niedziela, 12 października 2014

Rozdział 6


Kayla stała na szarym końcu sali, przyglądając się, jak jasnowłosa Hanna, próbuje uwodzić instruktora. Swoją nagłą i niespodziewaną nieporadnością zmusiła go, by zrobił dokładnie to, co chwilę temu z Kay. Dlatego Benson uznała, że odnalezienie różnic w tych dwóch obrazkach – między nią a blondynką – było po prostu niezbędne. Szkoda tylko, że znalezione różnice wcale jej się nie spodobały. Jedną, tą najbardziej zauważalną była wypchnięta pupa Hanny w stronę krocza Ryana. Za następną uznała fakt, że dziewczyna w rzeczywistości wcale nie starała się uwolnić z jego chwytu. A ostatnią była jej zadowolona mina i szerokie, tryumfalne uśmiechy, które co chwilę posyłała w stronę Kay. Jasnowłosa wyglądała zupełnie tak, jakby wygrała niezwykle trudną bitwę ze swoim największym rywalem, choć do tej pory Benson nie zdawała sobie sprawy, że walczyły.
- Może teraz spróbujesz ze swoją partnerką? – Zapytał Ryan. Jego głos wydawał się znudzony. Najwyraźniej wypchnięta pupa i inne zaloty Hanny nie robiły na nim żadnego wrażenia. I zdaje się, że ta drobna informacja wystarczyła, by Kayla odzyskała swój dobry humor.
Partnerka Hanny momentalnie usłuchała tej prośby i zastąpiła miejsce instruktora. A, jakimś dziwnym trafem, wszystko wyszło im idealnie.
- Zdaje się, że ten chwyt już opanowałyście – odezwał się Walton. – Wypróbujmy teraz coś nowego.
Wszystkie dziewczyny zaprzestały prowadzonych dotąd ćwiczeń i poświęciły całą swoją uwagę trenerowi.
- Najczęściej stosowany przez przeciwników jest atak od tyłu. Co zrobić, gdy przeciwnik zaatakuje was i złapie za tułów? – Rozejrzał się po sali, jakby czekał na propozycje. Niestety jedyną osobą, która miała coś do powiedzenia była Hanna. Ryan jednak kompletnie zignorował jej uniesioną dłoń i kontynuował. – Działanie jest proste. Od razu wykonujemy energiczny skłon w przód i chwytamy w kostce tę nogę napastnika, która znajduje się na wykroku. To powinno doprowadzić do jego upadku. Jeśli napastnik nadal nie puszcza, możemy doprowadzić do wykręcenia stopy przeciwnika.
Dziewczyny spojrzały po sobie, najwyraźniej nie do końca rozumiejąc.
- Mógłbyś nam to pokazać? – Odezwała się Hanna, na co Kay momentalnie wywróciła oczyma. Niewątpliwie uważała działania dziewczyny za zbyt przewidywalne i dość desperackie.
Na potwierdzenie tych przypuszczeń, sekundę później blondynka nominowała samą siebie jedyną odpowiednią osobą do pomocy i już miała ruszyć w stronę instruktora, gdy Walton odezwał się pierwszy:
- Benson? – Zwrócił się do najdalej stojącej uczennicy. – Podejdź tu do mnie.
Kayla bez wątpienia była speszona jego prośbą, jednak mimo to podeszła bliżej. Oczywiście, wcale nie uśmiechał się jej występ przed całą grypą, ale chyba wolała to, niż dalsze przyglądanie się Hannie i jej wypiętej pupie.
Gdy tylko stanęła obok instruktora, ten odwrócił ją bokiem w stronę pozostałych. Sam ustawił się za nią, zaplatając swoje ręce wokół jej pasa.
- Musisz się schylić i chwycić moją nogę. Tę, która jest na wykroku.
Kay wykonała szybki skłon i chwyciła jego kończynę. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że była jedna rzecz, o której Ryan zapomniał napomknąć (albo Kayla pomyśleć). Mianowicie skłon bezpośrednio łączył się z tym, że napierała pośladkami na biodra potencjalnego przeciwnika. W tym przypadku – Waltona.
