Kayla
nienawidziła piątków. Głównym i, prawdę
mówiąc, jedynym tego powodem był fakt, że tego dnia miała najwięcej pracy.
Spędzała cały dzień na pisaniu raportów, które dla jej szefa były nad wyraz
ważne. Musiała sprawdzać dokumentację z całego tygodnia, a jedyną jej pomocą był stażysta, który nie miał zbytniego pojęcia, czego tak
właściwie chce od życia i od swojej pracy. Oboje byli w tym samym wieku,
dlatego dziewczyna czuła się dość niekomfortowo wydając mu polecenia. I chociaż
Harold - bo tak miał na imię jej pomocnik - robił wszystko, o co go
poprosiła, to Benson nie miała wielkiego
zaufania do dokładności jego poczynań.
Dlatego za każdym razem sprawdzała przyniesione przez niego dokumenty. Dwukrotnie.
Kay pracowała
w księgowości od roku i chociaż była na znacznie wyższym stanowisku niż jej
kolega, to dobrze wiedziała, że nie ma
co liczyć na awans. Na pewno nie przez najbliższe kilka lat. Oczywiście, nie tak sobie wyobrażała pracę w księgowości.
Zawsze chciała mieć swoje biuro, do pomocy śliczną asystentkę oraz pracować dla
interesujących i wysoko postawionych klientów.
Tymczasem, to ona była asystentką, która pracowała nie tylko za swojego
szefa, wykonując najnudniejsze zlecenia, ale również zajmowała się zagubionymi
stażystami. Jedynym dobrym aspektem tego wszystkiego była wypłata, która pozwalała jej samodzielnie wynajmować
mieszkanie i opłacać rachunki. Nie miała więc zamiaru rezygnować i ruszać na
poszukiwania czegoś z „perspektywami”. Szczególnie, że skończyła już
dwadzieścia sześć lat i nie uśmiechał jej się powrót do mieszkania z rodzicami.
Nawet jeśli miałoby być to coś tymczasowego.
Tyle że w ten
piątek było jeszcze gorzej. Cały dzień sporządzała raporty i ganiała za swoim
szefem, który nawet na nią nie patrząc,
rzucał coraz to nowe polecenia. Dlatego proszę się nie dziwić, że tego dnia Kayla nie miała nawet siły na
długie spacery z Bandziorem po parku.
Dziewczyna
przebrała się w swój domowy, wygodny dres oraz założyła ulubione kapcie z
wystającą głową żyrafy na każdym - które Bandzior wprost uwielbiał podgryzać -
i próbowała przekonać samą siebie, że ma jeszcze sporo energii na wykonanie
podstawowych obowiązków. W końcu musiała zrobić pranie, posprzątać w kuchni,
czy chociażby zrobić sobie kolację. Jednak, gdy o tym wszystkim pomyślała, to
momentalnie padła na łóżko. Dość przekonująco udawała, że nic poza tym meblem
jej nie interesuje. Potem - co prawda tylko przez chwilę - próbowała się
zmusić, by pójść do kuchni i zrobić sobie coś do jedzenia, ale nawet jej burczący
brzuch nie był wystarczającym argumentem.
Na jej
nieszczęście, gdy już przysypiała, doszedł ją krótki dźwięk dzwonka w jej
telefonie. I właśnie w ten sposób stanęła przed kolejnym, niezwykle trudnym
dylematem - wstać, czy zostać w łóżku?
Zaskakując samą
siebie, Kayla podniosła się do pozycji siedzącej, po czym z głośnym jękiem
wstała i poczłapała do swojej torebki. Bandzior, naturalnie, ruszył za nią,
próbując złapać zębami głowę jednej z żyraf. Dziewczyna ignorując czworonoga
wyjęła komórkę, po czym szybko wróciła
do ciepłego łóżka. Oczywiście, zgarniając po drodze z komody starą paczkę
krakersów i zrzucając ze stóp kapcie. Wgramoliła się pod kołdrę, a w
międzyczasie już pierwsza przekąska wylądowała w jej ustach. Jej wierny
towarzysz Bandzior puścił więc w niepamięć konfrontację z puchowym zwierzakiem
i wskoczył za swoją właścicielką na mebel.
- A ty gdzie?
- Zawołała za nim. Zwykle nie pozwalała mu ze sobą spać. Głównie dlatego, że
Josh nie przepadał za jej psem i nie lubił,
gdy zwierzak spał w tym samym łóżku,
co on.
