Życie jest pełne niezręcznych sytuacji. Często stajemy przed wyborami,
które nie zmieniają zbyt wiele, ale za to są niewiarygodnie stresujące. Kayla w
tym momencie znajdowała się w podobnym położeniu. A decyzja, jaką miała podjąć
wcale nie była taka istotna. Niemniej, dziewczyna rozważała ją co najmniej tak,
jakby zależało od tego jej życie. Tyle że w konsekwencji i tak stwierdziła, że
zrobi wszystko, by nie być osobą decydującą.
Przeszła więc za swoim przyjacielem, instruktorami i ich koleżanką, wcale
nie śpiesząc się z zajmowaniem miejsca przy stoliku. Bo przecież które miała
wybrać? Te obok Blake'a wydawało się najlepszą opcją, jednak przez fakt, że
mężczyzna szedł teraz u boku radosnej blondynki, to Kay wątpiła, że zdecyduje
się zasiąść obok niej. Czyżby pozostawało jej miejsce obok któregoś z trenerów?
Tylko którego?
Problem, ku wielkiemu zadowoleniu Benson, rozwiązał się sam, kiedy Blake
Tyler przerwał swoją krótką pogawędkę i zamiast usiąść obok Elli, która
poprosiła Ryana by zajął miejsce pierwszy, pokierował Kaylę na odpowiednie siedzenie.
Dzięki czemu, chcąc nie chcąc, znajdowała się na przeciwko swojego trenera. I
chociaż przez chwilę dziękowała Bogu, że nie pozwolił na to, by siedzieli obok
siebie, to nagle – za sprawą radosnej twarzy instruktora, który uważnie przyglądał
się swojej uczennicy – Kayla stwierdziła, że ta opcja jednak wcale jej nie
odpowiadała.
- Nie wiedziałam, że kumplujesz
się z moim przyjacielem - powiedziała od razu. Nie traciła czasu na
grzecznościowe wstępy. Oczywiście, przybyła do tego baru z konkretnego powodu i
choć kompletnie nie rozumiała swoich działań, to nie miała zamiaru dać się
zdominować. Co było dość niedorzeczne, bowiem Ryan w tym momencie najwyraźniej
nie wziął sobie tego za cel.
- Nie wiedziałem, że przyjaźnisz
się z moim kumplem - odpowiedział, uśmiechając się przy tym delikatnie. Zdawał
się być w wyśmienitym nastroju, co wcale nie było do niego podobne. Do tej pory
zwykł przecież pokazywać swoją surowość i pełną profesjonalność. Z tą różnicą, że
dotychczas spotykali się na sali treningowej,
a wtedy Ryan odgrywał rolę jej trenera. Nie miała więc wcześniej
wystarczającej okazji, by poznać go z innej strony.
- Co chcecie do picia? - Zapytał Blake, nie zajmując wolnego miejsca obok
swojej przyjaciółki, dlatego Thomas niepostrzeżenie wykorzystał sytuację.
Wszyscy, z wyjątkiem Waltona poprosili o piwo, podczas gdy były żołnierz
zamówił jedynie wodę. Taylor kiwnął głową i pokierował się w stronę baru, by
złożyć zamówienie u jednej z bliźniaczek, zostawiając Kaylę na pastwę jego
znajomych.
- Jak Ci się podobają treningi u Waltmana?
- Zapytał Thomas, poświęcając całą swoją uwagę Kay. Dziewczyna, oczywiście,
zdołała zauważyć, że specjalnie przekręcił nazwisko instruktora i to w jakiś
sposób ją rozluźniło. Choć na pewno nie bardziej niż wcześniej wypite piwo. – Żałujesz,
że nie wybrałaś mnie? – Droczył się.
- O tak – zadrwiła. – To była najgorsza decyzja w całym moim życiu –
dodała, udając, że kątem oka wcale nie zauważyła, jak Ryan uśmiechnął się na
jej ironię. Ani tego, jak cudownie przy tym wyglądał.
