wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 9


W piątkowy poranek Kayla dowiedziała się o kilku nowych rzeczach.
Po pierwsze, od przyszłego tygodnia zmieniał się jej grafik. Miała rozpocząć pracę w zupełnie nowym zakresie godzin - mniej korzystnym dla niej, oczywiście. A co za tym szło, wiedziała, że nie będzie mogła chodzić w środy na treningi do Ryana. Miała więc do wyboru jedną z dwóch opcji. Albo zrezygnować z lekcji samoobrony na dobre, albo poprosić o przeniesienie do innej grupy.
Drugą rzeczą było to, że tego ranka w drodze do pracy odebrała telefon od swoich rodziców, którzy z wielką radością zaprosili ją do siebie na kolację. Oczywiście, nie była to zwykła kolacja. Barbara i Robert bowiem przypomnieli swojej najstarszej córce, że za dwa tygodnie w sobotę jej siostra obchodzi dwudzieste czwarte urodziny. Tym samym Kayla musiała dołączyć do swojej mentalnej listy „Rzeczy do zrobienia w najbliższym czasie” kupienie prezentu dla Lindsay. Nie trzeba chyba wspominać, że nie miała na niego żadnego pomysłu?
Trzecią i ostatnia rzeczą, o której się dowiedziała, to fakt, że sobotni wieczór miała spędzić w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciółek. Leanne podobno potrzebowała wsparcia w wyborze mebelków i różnych drobiazgów do pokoju dziecięcego, który urządzała dla swojego jeszcze nienarodzonego dziecka. Tyle dobrego, że w tym czasie Kayla mogła rozejrzeć się za prezentem dla swojej siostry i jednocześnie liczyć na pomoc w jego wyborze.
Chociaż Benson wiedziała, że zapowiadające się zmiany w pracy nie były dla niej najlepszym rozwiązaniem, to w sobotni poranek obudziła się z szerokim uśmiechem na twarzy (co zdecydowanie nie było do niej podobne, biorąc pod uwagę fakt, że remont w sąsiedniej kamienicy trwał w najlepsze) i tak, jak przez ostatnie dni z wielkim podekscytowaniem podeszła do wieży stereo, znajdującej się w jej salonie. Włączyła płytę, która już od kilku dni była w środku odtwarzacza, a jej uśmiech tylko się poszerzył, gdy z głośników zaczęła grać pierwsza piosenka. Niewątpliwie „Iris” Goo Goo Dolls był smutnym i wzruszającym kawałkiem, ale i tak wprawił Kaylę w niezwykle radosny nastrój. W końcu Ryan pamiętał, by utwór, którego słuchali jadąc jego samochodem umieścić na składance.
Gdy piosenka się skończyła, Kayla ominęła kilka utworów, by włączyć ten ostatni, zakańczający płytę. Bez wątpienia różnił się od pozostałych. Poprzednie kawałki były w rockowym nastroju, podczas gdy ten ostatni był śpiewany przesz króla popu. „The Way You Make Me Feel” Michaela Jacksona zdecydowanie zawładnęło jej sercem, które szalało za każdym razem, gdy słuchała tekstu tego utworu. Zachowywała się niczym nastolatka, tańcząc z wielką radością po pokoju i kręcąc najdziwniejsze piruety. Może nie wyglądała zbyt dojrzale, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Ten, kompletnie niepasujący do reszty piosenek kawałek sprawiał, że była naładowana masą pozytywnej energii.
Nie liczyło się to, że miała dwadzieścia kilka lat i może takie gesty ze strony faceta nie powinny robić na niej wrażenia. Jednak w jej przypadku było zupełnie odwrotnie, gdyż płyta, którą dostała niezaprzeczalnie robiła na niej wrażenie. A doskonałym tego potwierdzeniem był szeroki uśmiech na jej twarzy i szalejące serce. Co więcej, był to pierwszy raz, kiedy mężczyzna zrobił dla niej coś podobnego, dlatego szaleńczy taniec w jej salonie był całkowicie wytłumaczalny.
Chyba nikogo nie zdziwi więc to, że w drodze do klubu sportowego jej samochód wypełniał głos Michaela Jacksona? Albo fakt, że Kayla śpiewała razem z królem popu, próbując wspomóc go swoim głosem… Nieudolnie, ale zawsze.
Ciemnowłosa dziewczyna wyszła ze swojego samochodu, kierując się prosto do klubu. Przed wejściem czekała na nią Christina, która namiętnie klikała w ekran swojego telefonu.
- Skąd ten uśmiech, Benson? – Zapytała, gdy tylko na chwilę uniosła wzrok znad komórki. Poprawiła pasmo swoich blond włosów, kliknęła w ekran coś ostatni raz i blokując urządzenie schowała je do swojej designerskiej torebki.
- Też cię miło widzieć, Ellis – odpowiedziała, otwierając dla nich drzwi. Przeszły przez sporych rozmiarów hol, zmierzając w stronę schodów.
- Omińmy ten grzecznościowy fragment rozmowy – zażądała Christy. – Chcę wiedzieć, skąd u mojej przyjaciółki w sobotni poranek tak szeroki uśmiech na twarz. I nie wciskaj mi kitu, że to dla tego, że dzisiaj masz wolne i nie musisz iść do pracy, bo w to nie uwierzę.
Kayla wzruszyła ramionami.
- Po prostu cieszę się, że cię widzę.
Blondynka pokiwała z rozbawieniem głową, nawet nie próbując powstrzymać śmiechu.
- Akurat.

~*~

Walton na sali pojawił się punktualnie. Zarządził szybką rozgrzewkę rozciągającą, po czym przystąpił do zajęć. Jak zwykle zachowywał pełną profesjonalność i poświęcał każdej dziewczynie tyle samo czasu. Kayla nie spodziewała się niczego innego. Już przywykła do tego, że Ryan-trener różnił się od Ryana-kolegi. W żadnym razie jednak nie miała zamiaru sobie odpuszczać gapienia się na niego. Dlatego z wielką radością śledziła jego przystojną twarz i wysportowane ciało. Nie miała żadnych wyrzutów sumienia, choć miała świadomość, że Ryan na pewno to zauważał. Szczególnie, że „obronie przed ciosem prostym w twarz”, co było zresztą tematem przewodnim dzisiejszych zajęć, poświęcała znacznie mniejszą uwagę.
- Jesteś pewna, że twój szef już nie zmieni twoich godzin pracy na środę? – Zapytała z nadzieją, Christina, gdy wychodziły z szatni. Zmierzały prosto do recepcji, by zorientować się, czy jest możliwość przeniesienia Kay do innej grupy, aby nie musiała rezygnować z kursu.
- Kończę pracę dokładnie wtedy, kiedy rozpoczynają się zajęcia. Nie mam zamiaru spóźniać się na nie za każdym razem pół godzinny. Wielkie wejścia nie są dla mnie – powiedziała, wzruszając ramionami. Poprawiła swoją torbę i zapięła czarną bluzę pod samą szyję. – Zawsze możesz przepisać się razem ze mną – dodała.
Christy w ramach odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
- Nie dam rady – dodała po chwili. – Z całego tygodnia środy są dla mnie najlepsze.
Zatrzymały się przed wielkim biurkiem recepcji, znajdującym się w holu na parterze. Kayla oparła się o jego blat, witając uśmiechem Amy – tę samą kobietę, którą prosiła o możliwość skorzystania z telefonu, gdy Bobby rozklekotał się przed budynkiem.
- Zaraz wracam – powiedziała Christy i nim Kayla zdołała zapytać o cokolwiek, to dziewczyny już nie było w pobliżu.
- W czym mogę pani pomóc? – Zapytała recepcjonistka. Profesjonalny, wymuszony uśmiech zagościł na jej twarzy.
Benson starając się nie brzmieć, jak zagubiona nastolatka przystąpiła do opisywania swojego problemu.
- Przykro mi, proszę pani – powiedziała Amy, gdy zajrzała do swojego magicznego komputera. – Obawiam się, że jedyną opcją jest zrezygnowanie z treningów, które odbywają się w środę. W grupach musi być parzysta liczba kursantów. Pracują tam panie przecież głównie w parach, a w żadnej grupie nie ma wolnego miejsca.
Kayla zmarszczyła brwi.
- A w grupie drugiego instruktora? – Zapytała, chociaż zupełnie tego nie planowała. Chciała przecież zmienić tylko daty treningów, nie samego trenera.
- Przykro mi.
Westchnęła głośno. Miała już podziękować i odejść od biurka, gdy tuż obok dziewczyny pojawiła się wysoka postać. Mężczyzna z nonszalancją oparł się o blat, witając dziewczynę szerokim uśmiechem.
- Kogo moje oczy widzą – zawołał radośnie Thomas. Uniósł do góry rękę, mierzwiąc włosy Kay w ramach powitania.
- Cześć – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie była pewna, jak czuła się z tym, że Amy uważnie im się przyglądała. – Skończyłeś już swoje zajęcia na dzisiaj?
- Nie, ale zostały mi już tylko ostatnie do poprowadzenia – odpowiedział, wzruszając ramionami. – A ty, co tu robisz? Mam nadzieję, ze twój samochód tym razem nie nawalił.
Kayla pokręciła przecząco głową, śmiejąc się cicho.
- Nie, nie tym razem. Próbowałam zmienić grupę, ale w żadnej nie ma dla mnie ani jednego wolnego miejsca.
Thomas klasnął z radości w dłonie.
- Próbowałaś wymienić Waltmana na mnie? O tak, wiedziałem, że ten moment kiedyś nadejdzie!
Kayla zdała sobie sprawę, że nie było takiej możliwości, by nie polubić Thomasa. Ten facet był pełen dobrego humoru i cały czas z szerokim uśmiechem i pozytywnym nastawieniem rozmawiał z innymi ludźmi. Był takim cudownym promyczkiem słońca i jednym, głupim zdaniem potrafił poprawić komuś humor.
- Dokładnie tak – odpowiedziała z drobną, ale wyczuwalną ironią. – Ale jak na złość, spóźniłam się. Wszystkie miejsca są już zajęte.
Thomas westchnął ostentacyjnie.
- Wielka szkoda.
Kayla pokręciła głową z rozbawieniem, zupełnie przypadkowo zauważając schodzącą ze schodów Christinę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jej najlepsza przyjaciółka nie szła ramię w ramię z Ryanem. Roześmiana blondynka wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. Szkoda tylko, że Benson miała co do tego złe przeczucia.
Zanim jednak ta dwójka zdołała podejść do Thomasa i Kay, Christy zawołała do ciemnowłosej, zwracając tym samym uwagę Waltona na fakt, że tuż obok znajdują się jego znajomi:
- Poczekam na ciebie na zewnątrz.
I ku zaskoczeniu Benson, dziewczyna zmyła się równie szybko, co ostatnim razem.
Walton niewątpliwie był zaskoczony obecnością Kayli przy biurku recepcji, co oznaczało, że nie o zmianie grupy rozmawiał z Christiną. Co więc było tematem ich pogawędki? I co było na tyle ważne, że Christy specjalnie wróciła się na piętro, by porozmawiać z trenerem?
- Co zrobiłeś tej biednej dziewczynie, że chce od ciebie uciec? – Thomas nie marnował czasu i od razu przeszedł do rzeczy. Ale na pewno nie tego pragnęła Benson. Nie chciała przecież, by Ryan dopowiedział sobie swoja wersję historii, rozstrzygając, dlaczego Kay tak nagle postanowiła zmienić grupę.
- Słucham? – Ryan zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, o czym mówi jego przyjaciel.
- Kayla. Zmiana grupy. Coś ci świta, bracie? – Nabijał się Tom.
Walton odwrócił wzrok od kolegi, by spojrzeć na Benson. Jedną ręką złapał się za kark, lekko go masując. Wydawał się jednocześnie nieco zbity z tropu, ale także (co wyjątkowo zwróciło uwagę dziewczyny) zły.
- Zmieniasz grupę? – Zapytał. Jego zachrypnięty, zdezorientowany głos sprawił, że Kayla pożałowała tego, iż sama wcześniej nie poinformowała instruktora o swoim planie. Teraz wyglądało to tak, jakby działała za jego plecami i, co gorsze, naprawdę próbowała „uciec”.
- Tak. To znaczy nie.
- To tak, czy nie? – Teraz nie przypominał Ryana-kolegi. Zdecydowanie był Ryanem-trenerem. Pełen profesjonalizmu, surowości i pewności siebie, która momentalnie sprawiała, że Kay czuła się przy nim jeszcze mniejsza, niż była w rzeczywistości. Jego zielone oczy spoglądały na nią dociekliwie, tak jakby za sprawą jednego spojrzenia mogły przejrzeć ją na wylot.
 - Chciałam, ale nie ma w innych grupach żadnych wolnych miejsc. Wszystko zajęte – wzruszyła ramionami, próbując wyglądać na wyluzowaną.
- Widzisz, mówiłem ci, że jestem znacznie lepszym trenerem. Kobiety mnie kochają – wtrącił Thomas, dalej drażniąc swojego przyjaciela.
Jego słowa jednak zostały kompletnie zignorowane zarówno przez Kaylę, jak i przez Ryana. Zdaje się, że mężczyzna został po prostu wykluczony z rozmowy, która nagle zaczęła odbywać się tylko pomiędzy Benson a Waltonem.
Ryan stał z założonymi rękoma, spoglądając na ciemnowłosą z taką siłą, że dziewczyna bała się, by nie stracić równowagi i nie paść, jak zupełny nieudacznik na podłogę.
- Dlaczego? – Zapytał po chwili.
Kay momentalnie zdała sobie sprawę, że jej założenie (o którym niestety zapomniała) okazało się zupełnie prawdziwe. Ryan był bardzo bliski od wymyślenia jakiegoś wyjaśnienia odnoście jej chęci zmiany grupy. O ile już tego nie zrobił, a pytał jedynie, aby potwierdzić swoją wersję.
- Och, to przez pracę – powiedziała szybko. – Szef zmienił mi grafik i choćbym nawet bardzo chciała, to nie dam rady chodzić w środę na trening. Myślałam, że uda mi się zmienić grupę na taką, której plan zajęć będzie współgrał z godzinami mojej pracy. Ale niestety. Wszystkie grupy są pełne i nie ma nigdzie wolnego miejsca. Także z góry przepraszam, ale nie będę w stanie przychodzić w środy na treningi…
I Kayla zapewne kontynuowałaby swój nerwowy monolog, gdyby Ryan nie zaskoczył jej i nie odszedł na kilka kroków, by przejść za ladę biurka recepcji. Stanął przed komputerem, mimowolnie oddelegowując Amy do innego miejsca. Postukał przez chwilę na klawiszach klawiatury i popatrzył w monitor z zupełnie pokerową miną, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- W sobotę godzinę przed naszym treningiem. Pasuje ci?
- Czyli jednak jest miejsce w innej grupie? – Zapytała zaskoczona, momentalnie zerkając w stronę Amy, która musiała ją okłamać.
- Pasuje ci, czy nie? – Ponowił pytanie. Jego głos nadal pozostawał surowy, chociaż ciało znacznie bardziej się rozluźniło. Nie wydawał się już taki spięty, jak jeszcze chwilę temu.
- Pasuje – odpowiedziała szybko.
Ryan pokiwał głową i ponownie wystukał coś na klawiaturze. Na koniec zatwierdził to głośnym kliknięciem i odsunął się od biurka.
- W takim razie do zobaczenia za tydzień.
Kayla przystanęła z nogi na nogę niepewna, co powinna teraz zrobić. Uwielbiała i jednocześnie nienawidziła Ryana za to, że wpędzał ją w masę najróżniejszych nastrojów. I do tego tak szybko potrafił je zmieniać. Rano skakała z radości, tańcząc do składanki, jaką jej nagrał, a teraz czuła się okropnie niezręcznie w jego towarzystwie, nie mając pojęcia, jak się zachować. Zdecydowanie chwilami pozbawiał ją pewności siebie.
- Dziękuję. – Skinęła głowa na swojego trenera, po czym odwróciła się do drugiego instruktora.  – Na razie, Thomas.
- Trzymaj się, mała – odpowiedział, a na jego twarzy ponownie zagościł szeroki i nieco niedorzeczny uśmiech.
Ponownie spojrzała za ladę.
- Do widzenia. – Naprawdę nie wiedziała, czy zwraca się do Waltona, czy do Amy. A może do obojga?
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, odwróciła się i wyszła z budynku.

