środa, 26 listopada 2014

Rozdział 10



Poranek Kayli rozpoczął się fatalnie. Nie dość, że ulubione musli z kawałkami czekolady się skończyło, to jeszcze z wielkim bólem i rozczarowaniem dostrzegła, że w jej szafie nie ma ani jednego świeżo wypranego dresu poza tym, którego nie chciała założyć na dzisiejszy trening. Różowy materiał z pewnością był w jej guście i gdyby nie chodziło o Ryana i jego dziwne ksywki, którymi zwykł ją przezywać, to Kayla nie miałaby najmniejszego problemu z wyciągnięciem go z szafy. Tymczasem, chowając ubranie do swojej torby przybrała zbolałą minę. Mogła się tylko domyślać, co powie jej trener na widok różowego dresu z czasów pierwszych zajęć.
Na domiar złego, Benson tego ranka miała drobny problem z Bandziorem, który wykazywał się ogromnym nieposłuszeństwem na porannym spacerze. Zamiast standardowych piętnastu minut, jakie Kayla poświęcała zwierzakowi rano, musiała z nim spędzić dziesięć dodatkowych, ganiając go i krzycząc, by raczył w końcu wejść do klatki schodowej. Gdy w końcu się to udało, miała dziesięciominutowe opóźnienie, którego w żaden sposób nie mogła nadrobić, przebijając się z Bobbym przez zakorkowane miasto. A do tego, jej ukochany Chevrolet zgasł kilkakrotnie na środku drogi, przypominając o swoich dawnych i niezaleczonych problemach.
W końcu jednak dotarła na miejsce. Gdy zaparkowała pod klubem sportowym miała dokładnie dwie minuty na to, by wejść do środka, przebrać się i popędzić na salę treningową. Nie lubiła się spóźniać. Głównym tego powodem był fakt, że nie należała do fanów wielkich wejść. Szczególnie wtedy, gdy to ona musiała zaleźć się w centrum zainteresowania. A już na pewno nie wtedy, gdy przychodziła do nowego miejsca. Co prawda, miała już za sobą kilka treningów z Ryanem, ale tym razem czekała na nią grupa zupełnie obcych ludzi. Nie chciała na nich zrobić złego wrażenia.
I gdy myślała, że nie spotka ją już więcej drobnych niespodzianek, w jej torbie zadzwonił telefon, oznajmiając tym samym przyjście nowej wiadomości. Nie spodziewając się niczego poza SMS-em od przyjaciółki lub informacją od operatora, wyjęła komórkę i od razu odblokowała urządzenie.

Nie zbywaj mnie. Proszę, spotkajmy się dzisiaj.

