środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 1



Dwa lata później.


Kayla zdołała przyzwyczaić się już do wielu rzeczy. Między innymi do swojego nieznośnego szefa, czy okropnej kawy, jaką serwowali pracownikom biura. Przywykła nawet do codziennych rozmów z dozorcą jej kamienicy, kiedy śpieszyła się do pracy. Albo do tego, że jej ukochany samochód strajkował co najmniej raz w tygodniu, przez co musiała jeździć metrem, albo wykorzystywać uprzejmość swoich sąsiadów i przyjaciół. Jednak była jedna rzecz, do której - choć naprawdę próbowała - nie potrafiła się przyzwyczaić. Cholernego wiercenia w ścianach, które budziło ją każdej soboty.
W kamienicy obok odbywał się remont i od dobrych trzech miesięcy (w każdą sobotę!) o godzinie ósmej rano sąsiedzi kontynuowali wiercenie. Kayla nie miała najmniejszego pojęcia, w co, do diabła, można wiercić od trzech miesięcy, ale w to nie wnikała. Zresztą, niewiele miała w tej kwestii do powiedzenia. Szczególnie, że o tej godzinie cisza nocna już nie obowiązywała, a fakt, że był to weekend i w końcu miała okazję się wyspać musiała posłać w zapomnienie.
Z głośnym jękiem podniosła się z łóżka i niczym najprawdziwszy zombie poczłapała do kuchni. Od razu włączyła ekspres do kawy, nasypała karmy swojemu psu i zrobiła wszystkie rutynowe rzeczy, które robi każdego ranka, kiedy idzie do pracy. Z tą różnicą, że dzisiaj była sobota.
Tyle że w tej sobocie było coś wyjątkowego. Po pierwsze, Kayla miała kaca i potrzebowała snu znacznie bardziej, niż w każdy typowy weekend. Po drugie, dzisiaj był jej pierwszy dzień bycia singlem od... od ostatniego czasu, kiedy Josh z nią zerwał. Nie ma się czym ekscytować, w ciągu (łącznie) trzyletniego związku zrywali ze sobą jakieś dwadzieścia razy. Mniej więcej. Kto by liczył?
Kłócili się, rozstawali, a potem schodzili ponownie, bo jak oboje twierdzili - kilka dni osobno dobrze im robiło. Kayla wiedziała, że i tym razem będzie podobnie. Mogła zacząć odliczać czas do momentu, kiedy Josh pojawi się pod jej drzwiami z bukietem kwiatów. Czerwonych anturium. Akurat tych, których najbardziej nie znosiła. Momentalnie kojarzyły jej się z pogrzebami. Nie miała jednak serca mówić o tym Joshowi. Zwłaszcza, że były to ulubione kwiaty jego matki. Nie chciała robić mu przykrości, bo przecież się starał, prawda? Co więcej, dobrze wiedziała, że zwrócenie mu uwagi nie skończyłoby się dobrze. Taki właśnie był Josh. Wszystko wiedział najlepiej i nie przejmował się zdaniem innych. Cholerny pępek świata.
- Bandzior! - Zawołała, rozglądając się wokół siebie w poszukiwaniu swojego małego, czworonogiego przyjaciela. Ten jednak dopiero po długiej chwili wyłonił się ze swojej kryjówki. - Gdzieś ty łaził? - Dodała oskarżycielskim tonem, jakby w rzeczywistości spodziewała się usłyszeć jakąś odpowiedź.
Zwierzak mieszkał z Kaylą od niespełna dwóch lat i oboje zdołali się już do siebie przyzwyczaić. Z początku było im dość trudno, ponieważ Bandzior – jak samo imię wskazuje – był wielkim rozrabiaką. Uwielbiał podgryzać meble, buty i wszystko, co tylko było w zasięgu jego mordki. Ten buldog francuski nie rozbił zbyt dobrej reklamy swojej rasie. I choć z czasem udało się go oduczyć gryzienia wszelkich przedmiotów w domu, to i tak dawał się swojej właścicielce we znaki.
Głośne pukanie do drzwi oderwało Kaylę od jej porannych zajęć.