Kayla
odblokowała klawiaturę telefonu, spodziewając się wiadomości od Christy. Był
przecież piątek i jej przyjaciółka miała wieczorem brać udział w pierwszym
pokazie. Benson liczyła więc na jakieś wieści od dziewczyny, albo chociaż MMS-a
ze zdjęciem z Nowego Jorku. Christina wprost uwielbiała wysyłać tego typu
rzeczy.
Otworzyła
wiadomość i momentalnie zamarła. Jej żołądek skręcił się nieprzyjemnie i miała
wrażenie, że zaraz zwymiotuje, chociaż
jej brzuch był praktycznie pusty.
Musimy porozmawiać.
Nabrała
głośno powietrza i przyciągnęła bliżej siebie Bandziora, wtulając się w
zwierzaka. Wiadomość od Josha z
pewnością nie była tym, czego się dzisiaj spodziewała. Co prawda, wiedziała, że
prędzej, czy później chłopak pojawi się pod jej drzwiami z kwiatami, by
przeprosić, albo zadzwoni, chcąc naprawić wszystko poprzez jedną, krótką
rozmowę telefoniczną. Tyle że jakimś cudem, widząc tę wiadomość nie mogła
uspokoić swojego ciała, które zareagowało niemal alergicznie. Wyglądało na to, iż
po raz pierwszy nie cieszyła się, że Josh wraca do niej niczym bumerang.
- Za wcześnie
– powiedziała pod nosem, odrzucając telefon na bok. Położyła głowę na poduszce,
zapominając o paczce krakersów. Nagle przestała być nawet głodna.
~*~
Sobotni
poranek nastąpił znacznie wcześniej niż Kayla sobie tego życzyła. Zresztą,
miała wrażenie, że spała jedynie jakieś pięć minut. Dlatego nie mogła sobie
odmówić wciśnięcia drzemki w swoim budziku. Przecież dodatkowe dziesięć minut
snu nikomu nie wadziło, prawda? Zwłaszcza, że dziewczyna była wykończona. Do
tego stopnia, iż nie słyszała nawet wiercenia, które zwykło budzić ją każdej
soboty. Tego ranka wszystko wydawało się nieistotne.
Oczywiście,
do czasu, gdy przypomniała sobie o wczorajszej wiadomości. A potem jeszcze o
dzisiejszym treningu z Ryanem. I chociaż jej nagła potrzeba niewychodzenia z
łóżka zyskiwała w Kay coraz większego zwolennika, to niestety dziewczyna już
nie potrafiła z powrotem zasnąć.
Myśli o Joshu i Ryanie przeplatały się i
pędziły z taką prędkością, że Kayla zaczynała bać się swojej wyobraźni. I
zapewne rozpaczałaby nad tym dłużej, gdyby kątem oka nie zauważyła Bandziora,
poświęcającego stanowczo zbyt wielka uwagę jej ulubionym kapciom.
- Zostaw to!
– Warknęła, momentalnie wstając z łóżka. Szybko podbiegła do zwierzaka i
wyrwała z jego pyszczka puchowy przedmiot. – Niegrzeczny pies!
Nie miała
pojęcia, czy Bandzior lubił gryźć te kapcie, ponieważ wyglądem przypominały
maskotkę, czy może dlatego, że były prezentem od jej byłego chłopaka. Jeden i
drugi powód wydawał się dla psa ogromną motywacją do tego, by przy najbliżej
okazji rozszarpać buty. Benson więc przy każdym wyjściu z domu musiała chować
je do szafki, w razie, gdyby jej ukochany zwierzak chciał się nimi zaopiekować.
Dziewczyna
szybko się przebrała i wyprowadziła psa na spacer. Przez cały czas rozglądała
się wokół siebie w obawie, że była przez kogoś obserwowana. A przez kogoś należało oczywiście rozumieć Josha.
Sama jednak nie wiedziała, dlaczego tak bardzo obawiała się konfrontacji z tym chłopakiem.
W końcu już niejednokrotnie byli w podobnej sytuacji. Przerabiali to dziesiątki
razy, więc dokładnie wiedziała, czego może się po nim spodziewać.
Po powrocie
do domu zjadła szybkie śniadanie, mimowolnie myśląc o tym, co powiedzieliby jej
rodzice, gdyby zobaczyli, jak ostatnio się odżywia. Ale co mogła poradzić na
brak czasu i chęci na przygotowywanie zdrowych posiłków?
Szykując się
w łazience do wyjścia, Kayla niejednokrotnie analizowała w głowie wizje
dzisiejszego treningu. Nieco obawiała się spotkania z Ryanem, chociaż nie do
końca wiedziała dlaczego. Jakby nie patrzeć, trener zachowywał się w stosunku
do niej w porządku. A idealnym tego potwierdzeniem był fakt, że w ostatnim
czasie wyciągnął do niej nawet pomocną dłoń i odwiózł ją pod domu.
