czwartek, 2 października 2014

Rozdział 5


Kayla nienawidziła piątków. Głównym i, prawdę mówiąc, jedynym tego powodem był fakt, że tego dnia miała najwięcej pracy. Spędzała cały dzień na pisaniu raportów, które dla jej szefa były nad wyraz ważne. Musiała sprawdzać dokumentację z całego tygodnia,  a jedyną jej pomocą był stażysta,  który nie miał zbytniego pojęcia, czego tak właściwie chce od życia i od swojej pracy. Oboje byli w tym samym wieku, dlatego dziewczyna czuła się dość niekomfortowo wydając mu polecenia. I chociaż Harold - bo tak miał na imię jej pomocnik - robił wszystko, o co go poprosiła,  to Benson nie miała wielkiego zaufania do dokładności jego poczynań.  Dlatego za każdym razem sprawdzała przyniesione przez niego dokumenty. Dwukrotnie.
Kay pracowała w księgowości od roku i chociaż była na znacznie wyższym stanowisku niż jej kolega, to dobrze wiedziała,  że nie ma co liczyć na awans. Na pewno nie przez najbliższe kilka lat. Oczywiście,  nie tak sobie wyobrażała pracę w księgowości. Zawsze chciała mieć swoje biuro, do pomocy śliczną asystentkę oraz pracować dla interesujących i wysoko postawionych klientów.   Tymczasem, to ona była asystentką, która pracowała nie tylko za swojego szefa, wykonując najnudniejsze zlecenia, ale również zajmowała się zagubionymi stażystami. Jedynym dobrym aspektem tego wszystkiego była wypłata,  która pozwalała jej samodzielnie wynajmować mieszkanie i opłacać rachunki. Nie miała więc zamiaru rezygnować i ruszać na poszukiwania czegoś z „perspektywami”. Szczególnie, że skończyła już dwadzieścia sześć lat i nie uśmiechał jej się powrót do mieszkania z rodzicami. Nawet jeśli miałoby być to coś tymczasowego.
Tyle że w ten piątek było jeszcze gorzej. Cały dzień sporządzała raporty i ganiała za swoim szefem, który nawet na nią nie patrząc,  rzucał coraz to nowe polecenia. Dlatego proszę się nie dziwić,  że tego dnia Kayla nie miała nawet siły na długie spacery z Bandziorem po parku.
Dziewczyna przebrała się w swój domowy, wygodny dres oraz założyła ulubione kapcie z wystającą głową żyrafy na każdym - które Bandzior wprost uwielbiał podgryzać - i próbowała przekonać samą siebie, że ma jeszcze sporo energii na wykonanie podstawowych obowiązków. W końcu musiała zrobić pranie, posprzątać w kuchni, czy chociażby zrobić sobie kolację. Jednak, gdy o tym wszystkim pomyślała, to momentalnie padła na łóżko. Dość przekonująco udawała, że nic poza tym meblem jej nie interesuje. Potem - co prawda tylko przez chwilę - próbowała się zmusić, by pójść do kuchni i zrobić sobie coś do jedzenia, ale nawet jej burczący brzuch nie był wystarczającym argumentem.
Na jej nieszczęście, gdy już przysypiała, doszedł ją krótki dźwięk dzwonka w jej telefonie. I właśnie w ten sposób stanęła przed kolejnym, niezwykle trudnym dylematem - wstać,  czy zostać w łóżku?
Zaskakując samą siebie, Kayla podniosła się do pozycji siedzącej, po czym z głośnym jękiem wstała i poczłapała do swojej torebki. Bandzior, naturalnie, ruszył za nią, próbując złapać zębami głowę jednej z żyraf. Dziewczyna ignorując czworonoga wyjęła komórkę,  po czym szybko wróciła do ciepłego łóżka. Oczywiście, zgarniając po drodze z komody starą paczkę krakersów i zrzucając ze stóp kapcie. Wgramoliła się pod kołdrę, a w międzyczasie już pierwsza przekąska wylądowała w jej ustach. Jej wierny towarzysz Bandzior puścił więc w niepamięć konfrontację z puchowym zwierzakiem i wskoczył za swoją właścicielką na mebel.
- A ty gdzie? - Zawołała za nim. Zwykle nie pozwalała mu ze sobą spać. Głównie dlatego, że Josh nie przepadał za jej psem i nie lubił,  gdy zwierzak spał w tym samym łóżku,  co on.
Kayla odblokowała klawiaturę telefonu, spodziewając się wiadomości od Christy. Był przecież piątek i jej przyjaciółka miała wieczorem brać udział w pierwszym pokazie. Benson liczyła więc na jakieś wieści od dziewczyny, albo chociaż MMS-a ze zdjęciem z Nowego Jorku. Christina wprost uwielbiała wysyłać tego typu rzeczy.
Otworzyła wiadomość i momentalnie zamarła. Jej żołądek skręcił się nieprzyjemnie i miała wrażenie,  że zaraz zwymiotuje, chociaż jej brzuch był praktycznie pusty.