Przełknęła głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że w tym momencie jest tylko i wyłącznie jedna możliwość dalszego postępowania. Musiała chwilowo zignorować istnienie Josh’a i zapomnieć o wszelkich problemach z nim związanych. Nie miała przecież zamiaru niszczyć sobie treningu przez byłego chłopaka. W myślach również odnotowała, by powiedzieć o tej sprawie Christinie i pochwalić się dojrzałą decyzją, jaką podjęła. Wiedziała bowiem, że Christy i Leanne od dawna marzyły o tym, by ich przyjaciółka odcięła się od „zdradzieckiego skurwysyna”.
Wbiegła do niewielkiej szatni, z ulgą zauważając, że w środku pomieszczenia znajdowało się jeszcze kilka osób. Dziewczyny ubrane w sportowe stroje rozmawiały ze sobą entuzjastycznie, a z buzi nie schodził im szeroki uśmiech. Absolutnie w niczym nie przypominały grupy, która miała odbywać zajęcia zaledwie godzinę później. Kobiety nie wydawały się ze sobą konkurować o niczyje względy, a były po prostu grupą dobrych koleżanek. Kayla nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby stworzyć podobną relację z Hanną, która za wszelką cenę starała się zyskać, choć odrobinę zainteresowania ze strony Waltona.
- Jest taki cudowny! - Zapiszczała jedna z dziewcząt. - Mogłabym patrzeć na niego cały czas. I do tego ma wprost boski tyłek!
Kayla uśmiechnęła się pod nosem. Rzeczywiście, Waltman miał boski tyłek. Nie żeby poświęciła temu jakąś szczególną uwagę... Chociaż, kogo tu oszukiwać?
- Prawda! - Zawołała kolejna, podczas gdy Kay chowała swoje rzeczy do jednej z szafek. Już zbytnio nie ponaglając samej siebie zaczęła się przebierać. Skoro te dziewczyny nie śpieszyły się z wejściem na salę, to ona również nie miała takiego zamiaru.
- A ja najbardziej kocham jego poczucie humoru!
Benson zmarszczyła brwi, nieco zdezorientowana tą wypowiedzią. Walton na treningach nie był zabawny. Był profesjonalny, niewzruszony, a jego jedynym „żartem” było nazywanie jej Różowym Dresikiem lub ewentualnie Kosmitką. 
- Ach, już nie mogę się doczekać następnego treningu - westchnęła z rozmarzeniem kolejna dziewczyna. Następne nie pozostawały jej oczywiście dłużne.
Kayla zastygła w bezruchu, gdyż słowa kobiety uderzyły w nią z wielką mocą.
Po sekundzie zwłoki szybko odwróciła głowę do znajdujących się w szatni dziewcząt, chcąc sprawdzić swoje podejrzenia.
- Przepraszam - zaczęła - nie jestem pewna, czy dobrze usłyszałam. Jesteście już po treningu z Waltonem?
Jedna z kobiet uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Trenujemy z Thomasem - wytłumaczyła. - I tak, jesteśmy już po treningu.
Przynajmniej wytłumaczyła się kwestia poczucia humoru.
- O nie. - W pierwszej chwili Kayla nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Ale zamiast tego momentalnie przyspieszyła swoje ruchy. Z góry - bez najmniejszego potwierdzenia swoich przypuszczeń - założyła, że dziewczyny są z jej przyszłej grupy, a teraz musiała ponieść tego konsekwencje. Była spóźniona.
- Wiecie może, czy grupa Waltona już zaczęła? - Zapytała, zamykając swoją szafkę i kierując się w stronę wyjścia z szatni.
- Niestety, nic na ten temat nie wiemy.
Kayla rzuciła się biegiem przez korytarz, zmierzając prosto do sali treningowej. Nie mogła uwierzyć, jak wielką głupotą się wykazała.
Pociągnęła za klamkę, otworzyła drzwi i szybko weszła do pomieszczenia.
- Przepraszam za sp – urwała.
Zdecydowanie coś było nie tak.
- Już myślałem, że się rozmyśliłaś i mimo dodatkowego terminu postanowiłaś rzucić zajęcia. - Ryan stał pod oknem, opierając się o parapet. Ręce miał założone na swoją szeroką pierś i wyglądał na całkowicie zrelaksowanego. Emanował pewnością siebie i swojego ciała. Czuł się swobodnie i Kayla niewątpliwie mu tego zazdrościła. Zwłaszcza, że w tym momencie jej nogi drżały. I wbrew pozorom nie dlatego, że przed chwilą pokonała krótki dystans biegiem. Naturalnie, miała słabą kondycję, ale tym razem powodem jej trzęsących się nóg było coś innego.
Szare, dresowe spodnie i tego samego koloru podkoszulek z napisem „ARMY" wyglądały na nim świetnie. Zresztą, Kay była świadoma tego, że zapewne mężczyzna spodobałby się jej w każdym innym ubraniu. Och, a najlepiej bez niego.