Niemniej, tym
razem przed wyjściem z mieszkania upewniła się, czy jej telefon jest w pełni
naładowany, jak również sprawdziła w Internecie, gdzie znajduje się najbliższy
przystanek autobusowy przy klubie sportowym - tak w razie, gdyby i tym razem
Bobby miał ją wystawić do wiatru. Blake, oczywiście, trochę pobawił się przy jej
samochodzie i sprawił, że ten na powrót zaczął działać, ale nikt nie wiedział
na jak długo. To auto było przecież pełne niespodzianek.
Pół godziny
później Kayla zaparkowała pod budynkiem, w którym odbywały się jej zajęcia i
była naprawdę z siebie dumna. Nie chciała zjawiać się na lekcjach Ryana bez
teoretycznego wsparcia Christy, ale w gruncie rzeczy uznała, że to wcale nie
musi być takie złe. Teraz przynajmniej wiedziała, że nikt podczas tej godziny
zajęć nie będzie próbował jej przekonać, iż Ryan to niewiarygodne ciacho, ani
nie będzie pchał jej w ramiona trenera. Po raz pierwszy miała odbyć spokojny
trening bez dwuznacznych komentarzy swojej przyjaciółki. Zapowiadał się
naprawdę udany dzień.
Kayla z
przewieszoną na ramieniu torbą kroczyła przez korytarze budynku. W dłoni
trzymała telefon, odpisując Christinie, która zaledwie kilka chwil wcześniej
wysłała do niej wiadomość. Jasnowłosa przyjaciółka miała wątpliwości, czy aby
na pewno Benson dotarła do klubu sportowego. I, między innymi, właśnie dlatego
Kayla pojawiła się dzisiaj na treningu. Miała Christy – i po części również
sobie – coś do udowodnienia.
Gdy doczłapała
się na odpowiednie piętro, to już w pełni poświęciła swoja uwagę komórce,
dlatego kompletnie nie zauważyła zbliżającej się przeszkody. Uderzając
ramieniem o coś twardego na chwilę kompletnie straciła równowagę. Telefon niefortunnie wyleciał jej z ręki, a płócienna
torba zsunęła się z ramienia.
- Przepraszam
– jęknęła, po czym szybko kucnęła, by podnieść swoje rzeczy.
- Nic się nie
stało – odpowiedział obcy głos. – Wszystko w porządku? Jesteś cała?
Kayla szybko
podniosła swoją torbę, do której wsunęła – dzięki Bogu – nieuszkodzony telefon,
a następnie wyprostowała się, aby spojrzeć na twardą przeszkodę, w którą
uderzyła.
Krok dalej
stał średniego wzrostu mężczyzna z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Czarne
włosy opadały na jego czoło, a kilkudniowy zarost zapewne miał dodać mężczyźnie
odpowiedniej ostrości. Facet wydawał się być pewny siebie, tyle że w ten
arogancki i nieco przesadny sposób. Kayla miała nieodparte wrażenie, iż chłopak
ma zbyt duże mniemanie o sobie. Na pewno uważał się za wielkiego przystojniaka,
choć w jego urodzie nie było nic nadzwyczajnego. Był zwykłym, dość przeciętnym
facetem.
- Jestem cała
– odpowiedziała, zakładając torbę na ramię. – Wybacz, zagapiłam się na telefon
i kompletnie cię nie zauważyłam.
- Cudownie –
zaczął, mrugając do niej jednym okiem. – Możesz na mnie wpadać o każdej porze
dnia i nocy. Naprawdę nie mam nic przeciwko, skarbie.
Benson
starała nie dać po sobie poznać, że ta uwaga wcale jej się nie spodobała. Nie
była fanką taniego podrywu, a miała wrażenie, że ten koleś lada moment
zaproponuje jej masaż pupy (bo przecież musiała ją boleć od czasu, kiedy „spadła
z nieba”).
- Myślę, że
ten jeden raz wszystkim wystarczy – odburknęła.
Mężczyzna
zaśmiał się głośno, jakby w istocie usłyszał coś niesłychanie zabawnego.
- Jak masz na
imię, skarbie?
Skarbie. Kayla mimowolnie się
wzdrygnęła. Nie lubiła czułych słówek. A już na pewno nie wtedy, kiedy używał
ich w stosunku do niej zupełnie obcy mężczyzna. Nie była przecież jego żadnym skarbem. Koleś nawet jej nie znał!