Musimy porozmawiać.

Nabrała głośno powietrza i przyciągnęła bliżej siebie Bandziora, wtulając się w zwierzaka.  Wiadomość od Josha z pewnością nie była tym, czego się dzisiaj spodziewała. Co prawda, wiedziała, że prędzej, czy później chłopak pojawi się pod jej drzwiami z kwiatami, by przeprosić, albo zadzwoni, chcąc naprawić wszystko poprzez jedną, krótką rozmowę telefoniczną. Tyle że jakimś cudem, widząc tę wiadomość nie mogła uspokoić swojego ciała, które zareagowało niemal alergicznie. Wyglądało na to, iż po raz pierwszy nie cieszyła się, że Josh wraca do niej niczym bumerang.
- Za wcześnie – powiedziała pod nosem, odrzucając telefon na bok. Położyła głowę na poduszce, zapominając o paczce krakersów. Nagle przestała być nawet głodna.

~*~

Sobotni poranek nastąpił znacznie wcześniej niż Kayla sobie tego życzyła. Zresztą, miała wrażenie, że spała jedynie jakieś pięć minut. Dlatego nie mogła sobie odmówić wciśnięcia drzemki w swoim budziku. Przecież dodatkowe dziesięć minut snu nikomu nie wadziło, prawda? Zwłaszcza, że dziewczyna była wykończona. Do tego stopnia, iż nie słyszała nawet wiercenia, które zwykło budzić ją każdej soboty. Tego ranka wszystko wydawało się nieistotne.
Oczywiście, do czasu, gdy przypomniała sobie o wczorajszej wiadomości. A potem jeszcze o dzisiejszym treningu z Ryanem. I chociaż jej nagła potrzeba niewychodzenia z łóżka zyskiwała w Kay coraz większego zwolennika, to niestety dziewczyna już nie potrafiła z powrotem zasnąć.
 Myśli o Joshu i Ryanie przeplatały się i pędziły z taką prędkością, że Kayla zaczynała bać się swojej wyobraźni. I zapewne rozpaczałaby nad tym dłużej, gdyby kątem oka nie zauważyła Bandziora, poświęcającego stanowczo zbyt wielka uwagę jej ulubionym kapciom.
- Zostaw to! – Warknęła, momentalnie wstając z łóżka. Szybko podbiegła do zwierzaka i wyrwała z jego pyszczka puchowy przedmiot. – Niegrzeczny pies!
Nie miała pojęcia, czy Bandzior lubił gryźć te kapcie, ponieważ wyglądem przypominały maskotkę, czy może dlatego, że były prezentem od jej byłego chłopaka. Jeden i drugi powód wydawał się dla psa ogromną motywacją do tego, by przy najbliżej okazji rozszarpać buty. Benson więc przy każdym wyjściu z domu musiała chować je do szafki, w razie, gdyby jej ukochany zwierzak chciał się nimi zaopiekować.
Dziewczyna szybko się przebrała i wyprowadziła psa na spacer. Przez cały czas rozglądała się wokół siebie w obawie, że była przez kogoś obserwowana. A przez kogoś należało oczywiście rozumieć Josha. Sama jednak nie wiedziała, dlaczego tak bardzo obawiała się konfrontacji z tym chłopakiem. W końcu już niejednokrotnie byli w podobnej sytuacji. Przerabiali to dziesiątki razy, więc dokładnie wiedziała, czego może się po nim spodziewać.
Po powrocie do domu zjadła szybkie śniadanie, mimowolnie myśląc o tym, co powiedzieliby jej rodzice, gdyby zobaczyli, jak ostatnio się odżywia. Ale co mogła poradzić na brak czasu i chęci na przygotowywanie zdrowych posiłków?
Szykując się w łazience do wyjścia, Kayla niejednokrotnie analizowała w głowie wizje dzisiejszego treningu. Nieco obawiała się spotkania z Ryanem, chociaż nie do końca wiedziała dlaczego. Jakby nie patrzeć, trener zachowywał się w stosunku do niej w porządku. A idealnym tego potwierdzeniem był fakt, że w ostatnim czasie wyciągnął do niej nawet pomocną dłoń i odwiózł ją pod domu.
Niemniej, tym razem przed wyjściem z mieszkania upewniła się, czy jej telefon jest w pełni naładowany, jak również sprawdziła w Internecie, gdzie znajduje się najbliższy przystanek autobusowy przy klubie sportowym - tak w razie, gdyby i tym razem Bobby miał ją wystawić do wiatru. Blake, oczywiście, trochę pobawił się przy jej samochodzie i sprawił, że ten na powrót zaczął działać, ale nikt nie wiedział na jak długo. To auto było przecież pełne niespodzianek. 
Pół godziny później Kayla zaparkowała pod budynkiem, w którym odbywały się jej zajęcia i była naprawdę z siebie dumna. Nie chciała zjawiać się na lekcjach Ryana bez teoretycznego wsparcia Christy, ale w gruncie rzeczy uznała, że to wcale nie musi być takie złe. Teraz przynajmniej wiedziała, że nikt podczas tej godziny zajęć nie będzie próbował jej przekonać, iż Ryan to niewiarygodne ciacho, ani nie będzie pchał jej w ramiona trenera. Po raz pierwszy miała odbyć spokojny trening bez dwuznacznych komentarzy swojej przyjaciółki. Zapowiadał się naprawdę udany dzień.
Kayla z przewieszoną na ramieniu torbą kroczyła przez korytarze budynku. W dłoni trzymała telefon, odpisując Christinie, która zaledwie kilka chwil wcześniej wysłała do niej wiadomość. Jasnowłosa przyjaciółka miała wątpliwości, czy aby na pewno Benson dotarła do klubu sportowego. I, między innymi, właśnie dlatego Kayla pojawiła się dzisiaj na treningu. Miała Christy – i po części również sobie – coś do udowodnienia.
Gdy doczłapała się na odpowiednie piętro, to już w pełni poświęciła swoja uwagę komórce, dlatego kompletnie nie zauważyła zbliżającej się przeszkody. Uderzając ramieniem o coś twardego na chwilę kompletnie straciła równowagę. Telefon  niefortunnie wyleciał jej z ręki, a płócienna torba zsunęła się z ramienia.
- Przepraszam – jęknęła, po czym szybko kucnęła, by podnieść swoje rzeczy.
- Nic się nie stało – odpowiedział obcy głos. – Wszystko w porządku? Jesteś cała?
Kayla szybko podniosła swoją torbę, do której wsunęła – dzięki Bogu – nieuszkodzony telefon, a następnie wyprostowała się, aby spojrzeć na twardą przeszkodę, w którą uderzyła.
Krok dalej stał średniego wzrostu mężczyzna z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Czarne włosy opadały na jego czoło, a kilkudniowy zarost zapewne miał dodać mężczyźnie odpowiedniej ostrości. Facet wydawał się być pewny siebie, tyle że w ten arogancki i nieco przesadny sposób. Kayla miała nieodparte wrażenie, iż chłopak ma zbyt duże mniemanie o sobie. Na pewno uważał się za wielkiego przystojniaka, choć w jego urodzie nie było nic nadzwyczajnego. Był zwykłym, dość przeciętnym facetem.
- Jestem cała – odpowiedziała, zakładając torbę na ramię. – Wybacz, zagapiłam się na telefon i kompletnie cię nie zauważyłam.
- Cudownie – zaczął, mrugając do niej jednym okiem. – Możesz na mnie wpadać o każdej porze dnia i nocy. Naprawdę nie mam nic przeciwko, skarbie.
Benson starała nie dać po sobie poznać, że ta uwaga wcale jej się nie spodobała. Nie była fanką taniego podrywu, a miała wrażenie, że ten koleś lada moment zaproponuje jej masaż pupy (bo przecież musiała ją boleć od czasu, kiedy „spadła z nieba”).
- Myślę, że ten jeden raz wszystkim wystarczy – odburknęła.
Mężczyzna zaśmiał się głośno, jakby w istocie usłyszał coś niesłychanie zabawnego.
- Jak masz na imię, skarbie?
Skarbie. Kayla mimowolnie się wzdrygnęła. Nie lubiła czułych słówek. A już na pewno nie wtedy, kiedy używał ich w stosunku do niej zupełnie obcy mężczyzna. Nie była przecież jego żadnym skarbem. Koleś nawet jej nie znał!
- Ka –
Urwała gwałtownie, gdy poczuła na swoim ramieniu ciepłą dłoń. Zupełnie niespodziewane dreszcze przeszły wzdłuż jej kręgosłupa i na pewno nie był za nie odpowiedzialny jej rozmówca. Co więcej, owe dreszcze zwiększyły swoją moc, gdy obca dłoń wylądowała na jej karku, zupełnie delikatnie go ściskając.
- Co się dzieje, Jake?
Benson nie miała najmniejszego pojęcia skąd, do diabła, wziął się tutaj Ryan, ale chyba po raz pierwszy nie miała nic przeciwko. Nawet jego dłoń na jej ciele nie wydawała się przeszkadzać. Nie dopóki rozsyłał te przyjemne dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa i sprawiał, że w jej żołądku rodziły się motyle. I, broń Boże, nie miała zamiaru przed nikim tego przyznać. Jej motyle, jej sprawa.
Jake wydawał się kompletnie zaskoczony pytaniem swojego kolegi. Zmarszczył czarne brwi i uważnie przyjrzał się Ryanowi, a potem Kay. Największą jednak uwagę poświęcił dłoni mężczyzny, która wciąż spoczywała na karku dziewczyny.
- Twoja koleżanka – wskazał na Benson – zapatrzyła się na telefon i przypadkowo na mnie wpadła.
- Nie masz teraz przypadkiem dyżuru na siłowni? – Głos Ryana był surowy i Kayla mimowolnie się skrzywiła. Teoretycznie powinna się już do tego przyzwyczaić. Taki właśnie był jej instruktor. O wszystkim mówił typowym dla siebie, surowym, rzeczowym tonem.
- Tak jest, szefie. Właśnie tam zmierzałem. – I nim jego rozmówca zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Jake zniknął im z oczu.
- Szefie? – Prychnęła Kayla, gdy zostali sami. I chociaż Jake’a nie było już w pobliżu, to dłoń Ryana nie zniknęła z jej ramienia.
- Tak z reguły ludzie zwracają się do swojego pracodawcy, Kosmitko – odpowiedział. Jego głos wciąż pozostawał ostry i nie było w nim ani odrobiny dobrego humoru. Skoro tak bardzo nie lubił Jake’a, to dlaczego go zatrudnił?
Chwila
- Pracodawcy? – Powtórzyła za nim.
A potem jak grom z jasnego nieba spadło na nią wyjaśnienie. Nie miała pojęcia, dlaczego wcześniej nie skojarzyła jego nazwiska z ogromnym napisem, widniejącym przy wejściu do budynku.
- Lepiej idź się przebierz – oznajmił Ryan, unikając dalszej rozmowy. – Za pięć minut zaczynają się zajęcia. – Mężczyzna zabrał dłoń, chowając ją do kieszeni szarej bluzy, którą tego dnia miał na sobie.
Benson pokiwała głową, po czym bez żadnego słowa sprzeciwu poszła do szatni. Zapewne był to najlepszy wybór, jakiego ostatnio dokonała. Dzięki temu mogła uniknąć kompromitującej dla niej rozmowy. Z nieznanych jej powodów nie błyszczała przy Ryanie elokwencją (naprawdę próbowała nie zwracać uwagi na fakt, że przy dzisiejszej konfrontacji z Waltonem powiedziała jedynie dwa słowa: „szefie” i „pracodawcy").
Kilka minut później weszła na salę treningową, ubrana w granatowy dres. W środku pomieszczenia znajdowali się już wszyscy. Ryan prowadził niezwykle pasjonującą rozmowę z Hanną, która zadawała kolejne pytania odnośnie technik kopnięć. Wyglądało na to, że dziewczyna była naprawdę przykładną uczennicą. Kayla natomiast nawet nie pomyślała, by sprawdzić jakiekolwiek ruchy w Internecie i poćwiczyć je przed dzisiejszym treningiem. Teraz trochę tego żałowała. Może dzięki temu nie byłaby najgorsza w swojej grupie? Dobrze jednak wiedziała, że nawet gdyby mogła cofnąć czas, to i tak wylegiwałaby się w łóżku zamiast trenować samoobronę.
- Gdzie twoja koleżanka? - Zawołał Ryan, przerywając rozmowę z Hanną. Patrzył się wprost na Kaylę, która po raz pierwszy przekroczyła próg sali w pojedynkę.
- Coś jej wypadło - wyjaśniła krótko, kierując się na swoje miejsce z tyłu pomieszczenia. Instruktor dopiero po krótkiej chwili zwłoki poprosił wszystkich, by zajęli swoje miejsca i przystąpił do prowadzenia zajęć.
- Dzisiaj nauczymy się tego, jak wyswobodzić się z chwytu za szyję - zaczął, zwracając się do zgromadzonych.
Ryan stał na środku sali ubrany w szarą bluzę, spod której wystawał kawałek czarnej koszulki. Miał na sobie także szare spodnie dresowe i jakieś ciemne adidasy. Jak zwykle wydawał się rozluźniony i opowiadał o danej technice, jakby w istocie mówił o pogodzie. Oczywiście, Hanna stała tuż obok, po raz drugi pomagając Waltonowi w wyjaśnieniu danego kroku.
Kayla próbowała zmusić się do słuchania instruktora, jednak zamiast tego swoją uwagę poświęciła wczorajszej wiadomości od Josha. Nie miała pojęcia, czy powinna mu odpisać. Desperacko chciała z kimś o tym porozmawiać, ale dobrze wiedziała, co doradzą jej Christy i Leanne.
- Jakieś pytania?
Kayla momentalnie oprzytomniała, rozglądają się po sali. Nie zdawała sobie sprawy, że na tak długo odpłynęła myślami. Ale ku jej wielkiemu zdziwieniu i rozżaleniu żadna z dziewczyn nie zadała jakiegokolwiek pytania. Nawet dociekliwa Hanna milczała.
- W takim razie teraz poćwiczycie to w parach.
Ryan gestem ręki wskazał odpowiednie dwójki, po czym pokierował się w stronę Benson.
- Wygląda na to Kosmitko, że dzisiaj popracujesz ze mną.
- Och, nie trzeba.
Ryan prychnął.