- Benson, do diabła, otwieraj te cholerne drzwi!
Dziewczyna westchnęła głośno, gdyż od razu rozpoznała ten głos. Dlatego też porzuciła wszelkie rozpoczęte czynności i pobiegła do drzwi.
- Pali się, czy co? - Zapytała, witając swoją przyjaciółkę.
- Nie jesteś jeszcze gotowa? - Christina kompletnie zignorowała pytanie, zadając własne. By wyglądać bardziej surowo, zdjęła swoje przeciwsłoneczne okulary z nosa i założyła ręce na biodra.
Choć Christy towarzyszyła wczoraj Kayli na imprezie i teoretycznie powinna przechodzić teraz przez to samo, co panna Benson, dziewczyna nie wydawała się mieć najmniejszych oznak kaca. Promieniała dobrą energią, a do tego wyglądała fantastycznie. Jej jasne blond włosy były związane w eleganckiego koka, malinowe usta zachęcały uśmiechem, a niebieskie oczy świeciły typowym dla Christiny blaskiem. Wszystko wydawało się być w idealnym porządku.
- Dlaczego miałabym być gotowa? - Zdziwiła się Kayla. Nie przypominała sobie, by umawiała się na cokolwiek ze swoją przyjaciółką. Między innymi dlatego, że planowała dzisiejszy dzień spędzić w łóżku z pilotem w ręku, oglądając powtórki Jerry’ego Springera. W jakiś sposób przecież musiała poprawić sobie samopoczucie, prawda? A oglądanie ludzi, którzy robią z siebie idiotów na wizji wydawało się do tego odpowiednie.
- Czy ty mnie kiedykolwiek słuchasz? - Zapytała Christy, wzdychając ostentacyjnie. - Mówiłam ci wczoraj, że zabieram cię do pewnego, magicznego miejsca.
- Magicznego miejsca?
Christy pokiwała energicznie głową. Przynajmniej ona jedna była podekscytowana.
- Bardzo magicznego. Jestem pewna, że tam zapomnisz o tym zdradzieckim skurwysynie.
Kayla mimowolnie się skrzywiła. Obie jej przyjaciółki zgodnie wymyśliły ksywkę dla jej chłopaka (eks-chłopaka, w gwoli ścisłości). Z początku Kayla myślała, że to tylko chwilowe, ale wyglądało na to, że się przeliczyła, gdyż Christy i Leanne już zapomniały, iż zdradziecki skurwysyn w istocie miał na imię Josh.
- Błagam, powiedz, że to nie jest klub ze striptizem - jęknęła ciemnowłosa. Dobrze znała swoją przyjaciółkę i doskonale wiedziała, czego można się po niej spodziewać. I choć oglądanie półnagich mężczyzn z pewnością było dobrą rozrywką, Kay nie miała na to dzisiaj ochoty.
Blondynka momentalnie spoważniała.
- Cholercia, o tym nie pomyślałam.
I niech Cię za to Bóg błogosławi - dodała w myślach Kayla.
- Co to za miejsce? - Kontynuowała swoje przesłuchanie.
- Zobaczysz. – Głos blondynki wciąż był przesiąknięty podekscytowaniem.
Zdaje się, że biedna Kayla nie miała innego wyjścia, jak po prostu dać za wygraną. Zresztą, w innym razie nie pozbyłaby się Christy ze swojego mieszkania, a co za tym szło, nadal nie mogłaby obejrzeć powtórek jej ulubionego programu rozrywkowego. Tak czy siak – Christina Ellis miała przewagę.


Pół godziny później Kayla była już gotowa, by zmierzyć się ze światem. A przynajmniej z magicznym miejscem, do jakiego prowadziła ją Christy. Krótki prysznic zmył z niej zapach dymu papierosowego, jaki wyniosła ze sobą wczoraj z pubu, a delikatny makijaż zamaskował zmęczenie. Teraz – podobnie jak jej jasnowłosa przyjaciółka - mogła udawać, że nie ma żadnego kaca.
Jaki kac, przepraszam bardzo? Musieli mnie państwo z kimś pomylić.
