Nie tak dawno temu
Kayla była pewna, że może uważać się za osobę konsekwentną. W końcu, gdy zwykle
sobie coś postanawiała, to dokładała wszelkich starań, by zrealizować swój cel.
Jako księgowa była maniaczką dokładności. Wszystko musiało być idealne, precyzyjne
w każdym calu. Dlatego całkiem zabawny był fakt, że w jej życiu osobistym te
zasady nie miały najmniejszego odwzorowania. Nie dość, że co chwilę zmieniała
zdanie, to jeszcze realizacja jej planów zwykle miała niewiele wspólnego z
pierwotną wersją pomysłu. Idealnym tego przykładem była relacja Kayli z
seksownym instruktorem.
Dziewczyna niemal
każdego dnia budziła się z zupełnie innymi pomysłami na ich znajomość. Bo
spójrzmy na to obiektywnie. Najpierw uciekała od treningów z Ryanem, twierdząc,
że ten człowiek jest dla niej
nieodpowiedni. Potem gdy już stwierdziła, że „nieodpowiedni” można zamienić na
„intrygujący”, to zaczął jej przeszkadzać fakt, iż instruktor prawdopodobnie
chce ją tylko i wyłącznie wykorzystać. Przespać się i porzucić. Co, oczywiście,
jeszcze wtedy w jej mniemaniu było karygodnym zachowaniem. A gdy zdała sobie
sprawę, że ta opcja wcale nie jest taka zła, to nagle się okazało, że plany
instruktora wobec dziewczyny wcale nie są tak nikczemne. I co zabawne, w tym
momencie nagle nie odpowiadało jej to, że ten facet może chcieć czegoś więcej.
Wyglądało na to, że
Kayla sama nie potrafiła się zdecydować, czego tak właściwie żąda od tego
mężczyzny. Co chwila zmieniała zdanie. I choć jest to jakiegoś rodzaju
przywilej każdej kobiety, to wcale nie było to w porządku. Można było jedynie
współczuć biednemu Waltonowi, że musi przez to przechodzić. Zwłaszcza że w
głowie Kay wciąż pojawiały się nowe myśli, nowe wątpliwości. I to coraz
bardziej pokręcone.
Nikogo więc zapewne nie
zaskoczy fakt, że jadąc samochodem z Ryanem do rodzinnego domu Kayli, w głowie
dziewczyny pojawiało się multum różnych myśli. Ciemnowłosa starała się
przeanalizować każdą możliwą sytuację, jaka mogła mieć miejsce w domu jej
rodziców. Starała się przewidzieć szalone pomysły Barbary Benson i znaleźć
odpowiedź na jeszcze niezadane pytania. Wychodziła przy tym z siebie i wcale ta
cała kalkulacja nie sprawiła, że poczuła się lepiej.
- Wszystko w porządku, Kay? – Zapytał Ryan.
Mężczyzna, co chwilę zerkał w stronę siedzącej obok dziewczyny, mając pełną
świadomość tego, co może się dziać w jej głowie. Ale jak to facet, przez długi
czas nie wiedział, czy powinien w jakikolwiek sposób jej teraz przeszkadzać.
Bowiem najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że nie ma nic gorszego niż milcząca
kobieta.
- W porządku. Pewnie,
że w porządku. A jak ma być?
I cholera, nie miał
racji. Gorsza od milczącej kobiety, jest rozdrażniona kobieta.
- Wyluzuj – zaśmiał się
pod nosem (ile on miał lat, by nie wiedzieć, że w takiej sytuacji śmiech nie
jest wskazany?). – Nic złego się przecież nie stanie.
- Nie znasz mojej mamy
– odpowiedziała Kayla, patrząc wprost na instruktora. Prawdopodobnie oczekiwała
jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, ale Ryan (co było rozsądnym rozwiązaniem w
tym konkretnym momencie) nie spuszczał wzroku z drogi. – Problem polega na tym,
że ona już teraz tak łatwo nie odpuści. Będzie próbowała nas ze sobą zeswatać.
Nie masz pojęcia, w co się wpakowałeś. W co nas wpakowałeś.
Dopiero teraz Ryan
pozwolił sobie zerknąć na Kay. Jego niebieskie oczy świeciły chłopięcym
blaskiem. Napięcie, które towarzyszyło pannie Benson w żadnym razie go nie
dotykało.
- Przynajmniej siedzimy
w tym razem – oznajmił, szeroko się uśmiechając. A gdyby tego było mało, puścił
jej oczko. I to po raz kolejny całkowicie złamało Kaylę.
Prychnęła, mając
nadzieję, że w ten sposób ukryje lekki uśmiech, jaki pojawił się na jej twarzy.