- Jesteś z Denver? – Wtrąciła Elle. Dziewczyna nachylała się nad stołem,
opierając swoje przedramiona na blacie. Jej głos był uprzejmy i wydawała się
naprawdę cudowną osobą, ale Kayla wciąż nie mogła zdecydować, czy darzyła ją
sympatią. Być może dlatego, że nie do końca wiedziała, co blondynka robiła z
instruktorami. Czyżby spotykała się z którymś z nich? Tyle że Ryan na
dzisiejszym treningu powiedział jej, że jest sam, a Thomas raczej nie
zachowywał się tak, jakby był z kimś w związku. Chyba że Blake… Ale przecież,
by jej o tym powiedział, prawda?
- Tak, tutaj się urodziłam i wychowałam – odpowiedziała płynnie, próbując
nie czuć się zagrożona. Szkoda tylko, że z sekundy na sekundę traciła coraz
więcej pewności siebie. A wygląd Elle wcale tego nie ułatwiał. Dziewczyna w
końcu łudząco przypominała Siennę Miller. Pf, była nawet ładniejsza!
- Cudownie. Pracujesz?
Zdecydowanie zaczynało się robić z tego dziwne przesłuchanie.
- Tak – zawahała się. – Jestem księgową.
- Och, umysł ścisły. – Ella uśmiechnęła się, po czym kontynuowała: - Długo
pracujesz w zawodzie?
- Prawie od dwóch lat.
- Podoba ci się twoja praca?
- Oczywiście.
I zapewne trwałoby to dalej – Ryan i Thomas nie wydawali się
zainteresowani przerwaniem ciągu pytań – gdyby Blake nie pojawił się z powrotem
przy ich stoliku, niosąc tacę z zamówionymi wcześniej napojami. Kayla była
wdzięczna zarówno za jego obecność, jak i za to, co przyniósł. Zdawała sobie
sprawę, że potrzebuje chociaż odrobiny alkoholu, by przetrwać ten wieczór. I w
czasie, gdy ciemnowłosa skupiła się na swojej szklance, pozostali zaczęli luźną
rozmowę na bliżej nieznany Benson temat. Nie dziwne więc, że na chwilę
odpłynęła myślami gdzieś daleko. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy Blake
zamienił jej pustą szklankę na nową, pełną piwa z sokiem malinowym.
- Wszystko w porządku? – Zagaił niespodziewanie Thomas, oplatając Kay
swoim ramieniem. Był już nieco wstawiony, co oznaczało po prostu tyle, że Kay
przegapiła znacznie więcej, niż tylko jedną kolejkę. – Wydajesz się trochę
rozkojarzona.
- Może to ty tak na nią działasz – zadrwiła Elle. Zachowywała się co
najmniej tak, jakby powiedziała najbardziej zabawną rzecz na świecie. I,
oczywiście, Thomas może nie wpadł Kay w oko, ale dziewczyna nie była ślepa; facet
wyglądał naprawdę dobrze, dlatego kompletnie nie rozumiała rozbawienia
blondynki.
- Bardzo śmieszne, Eleonoro – syknął w swojej obronie. Kayla momentalnie sięgnęła
po szklankę piwa, by nie musieć dołączać się do tej rozmowy. – To, że nie
jestem w twoim typie nie znaczy, że inne laski na mnie nie lecą.
- Oczywiście, że nie jesteś w moim typie – prychnęła, machając
lekceważąco ręką. – Musiałbyś mieć waginę.
Kay zachłysnęła się przełykanym napojem, mimowolnie zwracając na siebie
uwagę wszystkich.
- Wszystko w porządku, Benson? – Zapytał troskliwie Blake.