- Weź ze sobą jakiś wygodny dresik - zaznaczyła Christy, gdy wróciły z krótkiego spaceru z Bandziorem. Uśmiechała się przy tym szeroko, podczas gdy Kayla obrzucała ją uważnym spojrzeniem.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że idziemy na siłownię, co? - Jęknęła. - Jeśli to jest to twoje magiczne miejsce, to ja się wypisuję. Myślisz, że bieganiem rozwiążesz mój problem? Nie ma mowy, zostaję w domu. Nie mam zamiaru być, jak te wszystkie przewrażliwione panienki i robić brzuszki, by spodobać się jakiemuś obleśnemu facetowi. Poza tym, mam już Josha.
Christina westchnęła przeciągle.
- Skończyłaś już?
Kayla w ramach odpowiedzi założyła ręce na biodra. Łudziła się, że dzięki temu będzie wyglądać odrobinę poważniej, a Christy potraktuje ją, jak godnego sobie przeciwnika. Nie żeby o coś naprawdę walczyły.
- Super - kontynuowała blondynka.- Także, zabieraj stąd swój boski tyłek i idź weź ten cholerny strój. - Ruchem ręki wskazała na drzwi sypialni Kay.
Po krótkiej chwili mierzenia się wzrokiem Kayla poszła do swojej sypialni. Wyjęła z szafy ulubiony, bladoróżowy dres i wygodne trampki. To wszystko spakowała do torby, wciąż nie mając pojęcia, do czego tak właściwe będzie jej to potrzebne. Po drodze zgarnęła jeszcze klucze i nie patrząc na Christy, otworzyła drzwi wyjściowe z mieszkania.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, iż pomyślałaś, że chcę zabrać cię na siłownię. Przecież wiesz, że ćwiczę tylko, gdy jestem sama. Naprawdę nie potrzebuję, by ktokolwiek patrzył na mnie, jak ledwo radzę sobie z brzuszkami – westchnęła jasnowłosa, wydając się być urażoną wcześniejszym oskarżeniem swojej przyjaciółki.
Kayla przemilczała tę kwestię. Panna Ellis miała wspaniałe ciało i wyglądała, jakby nie miała najmniejszego problemu z jakimikolwiek ćwiczeniami. Była przecież modelką. To powinno mówić samo za siebie.
- Dzięki Bogu - powiedziała cicho ciemnowłosa. - Wyglądałabym przy tobie żałośnie.
Kay nie była miłośniczką sportów. Zdecydowanie preferowała spędzanie czasu w bardziej wygodny sposób, czego idealnym potwierdzeniem było zaplanowanie dzisiejszego poranka w towarzystwie Jerry’ego Springera. Ale wbrew pozorom i temu, co sama mówiła o sobie, miała naprawdę dobrą figurę. W porządku, może i miała lekko ponad metr sześćdziesiąt wzrostu, jednak była szczupła. Chodziło po prostu o to, że obok Christy, mającej prawie metr osiemdziesiąt, czuła się dość pokracznie. Szczególnie, że blondynka, mimo swojego wzrostu była miłośniczką butów na wysokich obcasach.
Obie panie wsiadły do samochodu Christiny i chwilę później ruszyły w drogę do wspomnianego przez blondynkę magicznego miejsca.

~*~
Kayla po raz kolejny rozejrzała się po wielkiej sali, szukając możliwości ucieczki. Niestety taka opcja wydawała się naprawdę odległa. I wbrew pozorom nie tylko dlatego, że Christina stała tuż obok i w razie potrzeby była gotowa trzymać swoją przyjaciółkę za rękę, byleby tylko ta została u jej boku.
- To gorsze niż siłownia – jęknęła Kay. – Wolałabym już wylewać ostatnie poty na bieżni. Albo jeździć rowerkiem. Kto wie, może nawet zdecydowałabym się na brzuszki?
- Przestań histeryzować – upomniała ją towarzyska. – Zobaczysz, będzie fajnie.
