem na górze
Benson postanowiła udawać, że Bandzior wcale jej nie podpadł i wszystko
(absolutnie wszystko) szło zgodnie z planem.
- Zabieram się
za robienie zapiekanki z makaronem – oznajmiła, gdy mężczyzna przekroczył próg
jej kuchni. – Mam nadzieję, że lubisz.
Ryan pokiwał
entuzjastycznie głową. Wydawał się być dużo bardziej zrelaksowany, niż w
momencie, kiedy wchodzili do jej kamienicy. Ale to wcale nie sprawiło, że
dziewczyna przestała myśleć o jego dziwnym zachowaniu. Cała sytuacja wydawała
się dość podejrzana. A Kayla miała to do siebie, że lubiła wszystko rozkładać a
czynniki pierwsze.
Tyle że w ciągu
następnych trzydziestu minut Walton zachowywał się tak, jak zawsze. Był pełen
dobrego humoru, nieco zaczepny i oczy błyszczały mu się w ten dziwny sposób.
Jakby coś kombinował. Tym samym sprawiał, że pewność siebie Kay nawet na jej
terenie, miejscu, gdzie powinna czuć się w stu procentach swobodnie, była
trochę nadszarpnięta.
- Jaki gatunek
filmu chcesz obejrzeć? – Zapytała, wychodząc z kuchni. Walton zmierzał tuż za
nią. – Komedia? Horror? Dramat?
- Czy to
przypadkiem nie jest randka w twoim stylu? Nie ty powinnaś wybierać? – Zapytał,
opierając się o framugę drzwi z założonymi rękoma.
Kayla
uśmiechnęła się do niego delikatnie. Po części dlatego, że wyglądał absolutnie
genialnie. A po części dlatego, że popełnił totalną głupotę.
- Słuszna
uwaga, panie Ryanie – powiedziała rozbawiona. – Obejrzymy Seks w wielkim mieście –
dodała tryumfalnie.
Waltonowi
momentalnie zrzedła mina. Jednak, co z pewnością zaskoczyło Kay, w żaden sposób
tego nie skomentował. Nawet pół godziny później, gdy jedli zapiekankę,
przyglądając się historii czterech przyjaciółek z Nowego Jorku zbytnio nie
narzekał. Może dlatego, że cały czas ładował do ust kolejne porcje makaronu i
nie miał ku temu najlepszej sposobności. Ale fakt pozostawał faktem. Walton
cały czas milczał. I co za tym szło, Kayla zamiast oglądać film próbowała
rozpracować tego skomplikowanego faceta.
Kompletnie nie
wiedziała, w jaką stronę to wszystko zmierza. Siedzieli na jednej kanapie, ale
Ryan nawet nie próbował się do niej zbliżyć. Już nawet na treningu zdawali się
być bliżej siebie. Czy też na jego randce. Wtedy przynajmniej trzymał ją za
rękę.
Benson
przełknęła głośno ślinę, stwierdzając, że czas podjąć ryzyko. Jej randka, jej
reguły.
Przesunęła się
kilka centymetrów w stronę Waltona, nieprzypadkowo stykając ze sobą ich ramiona.
I gdy on nawet nie drgnął, przesunęła się jeszcze bliżej.
- Wszystko w
porządku, Kay? – Zapytał, zerkając na nią mimochodem. – Masz wystarczająco
miejsca, czy może za bardzo się rozpycham?
Benson poczuła,
jak opada jej szczeka. Dosłownie. Dlatego, by nie wyglądać, jak największa
idiotka na świecie, pomogła sobie dłonią, by ponownie złączyć usta.
- To musi być
jakiś żart – powiedziała sama do siebie.
- Słucham? – Ryan teraz już w pełni poświęcił
jej swoją uwagę.
- Żart –
powtórzyła, patrząc na niego zdezorientowana. – Naigrywasz się ze mnie, tak?
- Słucham? –
Zapytał ponownie, marszcząc brwi.
Dziewczyna
westchnęła głęboko. Wstała z kanapy, sięgnęła po dwa stojące przed nią talerze
i ruszyła w stronę kuchni. W tym momencie nie interesował ją już żaden film
(nie żeby wcześniej z uwagą go oglądała).