- Ka –
Urwała
gwałtownie, gdy poczuła na swoim ramieniu ciepłą dłoń. Zupełnie niespodziewane
dreszcze przeszły wzdłuż jej kręgosłupa i na pewno nie był za nie
odpowiedzialny jej rozmówca. Co więcej, owe dreszcze zwiększyły swoją moc, gdy
obca dłoń wylądowała na jej karku, zupełnie delikatnie go ściskając.
- Co się
dzieje, Jake?
Benson nie
miała najmniejszego pojęcia skąd, do diabła, wziął się tutaj Ryan, ale chyba po
raz pierwszy nie miała nic przeciwko. Nawet jego dłoń na jej ciele nie wydawała
się przeszkadzać. Nie dopóki rozsyłał te przyjemne dreszcze wzdłuż jej
kręgosłupa i sprawiał, że w jej żołądku rodziły się motyle. I, broń Boże, nie
miała zamiaru przed nikim tego przyznać. Jej
motyle, jej sprawa.
Jake wydawał
się kompletnie zaskoczony pytaniem swojego kolegi. Zmarszczył czarne brwi i
uważnie przyjrzał się Ryanowi, a potem Kay. Największą jednak uwagę poświęcił
dłoni mężczyzny, która wciąż spoczywała na karku dziewczyny.
- Twoja
koleżanka – wskazał na Benson – zapatrzyła się na telefon i przypadkowo na mnie
wpadła.
- Nie masz
teraz przypadkiem dyżuru na siłowni? – Głos Ryana był surowy i Kayla mimowolnie
się skrzywiła. Teoretycznie powinna się już do tego przyzwyczaić. Taki właśnie
był jej instruktor. O wszystkim mówił typowym dla siebie, surowym, rzeczowym
tonem.
- Tak jest,
szefie. Właśnie tam zmierzałem. – I nim jego rozmówca zdążył cokolwiek
odpowiedzieć, Jake zniknął im z oczu.
- Szefie? –
Prychnęła Kayla, gdy zostali sami. I chociaż Jake’a nie było już w pobliżu, to
dłoń Ryana nie zniknęła z jej ramienia.
- Tak z
reguły ludzie zwracają się do swojego pracodawcy, Kosmitko – odpowiedział. Jego
głos wciąż pozostawał ostry i nie było w nim ani odrobiny dobrego humoru. Skoro
tak bardzo nie lubił Jake’a, to dlaczego go zatrudnił?
Chwila…
- Pracodawcy?
– Powtórzyła za nim.
A potem jak
grom z jasnego nieba spadło na nią wyjaśnienie. Nie miała pojęcia, dlaczego
wcześniej nie skojarzyła jego nazwiska z ogromnym napisem, widniejącym przy
wejściu do budynku.
- Lepiej idź
się przebierz – oznajmił Ryan, unikając dalszej rozmowy. – Za pięć minut
zaczynają się zajęcia. – Mężczyzna zabrał dłoń, chowając ją do kieszeni szarej
bluzy, którą tego dnia miał na sobie.
Benson
pokiwała głową, po czym bez żadnego słowa sprzeciwu poszła do szatni. Zapewne
był to najlepszy wybór, jakiego ostatnio dokonała. Dzięki temu mogła uniknąć kompromitującej
dla niej rozmowy. Z nieznanych jej powodów nie błyszczała przy Ryanie
elokwencją (naprawdę próbowała nie zwracać uwagi na fakt, że przy dzisiejszej
konfrontacji z Waltonem powiedziała jedynie dwa słowa: „szefie” i
„pracodawcy").
Kilka minut
później weszła na salę treningową, ubrana w granatowy dres. W środku
pomieszczenia znajdowali się już wszyscy. Ryan prowadził niezwykle pasjonującą
rozmowę z Hanną, która zadawała kolejne pytania odnośnie technik kopnięć.
Wyglądało na to, że dziewczyna była naprawdę przykładną uczennicą. Kayla
natomiast nawet nie pomyślała, by sprawdzić jakiekolwiek ruchy w Internecie i
poćwiczyć je przed dzisiejszym treningiem. Teraz trochę tego żałowała. Może
dzięki temu nie byłaby najgorsza w swojej grupie? Dobrze jednak wiedziała, że
nawet gdyby mogła cofnąć czas, to i tak wylegiwałaby się w łóżku zamiast
trenować samoobronę.
- Gdzie twoja
koleżanka? - Zawołał Ryan, przerywając rozmowę z Hanną. Patrzył się wprost na Kaylę,
która po raz pierwszy przekroczyła próg sali w pojedynkę.