Kayla mimowolnie się skrzywiła. Nie sądziła, że kiedykolwiek wyląduje na zajęciach z samoobrony. Czuła się przecież całkiem pewnie na ulicach, wiedząc, że w torebce ma gaz pieprzowy. A jeszcze pewniej czuła się na spacerach ze swoim buldogiem, doskonale pamiętając o jego upodobaniu do gryzienia. W żadnym razie nie twierdziła, aby takowe zajęcia miałyby jej w czymś pomóc.
- Wiesz, że tego nie potrzebujemy – kontynuowała Benson, mając nadzieję, że jakimś cudem uda jej się przekonać jasnowłosą do zmiany zdania. – Zresztą, zobacz jak tu dużo ludzi. Tylko marnujemy swój czas.
- Zmienisz spojrzenie na ten temat, gdy zobaczysz naszego instruktora – oznajmiła dumnie Christy, mrugając porozumiewawczo do ciemnowłosej. Ale nawet to nie przemawiało do Kay. Zwłaszcza, że ona już miała chłopaka. Chwilowo byłego chłopaka, ale wiedziała, że ten status zmieni się już za parę dni, kiedy Josh wróci do niej z przeprosinami i bukietem znienawidzonych przez nią kwiatów.
W dużej sali gimnastycznej, której podłoga w całości była wyścielona grubym niebiesko-żółtym materacem znajdowało się jakieś dwanaście kobiet. Większość z nich była w podobnym nastroju, co Christy, a oznaczało to tyle, że również przybyły tu dla pewnego instruktora. Prawie każda z nich była ubrana w ciasny sportowy strój, albo ciuchy, które miały go imitować. Nie przyszły, by nauczyć się kilku chwytów, czy kopniaków, a po prostu chciały nacieszyć oczy. Albo zaliczyć tajemniczego instruktora.
- Nie dąsaj się – oznajmiła Christina, widząc minę swojej przyjaciółki. – Wiesz jak długo musiałam czekać na wolne miejsca na tym kursie?
Dalsze uwagi Kayla zostawiła dla siebie. Nie chciała sprawiać swojej przyjaciółce przykrości. Zwłaszcza, że jasnowłosa zapłaciła zarówno za swój, jak i kurs Kay. Podobno miał być to prezent z okazji zerwania z Joshem, ale Benson dobrze wiedziała, że w tym wszystkim chodziło raczej o dotrzymanie towarzystwa, a nie świętowanie czegokolwiek.
- Idzie – syknęła Christy, zwracając uwagę ciemnowłosej na wejście do sali.
Wszystkie kobiety, które stały porozrzucane po całym pomieszczeniu, również spojrzały na wchodzącego mężczyznę. Kay od razu zauważyła, jak większość z nich poprawia swoje stroje, czy włosy, chcąc wyglądać, jak najlepiej. Nawet nie próbowała ukryć, jak bardzo ją to rozbawiło.
- Witam serdecznie wszystkie panie – powiedział radośnie mężczyzna, stając na środku pomieszczenia. Ruchem ręki poprosił osoby stojące za nim, by przeszły na drugą stronę sali, a one od razu, bez najmniejszego zawahania spełniły tę prośbę.
Kay poświęciła chwilę, by przyjrzeć się nowo przybyłemu i, oczywiście, od razu zauważyła to, jak bardzo był przystojny. Czarne włosy, wyrazisty kolor oczu i pełne, zmysłowe usta. Wysoki, umięśniony i zabójczo pewny siebie. Był typowym przystojniakiem, ale nie robił na niej takiego wrażenia, jak na pozostałych paniach. Może dlatego, że był zbyt idealny? Przez to wydawał się nieco nierzeczywisty. Co więcej, Kayla miała wrażenie, że idealne ciało, perfekcyjna fryzura i uśmiech numer pięć zamiast dodawać mu męskości, to nieco ją odbieraja.
- Ciacho, co? – Christina poruszała zabawnie brwiami, uśmiechając się szeroko do przyjaciółki, po czym powróciła do swojego obiektu westchnień.
- Nazywam się Thomas Gibbs i będę waszym instruktorem – zaczął. – A przynajmniej części z was.
- Części? – Zapytała jedna z kobiet. Kayla już na odległość mogła wyczuć jej nagłą panikę. Nie była, broń Boże, żadnym potworem cieszącym się z niezadowolenia innych, ale na jej ustach momentalnie pojawił się cień uśmiechu.