- To nie jest
śmieszne – zajęczała. - To naprawdę nie jest zabawne!
- Kayla? –
Zawołał za nią Ryan, ale zanim podniósł się z kanapy i ruszył za dziewczyną
minęło kilka sekund. – O czym ty mówisz?
- Boże! – Jęknęła
znowu. – Jak mogłam być taka ślepa?
Szybko zgarnęła
resztki jedzenia do miski Bandziora, a potem wrzuciła naczynia do zlewu z
głośnym zgrzytem. Najwyraźniej była im jednak pisana tego dnia jakaś kłótnia.
- Wal prosto z
mostu – zażądała patrząc na niego z wyrzutem. By wyglądać na bardziej stanowczą
(albo by po prostu mieć co zrobić z dłońmi) założyła ręce na biodra. Cały czas
uważnie śledziła reakcje Waltona, który (co w sumie jej dość imponowało, bo
wciąż doskonale szło mu udawanie) wyglądał na całkowicie zbitego z tropu.
- Na co
czekasz? – Kontynuowała. – Powiedz, o co ci chodzi, a nie pogrywasz ze mną.
- Kayla… -
pokręcił przecząco głową, marszcząc brwi.
I w momencie,
gdy Benson zaczynała już wątpić w swoją intuicję Walton uśmiechnął się
delikatnie. A potem po prostu się zaśmiał. A tym samym sprawił, że Kay ponownie
rozdziawiła buzię.
- Przepraszam!
– Uniósł ręce w obronnym geście, próbując powstrzymać rozbawienie.
Dziewczyna
zamrugała kilkakrotnie powiekami, najwyraźniej myśląc, że coś jej się przywidziało.
Ale nie. Sytuacja była dość oczywista. Walton stał w jej kuchni śmiejąc się z
sytuacji, której biedna Kayla nawet nie rozumiała.
- Możesz mi w
końcu wyjaśnić, co tu, do diaska, się dzieje?
Ryan pokiwał
głową, nie odrywając nawet na chwilę wzroku od dziewczyny. Już się nie śmiał,
chociaż w jego oczach tańczyły radosne ogniki.
- Ryan –
ponagliła go.
- Dobrze, już
dobrze – zaczął. – Nie chciałem cię zdenerwować. I borń Boże, nie stroiłem
sobie z ciebie żadnych żartów, Kay.
- Akurat –
prychnęła. – Przez cały dzień prowadzisz jakąś dziwną grę. Najpierw teatrzyk w
domu moich rodziców, potem twoje dziwne zachowanie tutaj. O co tak właściwie
się rozchodzi?
Mężczyzna
westchnął głęboko, po czym wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni. Minę miał
poważną.
- Nie pójdę z
tobą do łóżka, Kayla.
Benson się
skrzywiła. Jasne, chciała wyjaśnienia, ale nie takiego. Słowa chłopaka
sprawiły, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Oczywiście, że jej zachowanie
było dość klarowne i doskonale zdawała sobie sprawę, że Ryan wie, czego ona
oczekuje. Ale…
- Zmieniłam
zdanie. Jednak nie chcę wiedzieć, po co to wszystko – zajęczała, odwracając się
do niego plecami. Oparła się dłońmi o blat szafki kuchennej i przymknęła na
chwilę oczy. Zdecydowanie zrobiła dzisiaj z siebie największą idiotkę na
świecie.
- Kay, źle to
zabrzmiało. – Już pędził z wyjaśnieniami. – To nie tak, że nie chcę.
- O Boże! –
Zawołała. – Przestań mieszać mi w głowie, Walton.
Odwróciła się,
by popatrzeć na Ryana, ale gdy tylko to zrobiła, szybko wróciła do poprzedniej
pozycji. Nie była jeszcze gotowa, by spojrzeć mu w oczy.
- Postaw sprawę
jasno – poprosiła. Już dziękowała Bogu, że treningi samoobrony lada moment
dobiegną końca, a ona już dłużej nie będzie musiała robić z siebie Kosmitki
przed tym facetem. Mogła jedynie sobie wyobrażać, co on może teraz o niej
myśleć.