Teraz już kompletnie nie pamiętała o planie Christy, który obejmował
wykorzystanie i złamanie instruktorkowi serca. Nie pamiętała nawet o radach Leanne,
która kategorycznie nie zgadzała się ze swoją jasnowłosą przyjaciółką. Prawda
była taka, iż Kay w tym momencie niewiele myślała o tym, co powinna zrobić, a
czego nie. Nagle wszelkie wątpliwości i słabo ułożone plany działania były mało
istotne.
- Znowu to robisz! –
Zaśmiała się.
- Co znowu robię?
- Odwracasz kota
ogonem! Przez ciebie nie mam teraz żadnych argumentów.
- A to źle? – Zapytał
zdezorientowany.
Kayla ponownie
prychnęła. Jednak tylko i wyłącznie dlatego, że znowu nie wiedziała, co
odpowiedzieć.
Czy to było złe? Być
może! W końcu nie często zdarzało się tak, że Kayli Benson brakowało
argumentów. Kay była gadułą, a takim osobom zwykle nie jest trudno odnaleźć
jakąś dobrą odpowiedź. Ryan jednak potrafił ją (i to pewnie całkiem
nieświadomie) zgasić. Sprawić, że z jej głowy uciekały jakiekolwiek słowa. I
nie chodziło o to, że mówił coś obraźliwego, przez co trudno jej było się
zrewanżować. Chodziło o to, że potrafił ją zaskoczyć. I to prostą odpowiedzią.
- Nieważne –
westchnęła. – Mam do ciebie tylko i wyłącznie jedną prośbę.
Ryan na chwilę odwrócił
wzrok od przedniej szyby, by spojrzeć na Kay.
- Słucham uważnie.
- Nie wysyłaj mojej
mamie sprzecznych sygnałów – oznajmiła stanowczym głosem.
Walton wyglądał na
nieco zdezorientowanego.
- Nie próbuję jej
przecież uwieść. Jakich znowu sprzecznych sygnałów?
Kayla westchnęła
głośno.
- Chodzi mi o to, byś
nie dawał jej powodów do myślenia, że między nami jest coś więcej niż tylko
relacja nauczyciel-uczennica.
Ryan zmarszczył brwi.
- Kiedy przecież jest
coś więcej – odpowiedział zmieszany. – I nie mam zamiaru udawać, że mi się nie
podobasz. Ty jednak rób, co chcesz. Jeśli chcesz przekonać mamę, że wcale nie
próbujesz się dobrać do moich spodni, to droga wolna. Życzę powodzenia.
Kayla ponownie
zaniemówiła. I choć przez chwilę mogło jej się podobać to, że przez tego faceta
traciła zdolność logicznego sklecania zdań, to teraz zdecydowanie miała tego po
dziurki w nosie.
- Jesteś… niemożliwy! –
Jęknęła, zaciskając dłonie w pięści z frustracji. Niestety w tym momencie nie
było jej stać na nic więcej. Żadne trafniejsze określenie nie przychodziło jej
teraz na myśl. – I wcale nie próbuję się dobrać do twoich spodni! – Dodała po
chwili. Zaprzeczanie oczywistemu wydawało jej się odpowiednim sposobem na
przetrwanie tej rozmowy.
- Ach, tak? – Zaczepne
ja Ryana znowu pojawiło się na horyzoncie. – W takim razie przepraszam, Kay.
Kompletnie źle zinterpretowałem to, jak przysuwałaś się do mnie na kanapie.
Szeroki uśmiech Ryana
wyraźnie mówił o tym, jak wielką radość facet czerpie z naigrywania się z
biednej Kayli.
- Wyluzuj, Waltman,
jeszcze chwila a oskarżysz mnie o molestowanie.
I zapewne sprzeczaliby
się dłużej, gdyby nie fakt, że właśnie podjechali pod dom państwa Bensonów.
- Jak ja to wytrzymam?
- Kayla zapytała samą siebie, wychodząc z samochodu. Użalanie się nad sobą było
według niej jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji.
Bobby wciąż stał
zaparkowany pod domem i wyglądał tak samo mizernie, jak zawsze. Kay od dawna
planowała zakup nowego samochodu, ale myśl, że miałaby się rozstać ze starym
Chevroletem była dość niepokojąca. Miała go przecież od czasu swoich
szesnastych urodzin.
- Tym zajmiemy się
później – powiedział wesoło Ryan, stając obok Kayli. - Chyba nie pozwolimy
twojej mamie czekać?
Kayla nigdy wcześniej nie
podejrzewała Waltona o sadomasochistyczne zapędy, ale teraz wszystko stało się
jasne. W końcu kto normalny cieszyłby się na spotkanie z Barbarą Benson?