- Tak, części – przyznał. – Dzisiaj zostaniecie podzielone na dwie grupy. Dwanaście osób w jednej, to stanowczo za dużo. A przecież chodzi o to, by jak najlepiej nauczyć was samoobrony.
Kayla dała się ponieść własnym myślom, podczas gdy Thomas opowiadał o kilku podstawowych zasadach, jakie miały obowiązywać na tej sali gimnastycznej. Ku wielkiemu rozczarowaniu niektórych kobiet chodziło przede wszystkim o brak jakiejkolwiek biżuterii, czy obowiązek wiązania włosów. Obowiązywał również strój sportowy i kilka innych rzeczy, ale Kay już dalej nie słuchała. Niespodziewanie jej uwagę przyciągnął ktoś inny.
W progu pomieszczenia, oparty o framugę drzwi, stał mężczyzna. On również nie słuchał wykładu. Zamiast tego patrzył prosto na Kay. Spojrzenie jego wyraziście niebieskich oczu było skupione tylko i wyłącznie na dziewczynie. Benson nie wiedząc czemu poczuła przez to dziwne, zupełnie niespodziewane i niezrozumiałe dreszcze. Wydawało jej się, że lada moment ten mężczyzna za sprawą jednego spojrzenia pozna jej wszystkie sekrety. Jednak wbrew pozorom nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Pod jego badawczym wzrokiem Kayla poczuła się zupełnie tak, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku. Ale przecież nie robiła nic złego. Po prostu stała w ogromnej sali wśród innych kobiet, udając, że to, co mówi Thomas interesuje ją tak samo mocno, jak inne panie.
Ale nie interesowało. Znacznie bardziej fascynujący wydał się tajemniczy mężczyzna, który ani na sekundę nie spuścił z niej wzroku. A ona nie chciała być tą, która polegnie jako pierwsza i odwróci spojrzenie. Nieświadomie rozpoczęli grę i żadne z nich nie miało zamiaru przegrać.
Zamiast tego wolała wykorzystać sytuację i znacznie dokładniej przyjrzeć się mężczyźnie.
Już z daleka widziała, że był wysoki. Jakiś niecały metr dziewięćdziesiąt. Wiedziała także, że mężczyzna może pochwalić się całkiem dobrze wyrobionymi mięśniami, co można było dojrzeć nawet przez koszulkę, którą nosił. Znakomicie opinała jego tors. Niebieskie oczy, dwudniowy zarost  i krótko ścięte włosy. Bez wątpienia znacznie bardziej wpadł Kay w oko niż Thomas, którym tak zachwycały się inne panie.
- Ryan?
Głos instruktora spowodował, że stojący w progu mężczyzna odwrócił swój wzrok od panny Benson. A zrobił to wyjątkowo niechętnie.
- Tak? – Odpowiedział. I nawet to krótkie słowo sprawiło, że Kayla cała zadrżała. I nie miała najmniejszego pojęcia, co do cholery, się z nią działo. Nie była bowiem przyzwyczajona do takich irracjonalnych reakcji.
Thomas podrapał się po karku, zdając się być dość zmieszany zachowaniem swojego kolegi.
- Właśnie powiedziałem, że będziesz prowadził drugą grupę – kontynuował. – Jest coś, co chciałbyś dodać?
- Nie – odpowiedział krótko, po czym przeszedł kilka kroków w głąb sali, stając u boku instruktora. – Myślę, że już wszystko zostało powiedziane. Są może jakieś pytania?
W tym momencie na liście Kayli znajdowało się jakieś tysiące pytań. I każde z nich dotyczyło tajemniczego mężczyzny, który – jak się właśnie okazało – miał na imię Ryan i również prowadził zajęcia z samoobrony.
Kilka kobiet, zupełnie jakby były na lekcjach w szkole, podniosło rękę do góry, sygnalizując pytanie. Miny instruktorów, gdy to zobaczyli, były co najmniej śmieszne.
- Na jakiej podstawie zostaniemy przydzielone do grupy? – Zapytała jedna z nich.