- Jasno? –
Powtórzył po niej. – Nie ma problemu.
Podszedł do
niej, złapał ją za biodra i odwrócił w swoją stronę. A potem zmusił, by
spojrzała mu w oczy.
- Nie prześpię
się z tobą, Kay, chociaż tego chcę – wyjaśnił. Ale po minie Benson można było
się domyślić, że nadal kompletnie nie rozumiała, o czym Ryan mówił. –
Przynajmniej nie teraz. Nie dopóki sama grasz w tę dziwną grę.
- Słucham?
- To co
słyszałaś – kontynuował. – Dzisiaj, będąc u twoich rodziców coś zrozumiałem.
Coś, co cholernie mi się nie spodobało.
Dziewczyna
uniosła pytająco brew.
- Nie będę
twoją przygodą na jedną noc, Kay.
Jeśli to było
możliwie, brew Benson uniosła się jeszcze wyżej.
- Nie?
- Nie –
stwierdził z ogromnym przekonaniem. – Dlatego dopóki twoja gra ma takie zasady,
jakie ma, ja będę grał w swoją.
- Co to
właściwie znaczy?
Ku zdziwieniu
dziewczyny Ryan na chwilę spuścił z poważnego tonu i tego srogiego wyrazu
twarzy.
- To znaczy, że
dopóki nie będziesz miała wobec mnie odrobinę poważniejszych planów, to nic się
między nami nie wydarzy – powiedział z lekkim uśmiechem. Zupełnie tak, jakby
był dumny z siebie i ze swoich durnych pomysłów. Bo bez wątpienia Kayla
rozpatrywała je w podobnej kategorii.
- Postradałeś
zmysły? – zapytała całkiem poważnie.
Ale
najwyraźniej Ryan potraktował to, jako pytanie retoryczne, bo zamiast
odpowiedzieć, przysunął się odrobinę bliżej dziewczyny. Lekko się pochylił, by
pocałować czubek jej głowy. A potem, jak gdyby nigdy nic, odsunął się od niej i
zaczął zmierzać w stronę drzwi wyjściowych z mieszkania.
- Do zobaczenia
niedługo! – Krzyknął zanim wyszedł.
Swoim zachowaniem sprawił, że Kayla już kompletnie nie rozumiała, co właśnie
się wydarzyło. Przez chwilę nawet wydawało jej się, że śniła, dlatego szybko
uszczypnęła się w ramię. Tyle że po tym nic się nie zmieniło. A w jej głowie
wciąż krążyło tylko jedno pytanie.
Co do cholery?
Co?!?! Nie no, ty umiesz zdziwić czytelnika. Rayn wiąże z Kay jakieś większe plany! Fantastyczny rozdział! Matko, już nie mogę doczekać się kolejnego. Życzę duuuużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @Directioner7288
Cieszę się ogromnie, że udało mi się Cię czymś zaskoczyć! :D
UsuńO moj Boże! Zabilas mnie tym rozdziałem. Zdecydowanie jest moim ulubionym. No i te Twoje koncówki którymi odbierasz mi całe powietrze.
OdpowiedzUsuń'Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.' Oh, zrobiłaś to specjalnie! Ja naprawdę zrobię listę 'najlepszych tekstow' z Twoich opowiadań. Kocham Twoje poczucie humoru. No bo, błagam, kto by sie nie uśmiechnął czytając to zdanie?!
Kayla, Kayla, Kayla. A mówiłam, ze Ryan'owi nie chodzi tylko o seks.
Wydawać by sie mogło, ze mężczyzna tylko jedno w głowie. Nic bardziej mylnego. Oni to jednak potrafią byc ciężcy do zrozumienia.
Łomatko! Bandzior! Ty cholerny psie! No ja Cie uwielbiam. Jak ty to robisz, ze każde zwierze/samochód w Twoich historiach jest tak niesamowite?! Elvis, Bandzior, Bobby i wszyscy inni. Oddaj troche talentu, co?
Kocham, kocham, kocham! Błagam, wydaj Figure You Out jako książkę! (No i You're Toxic oczywiście!)
Kochana, wysyłam miliony buziaków i czekam na następny.