Dziewczyna uniosła do góry obie ręce, próbując opanować swój nierówny
oddech. W odpowiedzi jedynie skinęła głową, niezdolna do wypowiedzenia czegoś
więcej. Nie tylko ze względu na to, że jej głos brzmiałby słabo. Nagle po
prostu zabrakło jej słów. Ładniejsza wersja Sienny Miller była lesbijką i nie
stanowiła dla Kay żadnego zagrożenia. Nie żeby właśnie to zaprzątało myśli
dziewczyny przez cały ten czas…
- Przepraszam – odezwała się po dłużej chwili, posyłając Elle pełne
skruchy spojrzenie. W końcu nie trudno było zgadnąć, że to ona była powodem
tego małego zamieszania. – Nie sądziłam, że…
- Myślisz, że w innym razie zabralibyśmy ją na męski wieczór? – Zaśmiał
się Thomas, po czym nagle spoważniał, przypominając sobie, że przecież Benson
siedzi z nimi przy jednym stoliku i, jakby nie patrzeć, uczestniczy w ich
wieczorze. – Znaczy…
- Wyluzuj – odpowiedziała mu ciemnowłosa, sięgając po swoją szklankę. –
Nie krępuj się i opowiadaj o tych wszystkich rzeczach, o których mówi się na
„męskich wieczorach”. O! Wyobraź sobie, że jestem facetem.
Po drugiej stronie stołu rozległo się prychnięcie.
- Coś nie tak, Waltman? – Kayla
zmarszczyła brwi, uważniej przyglądając się swojemu trenerowi, który
najwyraźniej był bardzo rozbawiony jej słowami.
- Walton – odezwał się Blake. – On ma na nazwisko Walton. – Najwyraźniej nikt go nie poinformował o historii tego
przezwiska. Co jednak zaskakujące, Elle poklepała go po dłoni i za sprawą
jednego uśmiechu dała do zrozumienia, że Kay o tym wie.
- Nie, skąd. Wszystko w porządku. – Ryan uśmiechnął się, po czym
kontynuował: - Poza tym, że wyobrażenie sobie ciebie jako faceta jest
niemożliwie.
- A to dlaczego? – Zapytała zaczepnie. Bez wątpienia powodem tego, że tak
chętnie wchodziła w dyskusje ze swoim trenerem były dwa, wcześniej wypite piwa
i kolejne rozpoczęte. Była w znacznie lepszym nastroju, niż gdy tu przyszła.
Jakby nie patrzeć, przez cały ten czas uśmiech nie schodził jej z twarzy. I
niespodziewanie poszerzył się, gdy Ryan zupełnie mechanicznie zerknął na jej
dekolt, ramiona, dłonie, a następnie przesunął spojrzeniem z powrotem do jej
twarzy, jakby szukał odpowiedniego argumentu. I, co było dość oczywiste,
zapewne go znalazł.
Blake uśmiechnął się przepraszająco, dając tym do zrozumienia, że zaraz
zamierza „zdradzić” Benson i objąć przeciwne stanowisko.
- Pijesz piwo z sokiem – podał pierwszy argument.
- Znam wielu mężczyzn, którzy piją piwo z sokiem! – Obroniła się,
próbując wyglądać na pewną siebie.
- Wymień chociaż jednego. – Ryan rzucił wyzwanie.
- Josh – powiedziała od razu, napędzona przez alkohol. – Mój były
chłopak.
Blake machnął ręką.
- On się nie liczy – zaśmiał się. Chciał zapewne powiedzieć to cicho, ale
przez fakt, iż był trochę wstawiony nie miał zbytniej kontroli nad swoim
głosem. – Miałaś podać przykład mężczyzny.
Kay poczuła, jak jej policzki robią się czerwone. Przyzwyczaiła się do
żartów Christy i Leanne na temat jej byłego chłopaka, ale Blake nigdy sobie nie
pozwalał na tego typu rzeczy. Szczególnie, gdy mieli towarzystwo. A to, że obok
siedział Ryan tylko sprawiło, iż Kayla poczuła się jeszcze gorzej.
- Nie przeklinasz – powiedział Thomas, rzucając kolejnym argumentem.
