W piątkowy poranek Kayla dowiedziała się o kilku nowych rzeczach.
Po pierwsze, od przyszłego tygodnia zmieniał się jej grafik. Miała
rozpocząć pracę w zupełnie nowym zakresie godzin - mniej korzystnym dla niej,
oczywiście. A co za tym szło, wiedziała, że nie będzie mogła chodzić w środy na
treningi do Ryana. Miała więc do wyboru jedną z dwóch opcji. Albo zrezygnować z
lekcji samoobrony na dobre, albo poprosić o przeniesienie do innej grupy.
Drugą rzeczą było to, że tego ranka w drodze do pracy odebrała telefon od
swoich rodziców, którzy z wielką radością zaprosili ją do siebie na kolację. Oczywiście,
nie była to zwykła kolacja. Barbara i Robert bowiem przypomnieli swojej najstarszej
córce, że za dwa tygodnie w sobotę jej siostra obchodzi dwudzieste czwarte
urodziny. Tym samym Kayla musiała dołączyć do swojej mentalnej listy „Rzeczy do
zrobienia w najbliższym czasie” kupienie prezentu dla Lindsay. Nie trzeba chyba
wspominać, że nie miała na niego żadnego pomysłu?
Trzecią i ostatnia rzeczą, o której się dowiedziała, to fakt, że sobotni
wieczór miała spędzić w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciółek. Leanne
podobno potrzebowała wsparcia w wyborze mebelków i różnych drobiazgów do pokoju
dziecięcego, który urządzała dla swojego jeszcze nienarodzonego dziecka. Tyle
dobrego, że w tym czasie Kayla mogła rozejrzeć się za prezentem dla swojej
siostry i jednocześnie liczyć na pomoc w jego wyborze.
Chociaż Benson wiedziała, że zapowiadające się zmiany w pracy nie były
dla niej najlepszym rozwiązaniem, to w sobotni poranek obudziła się z szerokim
uśmiechem na twarzy (co zdecydowanie nie było do niej podobne, biorąc pod uwagę
fakt, że remont w sąsiedniej kamienicy trwał w najlepsze) i tak, jak przez
ostatnie dni z wielkim podekscytowaniem podeszła do wieży stereo, znajdującej
się w jej salonie. Włączyła płytę, która już od kilku dni była w środku
odtwarzacza, a jej uśmiech tylko się poszerzył, gdy z głośników zaczęła grać
pierwsza piosenka. Niewątpliwie „Iris” Goo Goo Dolls był smutnym i wzruszającym
kawałkiem, ale i tak wprawił Kaylę w niezwykle radosny nastrój. W końcu Ryan
pamiętał, by utwór, którego słuchali jadąc jego samochodem umieścić na
składance.
Gdy piosenka się skończyła, Kayla ominęła kilka utworów, by włączyć ten
ostatni, zakańczający płytę. Bez wątpienia różnił się od pozostałych.
Poprzednie kawałki były w rockowym nastroju, podczas gdy ten ostatni był śpiewany
przesz króla popu. „The Way You Make Me Feel” Michaela Jacksona zdecydowanie
zawładnęło jej sercem, które szalało za każdym razem, gdy słuchała tekstu tego
utworu. Zachowywała się niczym nastolatka, tańcząc z wielką radością po pokoju
i kręcąc najdziwniejsze piruety. Może nie wyglądała zbyt dojrzale, ale zupełnie
się tym nie przejmowała. Ten, kompletnie niepasujący do reszty piosenek kawałek
sprawiał, że była naładowana masą pozytywnej energii.
Nie liczyło się to, że miała dwadzieścia kilka lat i może takie gesty ze
strony faceta nie powinny robić na niej wrażenia. Jednak w jej przypadku było
zupełnie odwrotnie, gdyż płyta, którą dostała niezaprzeczalnie robiła na niej wrażenie. A doskonałym
tego potwierdzeniem był szeroki uśmiech na jej twarzy i szalejące serce. Co
więcej, był to pierwszy raz, kiedy mężczyzna zrobił dla niej coś podobnego,
dlatego szaleńczy taniec w jej salonie był całkowicie wytłumaczalny.
Chyba nikogo nie zdziwi więc to, że w drodze do klubu sportowego jej
samochód wypełniał głos Michaela Jacksona? Albo fakt, że Kayla śpiewała razem z
królem popu, próbując wspomóc go swoim głosem… Nieudolnie, ale zawsze.
Ciemnowłosa dziewczyna wyszła ze swojego samochodu, kierując się prosto
do klubu. Przed wejściem czekała na nią Christina, która namiętnie klikała w
ekran swojego telefonu.
- Skąd ten uśmiech, Benson? – Zapytała, gdy tylko na chwilę uniosła wzrok
znad komórki. Poprawiła pasmo swoich blond włosów, kliknęła w ekran coś ostatni
raz i blokując urządzenie schowała je do swojej designerskiej torebki.
- Też cię miło widzieć, Ellis – odpowiedziała, otwierając dla nich drzwi.
Przeszły przez sporych rozmiarów hol, zmierzając w stronę schodów.
- Omińmy ten grzecznościowy fragment rozmowy – zażądała Christy. – Chcę
wiedzieć, skąd u mojej przyjaciółki w sobotni poranek tak szeroki uśmiech na
twarz. I nie wciskaj mi kitu, że to dla tego, że dzisiaj masz wolne i nie
musisz iść do pracy, bo w to nie uwierzę.
Kayla wzruszyła ramionami.
- Po prostu cieszę się, że cię widzę.
Blondynka pokiwała z rozbawieniem głową, nawet nie próbując powstrzymać śmiechu.
- Akurat.
~*~
Walton na sali pojawił się punktualnie. Zarządził szybką rozgrzewkę
rozciągającą, po czym przystąpił do zajęć. Jak zwykle zachowywał pełną
profesjonalność i poświęcał każdej dziewczynie tyle samo czasu. Kayla nie spodziewała
się niczego innego. Już przywykła do tego, że Ryan-trener różnił się od Ryana-kolegi.
W żadnym razie jednak nie miała zamiaru sobie odpuszczać gapienia się na niego.
Dlatego z wielką radością śledziła jego przystojną twarz i wysportowane ciało.
Nie miała żadnych wyrzutów sumienia, choć miała świadomość, że Ryan na pewno to
zauważał. Szczególnie, że „obronie przed ciosem prostym w twarz”, co było zresztą
tematem przewodnim dzisiejszych zajęć, poświęcała znacznie mniejszą uwagę.
- Jesteś pewna, że twój szef już nie zmieni twoich godzin pracy na środę?
– Zapytała z nadzieją, Christina, gdy wychodziły z szatni. Zmierzały prosto do
recepcji, by zorientować się, czy jest możliwość przeniesienia Kay do innej
grupy, aby nie musiała rezygnować z kursu.
- Kończę pracę dokładnie wtedy, kiedy rozpoczynają się zajęcia. Nie mam
zamiaru spóźniać się na nie za każdym razem pół godzinny. Wielkie wejścia nie
są dla mnie – powiedziała, wzruszając ramionami. Poprawiła swoją torbę i
zapięła czarną bluzę pod samą szyję. – Zawsze możesz przepisać się razem ze mną
– dodała.
Christy w ramach odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
- Nie dam rady – dodała po chwili. – Z całego tygodnia środy są dla mnie
najlepsze.
Zatrzymały się przed wielkim biurkiem recepcji, znajdującym się w holu na
parterze. Kayla oparła się o jego blat, witając uśmiechem Amy – tę samą
kobietę, którą prosiła o możliwość skorzystania z telefonu, gdy Bobby
rozklekotał się przed budynkiem.
- Zaraz wracam – powiedziała Christy i nim Kayla zdołała zapytać o
cokolwiek, to dziewczyny już nie było w pobliżu.
- W czym mogę pani pomóc? – Zapytała recepcjonistka. Profesjonalny,
wymuszony uśmiech zagościł na jej twarzy.
Benson starając się nie brzmieć, jak zagubiona nastolatka przystąpiła do
opisywania swojego problemu.
- Przykro mi, proszę pani – powiedziała Amy, gdy zajrzała do swojego
magicznego komputera. – Obawiam się, że jedyną opcją jest zrezygnowanie z
treningów, które odbywają się w środę. W grupach musi być parzysta liczba
kursantów. Pracują tam panie przecież głównie w parach, a w żadnej grupie nie
ma wolnego miejsca.
Kayla zmarszczyła brwi.
- A w grupie drugiego instruktora? – Zapytała, chociaż zupełnie tego nie
planowała. Chciała przecież zmienić tylko daty treningów, nie samego trenera.
- Przykro mi.
Westchnęła głośno. Miała już podziękować i odejść od biurka, gdy tuż obok
dziewczyny pojawiła się wysoka postać. Mężczyzna z nonszalancją oparł się o
blat, witając dziewczynę szerokim uśmiechem.
- Kogo moje oczy widzą – zawołał radośnie Thomas. Uniósł do góry rękę,
mierzwiąc włosy Kay w ramach powitania.
- Cześć – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie była pewna, jak czuła
się z tym, że Amy uważnie im się przyglądała. – Skończyłeś już swoje zajęcia na
dzisiaj?
- Nie, ale zostały mi już tylko ostatnie do poprowadzenia – odpowiedział,
wzruszając ramionami. – A ty, co tu robisz? Mam nadzieję, ze twój samochód tym
razem nie nawalił.
Kayla pokręciła przecząco głową, śmiejąc się cicho.
- Nie, nie tym razem. Próbowałam zmienić grupę, ale w żadnej nie ma dla
mnie ani jednego wolnego miejsca.
Thomas klasnął z radości w dłonie.
- Próbowałaś wymienić Waltmana
na mnie? O tak, wiedziałem, że ten moment kiedyś nadejdzie!
Kayla zdała sobie sprawę, że nie było takiej możliwości, by nie polubić
Thomasa. Ten facet był pełen dobrego humoru i cały czas z szerokim uśmiechem i
pozytywnym nastawieniem rozmawiał z innymi ludźmi. Był takim cudownym
promyczkiem słońca i jednym, głupim zdaniem potrafił poprawić komuś humor.
- Dokładnie tak – odpowiedziała z drobną, ale wyczuwalną ironią. – Ale
jak na złość, spóźniłam się. Wszystkie miejsca są już zajęte.
Thomas westchnął ostentacyjnie.
- Wielka szkoda.
Kayla pokręciła głową z rozbawieniem, zupełnie przypadkowo zauważając schodzącą
ze schodów Christinę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jej najlepsza
przyjaciółka nie szła ramię w ramię z Ryanem. Roześmiana blondynka wyglądała na
bardzo zadowoloną z siebie. Szkoda tylko, że Benson miała co do tego złe
przeczucia.
Zanim jednak ta dwójka zdołała podejść do Thomasa i Kay, Christy zawołała
do ciemnowłosej, zwracając tym samym uwagę Waltona na fakt, że tuż obok
znajdują się jego znajomi:
- Poczekam na ciebie na zewnątrz.
I ku zaskoczeniu Benson, dziewczyna zmyła się równie szybko, co ostatnim
razem.
Walton niewątpliwie był zaskoczony obecnością Kayli przy biurku recepcji,
co oznaczało, że nie o zmianie grupy rozmawiał z Christiną. Co więc było tematem
ich pogawędki? I co było na tyle ważne, że Christy specjalnie wróciła się na
piętro, by porozmawiać z trenerem?
- Co zrobiłeś tej biednej dziewczynie, że chce od ciebie uciec? – Thomas
nie marnował czasu i od razu przeszedł do rzeczy. Ale na pewno nie tego
pragnęła Benson. Nie chciała przecież, by Ryan dopowiedział sobie swoja wersję
historii, rozstrzygając, dlaczego Kay tak nagle postanowiła zmienić grupę.
- Słucham? – Ryan zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, o czym mówi jego
przyjaciel.
- Kayla. Zmiana grupy. Coś ci świta, bracie? – Nabijał się Tom.