// my-mystery-ff.blogspot.com
(Przepraszam za błędy, ale pisanie na telefonie jest ciężkie)
Zawsze, ale to zawsze Twoje komentarze poprawiają mi diametralnie humor. Cieszę się do ekranu, jak głupi do sera i kurde przestać nie mogę. Mój mistrzu! <3
UsuńOj, faceci zdecydowanie potrafią być ciężcy do zrozumienia. Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach uda mi się wykombinować coś, czym Ryan Cię jeszcze zaskoczy. :D
Również wysyłam miliony buziaków!
(Nie martw się, doskonale wiem, jak bardzo uciążliwie potrafi być pisanie na telefonie. Sama sobie na tym ustrojstwie ledwo radzę.)
Ale to było słooodkieeee! No matko brak słów! Aż mam wypieki na twarzy *.*
OdpowiedzUsuńAjajajaj masz talent dziewczyno, oj masz ;3
Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
Masakra! To po prostu najlepszy rozdział! Kocham! Jestem nim zauroczona i tyle! Uśmiech mi z twarzy nie schodzi, momentami wręcz rozbrajałaś mnie niektórymi sytuacjami i zwyczajnie zaczynałam się śmiać. To jest świetnie i jestem cholernie zadowolona z końcówki, kiedy to Ryan wytrącił Kay z równowagi i zapowiedział, że nie będzie jej przygodą na jedną noc. Jestem strasznie ciekawa, co wydarzy się dalej. Te opowiadanie jest wręcz genialne i mam wrażenie, że jestem już nieźle od niego uzależniona. Proszę o więcej! Te rozmowy dwójki bohaterów, nie wiem, jak to robisz, ale dialogi są tak rzeczywiste i genialne, że wręcz czuję, że dane sceny rozgrywają się tuż przed moimi oczami. Po prostu WOW! I już sama nie wiem, co mogę więcej napisać. Powaliłaś mnie tą notką na ziemie i tyle. Czekam, czekam, czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że ten rozdział wprawił Cię w taki nastrój. I (o ile to w ogóle możliwe) jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że w jakimś stopniu uzależniłaś się od tego opowiadania. Aż skakać z radości mi się chce! :D
UsuńPozdrawiam ciepło i wysyłam buziaki!
Mi za to chce się skakać z radości, w momentach, kiedy widzę, że dodałaś nowy rozdział. Trzymam kciuki, aby takowy nastąpił już niebawem! ;) ^^
UsuńSzkoda że w komentarzach nie można wkleić pliku z moim krzykiem po przeczytaniu tego rozdziału. Miło się czyta coś co różni się od reszty, w większości to mężczyznom zależy tylko na jednym. Dialogi wychodzą ci niesamowicie realnie, bez żadnej sztuczności. Coraz bardziej ubóstwiam sytuacje z Bandziorem, w ogóle ubóstwiam tego psa!!! Nie będę cię już zanudzać, życzę weny, spokoju i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńnuda100
PS. Dziewczyno!!! Ty musisz napisać książkę!! Choć nie wiem co, musisz ją napisać!!