- Planujesz więc samej sobie założyć ręce na szyję i jednocześnie się przed sobą bronić? Chciałbym to zobaczyć, naprawdę.
Kay zagryzła dolną wargę nie za bardzo wiedząc, jak ma na to odpowiedzieć. Nie miała bladego pojęcia, jak powinna się teraz zachować, gdyż nie słuchała wykładu Ryana, ani nie skupiała się na tym, co pokazywał razem z Hanną.
- Zacznijmy od początku - powiedział po krótkiej chwili milczenia. Zrobił krok w stronę ciemnowłosej i położył ręce na swoich biodrach, uważnie jej się przyglądając. - Bo coś mi się wydaje, że nie wiesz, co się dzisiaj wokół ciebie dzieje.
- Nieprawda.
- Prawda. Myślami byłaś gdzieś daleko - dodał, ale nie był z tego powodu zły, co nieco zaskoczyło Kaylę. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że pan instruktor przez całe lekcje mierzył ją tymi surowymi i oceniającymi spojrzeniami. Co więc teraz się zmieniło?
- Przepraszam – powiedziała w końcu. Najwyraźniej stwierdziła, że czas przestać się wykłócać o tak błahą sprawę. - Miałam wczoraj ciężki dzień i jestem tym nieco przytłoczona.
Ryan pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Kolejne problemy z samochodem?
- Nie tym razem - odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Nie chciała przyznać tego nawet przed samą sobą, ale jakaś cząstka niej cieszyła się, że o to zapytał.
- Odwróć się.
Kayla zmarszczyła brwi.
- Słucham?
- Odwróć się - powtórzył. - Pokażę ci, jak się uwolnić z tego chwytu.
Kay momentalnie rozejrzała się wokół siebie i przełknęła głośno ślinę. Pozostałe pary siłowały się ze sobą, podczas gdy jedna osoba z każdej dwójki łapała swojego towarzysza od tyłu, zaplatając rękę wokół jego szyi.
- Odwróć się, Kosmitko. Nie mamy całej wieczności.
Kayla niechętnie stanęła do swojego instruktora tyłem, z wielkim zniecierpliwieniem czekając na to, co miało lada moment nadejść.
Ryan oplótł lewą ręką szyję Kay, a prawą przytrzymał swój nadgarstek. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, jak bardzo mężczyzna musiał się do niej nachylić przez dzielącą ich różnicę wzrostu, ale ta myśl szybko uleciała z jej głowy. Kay skupiła się natomiast na przyjemnym cieple, jakie poczuła, gdy Ryan przysunął swoją klatkę piersiową do jej pleców.
- Jeśli chcesz się skutecznie obronić, gdy znajdziesz się w podobnej sytuacji, to w pierwszej kolejności musisz napiąć swoją szyję.
- Hm?
- Napnij mięśnie, Kosmitko.
Kayla nie miała zbytniego pojęcia, jak to zrobić, ale dla niepoznaki wyprostowała się i wyciągnęła głowę do góry, jakby w istocie próbowała coś zobaczyć.
- Teraz złap prawą ręką za mój nadgarstek.
Z sekundowym opóźnieniem Benson wykonała jego prośbę. Jednocześnie z całych sił starała się nie myśleć o coraz większym kontakcie, jaki miały ich ciała.
- Postaraj się poluzować mój chwyt.
- Niby jak mam to zrobić?
- Szarpnij mój nadgarstek kilka razy w dół.
Kayla czuła się dość śmiesznie. Szczególnie, że jej maleńkie dłonie miały problem ze złapaniem jego nadgarstka. A gdyby tego było mało, nie czuła się komfortowo, kiedy jej lodowata dłoń dotykała jego rozgrzanego ciała.
- Lewą ręką złap mój łokieć - instruował dalej. - Postaraj się wypchnąć go do góry. Tylko nie przerywaj pracy nad moim nadgarstkiem.
To wbrew pozorom nie było takie proste.
- A teraz wysuń głowę z mojego uścisku.
Kayla była naprawdę zaskoczona, że udało jej się zrobić to za pierwszym razem. Zwłaszcza, że w ramionach Ryana było całkiem przyjemnie. A jego głos...
- Trenerze? - Krzyk Hanny był jak zimny prysznic. - Potrzebujemy twojej pomocy!
Kayla westchnęła cicho. Najwyraźniej jej pięć minut z Waltonem właśnie dobiegło końca. I naprawdę nie wiedziała, czy powinna skakać z radości, czy płakać. W tym momencie nie była już niczego pewna. Ryan zdecydowanie był najbardziej dezorientującą osobą, jaką spotkała w swoim życiu. Nie miała pojęcia, czego może się po nim spodziewać. A co gorsze, nie wiedziała również czego może spodziewać się po samej sobie, gdy ten facet znajdował się w pobliżu.




 Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Pisanie na tablecie mnie zabija. 

27 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kay nareszcie zdaje się pozbywać klapek z oczu, skoro nie zareagowała radością na wiadomość Josha i nie poleciała do niego jak na skrzydłach. Naprawdę nie lubię, gdy dziewczyny tkwią w tak beznadziejnych związkach (faceci zresztą też), bo to nie tylko strata ich cennego czasu, ale także brak szacunku dla samych siebie. Ale wiem też, że czasami trudno wydostać się z takiego błędnego koła, dlatego jestem naprawdę szczęśliwa, że Kay powoli zaczyna to robić.

    Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam takie gesty u mężczyzn. To takie niewerbalne znaczenie swojego terenu, nie? Sama niemal dostałam dreszczy, gdy przeczytałam o tej dłoni na jej karku. Ach, co ta moja wyobraźnia ze mną robi :D

    Mam nadzieję, że nic strasznego się nie stało na samym końcu i Ryan szybko wróci do ćwiczeń z Kosmitką :)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uwielbiam podobne gesty u mężczyzn. Dlatego i w tym przypadku nie mogłam się powstrzymać. :D


      Dziękuję ślicznie za komentarz.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Tak szybko nastąpił koniec!! Już się wczułam, ach, byłam zachwycona, oni sobie razem trenują, nagle Hanna coś tam gada niepotrzebnie, potem gorączkowo się zastanawiam, co z tego wyniknie i... powiedzieć Ci co wynikło?
    .
    .
    .
    .
    No właśnie nie wiem, bo KTOŚ przerwał w połowie!
    Boże, uwielbiam to opowiadanie! Proszę Cię, musisz je kiedyś wydać jako książkę! Zrobisz wielką karierę, prorok ja Ci to przepowiada! ;D
    Ta relacja pomiędzy Kay a Ryan'em... coraz bardziej się rozwija... powolutku, powolutku... i to jest dobre! Uwielbiam takie sytuacje w książkach/opowiadaniach, gdzie dwoje ludzi płci przeciwnej ma skłonności ku sobie, ale nie robią nic na siłę! :) Nie ma pocałunków w drugim, a wyznania miłości w trzecim rozdziale... :) Co oczywiście nie oznacza, że nie będę tego oczekiwać xD Matko, ja chyba zwariuję, gdy oni się pocałują *o* (mam nadzieję, że dojdzie do takiej sytuacji...)
    No cóż, w każdym razie, kocham i czekam (oby jak najkrócej) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, kochana. Naprawdę nie chciałam przerywać tak szybko. :P Postaram się to zrekompensować długością następnego rozdziału.