- Coś jej
wypadło - wyjaśniła krótko, kierując się na swoje miejsce z tyłu pomieszczenia.
Instruktor dopiero po krótkiej chwili zwłoki poprosił wszystkich, by zajęli
swoje miejsca i przystąpił do prowadzenia zajęć.
- Dzisiaj
nauczymy się tego, jak wyswobodzić się z chwytu za szyję - zaczął, zwracając
się do zgromadzonych.
Ryan stał na
środku sali ubrany w szarą bluzę, spod której wystawał kawałek czarnej
koszulki. Miał na sobie także szare spodnie dresowe i jakieś ciemne adidasy.
Jak zwykle wydawał się rozluźniony i opowiadał o danej technice, jakby w
istocie mówił o pogodzie. Oczywiście, Hanna stała tuż obok, po raz drugi
pomagając Waltonowi w wyjaśnieniu danego kroku.
Kayla
próbowała zmusić się do słuchania instruktora, jednak zamiast tego swoją uwagę
poświęciła wczorajszej wiadomości od Josha. Nie miała pojęcia, czy powinna mu odpisać.
Desperacko chciała z kimś o tym porozmawiać, ale dobrze wiedziała, co doradzą
jej Christy i Leanne.
- Jakieś
pytania?
Kayla
momentalnie oprzytomniała, rozglądają się po sali. Nie zdawała sobie sprawy, że
na tak długo odpłynęła myślami. Ale ku jej wielkiemu zdziwieniu i rozżaleniu
żadna z dziewczyn nie zadała jakiegokolwiek pytania. Nawet dociekliwa Hanna
milczała.
- W takim
razie teraz poćwiczycie to w parach.
Ryan gestem
ręki wskazał odpowiednie dwójki, po czym pokierował się w stronę Benson.
- Wygląda na
to Kosmitko, że dzisiaj popracujesz ze mną.
- Och, nie
trzeba.
Ryan
prychnął.
- Planujesz
więc samej sobie założyć ręce na szyję i jednocześnie się przed sobą bronić?
Chciałbym to zobaczyć, naprawdę.
Kay zagryzła
dolną wargę nie za bardzo wiedząc, jak ma na to odpowiedzieć. Nie miała bladego
pojęcia, jak powinna się teraz zachować, gdyż nie słuchała wykładu Ryana, ani
nie skupiała się na tym, co pokazywał razem z Hanną.
- Zacznijmy
od początku - powiedział po krótkiej chwili milczenia. Zrobił krok w stronę
ciemnowłosej i położył ręce na swoich biodrach, uważnie jej się przyglądając. -
Bo coś mi się wydaje, że nie wiesz, co się dzisiaj wokół ciebie dzieje.
- Nieprawda.
- Prawda.
Myślami byłaś gdzieś daleko - dodał, ale nie był z tego powodu zły, co nieco
zaskoczyło Kaylę. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że pan instruktor
przez całe lekcje mierzył ją tymi surowymi i oceniającymi spojrzeniami. Co więc
teraz się zmieniło?
- Przepraszam
– powiedziała w końcu. Najwyraźniej stwierdziła, że czas przestać się wykłócać o
tak błahą sprawę. - Miałam wczoraj ciężki dzień i jestem tym nieco
przytłoczona.
Ryan pokiwał
głową ze zrozumieniem.
- Kolejne
problemy z samochodem?
- Nie tym
razem - odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Nie chciała przyznać tego nawet
przed samą sobą, ale jakaś cząstka niej cieszyła się, że o to zapytał.
- Odwróć się.
Kayla
zmarszczyła brwi.
- Słucham?
- Odwróć się
- powtórzył. - Pokażę ci, jak się uwolnić z tego chwytu.
Kay
momentalnie rozejrzała się wokół siebie i przełknęła głośno ślinę. Pozostałe pary
siłowały się ze sobą, podczas gdy jedna osoba z każdej dwójki łapała swojego
towarzysza od tyłu, zaplatając rękę wokół jego szyi.
- Odwróć się,
Kosmitko. Nie mamy całej wieczności.
Kayla
niechętnie stanęła do swojego instruktora tyłem, z wielkim zniecierpliwieniem
czekając na to, co miało lada moment nadejść.
Ryan oplótł
lewą ręką szyję Kay, a prawą przytrzymał swój nadgarstek. Dziewczyna przez
chwilę zastanawiała się, jak bardzo mężczyzna musiał się do niej nachylić przez
dzielącą ich różnicę wzrostu, ale ta myśl szybko uleciała z jej głowy. Kay
skupiła się natomiast na przyjemnym cieple, jakie poczuła, gdy Ryan przysunął
swoją klatkę piersiową do jej pleców.