- Kay?! - Piskliwy głos
matki dziewczyny wcale nie poprawił jej humoru. - Przyjechaliście razem? - Barbara
już stała w progu domu, witając nowo przybyłych szerokim uśmiechem. - Cóż za
wspaniała niespodzianka.
Niespodzianka.
Do tej pory Kay nie zdawała sobie sprawy, że jej mama w zupełnie odmienny
sposób rozumie to słowo. Przecież jak można nazwać niespodzianką fakt, że
podstępem zwabiła do siebie dwójkę ludzi? I to nie byle jakim podstępem. Znając
Barbarę, całą noc nie zmrużyła oka, obmyślając swój genialny plan. Choć w sumie
tego jednego Kayla mogła jej pozazdrościć – w życiu osobistym Barbara była przynajmniej
konsekwentna i każdy plan doprowadzała do końca.
- Chodźcie kochani,
chodźcie! - Zawołała. - Jak miło, że przyjechaliście. Dobrze, że upiekłam
dzisiaj szarlotkę. Przynajmniej mam was czym ugościć.
Cóż, w końcu nie
spodziewała się gości, prawda?
Kayla pokręciła głowa z
dezaprobatą, po czym przywitała się z mamą szybkim uściskiem. Zanim jednak się
odsunęła, szepnęła do jej ucha:
- Mam ochotę cię
udusić. Nie myśl, że ujdzie ci to płazem.
Barbara zachichotała
wesoło.
- Ciebie też miło
widzieć, Kay – oznajmiła z szerokim uśmiechem, zupełnie niczego nie dając po
sobie poznać. - Witaj, Ryan.
Kay zmarszczyła brwi.
Zabawne, bo jeszcze w
sobotę pani Benson nazywała go panem Ryanem. Kiedy to zdążyło się
zmienić?
- Dzień dobry, Barbaro.
Kayla o mały włos nie zakrztusiła
się powietrzem.
Naturalnie jednak nikt
nie zwrócił na to uwagi. Być może dlatego, że jej mama była zbyt zajęta
przytulaniem instruktorka, jakby byli starymi, dobrymi znajomymi. Czyżby przez
ten jeden telefon zdążyli się tak zaprzyjaźnić?
- Zapraszam do salonu!
Czego się napijecie, kochani? Kawy? Herbaty?
Kayla westchnęła
głośno. Zapowiadało się naprawdę długie popołudnie.
~*~
- Pompa paliwa –
oznajmił z przekonaniem Ryan, odchodząc od maski samochodu. - Zdecydowanie do
wymiany.
Kayla stała kilka
kroków dalej, jedynie przyglądając się poczynaniom Waltona. Oczywiście na
chwilę zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością, dlatego też kompletnie nie
usłyszała słów instruktora. Proszę się jednak jej nie dziwić. Przy jej
ukochanym Chevrolecie stał facet, który prezentował się wprost rozkosznie. Nie
dziwne więc, że odjęło jej mowę, gdy nachylał się nad jej samochodem. Wcześniej
kompletnie nie rozumiała, co kobiety widzą w mechanikach i dlaczego, do diabła,
nazywają ich seksownymi. Teraz wszystko stało się jasne. I ogromnie żałowała,
że tyle czasu żyła w niewiedzy. Może w innym wypadku skorzystałaby znacznie
wcześniej z propozycji Waltona i już przy pierwszej ofercie zajęcia się Bobbym
by się zgodziła...
- Kay. - Dopiero teraz
głos Ryana przebił się przez jedną z fantazji dziewczyny. - Słyszałaś mnie?
- Hę?
- Pompa paliwa jest do
wymiany – powtórzył, przyglądając się Benson badawczo. Ręce brudne od smaru
wytarł w jedną z pozostawionych mu wcześniej przez Kaylę szmatek. - Niestety na
tym moje kwalifikacje się kończą. To sprawa dla mechanika.
Ciemnowłosa westchnęła
głęboko.
- A do tego pasek
klinowy i kilka gumowych przewodów zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Kayla wyraźnie
posmutniała.
- Akumulator też lada
moment będzie do wymiany – kontynuował.
- A jest coś, co nie
nadaje się do wymiany?
Ryan wzruszył
ramionami.
- Szczerze
powiedziawszy, Kay, ten samochód to wrak. Dziwię się, że nie boisz się nim
jeździć.
- Nie przesadzaj, nie
jest z nim tak źle.
Ryan zrobił kilka
kroków w stronę drzewa, pod którym zostawił butelkę wody. Kayla poszła za nim.
- Jest. Nie chcę się
wymądrzać, ale powinnaś rozejrzeć się za czymś nowym. Mogę ci w tym pomóc,
jeśli chcesz.
Propozycję, naturalnie,
rzucił mimochodem. Luźno, jakby rozmawiali o czymś zupełnie oczywistym. Potem
tylko sięgnął po wodę, wziął kilka łyków, a następnie wysunął butelkę w stronę
Kay. Ta jednak pokręciła przecząco głową (chociaż nie ma co ukrywać, podobał
jej się pomysł picia z Waltonem z jeden butelki).
Dziewczyna zaśmiała się
w duchu. Oczywiście, że chciał jej w tym pomóc. Walton chciał wielu rzeczy.
Wszystkiego, poza przespaniem się z nią. Nie żeby wciąż miała o to pretensje.
- Jasne, byłoby miło –
odpowiedziała. Tak samo luźno, jak on. W końcu miała udawać, że wcale nie
zależy jej na dobraniu się do jego spodni. W końcu czy nie miała ku temu
doskonałej okazji? Czy nie przyszedł odpowiedni czas, by mu coś udowodnić?
I właśnie w tym
momencie Kay oświeciło. Po raz kolejny w jej głowie pojawił się plan na ich
relacje. Nagle już wiedziała, jak rozegra grę, którą rozpoczął Waltman.
Jeśli facet planował
zachowywać się, jak stary dobry przyjaciel, to właśnie to postanowiła mu dać. Przyjaźń.
I doprowadzić go tym do szewskiej pasji.
- Świetnie. Możemy
załatwić to choćby jutro – zaproponował.
Kayla westchnęła
przeciągle.
- Nie, jutro nie mogę.
Jestem już z kimś umówiona – powiedziała. Zdecydowała nagle, że jednak
potrzebuje się napić. Sięgnęła więc po butelkę wody i ślamazarnie ją
odkręcając, dodała: - Mam randkę. - A potem się napiła, jak gdyby nigdy nic.
Nareszcie(: xoxo
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że mój komentarz zadziałał i pojawił się rozdzial. Genialny, naprawde. Wszystko się zaczęło odświeżać w czasie czytania. szkoda, że taki krótki, wierzę, że kolejny będzie dłuższy. Czekam z niecierpliwością na kolejne
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
K.
Ale mu dowaliła haha, brawo Kay! ;D Jestem mega ciekawa jego reakcji na jej ostatnie słowa, weny:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się dowiem jak będzie wyglądała ta ich "przyjaźń", bo coś mi mówi, że może być ciekawie. Zobaczę które z nich dłużej wytrzyma. Kocham tę parę. Serio. A końcowa wypowiedź Kay jest genialna. Ciekawe co na to Ryan.
OdpowiedzUsuńNo i Barbara też jest cudowna. Nie ma to jak taka mamusia haha :D
Cudo! Tak się właśnie ostatnio zastanawiałam, kiedy pojawi się coś nowego i nareszcie! Jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana, chociaż rozdział mógłby być dłuższy.
OdpowiedzUsuńJa po prostu uwielbiam tę dwójkę. Co do tych planów Kay... Nie rozumiem dlaczego ona się tak wzbrania przed tym facetem, chociaż muszę przyznać, że te dawanie mu jedynie przyjaźni, może się okazać naprawdę ciekawe. Jestem strasznie ciekawa, jak będzie reagował Ryan na zachowanie kobiety. Biorąc pod uwagę jednak tego konkretnego faceta, mam wrażenie, że mimo wszystko w wielu przypadkach będzie wychodziło wszystko po jego myśli, a przekomarzania słowne wciąż będą na porządku dziennym.
Ja chcę więcej! Mam nadzieje, że tym razem kolejny rozdział pojawi się znacznie szybciej, bo narobiłaś mi niezłego apetytu na dalszy ciąg tej historii. Pozdrawiam i życzę weny!!! ;)
SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER
OdpowiedzUsuńUWIELBIAMMMMMMMMM!!!!!!! :D :D :D :D :D :D
Nie grzeczna :) Biedny Ryan nie wie co go czeka :) Czuję w kościach, ze będzie ciekawe przedstawienie :)
OdpowiedzUsuńFragment jak zawsze świetny. Ostatnie zdanie Kay...normalnie bomba. Jestem ciekawa jak na nie zareaguje Ryan.
OdpowiedzUsuńWarto było czekać! :) Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ;) czekam nn :)
OdpowiedzUsuń/A
Zaczynam coś nowego :) Zapraszam na nowe opowiadanie:
OdpowiedzUsuńhttp://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/
Pozdrawiam!
Kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału? Tęskno mi za Kay i Ryanem. Poza tym umieram z ciekawości jak zareagował nasz instruktor.
OdpowiedzUsuń