Jak ty to robisz ? O mamo ! Za każdym razem, gdy kończę czytać rozdział to mam ochotę krzyknąć i tupnąć nogą jak mała dziewczynka BO CHCĘ WIĘCEJ.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ryan jest w porządku facetem i nie chodzi mu tylko o seks. Na miejscu Kayli chciałabym się zapaść pod ziemię, wcale się nie dziwię, że nie chciała patrzeć mu w oczy. Czytając ten rozdział odczuwałam tyle emocji, że zrobiło mi się gorąco. Chyba pomogę Meredith i razem stworzymy taką listę z tekstami Charlie, bo naprawdę nie wiem skąd ty je bierzesz 'Chcąc nie chcąc musiał myśleć penisem.' No przecież ja wybuchałam takim śmiechem, że babcia zaczęła podejrzewać, że mam chłopaka po tym jak sczerwieniłam się jak burak i śmiałam się do telefonu (nie będę mieć życia jak Kayla po wizycie Walton'a u jej rodziny). Wracając do Ciebie i tej historii. Naprawdę nie wiem skąd biorą się u Ciebie te wszystkie przezwiska np. Kosmitka, Hollywood i tym podobne. Albo zwierzaki typu Elvis, Bobby, Bandzior no błagam dajże mi trochę tych pomysłów. Naprawdę uważam, że jesteś rozbieżna na kilka stron: studia, nauka no i wspaniałe opowiadania, które z rozdziału na rozdział zawsze co raz bardziej ciągnęły mnie do siebie. Uwielbiam Twoją twórczość i mam nadzieję, że kiedyś wydasz swoją książkę, a ja wtedy pierwsza pobiegnę ją kupić i będę błagała o zrobienie spotkania z Tobą byś mi ją podpisała, a wtedy ja będę mogła powiedzieć Ci, że czytałam Twoje opowiadania na bloggerze i od zawsze Cię uwielbiałam ♥
Buziaaki :*
http://personal--angel.blogspot.com/
Ps. Wiem Bobby to auto ♥
UsuńPodobnie, jak Meredith masz niezwykłą moc poprawiania mi humoru swoimi komentarzami. Nie mam pojęcia, jak teraz pozbędę się tego szerokiego uśmiechu z twarzy. Pewnie moi bliscy, tak samo jak Twoja babcia zaczną mnie podejrzewać o jakieś romanse na boku. :D
UsuńKochana, dziękuję ślicznie za przemiłe słowa. Ja również mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wydać książkę. Byłoby to na pewno spełnieniem moich marzeń! ;)
Buziaki! <3
Jezu *_* już czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńNie no, cudo !!!!!!!!!! To najsłodszy rozdział ♥♥♥ mam nadzieję że mi kiedyś taki Rayan tak powie xd nie bd sie rozpisywać bo czasu nie ma. Mam tylko nadzieję, że następny rozdział pojawi się niebawem :* xx
OdpowiedzUsuńOj, ja również chciałabym coś podobnego usłyszeć od takiego Ryana. :D
Usuń*.*
OdpowiedzUsuńOn jest niemożliwy! Nie ma litości dla moich nerwów ; ) Jeśli czytałaś mój poprzedni komentarz to wiesz, że liczyłam na to, na co miała ochotę Kayla, a tu taki numer. Ryan ma poczucie humory i bardzo, bardzo dużo cierpliwości. No i jeśli Kayla nie zmieni zdania, to zawsze babcia mu zostanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział, genialnie się czytało choć mamy 8 rano, a ja nie wypiłam kawy, bo mój czajnik umarł wczoraj wieczorem ;)
Pozdrawiam i wyczekuję już kolejnego ;)
Oj tak, zdecydowanie Ryan ma dużo cierpliwości. I lepiej żeby ją oszczędzał, bo przy Kayli będzie mu na pewno jeszcze potrzebna. :D
UsuńDziękuję za cudowny komentarz.
Pozdrawiam ciepło i wysyłam miliony buziaków! <3
jesteś genialna ! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ryana!
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak czytam Twoje opowiadanie to nie mogę przestać się uśmiechać. Te ich podchody są naprawdę zabawne. A Kay jest ślepa. Jak mogła nie zauważyć, że Ryanowi zależy na czymś więcej niż przelotnym romansie? No i uwielbiam Bandziora. Cudny łobuziak z niego.
OdpowiedzUsuńA co do końcowej rozmowy pomiędzy tą dwójką to jestem trochę zaskoczona, że tak szybko wyszło na jaw czego każdy z nich się spodziewa. I chyba dobrze. Teraz Kay będzie musiała zdecydować czy chce wejść w poważniejszy związek z Ryanem. A swoją drogą podziwiam go za zdecydowanie i cierpliwość do Kayli.
Niecierpliwie wyczekuję kolejnego rozdziału i pozdrawiam :)
Kocham, kocham, kocham, kocham!
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam, że Ryan wcale nie chce się tylko przespać z Kaylą, ale to wręcz cudownie! Tylko co teraz Kayla zrobi z tą wiedzą? :D Mam nadzieję, że weźmie sprawy w swoje ręce i wszystko zacznie się dobrze układać. :D Ale z Tobą to nigdy nic nie wiadomo, więc spodziewam się wszystkiego. :D