- Jeśli
chcesz się skutecznie obronić, gdy znajdziesz się w podobnej sytuacji, to w
pierwszej kolejności musisz napiąć swoją szyję.
- Hm?
- Napnij
mięśnie, Kosmitko.
Kayla nie
miała zbytniego pojęcia, jak to zrobić, ale dla niepoznaki wyprostowała się i wyciągnęła
głowę do góry, jakby w istocie próbowała coś zobaczyć.
- Teraz złap
prawą ręką za mój nadgarstek.
Z sekundowym
opóźnieniem Benson wykonała jego prośbę. Jednocześnie z całych sił starała się
nie myśleć o coraz większym kontakcie, jaki miały ich ciała.
- Postaraj
się poluzować mój chwyt.
- Niby jak
mam to zrobić?
- Szarpnij
mój nadgarstek kilka razy w dół.
Kayla czuła
się dość śmiesznie. Szczególnie, że jej maleńkie dłonie miały problem ze złapaniem
jego nadgarstka. A gdyby tego było mało, nie czuła się komfortowo, kiedy jej
lodowata dłoń dotykała jego rozgrzanego ciała.
- Lewą ręką
złap mój łokieć - instruował dalej. - Postaraj się wypchnąć go do góry. Tylko nie
przerywaj pracy nad moim nadgarstkiem.
To wbrew
pozorom nie było takie proste.
- A teraz
wysuń głowę z mojego uścisku.
Kayla była
naprawdę zaskoczona, że udało jej się zrobić to za pierwszym razem. Zwłaszcza,
że w ramionach Ryana było całkiem przyjemnie. A jego głos...
- Trenerze? -
Krzyk Hanny był jak zimny prysznic. - Potrzebujemy twojej pomocy!
Kayla
westchnęła cicho. Najwyraźniej jej pięć minut z Waltonem właśnie dobiegło
końca. I naprawdę nie wiedziała, czy powinna skakać z radości, czy płakać. W
tym momencie nie była już niczego pewna. Ryan zdecydowanie był najbardziej
dezorientującą osobą, jaką spotkała w swoim życiu. Nie miała pojęcia, czego
może się po nim spodziewać. A co gorsze, nie wiedziała również czego może spodziewać
się po samej sobie, gdy ten facet znajdował się w pobliżu.
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńTAK! TAK! TAK!
OdpowiedzUsuńCudowny!!!:)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial do następnego :*
OdpowiedzUsuńKay nareszcie zdaje się pozbywać klapek z oczu, skoro nie zareagowała radością na wiadomość Josha i nie poleciała do niego jak na skrzydłach. Naprawdę nie lubię, gdy dziewczyny tkwią w tak beznadziejnych związkach (faceci zresztą też), bo to nie tylko strata ich cennego czasu, ale także brak szacunku dla samych siebie. Ale wiem też, że czasami trudno wydostać się z takiego błędnego koła, dlatego jestem naprawdę szczęśliwa, że Kay powoli zaczyna to robić.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam takie gesty u mężczyzn. To takie niewerbalne znaczenie swojego terenu, nie? Sama niemal dostałam dreszczy, gdy przeczytałam o tej dłoni na jej karku. Ach, co ta moja wyobraźnia ze mną robi :D
Mam nadzieję, że nic strasznego się nie stało na samym końcu i Ryan szybko wróci do ćwiczeń z Kosmitką :)
Pozdrawiam,
Ja również uwielbiam podobne gesty u mężczyzn. Dlatego i w tym przypadku nie mogłam się powstrzymać. :D
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz.
Pozdrawiam ciepło!
Tak szybko nastąpił koniec!! Już się wczułam, ach, byłam zachwycona, oni sobie razem trenują, nagle Hanna coś tam gada niepotrzebnie, potem gorączkowo się zastanawiam, co z tego wyniknie i... powiedzieć Ci co wynikło?
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
No właśnie nie wiem, bo KTOŚ przerwał w połowie!
Boże, uwielbiam to opowiadanie! Proszę Cię, musisz je kiedyś wydać jako książkę! Zrobisz wielką karierę, prorok ja Ci to przepowiada! ;D
Ta relacja pomiędzy Kay a Ryan'em... coraz bardziej się rozwija... powolutku, powolutku... i to jest dobre! Uwielbiam takie sytuacje w książkach/opowiadaniach, gdzie dwoje ludzi płci przeciwnej ma skłonności ku sobie, ale nie robią nic na siłę! :) Nie ma pocałunków w drugim, a wyznania miłości w trzecim rozdziale... :) Co oczywiście nie oznacza, że nie będę tego oczekiwać xD Matko, ja chyba zwariuję, gdy oni się pocałują *o* (mam nadzieję, że dojdzie do takiej sytuacji...)