~*~

- Są takie cudowne! – Jęknęła Leanne, gdy przechodziły obok regału z pluszowymi misiami. Kobieta zdecydowanie miała słabość do wszystkich dziecięcych zabawek, znajdujących w tym konkretnym sklepie. Nie dość, że wszystkie były w atrakcyjnych dla Leanne cenach, to do tego były przesłodkie i nie miała pojęcia, na które z nich się zdecydować. Były to, oczywiście, najmniej istotne dodatki do pokoju, który urządzała, ale dziewczyna nie mogła sobie odpuścić tych detali.
- Mówiłaś to samo na temat wszystkiego, co do tej pory zobaczyłaś – stwierdziła Christina, wracając spojrzeniem do ekranu swojego telefonu. Nie wykazywała tyle zainteresowania i zaangażowania, co Kayla w pomocy swojej przyjaciółce w wyborze dodatków.
- Ty się podniecasz prawie każdą parą butów, jaką zobaczysz, więc powinnaś to rozumieć – odburknęła rudowłosa, łapiąc się za swój brzuch. Przejechała po nim dłonią, po czym ponowie odwróciła się w stronę regału z pluszakami.
- Każdy ma swoje zboczenia i słabości – powiedziała Christina, wzruszając ramionami. – Ale chyba lepsze buty, niż pluszowe misie – dodała, mimochodem zerkając na swoje czarne, cholernie wysokie czółenka. I zapewne równie cholernie drogie.
Leanne prychnęła.
- A jaka jest twoja słabość, Kay? – Zapytała, sięgając z półki jednego z wielu pluszaków.
Christina wybuchła głośnym śmiechem.
- Chyba raczej kto – zadrwiła. Jej zainteresowanie najwyraźniej wróciło, bowiem schowała swój telefon do torebki. Założyła ręce na piersi, przyglądając się uważnie swojej przyjaciółce.
- Nie zapędzaj się tak – prychnęła ciemnowłosa. – Lepiej skup swoją energię na czymś bardziej przydatnym i wymyśl, co mogłabym kupić mojej siostrze na urodziny.
Leanne wrzuciła maskotkę do koszyka i odwróciła się do swoich przyjaciółek. Poprawiła swoją luźną, bawełnianą sukienkę, po raz kolejny gładząc dłonią lekko zaokrąglony brzuszek i uśmiechnęła się do Kay.
- Może zrób jej coś własnoręcznie – zaproponowała.
- Albo po prostu kup jej wibrator – wtrąciła Christy, wzruszając ramionami. – Dziewczyna ma dwadzieścia cztery lata, nie będą ją cieszyć jakieś głupie robótki ręczne.
- Nie kupię mojej siostrze wibratora! – Oburzyła się Kayla.
- Niby dlaczego nie?
- Przede wszystkim dlatego, że prezenty będzie otwierać przy rodzicach. To kolacja rodzina, Christy. Moja mama ją organizuje. Coś ci świta?
- Co się tak spinasz? – Prychnęła blondynka. – Zaraz pomyślę, że i tobie przydałby się wibrator.
Leanne zaśmiała się głośno.
- No co? Taka prawda – dodała Christy na swoją obronę. – Boję się myśleć, ile czasu minie zanim Kayla wykona jakiś ruch w kierunku naszego trenera. Wybaczcie dziewczyny, ale nie chce mieć osiemdziesiątki na karku, bawiąc się na ich weselu.
- To facet powinien wykonać pierwszy krok – oburzyła się Kayla.
- Jest dwudziesty pierwszy wiek! Mamy równouprawnienie! – Christy nie dawała za wygrana. I zupełnie jej nie przeszkadzał fakt, że przychodzi im się o to kłócić w sklepie z dziecięcymi zabawkami i ubrankami. – Zresztą, faceci cenią sobie dziewczyny, które nie boją się przejąć inicjatywy.
Kayla pokręciła przecząco głową zupełnie się z tym nie zgadzając.
- Mam to gdzieś – dodała po chwili. – Zresztą, Waltman to cham. Dzisiaj, jak prosiłam o zmianę grupy był bardzo nieprzyjemny.
- Czepiasz się. – Leanne machnęła lekceważąco ręka i odwróciła się w stronę stoiska z kolorowymi śpioszkami.
- Nie czepiam się – powiedziała Benson pod nosem.
Minęła chwila zanim Christy kontynuowała temat. Oczywiście, nikt nie spodziewał się, że wątek Ryana zostanie tak szybko pominięty.
- Zachowujesz się dziecinnie – oznajmiła blondynka, nie skupiając nawet najmniejszej uwagi na przeglądanych przez Leanne rzeczach. – A do tego wszystkiego żądasz, że to Waltman rzuci się na ciebie i odwali całą robotę. Nie jesteś już nastolatką, Kay. Nie powinnaś wierzyć w żadne bajki o książętach na białych rumakach. Jest między wami chemia, więc to, do jasnej cholery, wykorzystaj, póki masz okazję. Nie każę ci się z nim wiązać. Ba! Jestem pewna, że Waltman nie jest jednym z tych, co lubią stałe związki. Ale jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiem, co jest dla ciebie dobre. Numerek bez zobowiązań z Waltonem? Trzy razy tak.
Leanne na chwilę odwróciła swój wzrok od ciuszków.
- Przyznaję jej rację – powiedziała z delikatnym uśmiechem. – Powinnaś się rozerwać. A ten facet jest do tego idealny. Nie musisz przecież wiązać z nim żadnej przyszłości.
Kayla jęknęła, rozważając to, co powiedziały dziewczyny.
- Nie chcę z nim żadnego związku. Dopiero, co rozstałam się z Joshem.
Benson niestety nie miała pojęcia, czy to, co powiedziała było zgodne z prawdą. Nie wiedziała bowiem, czego tak naprawdę chciała od Ryana. Oczywiście, podobał jej się i przyprawiał ją o motyle w brzuchu (stado motyli). Ale na tym jej świadomość o rzeczach oczywistych się kończyła. Zresztą, nie miała w sobie na tyle pewności siebie, by przejąć inicjatywę. Nie była taka, jak Christina, a już na pewno nie miała takiego doświadczenia w sprawach damsko-męskich. Do tej pory była tylko w jednym poważnym związku. A gdyby tego było mało, wychodziła z założenia, że to facet powinien zrobić pierwszy krok. Nie chciała wyjść na jakąś desperatkę. Czy przez to nie byłoby podobna do innych kursantek? Do Hanny na przykład…
- Co więc cię powstrzymuje? – Zapytała Leanne, wrzucając pierwsze śpioszki do koszyka.
Kayla wzruszyła ramionami, unikając odpowiedzi. To jednak nie oznaczało, że jej nie znała.
Ja sama – odpowiedziała w myślach.



 Ktoś chętny oddać komputer w dobre ręce?
Chętnie przyjmę!

18 komentarzy:

  1. Ale mam dylemat!
    Przeczytałam wszystkie Twoje blogi i nie umiem wybrać, ktory podoba mi sie najbardziej.
    Kilka razy prawdzam tego bloga, Twojego aska i czytam wszystkie komentarze.
    Nie przejmuj sie, nie posune sie dalej ;)))

    Kay i Ryan brzmi prawie tak dobrze jak Ivy i Zayn.
    Chcialabym czytac tego wiecej.
    Mowie teraz calkiem szczerze:
    PISZESZ LEPIEJ NIZ NIE JEDEN ZAWODOWY PISARZ!
    To wszystko jest takie lekkie i naturalne! Ach... uwielbiam Twoj styl. Wszytko jest takie przejrzyste...
    Mam tylko nadzieje, ze szybko dodasz nowy rozdzial (Bron Boze nie popedzam Cie)
    Pozdrawiam i zycze duzo weny ;** /Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3 Czyżby prywatne lekcje ...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dylemat, ponieważ popieram zarówno Kaylę, jak i Christinę w związku z ich zdaniem na temat mężczyzn. To prawda, że w obecnych czasach nie wszystko zależy od mężczyzn, kobiety także mogą wykonac ten pierwszy krok i jestem jak najbardziej za tym, by kobiety przestały śnić biernie o wymuskanych księciach, ale jest coś takiego w facecie, gdy to on stara się o kobietę, nawet taie na pozór nic nie znaczące i pozornie nieważne drobnostki jak płyta ze składanką, którą Ryan nagrał dla Kayli. Podoba mi się w nim także to, że potrafi oddzielić życie prywatne od zawodowego, chociaż zaczynam mieć wrażenie, że przychodzi mu to coraz trudniej, jeśli chodzi o Kaylę. I wyczekiwałam podobnej reakcji na wieść o zmianie grup i podejrzewam, że dziewczyna prawdopodobnie załapała się na prywatne lekcje, och jak bardzo jej zazdroszczę ;) Ciekawa jestem o czym Christy z nim rozmawiała, ale najbardziej chyba nie mogę się doczekać rodzinnej kolacji, ponieważ od dawna ciekawa jestem rodziców Kayli. No i tych sobotnich wcześniejszych treningów ;)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle cudowny! I już bym chciała przeczytać kolejny i będę czekać na niego z niecierpliwością;)
    Mam nadzieje, że będą to prywatne lekcje i ta dwójka się do siebie bardziej zbliży! Pozdrawiam i życzę dużo weny:)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział zdecydowanie poprawił mi humor, za co dziękuję bardzo ;*
    Dodam tylko, że jesteś genialna i nikt nie umie wyczarować takiej magii na linii kobieta-mężczyzna.
    Niestety obszerniejszy komentarz muszę zostawić na następny rozdział, bo sprawdzian z matematyki wzywa.( klasa rozszerzona ;/ )
    Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz dziękuję pod budowanie nastroju :)
    Pozdrawiam i całuję, ja, tylko bardzo mogę i lece na randkę z królową nauk.
    PS. Zerkając jeszcze na rozdział i nie mogąc powstrzymać uśmiechu, patrząc na niego, Poraż kolejny muszę Ci powiedzieć, że jesteś wspaniała!


    /Julka, czyli męcząca koleżanka z aska.

    OdpowiedzUsuń
  6. za podbudowanie*
    jak tylko mogę*
    Poraż kolejny*
    Pisanie na tablecie komentarzy również jest straszne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poraz*
      Hmm.. Serio wspólczuję Ci podczas pisania rozdziałów ;)

      Usuń
  7. Cudowny rozdział, jak zawsze. Czy moje przypuszczenia są słuszne? Czy Ryan naprawdę wcisnął w swój grafik prywatne lekcje samoobrony z Kaylą? Uuhuh, jeśli tak to będzie się działo! Czemu ona jest kurcze taka niedostępna? Jej przyjaciółki mają rację, powinna zaszaleć i dać ponieść się uczuciom. Jest singielką, on jest przystojny i wyraźnie jest między nimi chemia. Mam nadzieję, że Kayla prędzej czy później ulegnie jego urokowi.
    Gdybym tylko miała, z chęcią oddałabym ci komputer. Serio, nie wyobrażam sobie pisać rozdziału na tablecie. Dlatego też, stokrotne podziękowania za Twoje poświęcenie, naprawdę.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny!

    Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział! Chyba się powtarzam, co? Cóż trudno, najważniejsze, że to jest odpowiednie określenie dla tego rozdziału ;) Piszesz świetnie, tak dobrze, ze gdy już zaczynam czytać, którąś notkę trudno mi się od niej oderwać... Masz talent i tyle! ;) Wracając jednak do tego rozdziału, nieźle mnie wciągnął. Osobiście nie spodziewałam się tej nagłej zmiany w godzinach pracy u Kay. Mimo, że okazało się to bardzo problematyczne, to jakoś tak mi się wydaje, że to bardzo pozytywny zbieg wydarzeń. Fakt, gdyby nie zjawienie się Ryana musiałaby zrezygnować zupełnie ze środowych zajęć z samoobrony, ale... No właśnie, jeśli chodzi o ten pokręcony los, stało się jak stało i jakoś tak odnoszę wrażenie, że dziewczyna będzie miała coś w stylu indywidualnych lekcji... No dobra może naprawdę mi się tak wydaje, ale zaskakujące jest to, że recepcjonistka nie znalazła żadnych wolnych miejsc, a Ryan tak... Chociaż z tego wynika również to, że chłopak jest zainteresowany bohaterką (fakt, już dawno można było to zauważyć, ale każdy taki drobny gest z jego strony sprawia, że coraz bardziej jestem o tym przekonana i częściej mam uśmiech na twarzy). Bardzo mi się to podoba i osobiście bardzo kibicuję tej dwójce. Jejkuś nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Mam wrażenie, że przeczytałabym tę historię za jednym razem, gdybym miała taką możliwość. Pochłonęłabym ją jednym tchem :D Dlatego też życzę ci dużo weny, motywacji i wolnego czasu, aby kolejne notki pojawiały się jak najszybciej (nawet jutro xD mimo, że wiem, iż to prawie niemożliwe...). Pozdrawiam i do napisania! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze genialny rozdział. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Kayli i Ryana. Czyżby prywatne lekcje. Trzymam kciuki za tą parę

    OdpowiedzUsuń
  10. mam komputer i laptopa, co chcesz? Co do rozdziału napisze tylko że świetny bo mam ogrom nauki i nie mam czasu na pisanie.
    Weny, nuda100

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, Kochana, piszę ten komentarz już 3 raz. Mój internet się buntuje i nie chce go dodać!
    Proszę, spróbuj sobie wyobrazić, jak mógłby wyglądać.
    Jestem wkurzona, więc napiszę tylko, że czekam na następny rozdział.

    Wysyłam miliony buziaków!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Kayle!Opowiadanie jest genialne,czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. kjhgtdfresxfvghbj
    Totalnie nie wiem, co powiedzieć, jestem oczarowana *o*
    Komentuję tylko dlatego, byś wiedziała, że tu jestem i czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka, jestem na bieżąco z każdym twoim opowiadaniem. Świetnie piszesz i naprawdę potrafisz stworzyć idealne paringi. Powoli zaczynam zakochiwać się w Kayli i Rayanie.
    Wiesz w jaką strunę uderzyć, żebym piała z zachwytu nad nowym rozdziałem.
    Więcej takich opowiadań. Nawet jak pisałaś o 1D to nawet zniechęcona postaciami, zaczęłam czytać i kompletnie nie żałowałam swojej decyzji.
    Wpadam do ciebie codziennie ;)

    QR

    OdpowiedzUsuń
  15. omg . Kocham kocham kocham ♥ i zgadzam siebie z Kay. Weny kochana :) /em

    OdpowiedzUsuń