Ryan był nieco wyższy od swojego kolegi, ale to nie tłumaczyło tego, dlaczego Kayla nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Nie ma żadnego kryterium – wyjaśnił Thomas z uśmiechem.
- I z pewnością nie ma przegranych – szepnęła Christy, nachylając się do swojej przyjaciółki. – Nie mogę się zdecydować, z którym z nich bardziej chcę się przespać.
Cóż, przynajmniej Kayla nie miała w tej kwestii wątpliwości.
- Jeżeli sobie tego życzycie, to sami przydzielimy was do grup, ale najprościej będzie, jeśli same to zrobicie – kontynuował Thomas. – Dlatego po prostu podejdźcie do któregoś z nas i będziemy mieli to już za sobą.
- Dla ciebie wybór jest chyba prosty, co Benson? – Drażniła się Christy.
- Co? Niby dlaczego?
Jasnowłosa roześmiała się głośno, zwracając tym samym na nie nieco więcej uwagi, niż by Kayla sobie tego życzyła.
- Nie jestem ślepa. Widzę, jak pożerasz go wzrokiem. On zresztą nie pozostaje ci dłużny.
- Nikogo nie pożeram!
- Masz rację. Ty go połykasz w całości.
- Nieprawda!
Christy w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła.
- I wcale nie miałam zamiaru go wybierać. Bardziej podoba mi się Thomas – powiedziała Kay ściszonym głosem.
- Jasne – zakpiła blondynka.
- Ten cały Ryan nie robi na mnie żadnego wrażenia – wyznała, ale nie miała pojęcia, czy bardziej zależy jej na przekonaniu przyjaciółki, czy samej siebie.
- Udowodnij. – Christina rzuciła wyzwanie.
Być może zachowywały się, jak siedmiolatki rzucając sobie wyzwanie, na które trzeba odpowiedzieć jedynie po to, by wyjść z przepychanki obronną ręką, ale Kayla miała to gdzieś.
- Ależ proszę cię bardzo – prychnęła. – Zresztą, mam Josha i żaden dryblas nie jest mi do szczęścia potrzebny.
Aby nie słuchać odpowiedzi przyjaciółki, w której na pewno Christina nie omieszkałaby nazwać byłego chłopaka Kay zaborczym skurwysynem, Benson ruszyła przed siebie, zajmując miejsce obok Ryana. Całą siłą woli powstrzymywała się od tego, by tylko na niego nie spojrzeć.  Chociaż jakaś część jej pragnęła przyjrzeć mu się z bliska, dziewczyna pozostała nieugięta.
- Kiedyś mi za to podziękujesz – powiedziała Christy, zajmując ostatnie wolne miejsce obok Ryana.
- Tak, na pewno – odparła drwiąco Kayla, chwilowo przeklinając dzień, w którym postanowiła zaprzyjaźnić się z tą blondynką.


19 komentarzy:

  1. bardzo fajnie to się rozkręca<3 super:) świetnie piszesz;) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szaleję za tym szablonem! Jest wspaniały :D
    Odcinek już czytałam, sama wiesz co o nim myślę, ale napiszę to oficjalnie.
    Błędów w nim nie widzę. Odczuwam początki sympatii do Kayli i jej przyjaciółki. To fajne dziewczyny, a ich więź przypomina mi trochę naszą :D Chociaż nie znamy się osobiście, ale to nic ;p
    Relacja Kayli z Joshem... Znam takie przypadki. Beznadziejny związek i Christy ma rację, powinna zmienić obiekt zainteresowań.
    Miała świetny pomysł żeby rozerwać główną bohaterkę. Takie zajęcia się jej przydadzą, tak czy siak.