No cóż, w każdym razie, kocham i czekam (oby jak najkrócej) :)
Wybacz, kochana. Naprawdę nie chciałam przerywać tak szybko. :P Postaram się to zrekompensować długością następnego rozdziału.
UsuńDziękuję za komentarz!
Buziaki!!
Trzymam Cię za słowo!
UsuńCzekam więc na dłuższy następny rozdział :)
Nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńKolejny raz sprawiasz, że tracę mowę. Mam gulę w gardle, emocje mną targają, serce bije 10 razy szybciej, a nogi mam jak z waty. Nienawidzę Cię!
Uhuhuhu, Ryan jak superbohater! Zjawia się niespodziewanie i wyciąga bezbronną niewiastę z kłopotów. Brakuje mu tylko pelerynki.
Uwaga, uwaga! Mamy nowego superbohatera - Waltman'a!
Och, chciałabym takiego.
No i jeszcze ten chwyt. Przecież to była czysta magia. Głupia Hanna. Nie rozumiem kobiety, przecież tak czy inaczej Ryan będzie z Kay. Choćby nie wiem co próbowała zrobić, to jej się nie uda.
I kolejny zwierzak, którego uwielbiam. Bandzior! Ty mały, niegrzeczny psiaku. Wiedz, że Cię wielbię. :D
Okay, trochę krótko, ale nie wiń mnie za to. Postaram się pisać dłuższe komentarze, bo wiem ile to daje motywacji. Jak coś mi się jeszcze przypomni to poinformuję Cię na asku.
Także, ten, noo...
Zaspamuję Ci trochę (przepraszam)
beyond-the-limits-ff.blogspot.com
O, chciałabym mieć takiego superbohatera Waltmana u swojego boku. Zdecydowanie byłby dobrą motywacją do tego, by rano podnosić się z łóżka (chociaż z drugiej strony, mając go u boku z pewnością z łóżka nie chciałabym wychodzić).
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz!
Buziaki ♥
Nudna praca w księgowości, złośliwy piesek i samotne wyjście na trening. Najbardziej z tej trójki polubiłam oczywiście Bandziora :D Ten zwierzak chwycił mnie za serce tak mocno jak tego kapcia xD
OdpowiedzUsuńRyan jest właścicielem szkółki? Tego się nie spodziewałam! Też zareagowałabym w taki sposób jak nasza bohaterka. No, ale pan instruktor mi zaimponował. Od razu widać, że Kayla mu się podoba skoro uchronił ją przed tanim podrywem.
Na zajęciach panowała moim zdaniem bardzo fajna atmosfera. Chciałabym żeby taki przystojniak ćwiczył ze mną TAKIE chwyty, a nawet lepsze :D
Sytuacja powoli się zagęszcza i bardzo mnie to cieszy.
Christina wracaj! Póki co Twoja przyjaciółka nie chce widzieć byłego chłopaka, ale przeczuwam, że przyda jej się pomoc!
Całuję słoneczko <3
O tak, Kay z pewnością przyda się pomoc w tej sprawie. Josh na pewno nie będzie łatwy do spławienia. ;))
UsuńTo, że Ryan jest właścicielem szkoły możemy się domyślić jeszcze w prologu. Rozdział jak zawsze świetny <3
OdpowiedzUsuńSuper:-)
OdpowiedzUsuńCzytam czytam i nim się obejrzała już koniec. Niesamowicie krótki! ;<
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale strasznie mnie denerwuje, że Ryan mówi do niej kosmitka. To taki brak szacunku, a przecież instruktor nie powinien się tak zachowywać. Eh ale wiadomo, że się to zmieni bo prędzej czy później będą razem *.*
Życzę weny i do następnego, miejmy nadzieję że dłuższego, rozdziału :*
learn-love-again.blogspot.com
Przepraszam! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by następny rozdział był znacznie dłuższy. ;)
UsuńDziękuję za komentarz ♥
ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo kurde.
OdpowiedzUsuńczuje, że ich zbliżenie to kwestia kilku rozdziałów, pls zróbmy tak!!! rozdział jest super jak zwykle no.
ryan jest mega jak cztery z niezgodnej, polcam i film i książkę.
buziaczki!