- Nie pomyliłam godzin? - Dziewczyna zmarszczyła brwi, ponownie rozglądając się po sali. Oprócz nich nie było tu zupełnie nikogo. - Gdzie reszta grupy?
- Reszta grupy? - Powtórzył po niej, udając zaskoczonego. Na jego twarzy malował się delikatny, ledwo widzialny uśmiech.
- Tak, reszta grupy - odpowiedziała, ale w jej głosie nie było ani grama pewności siebie. Trząsł się tak samo, jak jej kolana.
- Jesteśmy tu tylko ty i ja. - Czarujący i pokazujący zadowolenie z siebie uśmiech pojawił się na jego przystojnej twarzy i Kay miała świadomość, że wpadła jak śliwka w kompot. Albo lepiej: jak śliwka w kanalizację.
- Ty i ja - powtórzyła bezwiednie po nim. Jej myśli wydawały się krążyć tylko i wyłącznie wokół tych słów. Jakby nic poza nimi nie istniało.
- Dokładnie tak - dodał, a jego uśmiech tylko się poszerzył.
Drań.
Kayla, próbując nie dać się oszołomić przez niezaprzeczalny urok tego mężczyzny, zrobiła kilka kroków do przodu, wchodząc w głąb sali. Nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. Nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że może wylądować z Waltmanem na zajęciach indywidualnych. Oczywiście, recepcjonistka nie odnalazła dla niej ani jednego wolnego miejsca w żadnej z grup, a Ryanowi jakimś cudem się to udało, jednak wcześniej nie widziała w tym podstępu.
- Nie wiedziałam, że udzielasz lekcji prywatnych – zagaiła, zakładając ręce za plecy. Nie sądziła, że będąc na sali tylko z nim będzie czuła się tak niepewnie. W końcu już niejednokrotnie ćwiczyli razem, czy też chociażby ze sobą rozmawiali. Dlaczego więc teraz wszystko wydawało jej się inne?
- Zwykle nie udzielam – odpowiedział, odpychając się od parapetu. Zrobił kilka kroków w jej stronę, a z jego twarzy ani na chwilę nie schodził ten podstępny uśmiech. – A teraz, Kosmitko w różowym dresiku, czas na rozgrzewkę.
Kayla zdusiła jęk. I wbrew pozorom nie dlatego, że złączył dwie ksywki w jedną.
Jasne, Waltmanowi chodziło tylko o serię rozgrzewających ćwiczeń i dziewczyna była tego w pełni świadoma. Szkoda tylko, że wyobraźnia podsuwała jej zupełnie inne obrazy.
Próbując to wszystko zignorować przystąpiła do rutynowych ćwiczeń, którymi zwykła rozpoczynać każdy inny trening. Tyle że to nie był każdy inny trening. Była na sali tylko z Waltmanem, a ten – zupełnie w niczym nie pomagając - nie spuszczał z niej swojego badawczego spojrzenia.
- Masz zamiar cały czas się tak na mnie gapić? – Zapytała, wykonując serię skłonów. Starała się brzmieć poważnie i zasygnalizować mu tym samym, że nie czuje się przez niego komfortowo.
Ryan zaśmiał się cicho, a ten dźwięk wydał się Kay najseksowniejszą rzeczą na świecie. I nagle – co prawda, tylko na tę krótką chwilę – nic już jej nie przeszkadzało.
- Jesteśmy tu tylko we dwoje – oznajmił w końcu. Ponownie założył ręce na swoją szeroką pierś i, naturalnie, ani na chwilę nie odwrócił od Benson swojego przeszywającego i uważnego spojrzenia. – Na kogo innego miałbym się patrzeć?
Kayla wyprostowała się i poprawiła materiał swojego dresu, nie wiedząc, co innego mogłaby zrobić. Przez chwilę patrzyła na mężczyznę, ale gdy ten kontakt wydał jej się zbyt intensywny, spuściła swoje spojrzenie.
- Przestań, to mnie dekoncentruje.
Ryan ponownie się zaśmiał. Cichy i zachrypnięty śmiech sprawił, że przez ciało Kay przeszły dreszcze.
- Cieszę się, że tak na ciebie wpływam.
Kay jęknęła przeciągle.
- Nie to miałam na myśli.
- Ach, myślę, że jednak to.
Gdyby wcześniej nie było to zbyt jasne i klarowne, teraz Benson wiedziała już na pewno – ten trening miał być dla niej istnym piekłem. I nie chodziło tu oczywiście o mordercze ćwiczenia, których wykonanie mógłby jej zlecić Walton. Zdecydowanie nie.
- Rozgrzana? – Zapytał. I chociaż zawsze na treningach wykazywał się zupełną profesjonalnością i nie pozwalał sobie na żadne żarty, teraz Kayla w jego uśmiechu widziała pewną dwuznaczność.
Drań.
Drań. Drań. Drań.
W ramach odpowiedzi jedynie skinęła głową. Teraz nie była w stanie pozwolić sobie na nic więcej. Nie chciała się przecież jeszcze bardziej przed nim zdradzić i pokazać, co naprawdę czuje, znajdując się w jego towarzystwie. Miała przecież swoją dumę!
- Co dzisiaj będziemy robić? – Zapytała, niby mimochodem, starając się grać wyluzowaną.
- Dzisiaj zejdziemy do parteru.