    Ryan to z pewnością niezłe ciacho, skoro Kay zwróciła na niego uwagę. Jestem ciekawa jak się potoczy ich znajomość. Znając Ciebie, nie szybko :D

    Całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Cały czas miałam na twarzy uśmiech. Nie wiedziałam, gdzie Christy zabierze Kay, ale nie spodziewałam się, że będzie to kurs samoobrony. Całkiem ciekawy pomysł. No i pojawił się Ryan :) Ciekawe czy on skojarzył Kayli z tą dziewczyną z dworca. Ale to chyba mało możliwe. Wtedy za bardzo jej się nie przyjrzał, a od tego momentu minęły dwa lata. No i Kay też go chyba nie kojarzy. W każdym razie jestem ciekawa co się dalej wydarzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeny, super się zapowiada! Mam nadzieję, że rozwinie się jakoś wątek Rayana i Kayli i jestem ciekawa ich pierwszej rozmowy :)
    Polubiłam Christy, bo wydaje mi się, że rzeczywiście zależy jej na szczęściu Kay.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    @awwmytaylor

    OdpowiedzUsuń
  5. Już uwielbiam to opowiadanie ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie podoba mi się sposób, w jaki rozpoczęłaś ten rozdział. Początek taki beztroski, a bardzo ładnie udało ci się wplątać w niego fabułę. Również opis Kayli, jej wypowiedzi i myślą są ciekawe, opisane lekko, co sprawia, że bardzo przyjemnie się to czyta. No i postać Christy... Tak, ona jest cudowna. Taka przyjaciółka - świetna sprawa!
    Teraz co do Josha... Mam taką cichą nadzieję, że mimo wszystko nie wróci do Kayli. Ryan jest bardziej obiecującą postacią niż ten "zaborczy skurwysyn".
    Ogółem wszystko pięknie, ładnie, podoba mi się i będę zaglądać (;

    OdpowiedzUsuń
  7. No i co ja mam Ci napisać!?
    Przecież dobrze wiesz co uważam na temat tego w jaki sposób piszesz, opisujesz bohaterów i prowadzisz narrację. Nie mam się do czego nawet doczepić, a chętnie bym ponarzekała. Ugh, dlaczego tak świetnie piszesz?!
    Postać Kayli mnie w pewnym sensie intryguję. Niby zwyczajna dziewczyna, a czuję, że pod tą całą powłoką czai się inne jej oblicze.
    Co do Christina'y. Jej osoba mnie irytuję, ale po części też ją lubię. Nie wiem. Mam mieszane uczucia co do niej. Może się do niej przekonam.
    Już nie lubię tego całego Josha. Choć był tylko wspomniany przez główną bohaterkę to już nie pałam do niego sympatią.
    Ogólnie całość zapowiada się wyśmienicie.
    Zapomniałabym. Stephen Amell jako Rayan. O mój Boże!
    Chwilę. Uświadomiłam sobie coś. Zdradzasz mnie! Zdradzasz mnie z Rayan'em! Jak mogłaś?!
    Dobra, okay wybaczam Ci. Ale, tylko i wyłącznie ze względu na to, że jest przystojny.
    Kooooocham i czekam na następny rozdział.

    P.s. Wyłączysz weryfikację obrazkową?

    OdpowiedzUsuń
  8. U lala!
    Wróciłam właśnie z cało dniowych zakupów z moją przyjaciółką, przebrałam się w ulubione dresy i usiadłam z laptopem na kolanach. Wchodzę na blogger i tu taka niespodzianka! Pierwszy rozdział! Tak się cieszę, że dodałaś go akurat dzisiaj. Możesz wierzyć lub nie, ale przeczytanie czegoś, co napisałaś to takim dniu to wisienka na torcie.
    A co do rozdziału, to jak zwykle fenomenalny. Nie wiem jak to robisz, ale twoje opowiadanie wciągają. Jeśli przeczytasz pierwszy akapit, już się nie uwolnisz, będziesz czytać do końca, z niecierpliwością czekając na kolejne rozdziały.
    Kayla - imię które skojarzyło mi się z "Ostatnią piosenką" N. Sparksa. Chyba będę musiała się odzyczaić od tego skojarzenia, bo woja Kayla jest zupełnie inna. Podoba mi się ta postać, szkoda tylko, że wpakowała się w związek z tak dziwnym facetem. No bo skoro przez trzy lata związku nie dowiedział się jakie są ulubione kwiaty jego dziewczyny to co z niego za facet?!