Walton odwrócił wzrok od kolegi, by spojrzeć na Benson. Jedną ręką złapał
się za kark, lekko go masując. Wydawał się jednocześnie nieco zbity z tropu,
ale także (co wyjątkowo zwróciło uwagę dziewczyny) zły.
- Zmieniasz grupę? – Zapytał. Jego zachrypnięty, zdezorientowany głos
sprawił, że Kayla pożałowała tego, iż sama wcześniej nie poinformowała
instruktora o swoim planie. Teraz wyglądało to tak, jakby działała za jego
plecami i, co gorsze, naprawdę próbowała „uciec”.
- Tak. To znaczy nie.
- To tak, czy nie? – Teraz nie przypominał Ryana-kolegi. Zdecydowanie był
Ryanem-trenerem. Pełen profesjonalizmu, surowości i pewności siebie, która
momentalnie sprawiała, że Kay czuła się przy nim jeszcze mniejsza, niż była w
rzeczywistości. Jego zielone oczy spoglądały na nią dociekliwie, tak jakby za
sprawą jednego spojrzenia mogły przejrzeć ją na wylot.
- Chciałam, ale nie ma w innych
grupach żadnych wolnych miejsc. Wszystko zajęte – wzruszyła ramionami, próbując
wyglądać na wyluzowaną.
- Widzisz, mówiłem ci, że jestem znacznie lepszym trenerem. Kobiety mnie
kochają – wtrącił Thomas, dalej drażniąc swojego przyjaciela.
Jego słowa jednak zostały kompletnie zignorowane zarówno przez Kaylę, jak
i przez Ryana. Zdaje się, że mężczyzna został po prostu wykluczony z rozmowy,
która nagle zaczęła odbywać się tylko pomiędzy Benson a Waltonem.
Ryan stał z założonymi rękoma, spoglądając na ciemnowłosą z taką siłą, że
dziewczyna bała się, by nie stracić równowagi i nie paść, jak zupełny
nieudacznik na podłogę.
- Dlaczego? – Zapytał po chwili.
Kay momentalnie zdała sobie sprawę, że jej założenie (o którym niestety
zapomniała) okazało się zupełnie prawdziwe. Ryan był bardzo bliski od wymyślenia
jakiegoś wyjaśnienia odnoście jej chęci zmiany grupy. O ile już tego nie
zrobił, a pytał jedynie, aby potwierdzić swoją wersję.
- Och, to przez pracę – powiedziała szybko. – Szef zmienił mi grafik i
choćbym nawet bardzo chciała, to nie dam rady chodzić w środę na trening.
Myślałam, że uda mi się zmienić grupę na taką, której plan zajęć będzie
współgrał z godzinami mojej pracy. Ale niestety. Wszystkie grupy są pełne i nie
ma nigdzie wolnego miejsca. Także z góry przepraszam, ale nie będę w stanie
przychodzić w środy na treningi…
I Kayla zapewne kontynuowałaby swój nerwowy monolog, gdyby Ryan nie
zaskoczył jej i nie odszedł na kilka kroków, by przejść za ladę biurka
recepcji. Stanął przed komputerem, mimowolnie oddelegowując Amy do innego
miejsca. Postukał przez chwilę na klawiszach klawiatury i popatrzył w monitor z
zupełnie pokerową miną, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- W sobotę godzinę przed naszym treningiem. Pasuje ci?
- Czyli jednak jest miejsce w innej grupie? – Zapytała zaskoczona,
momentalnie zerkając w stronę Amy, która musiała ją okłamać.
- Pasuje ci, czy nie? – Ponowił pytanie. Jego głos nadal pozostawał
surowy, chociaż ciało znacznie bardziej się rozluźniło. Nie wydawał się już
taki spięty, jak jeszcze chwilę temu.
- Pasuje – odpowiedziała szybko.
Ryan pokiwał głową i ponownie wystukał coś na klawiaturze. Na koniec
zatwierdził to głośnym kliknięciem i odsunął się od biurka.
- W takim razie do zobaczenia za tydzień.