~*~


Nagle ten dzień z „fatalnego” stał się dla Kayli jednym z jej ulubionych. Oczywiście, nie rozpoczęła go dobrym śniadaniem, w domu czekała ją cała masa prania do zrobienia, a także użeranie się z Bandziorem, Josh’em, a na deser jeszcze z milionem pytań Christiny. Jednak to wszystko nie miało już znaczenia. Nie, gdy Kayla leżała na plecach na ziemi, a nad nią pochylał się Walton.
- Jeszcze raz – oznajmił, podnosząc się do pozycji stojącej. – Dobrze ci idzie.
Pewnie, że jej dobrze szło. W końcu jej zadaniem było sprawienie, że stojący nad nią napastnik (w tym przypadku seksowny instruktor) zostanie obalony na ziemię (a więc będzie musiał do niej dołączyć na podłodze).
- Ty razem jednak postaraj się powalić mnie na drugą stronę. Nie uda ci się uciec przed napastnikiem, kiedy on upadnie prosto na ciebie.
Och, czyli jednak robiła to źle? Wielka szkoda.
Walton wyprostował się i zajął odpowiednie miejsce przed Kaylą, czekając na jej ruch. Dziewczyna, jak to miała nakazane przez swojego instruktora, leżąc na podłodze uniosła jedynie swoje nogi, starając się zahaczyć nimi o łydki Ryana tak, by mężczyzna upadł na ziemię.
- Za wysoko – westchnął. – Zaraz popełnisz ten sam błąd i zamiast przewrócić się do tyłu, to spadnę prosto na ciebie.
I zapewne nie byłoby to takie złe, gdyby powodem ich spotkania nie były lekcje samoobrony.
- Musisz umieścić swoje nogi nieco niżej. To ma być podcięcie, a nie popchnięcie.
Kayla jęknęła przeciągle.
- Przecież próbuję!
Ryan pokręcił głową z dezaprobatą.
- Dobra, wstawaj – zarządził. – Pokażę ci, gdzie robisz błąd.
Benson zgodnie z jego prośbą podniosła się z ziemi i wstała, zamieniając się z Waltonem miejscami. Dlatego już chwilę później mogła podziwiać leżącego na podłodze Ryana, który momentalnie owinął swoje nogi wokół jej łydek.
- W tym miejscu – powiedział, wykonując ledwo wyczuwalny ruch, jednak mimo to, sprawił, że Kay prawie straciła równowagę i upadła na tyłek.
- A ty zamiast trzymać je tutaj, to masz nogi w tym miejscu – dodał, a jego uścisk znalazł się tuż pod jej kolanami. Kay ponownie się zawahała. Tym razem jednak mimo usilnych prób nie udało jej się zachować równowagi. Zdążyła, co prawda, wyciągnąć ręce przed siebie, jednak nie wystarczyło jej czasu, by dobrze je rozłożyć. Dlatego też, zamiast się podeprzeć i wylądować nad Ryanem, to spadła wprost na niego.
- Przepraszam! – Zawołała, momentalnie upewniając się, czy jest cały i zdrowy. Ręce które znalazły się na jego klatce piersiowej szybko prześledziły jej szerokość, jakby dziewczyna spodziewała się, że to jedno uderzenie mogło zrobić w niej jakąś dziurę. – Nic ci się nie stało? Nie zrobiłam ci krzywdy?
Ryan prychnął. Zanim jednak odpowiedział poczekał moment, pozwalając dziewczynie dokładnie zbadać jego klatkę piersiową. A Kayli z pewnością to nie przeszkadzało (nie żeby zauważyła tę krótką chwilę zwłoki).
- To raczej ja powinienem zapytać, czy nie nabiłaś sobie jakiegoś siniaka.