Zupełnie nieświadomie wybawił dziewczynę z niezręcznej dla niej sytuacji.
- Potrafię przeklinać – prychnęła.
Ella popatrzyła na nią z rozbawieniem.
- Spróbuj.
Kayla zastanowiła się przez chwilę.
- Cholera – powiedziała dumnie.
Wszyscy zgodnie pokręcili głowami, nie akceptując tego słowa.
- Wiecie co? – Zapytała blondynka, niby zmieniając temat. – Mam ochotę
potańczyć. Ktoś chętny?
Kayla momentalnie uniosła rękę do góry, zgłaszając się na ochotnika,
prawdopodobnie dlatego, że chciała się stąd wyrwać i uniknąć całej tej
niepotrzebnej uwagi. Niestety tym samym sprawiła, że cała czwórka popatrzyła na
nią karcąco.
- Poważnie, Kay? – Zaśmiał się Blake. – Elle cię tylko podpuszczała.
- My nie tańczymy – oznajmił stanowczo Thomas, unosząc swoja butelkę piwa
do góry w geście toastu i tym samym pokazując główny powód swojej wizyty w tym
miejscu. – Nie ma mowy.
Benson jęknęła przeciągle.
- Jesteście niedorzeczni – zaczęła. – Ani piwo, ani przeklinanie nie
definiuje mężczyzny – oznajmiła stanowczo. – Musicie wymyślić coś lepszego, bo
moim zdaniem perfekcyjnie nadaję się na męskie wieczory.
Wszyscy zgodnie się roześmiali.
- Jesteś urocza – powiedział Ryan, unosząc swoją szklankę, by upić z niej
łyk. – To cię ostatecznie dyskwalifikuje.
Kayla otworzyła szeroko usta, pokazując tym samym swoje oburzenie.
- Ty też jesteś uroczy i jakoś cię to nie dyskwalifikuje!
Zdecydowanie alkohol sprawiał, że każdy temat wydawał się perfekcyjny do
sprzeczek. Ale co ważniejsze, sprawiał, że często padały słowa, o których
niekoniecznie chciało się informować drugą osobę.
Ryan prychnął.
- Uroczy?
- No jasne – jęknęła – teraz będziesz udawał, że nie widzisz tych
wszystkich śliniących się do ciebie lasek na treningach.
- Nie sądziłem, że się do mnie ślinisz. – Jego uśmiech zdecydowanie się
poszerzył. Niezaprzeczalnie czerpał z tej rozmowy ogromną radość.
- Nie ślinię!
- Powiedziałaś, że wszystkie…
- Och! Zmieniam zdanie. Zdecydowanie nie jesteś uroczy. Jesteś jak wrzód
na tyłku.
Ryan zamiast się obrazić roześmiał się głośno.
- Jesteś urocza – powtórzył, kręcąc z rozbawieniem głową.
I chociaż niespodziewanie temat rozmowy zmienił się diametralnie i Ella
zaczęła opowiadać o swoim nowym podboju, to Kay nie mogła wyrzucić z głowy słów
instruktora. I nie mogła nic poradzić na szeroki uśmiech, który pojawił się na
jej ustach. Przez chwilę próbowała zrzucić to na wypite piwa, ale potem dała
sobie z tym spokój. W końcu Ryan Waton
uważał, że była urocza!
Kilka minut później przeprosiła wszystkich i ruszyła w stronę łazienki.
Ella, w przeciwieństwie do tego, co zapewne zrobiłaby każda inna kobieta, nie zaproponowała
pójścia z nią. Zamiast tego skupiła się na opowieści Thomasa, która według
Benson nie miała żadnego ładu i składu.
Dziewczyna wyszła z toalety i podeszła do umywalki, by umyć ręce. A w
momencie, gdy wycierała swoje dłonie o papierowy ręcznik, do pomieszczenia
wbiegła jej nowa znajoma. Wydawała się być dość zdezorientowana.