Kayla przystanęła z nogi na nogę niepewna, co powinna teraz zrobić.
Uwielbiała i jednocześnie nienawidziła Ryana za to, że wpędzał ją w masę
najróżniejszych nastrojów. I do tego tak szybko potrafił je zmieniać. Rano
skakała z radości, tańcząc do składanki, jaką jej nagrał, a teraz czuła się
okropnie niezręcznie w jego towarzystwie, nie mając pojęcia, jak się zachować.
Zdecydowanie chwilami pozbawiał ją pewności siebie.
- Dziękuję. – Skinęła głowa na swojego trenera, po czym odwróciła się do
drugiego instruktora. – Na razie,
Thomas.
- Trzymaj się, mała – odpowiedział, a na jego twarzy ponownie zagościł
szeroki i nieco niedorzeczny uśmiech.
Ponownie spojrzała za ladę.
- Do widzenia. – Naprawdę nie wiedziała, czy zwraca się do Waltona, czy
do Amy. A może do obojga?
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, odwróciła się i wyszła z budynku.
~*~
- Są takie cudowne! – Jęknęła Leanne, gdy przechodziły obok regału z
pluszowymi misiami. Kobieta zdecydowanie miała słabość do wszystkich
dziecięcych zabawek, znajdujących w tym konkretnym sklepie. Nie dość, że
wszystkie były w atrakcyjnych dla Leanne cenach, to do tego były przesłodkie i
nie miała pojęcia, na które z nich się zdecydować. Były to, oczywiście,
najmniej istotne dodatki do pokoju, który urządzała, ale dziewczyna nie mogła
sobie odpuścić tych detali.
- Mówiłaś to samo na temat wszystkiego, co do tej pory zobaczyłaś –
stwierdziła Christina, wracając spojrzeniem do ekranu swojego telefonu. Nie
wykazywała tyle zainteresowania i zaangażowania, co Kayla w pomocy swojej
przyjaciółce w wyborze dodatków.
- Ty się podniecasz prawie każdą parą butów, jaką zobaczysz, więc
powinnaś to rozumieć – odburknęła rudowłosa, łapiąc się za swój brzuch.
Przejechała po nim dłonią, po czym ponowie odwróciła się w stronę regału z
pluszakami.
- Każdy ma swoje zboczenia i słabości – powiedziała Christina, wzruszając
ramionami. – Ale chyba lepsze buty, niż pluszowe misie – dodała, mimochodem
zerkając na swoje czarne, cholernie wysokie czółenka. I zapewne równie cholernie drogie.
Leanne prychnęła.
- A jaka jest twoja słabość, Kay? – Zapytała, sięgając z półki jednego z
wielu pluszaków.
Christina wybuchła głośnym śmiechem.
- Chyba raczej kto – zadrwiła.
Jej zainteresowanie najwyraźniej wróciło, bowiem schowała swój telefon do
torebki. Założyła ręce na piersi, przyglądając się uważnie swojej przyjaciółce.
- Nie zapędzaj się tak – prychnęła ciemnowłosa. – Lepiej skup swoją
energię na czymś bardziej przydatnym i wymyśl, co mogłabym kupić mojej siostrze
na urodziny.
Leanne wrzuciła maskotkę do koszyka i odwróciła się do swoich
przyjaciółek. Poprawiła swoją luźną, bawełnianą sukienkę, po raz kolejny
gładząc dłonią lekko zaokrąglony brzuszek i uśmiechnęła się do Kay.
- Może zrób jej coś własnoręcznie – zaproponowała.
- Albo po prostu kup jej wibrator – wtrąciła Christy, wzruszając
ramionami. – Dziewczyna ma dwadzieścia cztery lata, nie będą ją cieszyć jakieś
głupie robótki ręczne.
- Nie kupię mojej siostrze wibratora! – Oburzyła się Kayla.
- Niby dlaczego nie?
- Przede wszystkim dlatego, że prezenty będzie otwierać przy rodzicach.
To kolacja rodzina, Christy. Moja mama ją organizuje. Coś ci świta?
- Co się tak spinasz? – Prychnęła blondynka. – Zaraz pomyślę, że i tobie
przydałby się wibrator.
Leanne zaśmiała się głośno.
- No co? Taka prawda – dodała Christy na swoją obronę. – Boję się myśleć,
ile czasu minie zanim Kayla wykona jakiś ruch w kierunku naszego trenera.
Wybaczcie dziewczyny, ale nie chce mieć osiemdziesiątki na karku, bawiąc się na
ich weselu.
- To facet powinien wykonać pierwszy krok – oburzyła się Kayla.
- Jest dwudziesty pierwszy wiek! Mamy równouprawnienie! – Christy nie
dawała za wygrana. I zupełnie jej nie przeszkadzał fakt, że przychodzi im się o
to kłócić w sklepie z dziecięcymi zabawkami i ubrankami. – Zresztą, faceci
cenią sobie dziewczyny, które nie boją się przejąć inicjatywy.
Kayla pokręciła przecząco głową zupełnie się z tym nie zgadzając.
- Mam to gdzieś – dodała po chwili. – Zresztą, Waltman to cham. Dzisiaj,
jak prosiłam o zmianę grupy był bardzo nieprzyjemny.
- Czepiasz się. – Leanne machnęła lekceważąco ręka i odwróciła się w
stronę stoiska z kolorowymi śpioszkami.
- Nie czepiam się – powiedziała Benson pod nosem.
Minęła chwila zanim Christy kontynuowała temat. Oczywiście, nikt nie
spodziewał się, że wątek Ryana zostanie tak szybko pominięty.
- Zachowujesz się dziecinnie – oznajmiła blondynka, nie skupiając nawet
najmniejszej uwagi na przeglądanych przez Leanne rzeczach. – A do tego
wszystkiego żądasz, że to Waltman rzuci się na ciebie i odwali całą robotę. Nie
jesteś już nastolatką, Kay. Nie powinnaś wierzyć w żadne bajki o książętach na
białych rumakach. Jest między wami chemia, więc to, do jasnej cholery,
wykorzystaj, póki masz okazję. Nie każę ci się z nim wiązać. Ba! Jestem pewna,
że Waltman nie jest jednym z tych, co lubią stałe związki. Ale jesteś moją
najlepszą przyjaciółką i wiem, co jest dla ciebie dobre. Numerek bez zobowiązań
z Waltonem? Trzy razy tak.
Leanne na chwilę odwróciła swój wzrok od ciuszków.
- Przyznaję jej rację – powiedziała z delikatnym uśmiechem. – Powinnaś się
rozerwać. A ten facet jest do tego idealny. Nie musisz przecież wiązać z nim
żadnej przyszłości.
Kayla jęknęła, rozważając to, co powiedziały dziewczyny.
- Nie chcę z nim żadnego związku. Dopiero, co rozstałam się z Joshem.
Benson niestety nie miała pojęcia, czy to, co powiedziała było zgodne z
prawdą. Nie wiedziała bowiem, czego tak naprawdę chciała od Ryana. Oczywiście,
podobał jej się i przyprawiał ją o motyle w brzuchu (stado motyli). Ale na tym
jej świadomość o rzeczach oczywistych się kończyła. Zresztą, nie miała w sobie
na tyle pewności siebie, by przejąć inicjatywę. Nie była taka, jak Christina, a
już na pewno nie miała takiego doświadczenia w sprawach damsko-męskich. Do tej
pory była tylko w jednym poważnym związku. A gdyby tego było mało, wychodziła z
założenia, że to facet powinien zrobić pierwszy krok. Nie chciała wyjść na
jakąś desperatkę. Czy przez to nie byłoby podobna do innych kursantek? Do Hanny
na przykład…
- Co więc cię powstrzymuje? – Zapytała Leanne, wrzucając pierwsze
śpioszki do koszyka.
Kayla wzruszyła ramionami, unikając odpowiedzi. To jednak nie oznaczało,
że jej nie znała.
Ja sama – odpowiedziała w
myślach.
Chętnie przyjmę!
Ale mam dylemat!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie Twoje blogi i nie umiem wybrać, ktory podoba mi sie najbardziej.
Kilka razy prawdzam tego bloga, Twojego aska i czytam wszystkie komentarze.
Nie przejmuj sie, nie posune sie dalej ;)))
Kay i Ryan brzmi prawie tak dobrze jak Ivy i Zayn.
Chcialabym czytac tego wiecej.
Mowie teraz calkiem szczerze:
PISZESZ LEPIEJ NIZ NIE JEDEN ZAWODOWY PISARZ!
To wszystko jest takie lekkie i naturalne! Ach... uwielbiam Twoj styl. Wszytko jest takie przejrzyste...
Mam tylko nadzieje, ze szybko dodasz nowy rozdzial (Bron Boze nie popedzam Cie)
Pozdrawiam i zycze duzo weny ;** /Gosia
(:
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Czyżby prywatne lekcje ...?
OdpowiedzUsuńMam dylemat, ponieważ popieram zarówno Kaylę, jak i Christinę w związku z ich zdaniem na temat mężczyzn. To prawda, że w obecnych czasach nie wszystko zależy od mężczyzn, kobiety także mogą wykonac ten pierwszy krok i jestem jak najbardziej za tym, by kobiety przestały śnić biernie o wymuskanych księciach, ale jest coś takiego w facecie, gdy to on stara się o kobietę, nawet taie na pozór nic nie znaczące i pozornie nieważne drobnostki jak płyta ze składanką, którą Ryan nagrał dla Kayli. Podoba mi się w nim także to, że potrafi oddzielić życie prywatne od zawodowego, chociaż zaczynam mieć wrażenie, że przychodzi mu to coraz trudniej, jeśli chodzi o Kaylę. I wyczekiwałam podobnej reakcji na wieść o zmianie grup i podejrzewam, że dziewczyna prawdopodobnie załapała się na prywatne lekcje, och jak bardzo jej zazdroszczę ;) Ciekawa jestem o czym Christy z nim rozmawiała, ale najbardziej chyba nie mogę się doczekać rodzinnej kolacji, ponieważ od dawna ciekawa jestem rodziców Kayli. No i tych sobotnich wcześniejszych treningów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rozdział jak zwykle cudowny! I już bym chciała przeczytać kolejny i będę czekać na niego z niecierpliwością;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że będą to prywatne lekcje i ta dwójka się do siebie bardziej zbliży! Pozdrawiam i życzę dużo weny:)!
Rozdział zdecydowanie poprawił mi humor, za co dziękuję bardzo ;*
OdpowiedzUsuńDodam tylko, że jesteś genialna i nikt nie umie wyczarować takiej magii na linii kobieta-mężczyzna.
Niestety obszerniejszy komentarz muszę zostawić na następny rozdział, bo sprawdzian z matematyki wzywa.( klasa rozszerzona ;/ )
Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz dziękuję pod budowanie nastroju :)
Pozdrawiam i całuję, ja, tylko bardzo mogę i lece na randkę z królową nauk.
PS. Zerkając jeszcze na rozdział i nie mogąc powstrzymać uśmiechu, patrząc na niego, Poraż kolejny muszę Ci powiedzieć, że jesteś wspaniała!
/Julka, czyli męcząca koleżanka z aska.
za podbudowanie*
OdpowiedzUsuńjak tylko mogę*
Poraż kolejny*
Pisanie na tablecie komentarzy również jest straszne!
Poraz*
UsuńHmm.. Serio wspólczuję Ci podczas pisania rozdziałów ;)
Cudowny rozdział, jak zawsze. Czy moje przypuszczenia są słuszne? Czy Ryan naprawdę wcisnął w swój grafik prywatne lekcje samoobrony z Kaylą? Uuhuh, jeśli tak to będzie się działo! Czemu ona jest kurcze taka niedostępna? Jej przyjaciółki mają rację, powinna zaszaleć i dać ponieść się uczuciom. Jest singielką, on jest przystojny i wyraźnie jest między nimi chemia. Mam nadzieję, że Kayla prędzej czy później ulegnie jego urokowi.