- Ja?
Na chwilę Kayla kompletnie się zgubiła. Bliski kontakt z tym mężczyzną na pewno nie pomagał zachować trzeźwości umysłu, dlatego potrzebowała chwili, by załapać, co miał na myśli.
- Chyba jestem cała – odpowiedziała, ale wypowiedzenie tego krótkiego zdania wcale nie było takie łatwe. Miała wrażenie, że już łatwiej skleja się wypowiedzi po pijaku.
Proszę się nie dziwić. Wcześniej, oczywiście, znalazła się w bliskim kontakcie z Ryanem, kiedy ten ćwiczył z nią przez jedną lekcję. Jednak wtedy to on ją bezkarnie obmacywał. Teraz role się odwróciły. Co prawda, nie na długo, o czym miała się zaraz przekonać…
- Chyba? – Zapytał. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, za sprawą którego serce Benson momentalnie przyśpieszyło swój rytm. I gdy już myślała, że zaraz wyskoczy jej z piersi, okazało się, że może bić nawet szybciej…
Walton zupełnie niespodziewanie owinął swoje ręce wokół dziewczyny, po czym sprawnym i szybkim ruchem zmienił pozycje, sprawiając, że teraz to on znajdował się na górze. Kayla leżała na materacu, zupełnie zdezorientowana zaistniałą sytuacją.
- Boli cię coś? – Zapytał. Oczywiście, przez cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Tym razem również nie czekał na jej odpowiedź, gdyż jego ręka momentalnie sama zaczęła wszystko sprawdzać. Najpierw znalazła się na jej udzie, ale po tym jak delikatnie uniósł je do góry, to przeniósł dłoń wyżej. Zatrzymał się na chwilę na jej biodrze, potem na tali.
Kayla była świadoma tego, że powinna jakoś zareagować. Coś zrobić, może coś powiedzieć. Szkoda tylko, że jej mózg poza odbieraniem obecności i ruchów Ryana zdawał się nic więcej nie przyswajać.
Co istotne, mężczyzna nie miał zamiaru skończyć na tych - na pozór - nic nie znaczących ruchach. Walton dołożył bowiem oliwy do ognia i sprawił, że Kayla po raz pierwszy cieszyła się ze swojej nieporadności.
Nachylił się w stronę Kay jeszcze bardziej, chowając twarz w zgłębieniu jej szyi. Delikatnie, niby niewinnie musnął ustami jej rozgrzaną skórę. A ten jeden całus niewątpliwie wydawał się warty poświęconego na treningi czasu.
Ryan uniósł się nad dziewczyną, ale jego ręka wciąż znajdowała się na jej tali. Jedyną zmianą był nagły kontakt wzrokowy. Walton bowiem patrzył Benson prosto w oczy, poświęcając jej zdecydowanie całą swoją uwagę.
- Teraz już wiesz, gdzie masz trzymać nogi? – Zapytał. A biedna Kayla potrzebowała chwili, by w ogóle zrozumieć, o czym mówił. W końcu, niespodziewanie ze sprawdzania jej ciała, powrócił do tematu treningu.
- Tak – odpowiedziała krótko. W razie gdyby jej cienki głos nie był wystarczającym potwierdzeniem, to dodatkowo lekko skinęła głową.
- Chcesz teraz jeszcze raz powtórzyć to ćwiczenie?
Zaprzeczyła.
- Myślę, że potrzebuję jeszcze chwili na przyswojenie tej wiedzy – powiedziała w końcu.
Ryan uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z jej odpowiedzi.
- Dobrze. – Cały czas, oczywiście, patrzył jej prosto w oczy.
- Dobrze – powtórzyła po nim.
W tej sytuacji było mnóstwo napięcia. I może właśnie dlatego Kayla wykonała kolejny ruch. Nim zdążyła to w jakikolwiek sposób przemyśleć, lekko uniosła głowę do góry i najwyraźniej zaskakując nie tylko siebie, ale i również Ryana, złączyła ich usta w pocałunku. Krótkim, lekkim, zwykłym muśnięciu ust. A potem następnym. Aż w końcu zwykły całus przerodził się w coś więcej. Namiętność zupełnie ich pochłonęła. W ich ruchach było bowiem wiele prymitywnej rządzy, niezaspokojonego napięcia, któremu oboje starali się dać upust.
- Kay, poczekaj – szepnął w końcu Ryan, przerywając nagłą chwilę namiętności.
- Hm?
Żadna bardziej składna odpowiedź nie przychodziła dziewczynie na myśl.
- Nie tak. Nie w ten sposób.
Czasem kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje mogą mieć nasze czyny. Robimy coś, zupełnie nie zastanawiając się, czy nasze zachowanie jest właściwie. Tak było i tym razem. Kayla zupełnie nie przemyślała tego kroku. Nie miała pojęcia, co ją do tego podkusiło (oprócz cudownie wyglądających ust mężczyzny). Nie poświęciła nawet sekundy, by pomyśleć o pewnych kwestiach. Na przykład – odrzuceniu. No bo, kto by przypuszczał, że tarzający się z nią po ziemi mężczyzna tak naprawdę wcale nie chciał jej całować, jak teraz wynikało z jego słów?
- Och.
Kolejna błyskotliwa odpowiedź.
- Nie tak – powtórzył. – Nie chcę, żeby to potoczyło się w ten sposób.
Benson nie spodziewała się, że odrzucenie może tak bardzo boleć. A przecież, dzięki swojemu byłemu chłopakowi powinna mieć w tej kwestii spore doświadczenie.
- Nic więcej nie mów – poprosiła. – Przepraszam, to moja winna. Wygłupiłam się.
- Co? Nie – zaprzeczył szybko. – Chodzi mi o to, że powinniśmy to zrobić odpowiednio. Nie sądzę, że zasługujesz na pieprzenie na materacu, podczas gdy każdy w dowolnej chwili może tu wejść.
- Och.
Zdecydowanie dziewczyna miała już dość swojej nieporadności językowej przy tym mężczyźnie. No, ale bądźmy rozsądni, Walton właśnie przyznał, że przed chwilą chciał ją „pieprzyć” na podłodze. Możemy więc odpuścić jej tę i każdą inną reakcję, bowiem w tej sytuacji chyba nie istnieje nic mądrego do powiedzenia.
Tak, czy inaczej – Kayla była zdezorientowana. Oczywiście, niejednokrotnie myślała o sobie i Ryanie w niedwuznacznej sytuacji, ale jakoś nigdy przez myśl jej nie przeszło, że właśnie tego Walton od niej oczekuje. A raczej tylko tego.
Wyglądało na to, że „niewinny” pocałunek sporo namieszał jej w głowie.
- Co masz na myśli? – W końcu zebrała w sobie odpowiednią siłę i zmusiła się do zadania konkretnego pytania.
Ryan przełknął głośno, po czym jakby przypominając sobie, że wciąż znajduje się nad dziewczyną, odsunął się od niej. Usiadł tuż obok na materacu, ani na sekundę nie spuszczając swojego spojrzenia z Kay.
- Powinniśmy pójść na randkę.
I aby nie wyjść z wprawy, Kayla odpowiedziała:
- Och.