      Dziękuję za komentarz!
      Buziaki!!

      Usuń
    2. Trzymam Cię za słowo!
      Czekam więc na dłuższy następny rozdział :)

      Usuń
  4. Nie wiem co napisać...

    Kolejny raz sprawiasz, że tracę mowę. Mam gulę w gardle, emocje mną targają, serce bije 10 razy szybciej, a nogi mam jak z waty. Nienawidzę Cię!
    Uhuhuhu, Ryan jak superbohater! Zjawia się niespodziewanie i wyciąga bezbronną niewiastę z kłopotów. Brakuje mu tylko pelerynki.
    Uwaga, uwaga! Mamy nowego superbohatera - Waltman'a!
    Och, chciałabym takiego.
    No i jeszcze ten chwyt. Przecież to była czysta magia. Głupia Hanna. Nie rozumiem kobiety, przecież tak czy inaczej Ryan będzie z Kay. Choćby nie wiem co próbowała zrobić, to jej się nie uda.
    I kolejny zwierzak, którego uwielbiam. Bandzior! Ty mały, niegrzeczny psiaku. Wiedz, że Cię wielbię. :D

    Okay, trochę krótko, ale nie wiń mnie za to. Postaram się pisać dłuższe komentarze, bo wiem ile to daje motywacji. Jak coś mi się jeszcze przypomni to poinformuję Cię na asku.
    Także, ten, noo...

    Zaspamuję Ci trochę (przepraszam)
    beyond-the-limits-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, chciałabym mieć takiego superbohatera Waltmana u swojego boku. Zdecydowanie byłby dobrą motywacją do tego, by rano podnosić się z łóżka (chociaż z drugiej strony, mając go u boku z pewnością z łóżka nie chciałabym wychodzić).

      Dziękuję ślicznie za komentarz!
      Buziaki ♥

      Usuń
  5. Nudna praca w księgowości, złośliwy piesek i samotne wyjście na trening. Najbardziej z tej trójki polubiłam oczywiście Bandziora :D Ten zwierzak chwycił mnie za serce tak mocno jak tego kapcia xD
    Ryan jest właścicielem szkółki? Tego się nie spodziewałam! Też zareagowałabym w taki sposób jak nasza bohaterka. No, ale pan instruktor mi zaimponował. Od razu widać, że Kayla mu się podoba skoro uchronił ją przed tanim podrywem.
    Na zajęciach panowała moim zdaniem bardzo fajna atmosfera. Chciałabym żeby taki przystojniak ćwiczył ze mną TAKIE chwyty, a nawet lepsze :D
    Sytuacja powoli się zagęszcza i bardzo mnie to cieszy.
    Christina wracaj! Póki co Twoja przyjaciółka nie chce widzieć byłego chłopaka, ale przeczuwam, że przyda jej się pomoc!

    Całuję słoneczko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Kay z pewnością przyda się pomoc w tej sprawie. Josh na pewno nie będzie łatwy do spławienia. ;))

      Usuń
  6. To, że Ryan jest właścicielem szkoły możemy się domyślić jeszcze w prologu. Rozdział jak zawsze świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam czytam i nim się obejrzała już koniec. Niesamowicie krótki! ;<
    Nie wiem czemu ale strasznie mnie denerwuje, że Ryan mówi do niej kosmitka. To taki brak szacunku, a przecież instruktor nie powinien się tak zachowywać. Eh ale wiadomo, że się to zmieni bo prędzej czy później będą razem *.*
    Życzę weny i do następnego, miejmy nadzieję że dłuższego, rozdziału :*
    learn-love-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by następny rozdział był znacznie dłuższy. ;)