- Do naszego stolika podszedł przed chwilą jakiś koleś – zaczęła od razu.
– Pytał Blake’a o ciebie.
Kayla zmarszczyła brwi, zupełnie się tego nie spodziewając. Będąc jednak zbyt
ciekawa tożsamości nowo przybyłego ruszyła w stronę drzwi łazienki.
Zatrzymał ją jednak głos dziewczyny.
- Blake poprosił mnie żebym cię uprzedziła i powiedziała, że to Josh.
Kayla szybko odwróciła się w stronę blondynki, jakby to miało jej pomóc w
zrozumieniu tego, co usłyszała.
- Jesteś pewna?
- Na sto procent – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Dlatego tu
jestem. Wiesz, lepiej być przygotowaną psychicznie na spotkanie z byłym.
Kay mimowolnie skrzywiła się na myśl, że jej pijany przyjaciel właśnie
rozmawia z jej byłym chłopakiem. Grymas ten od razu się powiększył, gdy zdała
sobie sprawę, że wszystkiemu przysłuchuje się jej instruktor.
Naprawdę chciała ruszyć w drogę powrotną do stolika, by upewnić się, że
Blake nie zrobi niczego głupiego, jednak wiedziała również, że nie był to
odpowiedni dzień na mierzenie się z Joshem. Miała nadzieję, że dostanie od
niego jeszcze kilka dni na przemyślenie spraw.
Dziewczyna westchnęła głośno, odchylając głowę do tyłu, nagle
niezadowolona z ilości piwa, które dzisiaj wypiła.
- Pożegnasz ode mnie chłopaków? – Zapytała. Być może była największym
tchórzem w historii, ale tego wieczora miała to gdzieś. – Naprawdę nie chcę
spotykać się dzisiaj z Joshem.
Ella pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Jasne.
- Wyjdę tylnym wyjściem – wyjaśniła.
Szybko pożegnała się z blondynką i ruszyła w stronę drzwi ewakuacyjnych,
które umożliwiały jej wyście z knajpy niezauważoną. W myślach przeklinała byłego
chłopaka za to, że wybrał sobie akurat ten wieczór, by go zepsuć. Jej dobry
humor minął jak ręką odjął. I poczuła się jeszcze gorzej, gdy zdała sobie
sprawę, że zostawiła swoją kurtkę przy stoliku w knajpie. Nie miała jednak
zamiaru po nią wracać. Co to, to nie. Wolała marznąc w drodze powrotnej do
swojego mieszkania, niż narażać się na rozmowę z Joshem.
Zmierzała więc chwiejnym krokiem prosto przed siebie.
- Benson, poczekaj!
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, momentalnie odwracając się w stronę
źródła głosu. Choć oczywistym było to, kto ją wołał, wolała jednak się upewnić.
- Zostawiłaś coś – powiedział, uśmiechając się. Ryan zachowywał się
swobodnie, co pozwoliło Kay myśleć, iż Josh w spółce z jej przyjacielem wcale
nie zrobił żadnej niepotrzebnej zadymy.
Walton wyciągnął w jej stronę kurtkę, a Kay nie czekając ani chwili
dłużej szybko ją od niego zabrała i narzuciła na swoje już zmarznięte ramiona.
Znajdowali się minutę drogi od knajpy, co oznaczało, że mężczyzna musiał przebiec
ten kawałek, by ją dogonić. I, co było zupełnie zrozumiałe, to nieco rozczuliło
Benson.
- Dziękuję – odpowiedziała po chwili zwłoki. – Nie musiałeś.
Ryan uśmiechnął się, przesuwając dłonią po swoim kilkudniowym zaroście.
- Pewnie, że musiałem. W innym wypadku byś się rozchorowała i nie
przyszła w środę na mój trening – powiedział, krzyżując ramiona na piersi.