- To powinno doprowadzić do mojego upadku – kontynuował trener, jakby zupełnie nie dostrzegał ich zbliżenia. Cały czas kipiał tym swoim profesjonalizmem, a surowość jego słów wskazywała na to, że jakikolwiek kontakt nie robi na nim żadnego wrażenia. No tak, przecież to była jego praca. – Gdyby jednak to się nie wydarzyło, to chwytacie lewą ręką za zewnętrzną część stopy przeciwnika, a prawą podkładacie pod nią, chwytając nadgarstek swojej drugiej dłoni. Na koniec mocno wykręcacie stopę do wewnątrz.
Kayla z sekundowym opóźnieniem wykonała jego polecenie.
- Dobrze. Tylko zrób to bardziej energicznie, Benson.
Jedynym plusem w tej sytuacji było to, że nie nazywał jej przy całej grupie Kosmitką.
- Jeszcze raz – zażądał.
Próbując nie patrzeć na twarze stojących obok dziewczyn, Kayla usłuchała prośby trenera i jeszcze raz wykonała całą procedurę. Schyliła się (mimowolnie przysuwając swoją pupę do jego krocza), złapała jego nogę, odpowiednio wykręciła i podniosła się, odchodząc od niego na kilka kroków.
- Przećwiczenie to teraz w parach – poinstruował, podnosząc się.
Dziewczyny szybko dobrały się w dwójki, a Kayla znowu stała jak kołek kilka kroków od Waltona, podczas gdy ten zwracał się do swoich uczennic, korygując ich błędy. Dopiero po dłuższej chwili odwrócił od nich uwagę i spojrzał na ciemnowłosą. Zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Chodź, przećwiczymy to jeszcze raz.
Kay mimowolnie się skrzywiła.
- Myślę, że te ruchy już opanowałam.
- Będziemy więc stali tak kilka następnych minut i gapili się na siebie?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Wszystko w porządku, Kosmitko?
Z braku laku innego pomysłu; ponownie wzruszyła ramionami. Nie miała zamiaru rozmawiać z nim o tym, co działo się w jej głowie. Zresztą, sama nie miała pojęcia, o co w tym momencie jej tak naprawdę chodziło. Hanna pewnie zabiłaby za możliwość ćwiczenia z ich trenerem.
- Jestem zmęczona. Po prostu.
Ryan przechylił głowę na jedną stronę, uważniej przyglądając się dziewczynie. Ręce ułożył na biodrach, przez co jego mięśnie wydawały się jeszcze większe. Co zaskakujące, nie miało to teraz znaczenia, bo i tak największą uwagę dziewczyna poświęciła jego oczom. Głęboko niebieskim i niezwykle magnetycznym. Coś było w tym jego spojrzeniu, co sprawiało, że odwrócenie wzroku zdawało się niemożliwe.
- Spotykasz się z kimś? – Kayla wypaliła niespodziewanie. Zupełnie nie przemyślała tego pytania. Nie wiedziała nawet, że planowała je zadać. Dlatego jej mina była podobna do tej, którą zrobił Ryan.
- Nie – odpowiedział po chwili. Przez cały czas przyglądał jej się badawczo. – A ty?
Benson pokręciła przecząco głową z taką energią, jakby pytanie Waltona było co najmniej niedorzeczne.
- To dobrze – oznajmił mężczyzna.
- Dobrze?
Pokiwał głową.
- Bardzo dobrze.
Nim mogła zapytać, co w tym było „dobrego”, Ryan odwrócił się od niej i pokierował w stronę jednej z dwójek.
- Musisz wykonać bardziej energiczny ruch – poinstruował jakąś rudowłosą dziewczynę. Jego ton zupełnie nie zdradzał, że przed chwilą prowadził jakąkolwiek rozmowę z Kaylą. Ponownie stał się surowym i wymagającym trenerem. Wszystko wróciło na swoje miejsce, a Benson miała nadzieję, że jej głupie i niespodziewane pytanie zostało przez niego zapomniane.