21 komentarzy:

  1. "Och" - chyba moje nowe ulubione słowo :D świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. O wow :D Pocałowali się ::*)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Dobrze myślałam, że Ryan będzie prowadził indywidualne zajęcia dla Kayli. Cudownie.
    Jeszcze większe HA! pod koniec rozdziału. Tak jest, na ten moment właśnie czekałam. :D Ale znając życie - jak to w nowej reklamie - plush bombki szczelił i coś pójdzie nie po ich myśli. Mam jednak nadzieję, że się mylę.
    Wybacz, dzisiaj na nic więcej mnie nie stać. Chyba wyżarli mi mózg. :c

    Pozdrawiam! :*

    pamietaj-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, to mnie kompletnie, totalnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że dojdzie między nimi do zbliżenia *o*. Spodobała mi się taka niespodzianka :D
    Nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć, ale wiedz, że Cię ubóstwiam :)
    Pozdrawiam, czekam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. NAJWSPANIALSZE 5 MINUT MOJEGO ŻYCIA.

    Niech to opowiadanie trwa wiecznie...

    Naprawdę nie mogę znaleźć innych słów, by opisać twój talent....

    Uwielbiam Cie bardzo, bardzo, bardzo.

    Za dużo emocji.

    Nie dam rady napisać nic więcej.

    Przepraszam.

    /J.

    OdpowiedzUsuń
  6. W takich sytuacjach nawet obszerny zasób słów nic nie da człowiek to po prostu neandertalczyk z "Och" i "Ach" oraz "Yhy" w słowniku:) Osobiście ciekawa scena. Zachowanie Ryana mnie powaliło na kolana i wyglądem teraz jak wyznawca Islamu:) Nasz Pan profesjonalny pożerał wzrokiem Kosmitke:) To wszystko jest wręcz idealne:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Było warto czekać tyle czasu. świetny rozdział. gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow... Pocałowali się! I do tego Rayn chce iść z Kay na randkę! No tego to się nie spodziewałam. Świetny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny! :*
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  9. Bombaaaa :D

    -mireczka_91

    OdpowiedzUsuń
  10. 'Och'- kocham to słowo!
    Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Już od pierwszych słów tego rozdziału wiedziałam, że się pocałują. Ale randka? Waltman szalejesz!
    Och (tak, nadal kocham to słowo), te ich indywidualne lekcje. Mrrrrr *_*
    Mieć takiego Ryan'a na wyłączność. Marzenie.
    Jedno mnie ciekawi. Czy Kay powie o tym Christinie. A może będzie to trzymać w tajemnicy.
    Kochana, życzę mnóstwa weny i czasu! Mam nadzieje, że nie zawalą Cię tak nauką.
    Buziaki :*****

    beyond-the-limits-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh^^ w końcu coś między nimi serio zaczyna się dziać:) to cudownie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam to opowiadanie i Twoj styl pisania ;) czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój Boże, jak ja uwielbiam to opowiadanie! Dziewczyno, jesteś cudowna! Fragmenty z udziałem Kayli i Ryana są tak perfekcyjne, że nie mam słów! Oni są dla siebie stworzeni. Scena, gdy najpierw ona górowała nad nim na tym materacu i go dotykała, a później on ją, a później ten pocałunek to po prostu za dużo na moje serce! Shippuję ich całkowicie. A to "och" Kayli dodało tej sytuacji pewnego uroku. Najcudowniejszy rozdział z dotychczasowych. Nie mogę się doczekać, aż ci dwoje wybiorą się na randkę. Pozdrawiam serdecznie i życzę masę weny!
    Zapraszam do siebie: Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow! Genialne! Najlepszy rozdział, jak dotąd według mnie. Nie potrafiłam się od niego oderwać. Co prawda spodziewałam się tych indywidualnych lekcji, ale nie sądziłam, że tak szybko wyniknie z nich coś takiego. Nie powiem, ale bardzo mi się podobało! Jestem wręcz zachwycona każdą pojedynczą sceną, jaką przeczytałam. Po prostu zaczyna brakować mi słów! Poza tym mam wielką ochotę na więcej! Jestem strasznie ciekawa ich randki... Jejkuś życzę ci mnóstwa wolnego czasu i dużo weny, aby kolejny rozdział pojawił się jak najszybciej :D No i tak przy okazji zapraszam też do siebie: saeculo-verbis. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny rozdział. Uwielbiam Twoje opowiadania i Twój styl pisania. Zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział a teraz jak wiem, że czeka ich randka to już podwójnie. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  16. To. Jest. Genialne. KOCHAM TO <3 naprawde...... woow, gratuluje talentu ;) /Mizu

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiedziałam że to będą indywidualne spotkania! Muszę ci przyznać, ciekawie to rozegrałaś, no i te mądre wypowiedzi Kay powaliły mnie na kolana. Ale mimo wszystko najlepsze były odpowiedzi trenera.
    Wszystko pięknie i wgl. ale ten były chłoptaś mnie tak strasznie intryguje a teraz nadchodzi moment gdy będę bardzo niemiła oraz niewychowana ale żądam byś w końcu coś napisała o nim, bo inaczej oszaleje.
    nuda100

    OdpowiedzUsuń