OdpowiedzUsuńGdybym tylko miała, z chęcią oddałabym ci komputer. Serio, nie wyobrażam sobie pisać rozdziału na tablecie. Dlatego też, stokrotne podziękowania za Twoje poświęcenie, naprawdę.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
Your perfect imperfections
Genialny rozdział! Chyba się powtarzam, co? Cóż trudno, najważniejsze, że to jest odpowiednie określenie dla tego rozdziału ;) Piszesz świetnie, tak dobrze, ze gdy już zaczynam czytać, którąś notkę trudno mi się od niej oderwać... Masz talent i tyle! ;) Wracając jednak do tego rozdziału, nieźle mnie wciągnął. Osobiście nie spodziewałam się tej nagłej zmiany w godzinach pracy u Kay. Mimo, że okazało się to bardzo problematyczne, to jakoś tak mi się wydaje, że to bardzo pozytywny zbieg wydarzeń. Fakt, gdyby nie zjawienie się Ryana musiałaby zrezygnować zupełnie ze środowych zajęć z samoobrony, ale... No właśnie, jeśli chodzi o ten pokręcony los, stało się jak stało i jakoś tak odnoszę wrażenie, że dziewczyna będzie miała coś w stylu indywidualnych lekcji... No dobra może naprawdę mi się tak wydaje, ale zaskakujące jest to, że recepcjonistka nie znalazła żadnych wolnych miejsc, a Ryan tak... Chociaż z tego wynika również to, że chłopak jest zainteresowany bohaterką (fakt, już dawno można było to zauważyć, ale każdy taki drobny gest z jego strony sprawia, że coraz bardziej jestem o tym przekonana i częściej mam uśmiech na twarzy). Bardzo mi się to podoba i osobiście bardzo kibicuję tej dwójce. Jejkuś nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Mam wrażenie, że przeczytałabym tę historię za jednym razem, gdybym miała taką możliwość. Pochłonęłabym ją jednym tchem :D Dlatego też życzę ci dużo weny, motywacji i wolnego czasu, aby kolejne notki pojawiały się jak najszybciej (nawet jutro xD mimo, że wiem, iż to prawie niemożliwe...). Pozdrawiam i do napisania! :)
OdpowiedzUsuńSuper:-)
OdpowiedzUsuńJak zawsze genialny rozdział. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Kayli i Ryana. Czyżby prywatne lekcje. Trzymam kciuki za tą parę
OdpowiedzUsuńmam komputer i laptopa, co chcesz? Co do rozdziału napisze tylko że świetny bo mam ogrom nauki i nie mam czasu na pisanie.
OdpowiedzUsuńWeny, nuda100
Ech, Kochana, piszę ten komentarz już 3 raz. Mój internet się buntuje i nie chce go dodać!
OdpowiedzUsuńProszę, spróbuj sobie wyobrazić, jak mógłby wyglądać.
Jestem wkurzona, więc napiszę tylko, że czekam na następny rozdział.
Wysyłam miliony buziaków!
Uwielbiam Kayle!Opowiadanie jest genialne,czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkjhgtdfresxfvghbj
OdpowiedzUsuńTotalnie nie wiem, co powiedzieć, jestem oczarowana *o*
Komentuję tylko dlatego, byś wiedziała, że tu jestem i czytam :)
Hejka, jestem na bieżąco z każdym twoim opowiadaniem. Świetnie piszesz i naprawdę potrafisz stworzyć idealne paringi. Powoli zaczynam zakochiwać się w Kayli i Rayanie.
OdpowiedzUsuńWiesz w jaką strunę uderzyć, żebym piała z zachwytu nad nowym rozdziałem.
Więcej takich opowiadań. Nawet jak pisałaś o 1D to nawet zniechęcona postaciami, zaczęłam czytać i kompletnie nie żałowałam swojej decyzji.
Wpadam do ciebie codziennie ;)
QR
omg . Kocham kocham kocham ♥ i zgadzam siebie z Kay. Weny kochana :) /em
OdpowiedzUsuń