~*~

Problem z wyobraźnią polega na tym, że nie potrafimy jej kontrolować. Szczególnie późną nocą, kiedy tak naprawdę powinniśmy już spać, a zamiast tego przerabiamy najdziwniejsze scenariusze. Rozważamy, jak dane sytuacje wyglądałyby, gdybyśmy postąpili inaczej. Bądź też kompletnie bez ładu i składu wymyślamy różne sceny, które chcielibyśmy wprowadzić w życie. O ile, oczywiście, pozwoliłaby nam na to odwaga.
Tej nocy Kayla z pewnością dała się ponieść wyobraźni. Niezaprzeczalnie pomocne okazały się dwie lampki wina, które wypiła oglądając jakiś tandetny romans. Nie dziwne więc, że tym razem główną rolę w wymyślanych przez nią scenkach odgrywał Ryan Walton - jej instruktor. Ale w żadnym razie nie miała zamiaru przyznawać Christy racji i potwierdzić, jak bardzo ten facet był przystojny i jak na nią działał. Miała przecież swoją dumę!
Niemniej, pozwoliła swoim myślom płynąć dalej i rozwijać się na bardzo niebezpiecznych terenach. Bowiem zanim usnęła przerobiła po raz kolejny ostatni trening.
Później, nieco odważniej, zaczęła się zastanawiać nad tym, co by się stało, gdyby Bobby ponownie zepsuł się pod szkołą Waltona. Czy facet tego dnia również odwiózłby ją do domu? A może zaproponowałby inne rozwiązanie? O czym by rozmawiali? Odważyłaby się zrobić coś więcej? I chociaż nie było jej łatwo pogodzić się z tym, że pan instruktor na dobre zagościł w jej myślach, jakoś nie podjęła żadnej próby, by go z nich wyrzucić.
Zamiast tego zaczęła rozważać kolejną myśl. Przypomniała sobie, że tydzień wcześniej w niedzielę (zupełnie przypadkowo!) spotkała się z Ryanem w knajpie jej przyjaciela Blake’a. A co, gdyby podobna sytuacja się powtórzyła? Jaka była szansa, iż po raz drugi w niedzielny wieczór spotka Waltona w tym samym pubie?
Cóż, wyglądało na to, że była gotowa się o tym przekonać…

~*~

Następnego dnia Kayla nie potrafiła sobie przypomnieć, co - do diabła - ją podkusiło, że wysłała do swojej siostry wiadomość z zapytaniem, czy nie spotkają się wieczorem w knajpie Blake’a Tylera. Nie miała żadnego sensownego wytłumaczenia na swoje desperackie zachowanie i szczerze powiedziawszy przez cały dzień łudziła się, że Lindsay z jakiegoś niespodziewanego powodu odwoła ich spotkanie. Co więcej, zmówiła nawet o to szybką modlitwę. Bo chociaż wczoraj chciała sprawdzić, czy Ryan faktycznie i ten wieczór spędzi w knajpie jej przyjaciela, to teraz nie była do tego taka chętna. Pragnęła ich spotkania ograniczyć do minimum. Mierzenie się z dezorientującym instruktorem dwa razy w tygodniu stanowczo jej wystarczało.
Niestety nagła wiadomość od Lindsay się nie pojawiła, co oznaczało, iż Kay nie miała innego wyboru; musiała iść do baru, by zobaczyć się z siostrą i jednocześnie mierzyć się z zagrożeniem, jakim było spotkanie tam Ryana.
Przez cały dzień krzątała się po swoim mieszkaniu, jednak nie potrafiła znaleźć w nim miejsca dla siebie. Nawet jej łóżko tego dnia nie miało w sobie tej przypisanej mu, magicznej mocy przyciągania. Dlatego, chcąc nie chcąc, przed godziną osiemnastą Kayla była już gotowa do wyjścia.
Ubrana w czarne spodnie, swoją ulubioną białą koszulę, jeansową kurteczkę i wygodne botki na obcasie, które dodawały jej kilku potrzebnych centymetrów, dziewczyna pojawiła się w knajpie swojego przyjaciela. Drogę do pubu pokonała na pieszo, dlatego spóźniła się kilka minut. Na szczęście Lindsay jeszcze nie było, więc nie wyciągnęła z tego żadnych konsekwencji.
Przechodząc do baru starała się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi zgromadzonych w knajpie ludzi. Skinęła ręką na siostrę bliźniaczkę, prosząc by przyniosła jej piwo, po czym usiadła na stołku barowym. Czekała cierpliwie, próbując przekonać siebie samą, że rozglądanie się po wnętrzu lokalu było zdecydowanie złym pomysłem. Niestety w pewnym momencie nie wytrzymała i odwróciła się, skanując szybkim spojrzeniem wszystkie stoliki.
Po Ryanie nie było ani śladu.
Szkoda tylko, że Kayla nie miała pojęcia, czy ten fakt ją cieszył, czy też smucił. Oczywiście, starała się myśleć, że ta pierwsza opcja była bliższa jej sercu. Jakby nie patrzeć gwarantowała jej bezpieczeństwo. Nie musiała się martwić o to, co powiedzieć, czy też co zrobić, w razie gdyby mężczyzna siedział przy jednym ze stolików. Dzięki jego nieobecności wszystko było prostsze. Tylko dlaczego Kayla nie poczuła ulgi?
- Jest i ona - zawołał wesoło Blake, niespodziewanie pojawiając się za barem. Kay była na tyle pochłonięta rozmyślaniami o Ryanie, że nawet nie zauważyła zbliżającego się przyjaciela. - I do tego zupełnie sama - dodał, nie kryjąc swojego zaskoczenia.
- Tylko tymczasowo - wyjaśniła z uśmiechem.
Blake podszedł do niej bliżej, po czym nachylił się nad barem, by złożyć szybki pocałunek na czole dziewczyny.
- Christy cię wyciągnęła?
Kay pokręciła przecząco głową.
- Umówiłam się z Lindsay.
Nie dziwił ją zaskoczony wyraz twarzy Blake'a. W końcu Kayla nie spędzała zbyt dużo czasu ze swoją młodszą siostrą. Widywały się tylko przy okazji rodzinnych spotkań.
Jedna z bliźniaczek postawiła przed Kaylą kufel piwa i dziewczyna złapała za niego momentalnie. Nim jednak zdążyła wziąć pierwszy łyk, doszedł ją dźwięk jej telefonu. Szybko wyjęła go z torby i odblokowała klawiaturę. Spodziewała się wiadomości od siostry z wyjaśnieniem, dlaczego się spóźnia, ale nic podobnego nie nastąpiło. Po raz kolejny jej zdolności prekogniczne okazały się kompletną bujdą.