Benson zaśmiała się, kompletnie zapominając o Joshu, a skupiając się na
tym, jak bardzo Ryan-trener różnił się od Ryana-kumpla. Najwyraźniej Walton
potrafił oddzielić prace od życia prywatnego. No, może w jakiś osiemdziesięciu
procentach.
- Chodź, odwiozę cię do domu – zaproponował.
- Nie trzeba – zaprzeczyła szybko. – To tylko kilka minut drogi stąd.
Poradzę sobie.
Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą.
- Kayla – zaczął. (Dziewczyna z całych sił próbowała nie zwracać uwagi na
to, że po raz pierwszy w życiu użył jej imienia. Naprawdę próbowała. Problem w
tym, że ekscytacja była zbyt wielka, by ją ukryć.) – Cieszę się ogromnie, że
doceniasz moje umiejętności dydaktyczne i uważasz, że po tych kilku treningach
jesteś gotowa mierzyć się ze światem, ale ja mam do tego trochę inny stosunek.
Nie chcę, żebyś szukała okazji na wykorzystanie tych kilku sztuczek, których
cię nauczyłem, dlatego pozwól się odwieźć.
Benson mimowolnie się wyszczerzyła. I tak, miał z tym coś wspólnego
wcześniej wypity alkohol.
- Ryan – odpowiedziała. Szeroki uśmiech ani na chwilę nie opuścił jej
twarzy. – To naprawdę przykre, że nie doceniasz moich niewiarygodnych
zdolności. Naprawdę przykre – dodała wciąż się śmiejąc, dlatego wiarygodność
jej słów była nic niewarta.
Mężczyzna ponownie pokręcił głową. Tym razem jednak z rozbawieniem.
- Chodź, Kosmitko.
Kayla szukała w głowie sposobu, by mu się jakoś odgryźć, ale nic
sensownego nie przychodziło jej na myśl.
- Waltman – powiedziała jedynie, zmierzając za nim w stronę knajpy, gdzie
zaparkowany był jego samochód.
- No dalej, stać cię na coś lepszego – drażnił się.
~*~
Kayla zdecydowanie była jedną z tych, którzy nie powinni pić za dużo
alkoholu. Zwykle dwa piwa były jej limitem, gdyż wystarczały, by zaszumiało jej
w głowie. Już wtedy wykazywała nadmierne zdolności komunikacyjne i za swój
priorytet uważała przywitanie się ze wszystkimi ludźmi znajdującymi się w
promieniu kilku metrów od niej, czy też poruszanie głębokich, egzystencjalnych
tematów ze znajomymi. Oczywiście, miała swoje momenty i chwilami wracał jej
zdrowy rozsądek, ale cóż - były to tylko momenty.
Nie dziwne więc, że Ryan Walton poczuł się odpowiedzialny za to, by
bezpiecznie usadzić Kaylę na miejscu pasażera, zapiąć ją pasami i niczym małe
dziecko poinstruować, by się nie wierciła.
- Jesteś inny – powiedziała Kay, szczerząc się do swojego instruktora.
Wiedziała, że gdy wytrzeźwieje będzie żałować każdego przeprowadzonego z nim
dialogu, ale teraz nie mogła nic z tym zrobić. Jej usta wydawały się poruszać
bez jej zgody.
- A co to właściwie znaczy? – Zapytał, wkładając kluczyk do stacyjki i odpalając
samochód. Kilka sekund później wyjechał z parkingu, zmierzając prosto do domu
Kay.
- Inny – wytłumaczyła głupio, ale chwilę potem się poprawiła: - Inny niż
na treningach.
Ryan zaśmiał się pod nosem, po czym sięgnął w stronę radia, by je włączyć.
Natomiast Kayla w międzyczasie przypomniała sobie o czymś niezwykle dla niej
istotnym.
- Poznałeś Josha? – Spytała po chwili, z niecierpliwością wyczekując jego
odpowiedzi.