      Dziękuję za komentarz ♥

      Usuń
  8. ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo kurde.
    czuje, że ich zbliżenie to kwestia kilku rozdziałów, pls zróbmy tak!!! rozdział jest super jak zwykle no.
    ryan jest mega jak cztery z niezgodnej, polcam i film i książkę.
    buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny genialny rozdział! Mega wciągający i uzależniający. Jakoś tak słowami sprawiasz, że zostaje przywiązana do czytanej historii, co w tym przypadku naprawdę mi odpowiada.
    Mam nadzieję, że Kayla ostatecznie oleje Josha, jak już chyba wspominałam nie przepadam za nim, za to Ryan... Tu powinno się znaleźć moje uwielbienie do tego chłopaka. On chyba zwyczajnie wie co robić, aby zawrócić dziewczynie w głowie, mimo, że często zdarza mu się wywoływać sprzeczne emocje. Swoją drogą uwielbiam, gdy opisujesz wspólne momenty tej dwójki bohaterów. Jakoś tak wtedy uśmiech nie chce znikać z mojej twarzy. No i nie mogę się doczekać, aż zaistnieje między nimi coś więcej... Zdecydowanie oczekuję kolejnego rozdziału! uwielbiam te emocje, które zawierają twoje notki, aż nie można się od nich uwolnić. Świetnie piszesz! Pozdrawiam :)
    http://saeculo-verbis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się spodobał. To wiele dla mnie znaczy!
      Ryanowi faktycznie udaje się wywoływać sprzeczne emocje, przez co niewątpliwie Kay ma problemy ze zrozumieniem tego faceta. Ale z drugiej strony, Kayla również nie jest łatwa do odczytania. :D

      Dziękuję ślicznie za komentarz!
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
  10. Cudowny rozdział! :) Idealny na dobre rozpoczęcie dnia (czytałam go wczoraj rano). Nie wiem dlaczego taak bardzo ekscytuje sie,kiedy dostaje od Ciebie powiadomienie o nowym wpisie, uzależniasz, haha :D Wstyd mi, że tak rzadko pojawiają się tutaj moje komentarze, jednak nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile będę miała pracy w klasie maturalnej, dlatego po prostu się nie wyrabiam. Również podziwiam Cię, że znajdujesz czas na systematyczne prowadzenie bloga. Ja bym tak nie potrafiła :D
    Co do panny Benson - cieszę się, że wiadomość od.Josha nie wprowadziła jej w stan euforii. Punkt dla Ryana!! :D Zdradziecki skurwysyn nagle przypomniał sobie o dziewczynie? Kpina. Szczerze? Prawie o nim zapomniałam:D To pewnie za sprawą nie pojawienia się w rozdziale przyjaciółki Kay - głównie ona o nim przypomina:) Kolejna postacią, która najpewniej nie przypadnie mi do gustu, jest Hanna; naprawdę zaczyna mnie drażnić. Niech lepiej da sobie spokój z Waltonem:D Wyobrazilam ja sobie jako pustą blondynkę, nie umiejącą poradzić sobie z.najprostsza rzeczą XD nie lubię takich, mam w klasie jedna, haha:D
    Chyba nie potrafię się.zdecydować, którą scenę Kay i Ryana podoba mi się najbardziej. Wszystkie są genialne!!
    Hmm, komentarz kończę jak zwykle chaotycznie XD ale chyba się już do tego przyzwyczailas, haha :D Tymczasem przesyłam buziaki i wenę na kolejne genialne pomysły, i lecę czytać The hooker, przed chwilą powiadomienie dostałam XD <3

    @beziimienna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mnie cieszy fakt, że z taką ekscytacją reagujesz na pojawianie się następnych rozdziałów.

      Klasa maturalna ma to do siebie, że jest znacznie więcej nauki, niż w poprzednich latach. Nie dość, że trzeba ogarniać przedmioty, które się zdaje, to jeszcze nauczyciele nie dają spokoju i co chwile zapowiadają nowe sprawdziany. Także trzymam za Ciebie kciuki! Ale na pewno dasz sobie radę. (A tak swoją drogą, co zdajesz na maturze?)

      Dziękuję ślicznie za komentarz ♥
      Buziaki!

      Usuń
  11. Pozwolisz że napiszę krótko bo muszę lecieć kończyć czytać lekturę :)
    Mega świetny rozdział.
    nuda100

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie dzisiaj przypadkowo znalazłam Twojego bloga i nie mam zamiaru stąd odchodzić. Rozdziały czyta się naprawdę przyjemnie, a bohaterowie bardzo mi się spodobali, nawet nie muszę mówić, że aktor który "gra" Ryana jest jednym z moich ulubionych i okropnie podoba mi się jego "rola". Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ohihiji kocham i czekam ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Uwielbiam twój styl pisania i maniere

    OdpowiedzUsuń