Spotkajmy się.

Kayla wpatrywała się w ekran telefonu, zupełnie tak, jakby nie rozumiała przeczytanych słów. Ale przecież w tej wiadomości nie było nic skomplikowanego. Jej były chłopak prosił o spotkanie, ponieważ najwyraźniej miał z nią coś do omówienia.
Ot co, nic wielkiego.
- Wyglądasz jakbyś dowiedziała się, że ktoś umarł – oznajmił Blake, po czym oparł się na ladzie baru tuż przed swoją przyjaciółką. – Wszystko w porządku?
Dziewczyna z kilkusekundowym opóźnieniem podniosła głowę znad swojego telefonu. Nie miała zamiaru rozmawiać o wiadomościach od Josha z Christiną i Leanne, bo dobrze wiedziała, jakby ta rozmowa się skończyła. Przyzwyczaiła się do tego, że „zdradziecki skurwysyn” nie miał szans w starciu z tą dwójką. Jednak z Tylerem było trochę inaczej. Mimo że Blake nie darzył jej byłego zbyt wielką sympatią, to potrafił pohamować swoje osądy i chociażby wysłuchać tego, co Kayla miała do powiedzenia.
- Josh nalega na spotkanie – wyjaśniła, chowając komórkę. Złapała w dłonie kufel piwa i chwilowo poświęciła mu znacznie większą uwagę, niżeli w rzeczywistości tego potrzebował.
- A ty? – Zapytał po chwili milczenia jej przyjaciel. – Chcesz się z nim spotkać?
Benson zastanowiła się przez moment nad słowami chłopaka.
- Nie wiem. Chyba tak – odpowiedziała niepewnie. – Ale jeszcze nie teraz. Przecież zaledwie tydzień temu się rozstaliśmy. Zwykle to trwało trochę dłużej zanim do mnie dzwonił i przepraszał.
Być może planowanie podobnych rzeczy i umieszczanie ich w konkretnym przedziale czasowym było głupie, jednak był to jedyny sposób, który pomagał dziewczynie uporać się z tą całą sytuacją. Wszystko miała idealnie wyliczone i zawsze wiedziała, czego może się spodziewać. Ale tym razem było inaczej.
- Chyba? – Podchwycił Blake.
Kay wzruszyła ramionami, po czym upiła kilka łyków piwa, by opóźnić swoją odpowiedź.
- Może dziewczyny mają rację? Może faktycznie do siebie nie pasujemy? Ale jeśli nie on, to kto?
Blake zmarszczył brwi.
- To głupie podejście, Benson. Nie możesz myśleć, że Josh jest twoją jedyną szansą na związek. To niezdrowe i niedorzeczne.
- Wcale nie! – Oburzyła się, chociaż nie do końca wiedziałam czemu właśnie zaprzeczyła. Ponownie sięgnęła po stojący przed nią napój, by dać sobie chwilę na przemyślenie odpowiedzi. – Josh nie jest taki zły, za jakiego go wszyscy mają. Ma swoje momenty, ale potrafi być naprawdę czuły.
- Ta. – Blake westchnął pod nosem. – Kiedy śpi i jeść nie woła.
Kayla zrobiła smutną minę.
- Nie oceniaj go tak surowo.
Chłopak nieco odsunął się od baru, unosząc ręce w geście poddania.
- Jedyne, co staram się powiedzieć to to, że zasługujesz na kogoś, kto będzie potrafił cię docenić. Josh zmarnował już całą masę szans, jakie mu dałaś. Poważnie Kay, dobrze to przemyśl zanim zgodzisz się na kolejne spotkanie, które zaprowadzi was do tego samego punktu, w którym byliście dwa tygodnie temu.
Kayla wyciągnęła swoją dłoń i chwyciła rękę Blake’a.
- Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem.
Chłopak przewrócił teatralnie oczyma.
- Gdyby nie to, że jesteś dla mnie, jak brat, to już dawno zaciągnęłabym cię przed ołtarz – dodała z uśmiechem.
- O tak – prychnął. – Moja mama byłaby wniebowzięta.
- Moja też – dodała. – Jest w tobie zakochana. Gdyby nie tata, to powiesiłaby twoje zdjęcie na ścianie i opowiadała, jaki to jesteś doskonały.
Kayla ponownie sięgnęła po kufel, jednak tym razem nie upiła z niego kolejnego łyka. Coś jej w tym przeszkodziło. Nie miała pojęcia dlaczego, ale nagle po prostu się odwróciła w stronę wejścia do baru, by zobaczyć wchodzącego Thomasa w towarzystwie jakiejś dziewczyny i idącego tuż za nimi Ryana. Motyle w jej brzuchu momentalnie ożyły. I zachowywały się mniej więcej tak, jakby wypiły Red Bulla.
- Nie, nie, nie – powiedziała pod nosem.
- O, w końcu są – oznajmił w tym samym momencie Blake, sprawiając, że Kayla szybko odwróciła się w jego stronę.
- Co powiedziałeś?
Jej przyjaciel zmarszczył brwi, zupełnie zaskoczony reakcją dziewczyny.
- Przyszli moi znajomi – wytłumaczył jej.
- Ty zdrajco!
- Przepraszam, Kay, nie wiedziałem, że dzisiaj przyjdziesz. Ale przecież to nie zbrodnia umówić się z kumplami we własnym barze, prawda? – Zaczął, kompletnie źle odczytując reakcje ciemnowłosej. – Zawsze możesz się do nas przyłączyć. Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Są naprawdę w porządku.
- W porządku? – Prychnęła. – Bratasz się z wrogiem, Blake’u Tylerze. Wstydziłbyś się!
- Z wrogiem? – Zmarszczył brwi. – O czym ty do cholery mówisz, Kay?
- O tym, że –
Jednak nie dane było Benson skończyć, gdyż tuż obok niej stanął Thomas, wyciągając rękę w stronę barmana.
- Stary – zaczął w geście powitania. – Kończ służbę, bierz piwo i do stolika!
Blake zaśmiał się głośno, witając Thomasa. Zanim jednak zrobił to z resztą, wycofał się zza lady i wyszedł do znajomych. Dziewczyna, która przybyła do knajpy z instruktorami samoobrony, momentalnie wtuliła się w pierś przyjaciela Kay, śmiejąc się przy tym głośno.
- Sto lat cię nie widziałam – zawołała.
- Byłaś tutaj tydzień temu.
- Nieważne! Po prostu czuję, jakby minął co najmniej wiek.
Kayla z wielka uwagą wpatrywała się w kufel piwa, nie poruszając się ani o minimetr. Jakby jej nieruchoma postawa miała zapewnić jej niewidzialność. I gdy zaczęła myśleć, że było to możliwe, poczuła dłoń swojego przyjaciela na ramieniu. Blake kompletnie ignorując jej ciche modlitwy zmusił dziewczynę do tego, by spojrzała na pozostałych.
- Słuchajcie, to jest moja przyjaciółka Kay – zaczął. – Dzisiaj się do nas przyłączy.
Benson bardzo powoli, starając się przedłużać tę chwilę w nieskończoność, podniosła wzrok na Ryana, który stał za swoją roześmianą koleżanką. Jego mina nie wyrażała żadnych konkretnych emocji. I w momencie, gdy Kayla stwierdziła, że trener najwyraźniej wcale nie cieszy się z jej widoku, Walton uśmiechnął tajemniczo.
- Proszę, proszę – zaczął Thomas, szczerząc się niemiłosiernie. – Chyba jesteśmy sobie przeznaczeni. Kto by się spodziewał, że spotkamy się poza klubem sportowym?
- Chodzisz na zajęcia do Toma? – Zapytał Blake, obejmując swoją przyjaciółkę ramieniem.
- Do Ryana – odpowiedział za nią instruktor. – Na moje nieszczęście wybrała tego dupka zamiast mnie.
- No tak, przecież ostatnio ratowałem Bobby’ego spod twojego klubu – powiedział Blake, tym razem zwracając się do Waltona. Najwyraźniej zaczynał kojarzyć fakty. Po chwili ponownie zerknął na Kaylę. – Sądziłem, że chodzisz tam na siłownię, czy jakiś aerobik.
Kay wzruszyła jedynie ramionami. Nie miała zamiaru wdawać się z nimi w dalszą dyskusję. I chociaż Blake stał obok, to wcale jej w niczym nie pomagał.
- Skoro najwyraźniej nikt nie ma zamiaru mnie przestawić – odezwała się towarzyszka instruktorów, ku wielkiemu zadowoleniu Benson zmieniając temat. – Jestem Ella. – Wyciągnęła w stronę ciemnowłosej rękę, uśmiechając się naprawdę szczerze i przyjaźnie.
- Kayla.
Ella spojrzała na nią dociekliwie, ale nic nie powiedziała.
- Czyli dzisiaj bawisz się z nami? – Zapytał Thomas.
Benson miała już zaprzeczyć, ale Blake uścisnął ją mocniej i odpowiedział za nią:
- Pewnie, że tak!
- Nie mogę – wtrąciła szybko, ciesząc się, że po raz pierwszy może użyć konkretnego i silnego argumentu. – Czekam na siostrę.
- To poczekasz z nami – stwierdziła Ella, po czym ruszyła w stronę stolika, przerywając ich rozmowę. Wyglądało na to, że Benson nie miała innego wyboru, jak tylko spędzić wieczór w towarzystwie znajomych jej przyjaciela. Z Ryanem.





Rozdział dedykowany dwóm wspaniałym dziewczynom:
Meredith, która kilka dni temu obchodziła swoje urodziny 
i Paulinie, która świętuje dzisiaj.
Wszystkiego najlepszego! ♥

15 komentarzy:

  1. O rany no i dlaczego jesteś taka okrutna i kończysz w takim momencie? ;_; Ja tu już się wkręcam, zastanawiam się o co będą się przekomarzać, a ty mi już kończysz ;c
    Ale ta akcja z tyłkiem mmm kurde, oby więcej takki momentów! ;3
    No i ta wymiana krótkich odpowiedzi "to dobrze" xd Genialne!
    Czekam na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, fenomenalny odcinek! :D Uśmiechałam się jak glupia, czytając końcówkę. Jestem bardzo zadowolona z faktu, że Kayla ma coraz większe wątpliwości co do jej związku z Joshem! Ella wydaje się.być miła i nie opuszcza mnie przeczucie, że Kay jest juz jej znana, może z opowieści Ryana? :D Nie chcę tworzyć własnych scenariuszy, ale coś mnie tchnęło, kieiedy dziewczyna się jej przedstawiała XD Ja i te.moje teorie spiskowe, haha :D Nie tylko w rzeczywistości 'świat jest mały' :D Punkt dla Benson!! Buziaki! :** Aa, właśnie, ostatnio zapytałaś mnie, co zdaję na maturze:) Jestem chyba szalona, ponieważ zdecydowałam się na historię rozszerzoną i zastanawiam się.nad angielskim oraz polskim. To drugie budzi we mnie dużo wątpliwości, haha :D

    @beziimienna

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałoby się powiedzieć - sama tego chciałaś, Kayla! xd Ostatecznie przyszła do tego baru tylko po to, żeby spotkać Ryana, nawet jeśli miała mieszane uczucia i sama do końca nie była pewna, czy rzeczywiście tego chciała. W ogóle jej zachowania są dla mnie ciut niezrozumiałe - najpierw pyta Ryana, czy ten z kimś się spotyka, idzie do baru w nadziei, że tam go spotka, a potem najchętniej uciekłaby, gdzie pieprz rośnie? Zdecyduj się, dziewczyno XD ja tam nadal czekam na Josha^^ (i przede wszystkim na kolejny rozdział ;p)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. UuUu! Tajemniczy uśmieszek Ryana, coraz bardziej mi się to podoba.
    Mam taka wielką ochotę przeczytać jakąś bijatykę czy coś w twoim opowiadaniu. Może ex Kay wpadnie doc klubu? Kto wie...
    Coraz bardziej Cię kocham!
    nuda100

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, Kochana, bardzo dziękuję za dedykacje i po raz kolejny życzenia! Kiedy zobaczyłam moją 'ksywkę' od razu zaczęłam się szczerzyć jak głupia! Dziękuję!
    A teraz czas na moje 'rozpracowanie' rozdziału.
    Primo: Nie cierpię Hanny.
    Secundo: Ach, ten drugi chwyt.
    Tertio: Boże, kiedy przeczytałam 'Spotykasz się z kimś?' to myślałam, że to Ryan zapytał. A tu jednak proszę!
    Quarto: Jej kolega brata się z jej instruktorami. Coś mi tu śmierdzi.
    Quinto: Już lubię Elle (nie mam pojęcia jak odmienić jej imię). Czuję, że pan Walton napomknął jej coś o Kay.
    Sexto (proszę bez skojarzeń xD): I znów wzbudzasz we mnie stado emocji! Ech, i co ja mam z Tobą zrobić?
    Zdecydowanie genialny rozdział. Mam tylko wątpliwości co do Josha. Czy on aby na pewno chce, aby panna Benson do niego wróciła? Coś mi się nie wydaje, ale to tylko moje przeczucia.
    O, a gdyby tak Bobby się znów 'zepsuł'? Ja bym tam nie pogardziła. Uwielbiam ten samochód. Myślę, że przysporzy on jeszcze wielu kłopotów naszej bohaterce.
    Okay, zmykam.
    Czekam nn :)))

    // beyond-the-limits-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki długi i tak cudownie napisany:)
    Jestem pewna, ze kochana młodsza siostra się strasznie spóźni co przysporzy Kay kłopotów.
    Ta blond lalka mnie denerwuje. Kurcze ze jest blondynka to nie znaczy, że ma udawać taką głupią. Bobby się na pewno jeszcze nie raz zepsuje i wtedy będzie ciekawie.
    Z przeciętnego poczatku rozkreciło się na piękna historie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny!!!oh warto było czekać:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  9. Akurat zakończyłaś w takim momencie! Haha super opowiadanie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału;) A jeśli mogę zapytać, to jest jakiś konkretny termin kiedy wstawiasz kolejne rozdziały, czy po prostu jak napiszesz, wtedy wstawiasz?
    Pozdrawiam i życzę dużo weny:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, nic dodać, nic ująć. Pozostaje tylko czekać na następny. :)))
    Dużo weny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszesz niesamowicie :)

    U mnie ew. http://diirty-miind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. no, wreszcie mury pękły i kay coś kręci z ryanem. i bardzo dobrze. bardzo!
    no coś mnie opuszcza wena, ale strzele ci następny komentarz na pół strony, obicuję!
    buziakii

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział, czekam na jakieś iskry pomiędzy Kay i Ryanem, a przynajmniej tysiąc razy więcej niż było ich w tym rozdziale. Najbardziej mnie rozwaliła Kay jak marzyła sobie o Panie Instruktorze. ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. 23 year-old Programmer Analyst I Estele Rand, hailing from MacGregor enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and scrapbook. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Ferrari 857 Sport. Wypisz swoj adres url

    OdpowiedzUsuń