- Można tak powiedzieć – stwierdził i zerknął na moment na swoją
towarzyszkę. Przyjrzał jej się szybko, po czym ponownie jego oczy wróciły do
przedniej szyby. – Nie przedstawiliśmy się sobie, ani nie podaliśmy rąk, jeśli o
to pytasz.
Kay pokiwała głową, zupełnie nie przejmując się faktem, że Ryan nie może
teraz tego zobaczyć.
- Co mówił?
Minęła długa chwila zanim opowiedział. A gdy to zrobił, jego głos nie był
już tak przyjemny, a lekkość bycia i swoboda, jaką się dzisiaj wykazywał poszła
w zapomnienie.
- Pytał o ciebie. Miał nadzieję, że Blake mu powie, jak się czujesz i co
u ciebie słychać. Chce naprawić sprawy między wami raz na zawsze.
- Rozumiem – odpowiedziała jedynie.
Tyle że wcale nie rozumiała, bowiem Josh wcześniej nie zachowywał się w
podobny sposób. Nigdy nie przychodził porozmawiać z jej przyjaciółmi i nie
wypytywał ich o nią. Zdecydowanie coś było nie tak, jednak Benson nie miała
pojęcia co konkretnie.
Oboje milczeli, dlatego wokół dało się usłyszeć jedynie wycie silnika
oraz cichą muzykę, wydobywającą się z głośników. Gdy jedna piosenka się
skończyła i rozbrzmiały pierwsze takty nowej, Kayla sięgnęła w stronę radia, by
przełączyć stację. Miała nadzieję, że przynajmniej jakaś weselsza melodia
będzie w stanie poprawić jej nagle zrujnowany humor.
- Hej – zawołał niespodziewanie Ryan, dostrzegając jej działania. – Co ty
robisz?
- Zmieniam stację – odpowiedziała niepewnie.
- Po pierwsze: to nie jest żadna stacja – zaczął, zerkając to na Kaylę,
to na drogę. Całe szczęście, że jego głos nie był już dłużej taki ostry, bo w
innym wypadku Kay mogłaby się go przestraszyć. – Po drugie: ani się waż.
- Słucham?
- W tym samochodzie panują zasady, moja droga – wyjaśnił. – Czyli, między
innymi, leci tu tylko i wyłącznie dobra muzyka.
- Skąd pomysł, że puściłabym coś „złego”?
Ryan wzruszył ramionami.
- A na co chciałaś przełączyć? – Zapytał po chwili. Jego głos wyrażał
odrobinę skruchy, jakby dostrzegł to, że Kayla mogła mieć dobre intencje.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Bo ja wiem. Chciałam posłuchać czegoś weselszego.
Ryan jęknął przeciągle, dlatego Benson postanowiła się bronić.
- Czy nie powinno być tak, że to pasażer wybiera muzykę?
- Bzdura.
- Właśnie, że nie. Mam rację! Ja powinnam być odpowiedzialna za muzykę, a
ty za prowadzenie samochodu. Proste.
Mężczyzna pokręcił głową.
- Są piosenki, których po prostu się nie przełącza – oznajmił stanowczo.
- A to niby jedna z nich? Co to w ogóle jest? Pierwsze słyszę…
Walton jęknął ponownie.
- Iris!* – Odpowiedział, kręcąc
z niedowierzaniem głową. – Dzięki Bogu, że przyszłaś na ten kurs, Kosmitko.
Może uda mi się nauczyć ciebie czegoś więcej, niż samoobrony.
Kayla zmarszczyła brwi, zerkając na Ryana z dezorientacją. Nie miała
pojęcia, co miał dokładnie na myśli, ale jeśli to oznaczało, że spędzi z nim
trochę więcej czasu, to była gotowa się zamknąć i słuchać uważnie piosenki,
która właśnie grała z głośników w jego samochodzie.
Iris – powtórzyła w myślach,
wiedząc, że musi to sprawić. Najwyraźniej ten utwór miał być furtką do jej dalszych
kontaktów z Ryanem Waltonem.