O, tak. Uwielbiam Cztery ♥
UsuńCztery jest świetny! I Ryan także... ;)
UsuńKolejny genialny rozdział! Mega wciągający i uzależniający. Jakoś tak słowami sprawiasz, że zostaje przywiązana do czytanej historii, co w tym przypadku naprawdę mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kayla ostatecznie oleje Josha, jak już chyba wspominałam nie przepadam za nim, za to Ryan... Tu powinno się znaleźć moje uwielbienie do tego chłopaka. On chyba zwyczajnie wie co robić, aby zawrócić dziewczynie w głowie, mimo, że często zdarza mu się wywoływać sprzeczne emocje. Swoją drogą uwielbiam, gdy opisujesz wspólne momenty tej dwójki bohaterów. Jakoś tak wtedy uśmiech nie chce znikać z mojej twarzy. No i nie mogę się doczekać, aż zaistnieje między nimi coś więcej... Zdecydowanie oczekuję kolejnego rozdziału! uwielbiam te emocje, które zawierają twoje notki, aż nie można się od nich uwolnić. Świetnie piszesz! Pozdrawiam :)
http://saeculo-verbis.blogspot.com/
Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się spodobał. To wiele dla mnie znaczy!
UsuńRyanowi faktycznie udaje się wywoływać sprzeczne emocje, przez co niewątpliwie Kay ma problemy ze zrozumieniem tego faceta. Ale z drugiej strony, Kayla również nie jest łatwa do odczytania. :D
Dziękuję ślicznie za komentarz!
Pozdrawiam ♥
Cudowny rozdział! :) Idealny na dobre rozpoczęcie dnia (czytałam go wczoraj rano). Nie wiem dlaczego taak bardzo ekscytuje sie,kiedy dostaje od Ciebie powiadomienie o nowym wpisie, uzależniasz, haha :D Wstyd mi, że tak rzadko pojawiają się tutaj moje komentarze, jednak nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile będę miała pracy w klasie maturalnej, dlatego po prostu się nie wyrabiam. Również podziwiam Cię, że znajdujesz czas na systematyczne prowadzenie bloga. Ja bym tak nie potrafiła :D
OdpowiedzUsuńCo do panny Benson - cieszę się, że wiadomość od.Josha nie wprowadziła jej w stan euforii. Punkt dla Ryana!! :D Zdradziecki skurwysyn nagle przypomniał sobie o dziewczynie? Kpina. Szczerze? Prawie o nim zapomniałam:D To pewnie za sprawą nie pojawienia się w rozdziale przyjaciółki Kay - głównie ona o nim przypomina:) Kolejna postacią, która najpewniej nie przypadnie mi do gustu, jest Hanna; naprawdę zaczyna mnie drażnić. Niech lepiej da sobie spokój z Waltonem:D Wyobrazilam ja sobie jako pustą blondynkę, nie umiejącą poradzić sobie z.najprostsza rzeczą XD nie lubię takich, mam w klasie jedna, haha:D
Chyba nie potrafię się.zdecydować, którą scenę Kay i Ryana podoba mi się najbardziej. Wszystkie są genialne!!
Hmm, komentarz kończę jak zwykle chaotycznie XD ale chyba się już do tego przyzwyczailas, haha :D Tymczasem przesyłam buziaki i wenę na kolejne genialne pomysły, i lecę czytać The hooker, przed chwilą powiadomienie dostałam XD <3
@beziimienna
Niezmiernie mnie cieszy fakt, że z taką ekscytacją reagujesz na pojawianie się następnych rozdziałów.
UsuńKlasa maturalna ma to do siebie, że jest znacznie więcej nauki, niż w poprzednich latach. Nie dość, że trzeba ogarniać przedmioty, które się zdaje, to jeszcze nauczyciele nie dają spokoju i co chwile zapowiadają nowe sprawdziany. Także trzymam za Ciebie kciuki! Ale na pewno dasz sobie radę. (A tak swoją drogą, co zdajesz na maturze?)
Dziękuję ślicznie za komentarz ♥
Buziaki!
Pozwolisz że napiszę krótko bo muszę lecieć kończyć czytać lekturę :)
OdpowiedzUsuńMega świetny rozdział.
nuda100
Właśnie dzisiaj przypadkowo znalazłam Twojego bloga i nie mam zamiaru stąd odchodzić. Rozdziały czyta się naprawdę przyjemnie, a bohaterowie bardzo mi się spodobali, nawet nie muszę mówić, że aktor który "gra" Ryana jest jednym z moich ulubionych i okropnie podoba mi się jego "rola". Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)
OdpowiedzUsuńOhihiji kocham i czekam ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania i maniere