    A jej przyjaciółka? Ciekawa osóbka. Jak widać, chce pomóc Kayli, ale w bardzo zakręcony sposób, co pokazuje nam jej pomysłowość i oryginalność.
    To chyba wszystko co chciałam napisać.
    Pozdrawiam.
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz ciesze się że zajrzałam na tego bloga.Zazwyczaj pierwsze rozdziały nie powalaja u ciebie jest inaczej.Piszesz bardzo lekko i bez dużej ilości błędów stylistycznych co jest oczywiście zaletą..Według mnie szablon jest trochę za ciemny ale to juz kwestia gustu ;) Będę tu częściej wpadac (Dodałam się do obserwowanych :) i zapraszam do siebie :)

    http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczyna się naprawdę ciekawie i myślę, że mogłabym nawet polubić główną bohaterkę i jej przyjaciółkę. Piszesz wspaniale i mam wrażenie, że rozwijasz się z każdym kolejnym opowiadaniem. To cudownie, że nie osiadasz na laurach :) Z wielką deklaracją, iż będę czytać poczekam, aż dodasz jeszcze kilka rozdziałów. Ale mam przeczucie, że się nie rozczaruję ;) Powodzenia w pisaniu...
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak myślałam, że Kayla i Ryan się spotkają :)
    Ciekawi mnie czy Kayla będzie umiała się skupić przy takim przystojniaku :D

    http://diirty-miind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej!
    Polubiłam Christy już od samego początku! Dziewczyna jest świetna! Ogólnie niezłe z nich przyjaciółeczki. Taka przyjaźń przetrwa wszystko :P
    Opowiadanie już od samego początku wciąga, co mnie zbytnio nie dziwi, bo uwielbiam Twoją twórczość, mimo iż przeczytałam tylko drummong song. Jednak to wystarczyło, aby Cię pokochać :)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku jakie to prawdziwe haha
    polubiłam kayle i jej przyjaciółkę, mam tylko nadzieję, że kay nie będzie sie upierać na tego josha... MAJĄC TAKIEGO RYANA
    czekam na następny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowicie lubię twoją twórczość i cieszę się bardzo na myśl o tym opowiadaniu. Już polubiłam Kaylę i jej przyjaciółkę, no i oczywiście Ryan'a! Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaaaaaa ;3
    OMÓJBOŻEJAKJAKOCHAMSPOSÓBWJAKIWSZYSTKOOPISUJESZ <3333
    Dopiero teraz znalazłam czas, żeby przeczytać nowy rozdział. Rany też bym się z nim przespała, po tym jak opisałaś Ryana, zresztą z Thomasem też ;3
    Ten rozdział aż kipi seksem *.*
    Jaaa chcęęę więęęceeej *spuszczony jęzor do samej podłogi*
    No to ten... do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawie się zapowiada, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ale zdecydowanie mi się to spodobało :D Dodatkowo jednym z głównych bohaterów jest jeden z moich ulubionych aktorów.
    Czekam z niecierpliwością na nexta
    nuda100

    OdpowiedzUsuń
  18. Historia zaczyna się genialnie! Jejkuś ten tekst po prostu wsysa czytającego, znaczy się mnie. Już prologiem mnie zainteresowałaś, ale po pierwszym rozdziale to chyba zostałam zawładnięta tym opowiadaniem. Mam wrażenie, że po tych zajęciach z samoobrony Kayla nie będzie już taka pewna tego, że chce wrócić do Josha. Tym bardziej, że nie wydaje mi się on jakimś cudownym materiałem na chłopaka. Poza tym mam wrażenie, że to ich ciągłe zrywanie ze sobą powinno mówić samo za siebie.
    Jeśli chodzi o instruktorów, to na początku była zdezorientowana. Pojawia się tu jakiś Thomas, a ja wciąż mam w głowie Ryana po przeczytaniu prologu. Na szczęście i jego osoba pojawiła się niedługo. Nie powiem, ale wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Cóż cieszę się, że przyjaciółka bohaterki wpadła na pomysł tej samoobrony, bo aż mnie coś w środku korci, aby dowiedzieć się, co wydarzy się dalej... Eh... Zabieram się za następne rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń