Kayla
stała na szarym końcu sali, przyglądając się, jak jasnowłosa Hanna, próbuje
uwodzić instruktora. Swoją nagłą i niespodziewaną nieporadnością zmusiła go, by
zrobił dokładnie to, co chwilę temu z Kay. Dlatego Benson uznała, że
odnalezienie różnic w tych dwóch obrazkach – między nią a blondynką – było po
prostu niezbędne. Szkoda tylko, że znalezione różnice wcale jej się nie
spodobały. Jedną, tą najbardziej zauważalną była wypchnięta pupa Hanny w stronę
krocza Ryana. Za następną uznała fakt, że dziewczyna w rzeczywistości wcale nie
starała się uwolnić z jego chwytu. A ostatnią była jej zadowolona mina i
szerokie, tryumfalne uśmiechy, które co chwilę posyłała w stronę Kay.
Jasnowłosa wyglądała zupełnie tak, jakby wygrała niezwykle trudną bitwę ze
swoim największym rywalem, choć do tej pory Benson nie zdawała sobie sprawy, że
walczyły.
- Może
teraz spróbujesz ze swoją partnerką? – Zapytał Ryan. Jego głos wydawał się
znudzony. Najwyraźniej wypchnięta pupa i inne zaloty Hanny nie robiły na nim żadnego
wrażenia. I zdaje się, że ta drobna informacja wystarczyła, by Kayla odzyskała
swój dobry humor.
Partnerka
Hanny momentalnie usłuchała tej prośby i zastąpiła miejsce instruktora. A,
jakimś dziwnym trafem, wszystko wyszło im idealnie.
- Zdaje
się, że ten chwyt już opanowałyście – odezwał się Walton. – Wypróbujmy teraz
coś nowego.
Wszystkie
dziewczyny zaprzestały prowadzonych dotąd ćwiczeń i poświęciły całą swoją uwagę
trenerowi.
- Najczęściej
stosowany przez przeciwników jest atak od tyłu. Co zrobić, gdy przeciwnik
zaatakuje was i złapie za tułów? – Rozejrzał się po sali, jakby czekał na
propozycje. Niestety jedyną osobą, która miała coś do powiedzenia była Hanna.
Ryan jednak kompletnie zignorował jej uniesioną dłoń i kontynuował. – Działanie
jest proste. Od razu wykonujemy energiczny skłon w przód i chwytamy w kostce tę
nogę napastnika, która znajduje się na wykroku. To powinno doprowadzić do jego
upadku. Jeśli napastnik nadal nie puszcza, możemy doprowadzić do wykręcenia
stopy przeciwnika.
Dziewczyny
spojrzały po sobie, najwyraźniej nie do końca rozumiejąc.
-
Mógłbyś nam to pokazać? – Odezwała się Hanna, na co Kay momentalnie wywróciła
oczyma. Niewątpliwie uważała działania dziewczyny za zbyt przewidywalne i dość
desperackie.
Na
potwierdzenie tych przypuszczeń, sekundę później blondynka nominowała samą
siebie jedyną odpowiednią osobą do pomocy i już miała ruszyć w stronę
instruktora, gdy Walton odezwał się pierwszy:
- Benson?
– Zwrócił się do najdalej stojącej uczennicy. – Podejdź tu do mnie.
Kayla
bez wątpienia była speszona jego prośbą, jednak mimo to podeszła bliżej. Oczywiście,
wcale nie uśmiechał się jej występ przed całą grypą, ale chyba wolała to, niż
dalsze przyglądanie się Hannie i jej wypiętej pupie.
Gdy tylko
stanęła obok instruktora, ten odwrócił ją bokiem w stronę pozostałych. Sam
ustawił się za nią, zaplatając swoje ręce wokół jej pasa.
-
Musisz się schylić i chwycić moją nogę. Tę, która jest na wykroku.
Kay
wykonała szybki skłon i chwyciła jego kończynę. Dopiero wtedy zdała sobie
sprawę, że była jedna rzecz, o której Ryan zapomniał napomknąć (albo Kayla
pomyśleć). Mianowicie skłon bezpośrednio łączył się z tym, że napierała
pośladkami na biodra potencjalnego przeciwnika. W tym przypadku – Waltona.
- To
powinno doprowadzić do mojego upadku – kontynuował trener, jakby zupełnie nie
dostrzegał ich zbliżenia. Cały czas kipiał tym swoim profesjonalizmem, a
surowość jego słów wskazywała na to, że jakikolwiek kontakt nie robi na nim
żadnego wrażenia. No tak, przecież to
była jego praca. – Gdyby jednak to się nie wydarzyło, to chwytacie lewą ręką za
zewnętrzną część stopy przeciwnika, a prawą podkładacie pod nią, chwytając
nadgarstek swojej drugiej dłoni. Na koniec mocno wykręcacie stopę do wewnątrz.
Kayla z
sekundowym opóźnieniem wykonała jego polecenie.
-
Dobrze. Tylko zrób to bardziej energicznie, Benson.
Jedynym
plusem w tej sytuacji było to, że nie nazywał jej przy całej grupie Kosmitką.
-
Jeszcze raz – zażądał.
Próbując
nie patrzeć na twarze stojących obok dziewczyn, Kayla usłuchała prośby trenera
i jeszcze raz wykonała całą procedurę. Schyliła się (mimowolnie przysuwając
swoją pupę do jego krocza), złapała jego nogę, odpowiednio wykręciła i
podniosła się, odchodząc od niego na kilka kroków.
-
Przećwiczenie to teraz w parach – poinstruował, podnosząc się.
Dziewczyny
szybko dobrały się w dwójki, a Kayla znowu stała jak kołek kilka kroków od
Waltona, podczas gdy ten zwracał się do swoich uczennic, korygując ich błędy.
Dopiero po dłuższej chwili odwrócił od nich uwagę i spojrzał na ciemnowłosą.
Zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Chodź,
przećwiczymy to jeszcze raz.
Kay
mimowolnie się skrzywiła.
-
Myślę, że te ruchy już opanowałam.
-
Będziemy więc stali tak kilka następnych minut i gapili się na siebie?
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
-
Wszystko w porządku, Kosmitko?
Z braku
laku innego pomysłu; ponownie wzruszyła ramionami. Nie miała zamiaru rozmawiać
z nim o tym, co działo się w jej głowie. Zresztą, sama nie miała pojęcia, o co w
tym momencie jej tak naprawdę chodziło. Hanna pewnie zabiłaby za możliwość
ćwiczenia z ich trenerem.
-
Jestem zmęczona. Po prostu.
Ryan
przechylił głowę na jedną stronę, uważniej przyglądając się dziewczynie. Ręce
ułożył na biodrach, przez co jego mięśnie wydawały się jeszcze większe. Co
zaskakujące, nie miało to teraz znaczenia, bo i tak największą uwagę dziewczyna
poświęciła jego oczom. Głęboko niebieskim i niezwykle magnetycznym. Coś było w
tym jego spojrzeniu, co sprawiało, że odwrócenie wzroku zdawało się niemożliwe.
- Spotykasz
się z kimś? – Kayla wypaliła niespodziewanie. Zupełnie nie przemyślała tego
pytania. Nie wiedziała nawet, że planowała je zadać. Dlatego jej mina była
podobna do tej, którą zrobił Ryan.
- Nie –
odpowiedział po chwili. Przez cały czas przyglądał jej się badawczo. – A ty?
Benson
pokręciła przecząco głową z taką energią, jakby pytanie Waltona było co
najmniej niedorzeczne.
- To
dobrze – oznajmił mężczyzna.
-
Dobrze?
Pokiwał
głową.
-
Bardzo dobrze.
Nim
mogła zapytać, co w tym było „dobrego”, Ryan odwrócił się od niej i pokierował
w stronę jednej z dwójek.
-
Musisz wykonać bardziej energiczny ruch – poinstruował jakąś rudowłosą dziewczynę.
Jego ton zupełnie nie zdradzał, że przed chwilą prowadził jakąkolwiek rozmowę z
Kaylą. Ponownie stał się surowym i wymagającym trenerem. Wszystko wróciło na
swoje miejsce, a Benson miała nadzieję, że jej głupie i niespodziewane pytanie
zostało przez niego zapomniane.
~*~
Problem
z wyobraźnią polega na tym, że nie potrafimy jej kontrolować. Szczególnie późną
nocą, kiedy tak naprawdę powinniśmy już spać, a zamiast tego przerabiamy
najdziwniejsze scenariusze. Rozważamy, jak dane sytuacje wyglądałyby, gdybyśmy
postąpili inaczej. Bądź też kompletnie bez ładu i składu wymyślamy różne sceny,
które chcielibyśmy wprowadzić w życie. O ile, oczywiście, pozwoliłaby nam na to
odwaga.
Tej
nocy Kayla z pewnością dała się ponieść wyobraźni. Niezaprzeczalnie pomocne
okazały się dwie lampki wina, które wypiła oglądając jakiś tandetny romans. Nie
dziwne więc, że tym razem główną rolę w wymyślanych przez nią scenkach odgrywał
Ryan Walton - jej instruktor. Ale w żadnym razie nie miała zamiaru przyznawać
Christy racji i potwierdzić, jak bardzo ten facet był przystojny i jak na nią
działał. Miała przecież swoją dumę!
Niemniej,
pozwoliła swoim myślom płynąć dalej i rozwijać się na bardzo niebezpiecznych
terenach. Bowiem zanim usnęła przerobiła po raz kolejny ostatni trening.
Później,
nieco odważniej, zaczęła się zastanawiać nad tym, co by się stało, gdyby Bobby ponownie
zepsuł się pod szkołą Waltona. Czy facet tego dnia również odwiózłby ją do
domu? A może zaproponowałby inne rozwiązanie? O czym by rozmawiali? Odważyłaby
się zrobić coś więcej? I chociaż nie było jej łatwo pogodzić się z tym, że pan
instruktor na dobre zagościł w jej myślach, jakoś nie podjęła żadnej próby, by go
z nich wyrzucić.
Zamiast
tego zaczęła rozważać kolejną myśl. Przypomniała sobie, że tydzień wcześniej w
niedzielę (zupełnie przypadkowo!) spotkała się z Ryanem w knajpie jej
przyjaciela Blake’a. A co, gdyby podobna sytuacja się powtórzyła? Jaka była
szansa, iż po raz drugi w niedzielny wieczór spotka Waltona w tym samym pubie?
Cóż,
wyglądało na to, że była gotowa się o tym przekonać…
~*~
Następnego
dnia Kayla nie potrafiła sobie przypomnieć, co - do diabła - ją podkusiło, że
wysłała do swojej siostry wiadomość z zapytaniem, czy nie spotkają się
wieczorem w knajpie Blake’a Tylera. Nie miała żadnego sensownego wytłumaczenia
na swoje desperackie zachowanie i szczerze powiedziawszy przez cały dzień łudziła
się, że Lindsay z jakiegoś niespodziewanego powodu odwoła ich spotkanie. Co
więcej, zmówiła nawet o to szybką modlitwę. Bo chociaż wczoraj chciała
sprawdzić, czy Ryan faktycznie i ten wieczór spędzi w knajpie jej przyjaciela,
to teraz nie była do tego taka chętna. Pragnęła ich spotkania ograniczyć do
minimum. Mierzenie się z dezorientującym instruktorem dwa razy w tygodniu
stanowczo jej wystarczało.
Niestety
nagła wiadomość od Lindsay się nie pojawiła, co oznaczało, iż Kay nie miała
innego wyboru; musiała iść do baru, by zobaczyć się z siostrą i jednocześnie
mierzyć się z zagrożeniem, jakim było spotkanie tam Ryana.
Przez
cały dzień krzątała się po swoim mieszkaniu, jednak nie potrafiła znaleźć w nim
miejsca dla siebie. Nawet jej łóżko tego dnia nie miało w sobie tej przypisanej
mu, magicznej mocy przyciągania. Dlatego, chcąc nie chcąc, przed godziną
osiemnastą Kayla była już gotowa do wyjścia.
Ubrana
w czarne spodnie, swoją ulubioną białą koszulę, jeansową kurteczkę i wygodne
botki na obcasie, które dodawały jej kilku potrzebnych centymetrów, dziewczyna
pojawiła się w knajpie swojego przyjaciela. Drogę do pubu pokonała na pieszo,
dlatego spóźniła się kilka minut. Na szczęście Lindsay jeszcze nie było, więc nie
wyciągnęła z tego żadnych konsekwencji.
Przechodząc
do baru starała się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi zgromadzonych w
knajpie ludzi. Skinęła ręką na siostrę bliźniaczkę, prosząc by przyniosła jej
piwo, po czym usiadła na stołku barowym. Czekała cierpliwie, próbując przekonać
siebie samą, że rozglądanie się po wnętrzu lokalu było zdecydowanie złym
pomysłem. Niestety w pewnym momencie nie wytrzymała i odwróciła się, skanując
szybkim spojrzeniem wszystkie stoliki.
Po
Ryanie nie było ani śladu.
Szkoda
tylko, że Kayla nie miała pojęcia, czy ten fakt ją cieszył, czy też smucił.
Oczywiście, starała się myśleć, że ta pierwsza opcja była bliższa jej sercu.
Jakby nie patrzeć gwarantowała jej bezpieczeństwo. Nie musiała się martwić o
to, co powiedzieć, czy też co zrobić, w razie gdyby mężczyzna siedział przy
jednym ze stolików. Dzięki jego nieobecności wszystko było prostsze. Tylko
dlaczego Kayla nie poczuła ulgi?
- Jest
i ona - zawołał wesoło Blake, niespodziewanie pojawiając się za barem. Kay była
na tyle pochłonięta rozmyślaniami o Ryanie, że nawet nie zauważyła zbliżającego
się przyjaciela. - I do tego zupełnie sama - dodał, nie kryjąc swojego
zaskoczenia.
- Tylko
tymczasowo - wyjaśniła z uśmiechem.
Blake
podszedł do niej bliżej, po czym nachylił się nad barem, by złożyć szybki
pocałunek na czole dziewczyny.
-
Christy cię wyciągnęła?
Kay
pokręciła przecząco głową.
-
Umówiłam się z Lindsay.
Nie
dziwił ją zaskoczony wyraz twarzy Blake'a. W końcu Kayla nie spędzała zbyt dużo
czasu ze swoją młodszą siostrą. Widywały się tylko przy okazji rodzinnych
spotkań.
Jedna z
bliźniaczek postawiła przed Kaylą kufel piwa i dziewczyna złapała za niego momentalnie.
Nim jednak zdążyła wziąć pierwszy łyk, doszedł ją dźwięk jej telefonu. Szybko
wyjęła go z torby i odblokowała klawiaturę. Spodziewała się wiadomości od
siostry z wyjaśnieniem, dlaczego się spóźnia, ale nic podobnego nie nastąpiło.
Po raz kolejny jej zdolności prekogniczne okazały się kompletną bujdą.
Spotkajmy się.
Kayla
wpatrywała się w ekran telefonu, zupełnie tak, jakby nie rozumiała
przeczytanych słów. Ale przecież w tej wiadomości nie było nic skomplikowanego.
Jej były chłopak prosił o spotkanie, ponieważ najwyraźniej miał z nią coś do
omówienia.
Ot co, nic wielkiego.
-
Wyglądasz jakbyś dowiedziała się, że ktoś umarł – oznajmił Blake, po czym oparł
się na ladzie baru tuż przed swoją przyjaciółką. – Wszystko w porządku?
Dziewczyna
z kilkusekundowym opóźnieniem podniosła głowę znad swojego telefonu. Nie miała
zamiaru rozmawiać o wiadomościach od Josha z Christiną i Leanne, bo dobrze
wiedziała, jakby ta rozmowa się skończyła. Przyzwyczaiła się do tego, że „zdradziecki
skurwysyn” nie miał szans w starciu z tą dwójką. Jednak z Tylerem było trochę
inaczej. Mimo że Blake nie darzył jej byłego zbyt wielką sympatią, to potrafił pohamować
swoje osądy i chociażby wysłuchać tego, co Kayla miała do powiedzenia.
- Josh
nalega na spotkanie – wyjaśniła, chowając komórkę. Złapała w dłonie kufel piwa
i chwilowo poświęciła mu znacznie większą uwagę, niżeli w rzeczywistości tego
potrzebował.
- A ty?
– Zapytał po chwili milczenia jej przyjaciel. – Chcesz się z nim spotkać?
Benson
zastanowiła się przez moment nad słowami chłopaka.
- Nie
wiem. Chyba tak – odpowiedziała niepewnie. – Ale jeszcze nie teraz. Przecież
zaledwie tydzień temu się rozstaliśmy. Zwykle to trwało trochę dłużej zanim do
mnie dzwonił i przepraszał.
Być
może planowanie podobnych rzeczy i umieszczanie ich w konkretnym przedziale
czasowym było głupie, jednak był to jedyny sposób, który pomagał dziewczynie
uporać się z tą całą sytuacją. Wszystko miała idealnie wyliczone i zawsze
wiedziała, czego może się spodziewać. Ale tym razem było inaczej.
-
Chyba? – Podchwycił Blake.
Kay
wzruszyła ramionami, po czym upiła kilka łyków piwa, by opóźnić swoją
odpowiedź.
- Może
dziewczyny mają rację? Może faktycznie do siebie nie pasujemy? Ale jeśli nie
on, to kto?
Blake
zmarszczył brwi.
- To
głupie podejście, Benson. Nie możesz myśleć, że Josh jest twoją jedyną szansą
na związek. To niezdrowe i niedorzeczne.
- Wcale
nie! – Oburzyła się, chociaż nie do końca wiedziałam czemu właśnie zaprzeczyła.
Ponownie sięgnęła po stojący przed nią napój, by dać sobie chwilę na
przemyślenie odpowiedzi. – Josh nie jest taki zły, za jakiego go wszyscy mają.
Ma swoje momenty, ale potrafi być naprawdę czuły.
- Ta. –
Blake westchnął pod nosem. – Kiedy śpi i jeść nie woła.
Kayla
zrobiła smutną minę.
- Nie
oceniaj go tak surowo.
Chłopak
nieco odsunął się od baru, unosząc ręce w geście poddania.
-
Jedyne, co staram się powiedzieć to to, że zasługujesz na kogoś, kto będzie
potrafił cię docenić. Josh zmarnował już całą masę szans, jakie mu dałaś.
Poważnie Kay, dobrze to przemyśl zanim zgodzisz się na kolejne spotkanie, które
zaprowadzi was do tego samego punktu, w którym byliście dwa tygodnie temu.
Kayla wyciągnęła
swoją dłoń i chwyciła rękę Blake’a.
-
Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem.
Chłopak
przewrócił teatralnie oczyma.
- Gdyby
nie to, że jesteś dla mnie, jak brat, to już dawno zaciągnęłabym cię przed
ołtarz – dodała z uśmiechem.
- O tak
– prychnął. – Moja mama byłaby wniebowzięta.
- Moja też
– dodała. – Jest w tobie zakochana. Gdyby nie tata, to powiesiłaby twoje
zdjęcie na ścianie i opowiadała, jaki to jesteś doskonały.
Kayla
ponownie sięgnęła po kufel, jednak tym razem nie upiła z niego kolejnego łyka.
Coś jej w tym przeszkodziło. Nie miała pojęcia dlaczego, ale nagle po prostu
się odwróciła w stronę wejścia do baru, by zobaczyć wchodzącego Thomasa w
towarzystwie jakiejś dziewczyny i idącego tuż za nimi Ryana. Motyle w jej
brzuchu momentalnie ożyły. I zachowywały się mniej więcej tak, jakby wypiły Red
Bulla.
- Nie,
nie, nie – powiedziała pod nosem.
- O, w
końcu są – oznajmił w tym samym momencie Blake, sprawiając, że Kayla szybko
odwróciła się w jego stronę.
- Co
powiedziałeś?
Jej
przyjaciel zmarszczył brwi, zupełnie zaskoczony reakcją dziewczyny.
- Przyszli
moi znajomi – wytłumaczył jej.
- Ty
zdrajco!
- Przepraszam,
Kay, nie wiedziałem, że dzisiaj przyjdziesz. Ale przecież to nie zbrodnia
umówić się z kumplami we własnym barze, prawda? – Zaczął, kompletnie źle
odczytując reakcje ciemnowłosej. – Zawsze możesz się do nas przyłączyć. Na
pewno nie będą mieli nic przeciwko. Są naprawdę w porządku.
- W
porządku? – Prychnęła. – Bratasz się z wrogiem, Blake’u Tylerze. Wstydziłbyś się!
- Z
wrogiem? – Zmarszczył brwi. – O czym ty do cholery mówisz, Kay?
- O
tym, że –
Jednak
nie dane było Benson skończyć, gdyż tuż obok niej stanął Thomas, wyciągając rękę
w stronę barmana.
- Stary
– zaczął w geście powitania. – Kończ służbę, bierz piwo i do stolika!
Blake
zaśmiał się głośno, witając Thomasa. Zanim jednak zrobił to z resztą, wycofał
się zza lady i wyszedł do znajomych. Dziewczyna, która przybyła do knajpy z instruktorami
samoobrony, momentalnie wtuliła się w pierś przyjaciela Kay, śmiejąc się przy
tym głośno.
- Sto
lat cię nie widziałam – zawołała.
- Byłaś
tutaj tydzień temu.
-
Nieważne! Po prostu czuję, jakby minął co najmniej wiek.
Kayla z
wielka uwagą wpatrywała się w kufel piwa, nie poruszając się ani o minimetr.
Jakby jej nieruchoma postawa miała zapewnić jej niewidzialność. I gdy zaczęła myśleć,
że było to możliwe, poczuła dłoń swojego przyjaciela na ramieniu. Blake
kompletnie ignorując jej ciche modlitwy zmusił dziewczynę do tego, by spojrzała
na pozostałych.
-
Słuchajcie, to jest moja przyjaciółka Kay – zaczął. – Dzisiaj się do nas
przyłączy.
Benson
bardzo powoli, starając się przedłużać tę chwilę w nieskończoność, podniosła
wzrok na Ryana, który stał za swoją roześmianą koleżanką. Jego mina nie
wyrażała żadnych konkretnych emocji. I w momencie, gdy Kayla stwierdziła, że trener
najwyraźniej wcale nie cieszy się z jej widoku, Walton uśmiechnął tajemniczo.
- Proszę,
proszę – zaczął Thomas, szczerząc się niemiłosiernie. – Chyba jesteśmy sobie
przeznaczeni. Kto by się spodziewał, że spotkamy się poza klubem sportowym?
-
Chodzisz na zajęcia do Toma? – Zapytał Blake, obejmując swoją przyjaciółkę
ramieniem.
- Do
Ryana – odpowiedział za nią instruktor. – Na moje nieszczęście wybrała tego
dupka zamiast mnie.
- No
tak, przecież ostatnio ratowałem Bobby’ego spod twojego klubu – powiedział Blake,
tym razem zwracając się do Waltona. Najwyraźniej zaczynał kojarzyć fakty. Po
chwili ponownie zerknął na Kaylę. – Sądziłem, że chodzisz tam na siłownię, czy
jakiś aerobik.
Kay
wzruszyła jedynie ramionami. Nie miała zamiaru wdawać się z nimi w dalszą
dyskusję. I chociaż Blake stał obok, to wcale jej w niczym nie pomagał.
- Skoro
najwyraźniej nikt nie ma zamiaru mnie przestawić – odezwała się towarzyszka
instruktorów, ku wielkiemu zadowoleniu Benson zmieniając temat. – Jestem Ella. –
Wyciągnęła w stronę ciemnowłosej rękę, uśmiechając się naprawdę szczerze i przyjaźnie.
-
Kayla.
Ella spojrzała
na nią dociekliwie, ale nic nie powiedziała.
- Czyli
dzisiaj bawisz się z nami? – Zapytał Thomas.
Benson
miała już zaprzeczyć, ale Blake uścisnął ją mocniej i odpowiedział za nią:
-
Pewnie, że tak!
- Nie
mogę – wtrąciła szybko, ciesząc się, że po raz pierwszy może użyć konkretnego i
silnego argumentu. – Czekam na siostrę.
- To
poczekasz z nami – stwierdziła Ella, po czym ruszyła w stronę stolika,
przerywając ich rozmowę. Wyglądało na to, że Benson nie miała innego wyboru,
jak tylko spędzić wieczór w towarzystwie znajomych jej przyjaciela. Z Ryanem.
Rozdział dedykowany dwóm wspaniałym dziewczynom:
Meredith, która kilka dni temu obchodziła swoje urodziny
i Paulinie, która świętuje dzisiaj.
Wszystkiego najlepszego! ♥
O rany no i dlaczego jesteś taka okrutna i kończysz w takim momencie? ;_; Ja tu już się wkręcam, zastanawiam się o co będą się przekomarzać, a ty mi już kończysz ;c
OdpowiedzUsuńAle ta akcja z tyłkiem mmm kurde, oby więcej takki momentów! ;3
No i ta wymiana krótkich odpowiedzi "to dobrze" xd Genialne!
Czekam na następny :>
Haha, fenomenalny odcinek! :D Uśmiechałam się jak glupia, czytając końcówkę. Jestem bardzo zadowolona z faktu, że Kayla ma coraz większe wątpliwości co do jej związku z Joshem! Ella wydaje się.być miła i nie opuszcza mnie przeczucie, że Kay jest juz jej znana, może z opowieści Ryana? :D Nie chcę tworzyć własnych scenariuszy, ale coś mnie tchnęło, kieiedy dziewczyna się jej przedstawiała XD Ja i te.moje teorie spiskowe, haha :D Nie tylko w rzeczywistości 'świat jest mały' :D Punkt dla Benson!! Buziaki! :** Aa, właśnie, ostatnio zapytałaś mnie, co zdaję na maturze:) Jestem chyba szalona, ponieważ zdecydowałam się na historię rozszerzoną i zastanawiam się.nad angielskim oraz polskim. To drugie budzi we mnie dużo wątpliwości, haha :D
OdpowiedzUsuń@beziimienna
Chciałoby się powiedzieć - sama tego chciałaś, Kayla! xd Ostatecznie przyszła do tego baru tylko po to, żeby spotkać Ryana, nawet jeśli miała mieszane uczucia i sama do końca nie była pewna, czy rzeczywiście tego chciała. W ogóle jej zachowania są dla mnie ciut niezrozumiałe - najpierw pyta Ryana, czy ten z kimś się spotyka, idzie do baru w nadziei, że tam go spotka, a potem najchętniej uciekłaby, gdzie pieprz rośnie? Zdecyduj się, dziewczyno XD ja tam nadal czekam na Josha^^ (i przede wszystkim na kolejny rozdział ;p)
OdpowiedzUsuńCałuję!
UuUu! Tajemniczy uśmieszek Ryana, coraz bardziej mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńMam taka wielką ochotę przeczytać jakąś bijatykę czy coś w twoim opowiadaniu. Może ex Kay wpadnie doc klubu? Kto wie...
Coraz bardziej Cię kocham!
nuda100
Och, Kochana, bardzo dziękuję za dedykacje i po raz kolejny życzenia! Kiedy zobaczyłam moją 'ksywkę' od razu zaczęłam się szczerzyć jak głupia! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA teraz czas na moje 'rozpracowanie' rozdziału.
Primo: Nie cierpię Hanny.
Secundo: Ach, ten drugi chwyt.
Tertio: Boże, kiedy przeczytałam 'Spotykasz się z kimś?' to myślałam, że to Ryan zapytał. A tu jednak proszę!
Quarto: Jej kolega brata się z jej instruktorami. Coś mi tu śmierdzi.
Quinto: Już lubię Elle (nie mam pojęcia jak odmienić jej imię). Czuję, że pan Walton napomknął jej coś o Kay.
Sexto (proszę bez skojarzeń xD): I znów wzbudzasz we mnie stado emocji! Ech, i co ja mam z Tobą zrobić?
Zdecydowanie genialny rozdział. Mam tylko wątpliwości co do Josha. Czy on aby na pewno chce, aby panna Benson do niego wróciła? Coś mi się nie wydaje, ale to tylko moje przeczucia.
O, a gdyby tak Bobby się znów 'zepsuł'? Ja bym tam nie pogardziła. Uwielbiam ten samochód. Myślę, że przysporzy on jeszcze wielu kłopotów naszej bohaterce.
Okay, zmykam.
Czekam nn :)))
// beyond-the-limits-ff.blogspot.com
fajny rozdział:)
OdpowiedzUsuńJaki długi i tak cudownie napisany:)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, ze kochana młodsza siostra się strasznie spóźni co przysporzy Kay kłopotów.
Ta blond lalka mnie denerwuje. Kurcze ze jest blondynka to nie znaczy, że ma udawać taką głupią. Bobby się na pewno jeszcze nie raz zepsuje i wtedy będzie ciekawie.
Z przeciętnego poczatku rozkreciło się na piękna historie :)
Cudowny!!!oh warto było czekać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńAkurat zakończyłaś w takim momencie! Haha super opowiadanie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału;) A jeśli mogę zapytać, to jest jakiś konkretny termin kiedy wstawiasz kolejne rozdziały, czy po prostu jak napiszesz, wtedy wstawiasz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny:)))
Świetny, nic dodać, nic ująć. Pozostaje tylko czekać na następny. :)))
OdpowiedzUsuńDużo weny. ^^
Piszesz niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńU mnie ew. http://diirty-miind.blogspot.com/
no, wreszcie mury pękły i kay coś kręci z ryanem. i bardzo dobrze. bardzo!
OdpowiedzUsuńno coś mnie opuszcza wena, ale strzele ci następny komentarz na pół strony, obicuję!
buziakii
Świetny rozdział, czekam na jakieś iskry pomiędzy Kay i Ryanem, a przynajmniej tysiąc razy więcej niż było ich w tym rozdziale. Najbardziej mnie rozwaliła Kay jak marzyła sobie o Panie Instruktorze. ;D
OdpowiedzUsuń23 year-old Programmer Analyst I Estele Rand, hailing from MacGregor enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and scrapbook. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Ferrari 857 Sport. Wypisz swoj adres url
OdpowiedzUsuń